X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki Powrót do starań o pierwsze dziecko po 4 latach przerwy - udało się! 💓
Dodaj do ulubionych
1 2 3 4 5
WSTĘP
Powrót do starań o pierwsze dziecko po 4 latach przerwy - udało się! 💓
O mnie: Mam 30 lat, jestem stewardessa i szczęśliwą żoną (po raz drugi) Od 2020 mieszkam w Abu Dhabi. Kocham życie, kocham swojego męża i kocham swoją pracę :)
Czas starania się o dziecko: Starania z pierwszym mężem od października 2015 do marca 2017, 2 poronienia - 5tc i 7tc Nowe starania od kwietnia 2021. 1cs - 19.04.2021
Moja historia: Na Ovu pojawiłam się pierwszy raz prawie 5 lata temu, w 2016 roku, będąc w związku z pierwszym mężem i starając się długo i nieudolnie o dziecko. Przeszłam przez 2 wczesne poronienia , jedno w 5tc, drugie w 7tc. Po drugiem poronieniu po prawie 2 latach starań z pierwszym mężem , dostałam prace marzeń i chęć posiadania dzieci zeszła daleko na drugi plan. Praca wyklucza ciąże, miałam 26 lat i stwierdziłam ze skoro od 2 lat starania kończą się niepowodzeniem, to czas zrobić w życiu coś w czym na pewno odniosę sukces - tak tez się stało :) Kilka miesięcy po rozpoczęciu nowej pracy poznałam swojego obecnego męża i rozwiodłam się z pierwszym. Teraz czyli 4 lata po odwróceniu mojego życia do góry nogami, jestem szczęśliwa żoną najcudowniejszego mężczyzny na świecie. Teraz wreszcie po oddaniu się w 100% karierze i nowemu związkowi przyszedł czas na ponowne podjęcie decyzji i powiększeniu rodziny. Przez ostatnie 4 lata , żyłam pełnią życia i myśl o zajściu w ciążę mnie przerażała, nie chciałam żeby cokolwiek w mom życiu się zmieniło. Kilka miesięcy temu skończyłam 30 lat i paradoksalnie, coś we mnie się zmieniło, w dniu moich 30 urodzin odbyliśmy z mężem pierwsza poważna rozmowę o dzieciach. Minęły 4 miesiące od moich urodzin i teraz rozpoczynamy starcia bez starań. Oznacza to że nie będzie badań , nie będzie obserwacji, nie będzie lekarzy, mierzenia temperatury, szukania objawów i monitorowania cyklu.. Co ma być to będzie , a jak nic nie będzie to i tam mamy wszystko bo mamy siebie. Zachowuje cały pamiętnik z poprzednich lat. Są to dla mnie nie tylko wspomnienia najgorszego okresu w moim życiu, ale i nauczka i przypomnienie żeby nigdy w życiu w wpaść w podobna paranoje i cieszyć się życiem takim jakie jest.
Moje emocje: Kiedyś było źle, ale teraz jestem szczęsliwa, spełniona kobieta z fantastycznym życiem, mężem i pracą. Jak będzie dziecko to cudownie , jak nie to i tak jest doskonale .

