Zapisz się i otrzymuj powiadomienia o
zniżkach, promocjach i najnowszych ciekawostkach ze świata! Jeśli interesują
Cię tematy związane z płodnością, ciążą, macierzyństwem - wysyłamy tylko
to, co sami chcielibyśmy otrzymać:)
O mnie: Biotechnolog, informatyk, choleryk, kiedyś ambitna, teraz pogodzona z losem. Rocznik '79.
Czas starania się o dziecko: Od lipca 2014
Moja historia: Długo czekałam na tego jedynego, z którym będę chciała mieć ten mały skarb. Kiedy go spotkałam, okazało się że czeka nas długa droga. Raz wygraliśmy, na chwilę :( Teraz walczymy znów.
Moje emocje: Poczucie beznadziei, niemocy. Balansuję na granicy, czuję że wybuchnę. Albo się zapadnę. Zniknę.
Mija 15. cykl starań, 6 pp. Od luteiny piersi bolą masakrycznie, wzdęcia dokuczają, apetyt nasilił się znacznie. Nie udało się również w tym cyklu. Nigdy jeszcze nie zrobiłam tylu testów co teraz. Pierwszy wyszedł pozytywny po kilku godzinach, iskierka nadziei, teraz już wiem że złudna. Wszystkie pozostałe białe aż w oczy kłują. Ogarnia mnie zwiątpienie. J wyjątkowo odporny na sugestie, uwierzył że skoro raz się udało to uda się i drugi. Super. Tylko że to mnie wysyła do lekarzy żeby sprawdzili co jest nie tak. Zapomina o swoich wynikach.
Ślub za pasem, obawiam się że jeszcze przed możemy nie wytrzymać i wybuchnąć wzajemnym obwinianiem się.
Dobrze że dostałam pracę, wyrwę się, zajmę, nie będę myśleć o Tadziu
Wczoraj był 1 listopada. Dzień jak codzień. Dopóki nie poszliśmy wieczorem na cmentarz i zobaczyłam Pomnik Dziecka Nienarodzonego. Przez przypadek, przechodziliśmy obok, rok temu go tam nie było. Tyle rozpaczy wokół, tyle świeczek, postawiliśmy jedną za naszego Tadzia, rozsypałam się całkowicie. J pocieszał jak zwykle że będziemy mieli dziecko, ja płakałam za tym jednym - Tadziem. Przecież ja go nigdy już nie zobaczę. Nawet jeśli będziemy mieli 5 dzieci albo i więcej, Tadzia wśród nich nie będzie
Dzisiaj ból głowy i przygnębienie, do tego testy ciążowe oczywiście bialutkie. Czasami czuję że nie mam siły żyć.
Zero ochoty na seks. Od zabiegu nie mogę sobie z tym poradzić. Na palcach jednej ręki mogę policzyć sytuacje w ciągu ostatnich 8 miesięcy gdy naprawdę nas poniosło. J sfrustrowany, widzę to. Ale nie mogę. Nic nie poradzę na to
Ok, już jest lepiej. Jutro ostatni dzień przed powrotem do pracy. Mam nadzieję że będą mieć wystarczające poczucie taktu żeby nie pytać o Tadzia.
Brzuch mi wywaliło po lutce. Ci co widzieli mnie tylko w pracy pamiętają mnie jakieś 10 kg szczuplejszą. Będzie szok
J wziął sobie jednak do serca naszą ostatnią kłótnię, pokornie łyka cynk i inne świństwa. Oby tak dalej. Cieszę się że chce mieć w tym jakiś udział a noe tylko ogląda się na mnie. Z pustego to i Salomon noe naleje. Sama świata nie zbawię. Dziecka też nie spłodzę...
Ostatnie 2 tygodnie w pracy, później zmiana - na nową pracę. W międzyczasie monitoring i kolejna dawka luteiny.
W tle przygotowania do ślubu, sukienka, obrączki, wizażystka, kwiaciarka, sklep obuwniczy i fryzjer. Nie mam w ogóle zapału, cały ten szum wokół... W prezencie ślubnym dostać pozytywny test ciążowy. Z gwarancją szczęśliwego zakończenia. O niczym innym nie marzę...