27 sierpnia 2016, 20:17

Starania rozpoczęliśmy w październiku 2015. Ja właściwie byłam gotowa na macierzyństwo juz od dawna, ale czekałam aż do tej decyzji dojrzeje mąż. Pierwszy nieudany cykl był dużym ciosem bo bezsensownie bardzo sobie wkręciłam ze szybko sie uda, ale niestety... Pozniej niepowodzenia juz łatwiej przychodziły ale nadal każda @ była przykrym przeżyciem. na początku kwietnia pojechaliśmy na narty do Francji i pierwszego dnia czułam ze cos sie dzieje, ale było dużo za wcześnie na test bo jeszcze 10 dni do spodziewanej miesiączki. Z każdym dniem coraz bardziej utwierdziłam sie w tym, ze jestem w ciąży. Pierwszy test w 27dc - negatywny, drugi dwa dni późnej z blada druga kreska. Następnego dnia czyli w 30 dc - beta 56 i radość nie do opisania. Tyle miesięcy czekania i wreszcie sie udało. Niestety radość nie trwała długo, 5 dni po becie przyszło krwawienie. Przyszło znienacka - nagły ból jak w trakcie @ i krew... I juz było po wszystkim. Dużo łez sie polało, ale lekarze podtrzymywali na duchu - teraz juz bedzie łatwiej, ciąża to dobry znak, jesteście płodni, poronienie to selekcja naturalna itd itd W drugim cyklu po poronieniu czyli w czerwcu bardzo sie nastawiłam na to ze znowu sie udało, wmawiałam sobie mnóstwo objaw, niestety w terminie przyszła @. Znowu sie załamałam. Zaczęłam płakać i postanowiłam działać. Stwierdziłam ze nie będę dłużej czekać na cud i ze chce sie przebadać od A do Z aby wyeliminować wszelkie możliwe przeszkody. Postanowiłam rownież zmienić lekarza, jako ze do tej pory nie czułam sie jakbym miała jednego wybranego ginekologa łatwo mi to przyszło. Pani doktor do której trafiłam rzeczowo podeszła do sprawy, zleciła serie badań hormonalnych dla mnie i wysłała męża na badanie nasienia. Moje badania wyszły bez zarzutów, wszystko w normach. Niestety badania męża juz nie wyglądały tak dobrze, nie dość ze za mała ilośc plemników bo 14 min a norma jest powyżej 15 to jeszcze słaba ruchliwość - norma to A+B powyżej 32%, u mojego jest A-brak i B-16%. Od tamtej pory mąż stara sie lepiej odżywiać, bierze codziennie witaminy FERTILMAN, ogranicza alkohol i wyeliminował papierosy które palił tylko okazjonalnie. Obecnie jesteśmy w trakcie naszego 11 cyklu starań. Od tego cyklu mierze temp i postanowiłam posłuchać sie rady lekarki i nie czekać na owulacje bo tak na prawdę cieżko w nią trafić tylko kochać sie z mężem przez cały cykl regularnie co 2 dni. (Nie cześciej zeby plemniki zdążyły dojrzeć). W końcu musi sie udać...

Dzisiaj mój 17dc, owu stwierdzona przez usg i pomiary temp 2-3 dni temu. Najgorsze jest to czekanie. Czekanie które trwa aż 2 tygodnie. Kobieta stara sie nie wmawiać sobie niczego, nie myślec ale przecież tak sie nie da. Przeczytałam juz "cały internet" w teorii wiem wszystko - kiedy co i jak sie dzieje i kiedy można sie spodziewać pierwszych objawów. Oczywiście internet i fora nie sa nieomylne. W pierwszej ciąży która poroniłam w 5tc pierwsze objawy, które dawały mi duża nadzieje na to ze sie udało wystąpiły juz pod koniec 3tc. Wiem, wiele osób powie ze to niemożliwe a jednak. Mój biust mówił sam za siebie, zawsze go czuje, ale tak 3-4 dni przed @ a nie 10. Potem doszedł wstręt do dymu papierosowego w 4tc i gesty biały śluz. Wydaje mi sie ze jak kobieta zna swoje ciało to szybko moze sie zorientować ze sie udało. Była jeszcze jedna rzecz która odróżniała tamten cykl od pozostałych w których tez zdarzało mi sie dopatrywać ciąży - w tym jednym jedynym cyklu ja to po prostu WIDZIAŁAM. Wiedziałam ze sie udało i juz. Mój mąż nalegał żebym sie nie nakręcała ale co zrobic skoro miałam racje :)
Teraz podczas 11cs i 4pp mam taka obawę - boje sie ze wystąpią dokładnie takie same objawy jak wtedy, a przecież wtedy ciąża zakończyła sie w 5tc.. Szczerze to chyba chciałabym byc jedna z tych kobiet, które dowiadują sie o ciąży przypadkiem w 6-7 tygodniu... Moze to głupie a było by mi łatwiej...

Wiadomość wyedytowana przez autora 17 lutego 2021, 10:54

29 sierpnia 2016, 21:48

19dc.
Na ovufriend jestem od niedawna i muszę przyznać ze juz sie troche uzależniłam :) lubię tu wchodzić i wypatrywać wykresów z happy endem, lubię czytać pamiętniki użytkowniczek, które po długich staraniach doczekały sie upragnionych 2 kreseczek :) i wiecie co? Na prawdę daje mi to nadzieje! Tak jak pisałam wcześniej nasze starania juz troche trwają, było tez poronienie, ale powiem tak.. Ja jestem zdrowa - przynajmniej wszystkie miliony badań które wykonałam na to wskazują, cykle regularne, owulacje za każdym razem widoczne na usg no igła. Mąż ma problemy, ale tez nie jakieś straszne, czytałam o dużo gorszych wynikach nasienia, które zakończyły sie ciążą. (Wyniki mojego 2 posty wyżej)
Pani doktor polecila inseminacje, ale ja wole próbować na razie naturalnie. Raz ze szkoda mi pieniędzy, dwa ze najpierw muszę sprawdzić czy cokolwiek sie u mojego poprawiło. Za tydzień idzie na ponowne badanie.
I teraz mały zonk - zawsze staram sie nie nakręcać, nie doszukiwać objawów - juz to przerabiałam i zawsze były łzy jak sie nie udawało. Teraz nie dopatruje sie objawów , no na nie jeszcze i tak za wcześnie bo jestem dopiero 4 dpo, ALE przez te wszystkie wspaniałe historie, które na OF przeczytałam zaczęłam znowu wierzyć ze nam tez się w końcu musi udać! A skoro ma sie w końcu udać to czemu nie juz w tym cyklu? W końcu na wykresie ładnie widać kiedy była owulacja, usg tez to potwierdziło, kochaliśmy sie w idealnych terminach no nic tylko zaciążyć! ;)
Pojutrze mam kolejna wizytę u mojej Pani doktor, poprzednio nie mogłam zrobic cytologii bo miałam infekcję wiec ide pod tym pretekstem, ale tak na prawdę to chyba potrzebuje sie znowu z nią spotkać i znowu porozmawiać o naszych opcjach. Potrzebuje działania. Mam dosyć biernego czekania na cud.
I jeszcze jedna kwestia, strasznie mnie drażnią dobre rady pt NIE MYŚL O TYM. Kurde jak kobieta, która chce mieć dziecko i stara sie o nie od 11 miesięcy ma o tym nie myślec?! Czy Te wszystkie ciocie "dobre rady" wiedzą w ogóle co mówią? TAK wiem ze milion historii potwierdza teorie, ze jak sie nie chce to sie ma, ze jak sie nie stara to sie udaje. Ale milion historii chociażby tu na OF potwierdza ze jak sie cholernie bardzo chce to tez sie udaje! Moja bratowa chciała i udało jej sie w 1cs, koleżanka którą dzisiaj odwiedziłam zeby poznać jej 5tyg córeczkę tez zobaczyła dwie kreski w 1 cs. Można? Można! Nam też się uda! :)

31 sierpnia 2016, 22:25

21dc
Była chwila ze myślałam sobie - w tym cyklu sie uda, na pewno sie uda, w końcu MUSI sie udać wiec czemu nie juz teraz...
Ten moment juz minął. :/
Teraz wróciłam bardziej do etapu - nigdy sie nie uda...
Skąd te wahania? Nie wiem, tak juz chyba mamy nie? Przy pierwszej ciąży objawy zaczęły mi sie tak wcześnie, ze teraz mimo ze do @ mam jeszcze 9 dni to juz wydaje mi sie ze ten cyklu należy spisać na starty. Ciagle łapie sie za biust licząc, że poczuję chociaż najmniejszy ból, a tam nic. Na domiar złego, znowu wysypało mnie na twarzy. Eh no cóż, mam nadzieję, że jak wreszcie znowu zobaczę te 2 kreski na teście i ciąża bedzie sie ładnie rozwijała, to wrócę do wpisów z tego okresu i będę sie uśmiechała ze szczęścia ze ten etap mam juz za sobą, ale na razie muszę w nim żyć.