To tego ci życzymy z całego serca, nie smuć sie, zdaje sobie sprawe że jest to smutne ale życie trwa dalej i Tadek napewno wam kibicuje o rodzeństwo, głowa do góry i staraj sie tak jak o Tadzia. Nigdy o nim. Ie zapomnisz i bardzo dobrze on tego by nie chcial ale dla niego badz silna i staraj sie o zielonosc:) bedziemy cie wyjatkowo wspierać bo po to tu jesteśmy:) trzymam kciuki
Wczoraj monitoring, kurcze znów się spóźniłam, miałam przyjść przed ovu, widziałam objawy, wszystko wskazywało na to że jeszcze ze 2 dni do jej nadejścia, nawet testy ovu nie wybarwione tak jak trzeba, a tu - zonk. Ovu już była. Super z J ustaliliśmy celibat na 4 dni żeby żołnierzyki nabrały siły, i co? Na usg wyszło że pęknięcie pęcherzyka nastąpiło jakoś w ciągu dnia albo rano, więc wieczorem po wizycie u gina biegłam do domu jak na skrzydłach, z myślą - może zdążymy. Po fakcie przeczytałam że nie jest dobrze współżyć zaraz po ovu.
Nic już nie wiem, nic nie rozumiem, organizm płata mi figle, sama sobie nie potrafię wyznaczyć owulacji. Tak smutne że aż żałosne
Kolejny cykl stracony
Dzisiaj powtórka monitoringu, ovu potwierdzona, zaczynam brać lutkę. Dziwny ten lekarz, zrobił 2 skany w odległości 4 dni i uznał to za monitoring, za miesiąc nie muszę przychodzić. Za 2 miesiące przyjść do niego i... w sumie nie wiem co "I". Coś mi się wydaje że jeśli za 2 miesiące się nei uda to zmienię lekarza. Na super hiper specjalistę, do którego namawiała mnie koleżanka już zaraz po zabiegu. Nie jestem pewna czy on cokolwiek nam pomoże, żołnierzyki słabe...
Drugi test negatywny. Czekam na @. Już nawet nie mogę powiedzieć że jest mi smutno, ja po prostu już nie wierzę że się uda kiedykolwiek. Ale próbować będę.
Tak jak przewidywałam - nowa praca, wszystko nieznane, nie mam czasu myśleć o czymkolwiek innym. W chwili wolnej na weekend zamówiłam testy owulacyjne i żel pre-seed, mimo wszystko nie mogę odpuścić, gdzieś tam w międzyczasie będę sprawdzać i pilnować.
Czuje ogromną potrzebę odetchnięcia, odcięcia myśli od starań. Pewnie stąd to moje zaangażowanie w pracę. Zamówiłam kartę multisport. Gdy rozpoczęliśmy starania to zrezygnowałam z fitnessu, obawiałam się że ten wysiłek może negatywnie wpłynąć na poczęcie. Nie wpłynął bo poczęcie było jedno, ze złym zakończeniem, za to ja 1,5 roku później jestem większa o jakieś 15 kg. Szok. Nie mogę na siebie patrzeć. Czas wziąć się za siebie.
Nie chcę myśleć, nie chcę płakać, chcę żyć dalej. Zastanawiam się czy już się wewnętrznie poddałam, czy też jest to typowy syndrom wyparcia - nie myśleć o problemie to sam się rozwiąże...
2 dni temu test, oczywiście negatywny, 2 dni płaczu. Sama jestem w szoku że tak mnie przygięło, widocznie siedzi wszystko w podświadomości, a wierzyłam że nie...
Dzisiaj @ miała przyjść, na razie nie ma, pewnie przyjdzie bo brzuch boli.
Weszłam na wojenną ścieżkę z teściową. Miesiąc przed ślubem. No cóż, dobrze to nie wróży...
Niewinne pytanie o samopoczucie poskutkowało potokiem łez z mojej strony. Na zewnątrz się trzymam, wewnątrz wciąż płaczę...