Z innej mańki - byłam dzisiaj u mojej pani ginekolog, nie mówiłam jej ze tydzień temu byłam u innego lekarza, zrobiła mi cytologię, usg na którym rownież potwierdziła owulację z lewego jajnika i umówiłyśmy sie za 2 tyg. Do tego czasu muszę powtórzyć badania TSH, mimo ze wyniki miałam w normie (2,06) to dążymy do lekkiego obniżenia do 1,5. Do czasu kolejnej wizyty Mój musi powtórzyć badania nasienia. Jeśli wyniki nie poprawią się znacząco zdecydujemy się na inseminacje. Mam dosyć czekania.

Wiadomość wyedytowana przez autora 31 sierpnia 2016, 22:26

2 września 2016, 00:29

Zauważyłam dzisiaj na papierze BARDZO ale to BARDZO lekkie plamienie. Jest jeszcze sporo dni do @, nigdy wcześniej nie miałam plamien w trakcie cyklu, ale ten konkretny cykl jest pod jednym wielkim znakiem plamien. Najpierw plamienie owulacyjne, którego jeszcze nigdy przedtem nie doświadczyłam a teraz to. Konsultowałam to plamienie w czasie owulacji z lekarzem i powiedział ze żadnej infekcji nie mam i ze to sie zdarza kiedy poziom hormonów sie zmienia w trakcie cyklu. Próbuje na prawdę próbuje nie dorabiać do tego żadnej ideologii, ale kogo ja próbuje oszukać - mam ogromna nadzieje ze to plamienie implementacyjne :p W czasie by sie zgadzało bo jestem 7 dni po owu i ok 7 dni do @. Od wieczora czuje tez lekkie kłucia w podbrzuszu , nic strasznego ani bolesnego ale cos tam kłuje. Pytanie czy to zarodek sie zagnieżdża czy obiad trawi ;)
Nie pozostaje mi nic innego tylko uzbroić sie w cierpliwość. Matko jak ja bym chciała zeby to wreszcie znowu było to! ❤️

4 września 2016, 00:08

24 dc
Biust mi chyba zaraz eksploduje, no po prostu boli jak cholera. Oprócz tego ciągłe kłucia w macicy - sama nie wiem co o tym myślec. Nie będę juz pisała, ze nie chce sie nakręcać bo to oczywiste , oczywiste tak samo jak to ze sie nakręcam Haha
Patrząc na mój wykres widze ciążę... Widze piękną owulacje, porem spadek i wzrost temp w 7dpo i to mikroskopijne plamienie w terminie zgadzającym sie z implementacja. Jejku jak ja bym chciała znowu zobaczyć te 2 kreski na teście.
Jeśli to jest ciąża to jedno jest pewne - nie zaczyna sie (na szczęście!) identycznie jak poprzednia. Wtedy objawy były bardzo jednoznaczne i przede wszystkim wczesne. Teraz mimo ze biust boli BARDZO i moze wcześniej niż normalnie przed @ bo pierwsze dziwne odczucia w piersiach miałam juz jakieś 2-3 dni temu , to nie chciałabym zeby sie okazało ze jednak sobie cos wkręcam.
Postanowiłam sobie ze we wtorek czyli 27dc pójdę na betę, wtedy jeśli jestem w ciąży na pewno juz wyjdzie pozytywna, ale i tak pewnie nie wytrzymam i wcześniej nasikam na test, który znając życie nawet jak jestem w ciąży to wyjdzie negatywny bo bedzie za wcześnie. Ale dobra żadna "starająca sie" nie ma prawa mnie osądzać - założę sie ze tez robiliście testy wiedząc ze moze byc za wcześnie :) :P
No nic... Ide spać, bardzo jestem ciekawa jutrzejszej porannej temp, podejrzewam ze bedzie sporo niższa od dzisiejszej, bo wczoraj bylismy z Moim na mocno zakrapianej imprezie, wiec myśle sobie ze ten skok moze byc spowodowany piciem alko,
zobaczymy jutro :)

Wiadomość wyedytowana przez autora 4 września 2016, 00:11

4 września 2016, 14:15

Off-topic
Szkoda ze nie mam w domu wanny tylko prysznic , marzy mi sie kąpiel przy świecach :)

4 września 2016, 15:12

Porada
Normy nasienia męskiego wg. światowej organizacji zdrowia WHO na marzec 2010 r
Objetość ejakulatu(ml) - >1,5
liczba plemników (mln/ml) - >15
całkowita liczba plemników(mln) - >39
ruchliwość (%) - >40 (a+b+c)
odsetek o ruchu postępowm(%) - >32 (a+b)
formy prawidłowe(%) - >4
żywotność plemników (% żywych) - > 58
leukocyty (mln/ml) - <1,0

Powszechnie uważa sie, że za problemy z płodnością odpowiadają głownie kobiety, nie jest to jednak prawda. Aż 47% problemów leży po stronie Panów. Juz na początku starań warto w pierwszej kolejności przebadać przyszłych Tatusiów. Badania męskiej płodności sa duzo łatwiejsze i w sumie tańsze - kobiety musza wykonać duzo wiecej badań co przekłada sie na ich łączny koszt.
Warto tez od razu po podjęciu decyzji o posiadaniu potomstwa włączyć do diety pewne leki/suplementy.
Tak jak Panie na min 3 miesiące przed zajściem w ciążę powinny zacząć przyjmować kwas foliowy, tak Panom na pewno nie zaszkodzą dostępne w aptekach suplementy poprawiające jakoś nasienia. Jednym z dostępnych zestawów witamin, dających bardzo dobre wyniki jest FERTILMAN. Suplement ten wpływa zarówno na ilośc, jakość jak i szybkość plemników. Panom którzy nie maja problemu z płodnością nie zaszkodzi wiec przyjmować go moze każdy przyszły ojciec.

Wiadomość wyedytowana przez autora 7 września 2016, 00:00

5 września 2016, 00:13

26dc
Rano ide na betę! A co! Jak jestem w ciąży to juz na pewno cos sie pojawi COKOLWIEK, jak nie to przynajmniej przestane sie zastanawiać czy sie udało i będę normalnie czekała na @

Wszystkie znaki na niebie i ziemi mówią mi ze sie udało wiec bez owijania w bawełnę jak beta wyjdzie negatywna to poleją się łzy. Tylko uprzedzam :)

Moje subiektywne i obiektywne objawy:
- okropny ból piersi który trwa juz od 3 dni czyli 7-8 dni przed @
- piękne skoki temp włącznie ze spadkiem i wzrostem przypadającymi na 21dc czy zagnieżdżenie
- delikatne plamienie w 21dc - plamienie implantacyjne
- ciagle kłucia , uciski (jak zwał to zwał) w macicy i jajnikach
- pojawiający sie od czasu do czasu biały śluz na bieliźnie (w środku jest go duzo wiecej)
- zaskakująca ładna cera - mam z nią spore problemy zawsze w 2 fazie cyklu. W tym cyklu po owu tez wyskakiwały okropne syfy aż nagle ok 21-22 dc jak ręka odjął.

ostatni raz jak miałam takie objawy to była ciąża, teraz tez musi byc tylko z lepszym zakończeniem!!!