Jutro idę do innego ginekologa, ciekawe czy w ogóle poświęci mi trochę czasu czy też potraktuje wizytę jako rutynową. J bierze 8 tabletek dziennie, salfazin, magnez, wit.C, D, do tego ACC na rozrzedzenie ejakulatu, zamówilam też macę, wiele osób poleca. Chcę walczyć do końca, póki mogę.
W maju, rok po odejściu naszego Tadzia, pójdziemy do kliniki. Na inseminację. Czy dotrwamy do in-vitro?
Chyba masz rację. Ale czasami, szczególnie ostatnie kilka tygodni, są ciężkie. Mężczyźni są zadaniowcami, trudno im momentami zrozumieć że cierpimy, trzeba im to wciąż i wciąż uświadamiać. Może mam słabszą niż on konstrukcję psychiczną, a może jestem inna...
Pierwszy dzień duphaston, w tym cyklu używaliśmy pre-seed. Lekarz pocieszał że nasze wyniki nie są takie złe, poparł moją koncepcję iui. Dostałam duphaston na 4 cykle, jak nie pomoże to następna wizyta będzie przed inseminacją. Lekarz konkretny, nie czarował, ale też zwrócił uwagę że nie ma na co czekać. Tak więc w maju idziemy do kliniki.
Do ślubu zostało 2 tygodnie.
Nie robiłam badań, przed ciążą miałam dość niski, po ciąży uporczywe plamienia w 21 dc i przed @, bóle brzucha. To było zalecenie do zażywania progesteronu.
Przeziębienia ciąg dalszy. Duphaston daje przepiękne objawy ciążowe, szkoda że 3 dni po owulacji. Libido wyjątkowo wysokie w tym miesiącu, miła odmiana. Może to znak że depresja wreszcie odpuszcza, trochę długo już ze mną jest...
Przyjaciółka w 31 tygodniu traci dziecko. Leży w szpitalu, wody odchodzą, skurcze męczą, a maluszek musi dotrwać do 35 tygodnia aby przeżyć operację. Pocieszam ją ale chyba sama nie wierzę że się uda...
Dzisiaj wyjątkowo osłabiona jestem, chociaż nie mam ku temu powodów. Przeziębienie trwa ale to głównie katar, nic nie tłumaczy zawrotów głowy i dreszczy. Światełko nadziei zaczyna się pojawiać - podobne napady zimna miałam w poprzedniej ciąży.
Zatestuję za tydzień, w 12 dpo.
Wiadomość wyedytowana przez autora 19 stycznia 2016, 22:53
ja nadal Ci kibicuję i trzymam kciuki :*
Też straciłam dziecko w zeszłym roku..I wiem, że nic nie ukoi mojego bólu tak jak następna ciąża. Kiedyś przecież musi się udać, nie wolno się poddawać ;)
W nocy tak mi zimno że nie jestem w stanie spać. Dzisiaj spałam w szlafroku a,i tak się trzęsłam.
Zrobiłam test, negatywny. Dzisiaj dopiero 9 dpo, wiem że to za wcześnie, a jednak nie mogłam się powstrzymać.
Wieczorem wychodzę. Wieczór panieński. Mój.
Ovu przyspieszona chyba nawet o 3 dni, w sumie zanim zaczęłam robić testy to już było po fakcie chyba. Może i dobrze...
W przyszłym tygodniu idziemy do kliniki, jutro spróbuję zadzwonić i nas umówić. Czas na IUI. Skoro nasz cud nie chce do nas przyjść, to sami po niego pójdziemy.
Treści zawarte w serwisie OvuFriend mają charakter informacyjno - edukacyjny, nie stanowią porady lekarskiej, nie są diagnozą lekarską i nie mogą zastępować zasięgania konsultacji medycznych oraz poddawania się badaniom bądź terapii, stosownie do stanu zdrowia i potrzeb kobiety.
Korzystając z witryny bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na użycie plików cookies. W każdej chwili możesz swobodnie zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich zapisywaniu.
Dowiedz się więcej.
Cholernie cieżko jest się zmobilizować do jakiegokolwiek działania, żeby nie myśleć.
Dziękuje za wsparcie. Było mi potrzebne. Chyba tylko takie osoby, jak my wiedzą, jak bardzo. Czy biorąc progesteron masz ładne tempki w II fazie?