Nie wiem czy ktoś to czyta ale trzymajcie proszę kciuki :* :)

Wiadomość wyedytowana przez autora 5 września 2016, 12:41

5 września 2016, 12:39

26dc
Byłam na becie, czekamy na wyniki :)
Tak jak pisałam - tak nakręciłam sie i tak bedą łzy jak bedzie negatyw :p takie życie jakoś to przełknę w końcu to juz mój 11cs i nie pierwsze ewentualne rozczarowanie :)

Są wyniki:
Beta 1,2 :(

Łez mie ma, chyba nie wierze w to co widze. No cóż czekamy na @

Wiadomość wyedytowana przez autora 5 września 2016, 19:27

5 września 2016, 21:23

Negatywna beta zaskakująco jakoś bardzo nie popsuła mi humoru - spodziewałam sie morza łez a tu nic :) pewnie dlatego ze nadal mam nadzieje i (moze naiwnie) wierzę, ze zrobiłam test za wcześnie, w końcu 1,2 to nie to samo co 0,1 :)
Tymczasem siedzę z mężem przed tv, oglądamy ulubione seriale przy świeczkach z lampką winka w ręce :)
Odrobina relaksu jeszcze nikomu nie zaszkodziła :)

6 września 2016, 16:09

Dzisiaj trochę z innej mańki...

Chciałabym poruszyć temat rodziny i znajomych zadający te "genialne" pytania pt:
- Kiedy Wy będziecie mieli dziecko?
- No to co? Po ślubie to do roboty! Trzeba robić dziecko!
- A Wy nie chcecie mieć dzieci?
- ja w waszym wieku miałem/am juz X dzieci. Kiedy wy sie weźmiecie do roboty
I tak dalej, jedne sa mniej inne bardziej delikatne, ale zawsze chodzi o to samo.

No i teraz sprawa ukrywania problemów z zajściem w ciążę, im dłużej jestem na OF i im wiecej czytam pamiętników, forum i wykresów tym bardziej zdaję sobie sprawę ze problemy z poczęciem dziecka to raczej chleb powszedni. Wszystkim parom starającym sie o dziecko, którym od razu nie wychodzi wydaje sie, że tylko oni maja takiego pecha a na około same ciężarne i wszystkim znajomym to tak łatwo przychodzi. I ostatnio sama zobaczyłam taka ciężarna i naszła mnie pewna, inna niż zwykle myśl. Nie pomyslałam "ah ta farciarą jest w ciąży" tylko "ciekawe ile miesięcy ona sie starała o to maleństwo, ciekawe czy boi sie ze poroni, ciekawe jaki bagaż doświadczeń ma juz za sobą walcząc o tą upragnioną ciążę". W tym samym czasie zdałam sobie sprawę z tego, że kiedyś ja nią będę. Ja będę tą kobietą w ciąży, na które inne bedą z zazdrością patrzyły z myślą "czemu ona a nie ja".

Po tym jak poroniłam nie miałam większego problemu zeby o tym mowić, rozmawiać z koleżankami i znajomymi. probowalam sie powstrzymywać bo bałam sie ze będę stawiała moich rozmówców z niezręcznym położeniu. W końcu co powiedzieć koleżance lub tez znajomej, która mówi o swojej stracie, "przykro mi" wydaje sie byc banalne "wszystko bedzie dobrze" wcale nie pomaga. I wiecie co? Bardzo sie zdziwiłam. Oczywiście było kilka osób które faktycznie nie widziało co powiedzieć, ale zdecydowana większość opowiadała mi na to o swoich doświadczeniach z poronieniem albo o doświadczeniach osób z ich najbliższego otoczenia. Jakie wielkie było moje zdziwienie jak nagle dowiedziałam sie ze 2/3 moich koleżanek i znajomych które maja juz dzieci same przeżyły conajmniej jedną utratę.

Stąd moje dalsze przemyślenia i powrót do tego od czego zaczęłam, skoro temat poronienia okazał sie byc tak powszechny wsród par mających dzieci to temat długich starań tez pewnie nie jest niczym nadzwyczajnym.
Czytałam wiele pamiętników i postów dziewczyn, które żaliły sie ze na spotkaniach rodzinnych jakieś ciocie, babcie i kuzynki dopytują kiedy w końcu zdecydujecie sie na dziecko. Zawsze te wypisy opatrzone są komentarzami typu "to był dla mnie koszmar" "nienawidzę tych spotkań rodzinnych" itd
Moja propozycja jest taka - może warto sie przełamać i powiedzieć wprost, że chcecie dziecko że jak bedzie to bedzie, ze poczęcie dziecka nie jest aż tak proste jak sie wszystkim wydaje i ciagle wypytywanie o to nie pomaga!
Ja tego spróbowałam i powiem tak - bardzo sie cieszę ze to zrobiłam! Chodziło oczywiście o rodzine męża nie moją :)
od tamtej pory juz nigdy wiecej nie usłyszałam żadnych głupich pytań na temat naszego przyszłego potomstwa, a to co gadają za naszymi plecami guzik mnie obchodzi. To są bardzo prości ludzie wiec jestem pewna ze juz z cała rodzina nas na bank obgadali, ale na prawdę mam to gdzieś i przynajmniej ja juz nie muszę tego wiecej wysłuchiwać.

Pomyślmy, jak duzo łatwiej byłoby przezywać rozczarowania po każdym nieudanym cyklu gdyby temat długich starań nie był tematem tabu...

Wiadomość wyedytowana przez autora 6 września 2016, 16:09

6 września 2016, 23:59

Właśnie przeżyłam mały zawał serca - przez 10 min myślałam ze zepsułam swój termometr - upadł mi i nie chciał sie "strzepać" :o - na szczęście potraktowałam go ciepła woda i odżył UFFF :D hehe ah te dramaty staraczek, juz szukałam apteki 24h niedaleko domu ;)

7 września 2016, 22:28

28dc.
Jak zrobic żeby "przestać chcieć"? Da się? Ja chyba nie potrafię.

Te domysły - jestem w ciąży czy nie jestem - sa wykańczające. Momentami (na przykład teraz) chciałabym zeby @ juz przyszła, bo wtedy można na chwile odetchnąć. Wtedy przez chwile nie myślę o staraniach, ciąży i całym tym zamieszaniu. Dopóki jest okres dopóty mam spokój, ale potem przychodzą dni płodne i cały cyrk zaczyna się na nowo.
Powiem szczerze, ze jak czytam wypowiedzi niektórych dziewczyn tu na forum i w pamiętnikach to miewam wrażenie ze mi w porównaniu do innych mało zależy. Moge mieć sobie wiele do zarzucenia. Staramy sie prawie od roku i w każdym miesiącu zawsze miałam nadzieje, ALE nie moge z czystym sumieniem powiedzieć ze w każdym cyklu zrobiłam wszystko co w mojej mocy zeby w ta ciaze zajść, czasami mi sie po prostu nie chciało, czasami "przegapiłam" owulacje albo nie miałam nastroju. Potem oczywiście i tak łudziłam sie pod koniec cyklu ze @ jednak nie przyjdzie. Tak wiem głupia ja. No ale skoro większość moich cykli jednak nie opierała sie na doszukiwanie objawów, mierzeniu temperatury, badaniu śluzu itd to czy można o mnie mowić ze chce za bardzo?

Ale wracając do tego "nie chcenia"... Czy na prawdę da się? Czy da sie starać miesiącami i w końcu odpuścić i wtedy "jakimś cudem" zajść w ciążę? Bo mi sie jednak wydaje ze to zwykle farmazony. I wole wierzyć ze każda starająca się kobieta chociażby tu na OF chce! I skoro każda chce to przecież tylu z nas jednak sie udaje, wiec czemu nie mi?! Wole wierzyć ze moge nadal chcieć tak bardzo jak chcę i w końcu zajść w upragnioną ciążę.

Te domysły po owu i oczekiwanie na rezultaty sa wykańczające. Nie w każdym, ale w niektórych cyklach wpadalam w obsesje. Myśle ze przez ostatnich 11 miesięcy miałam w sumie takie 4cs z czego jeden rzeczywiście zakończył sie ciąża. Cykle w których z jakiegoś powodu "objawy" sa większe niż w innych i szanse na ciaze tez sa większe. W takich cyklach potrafię godzinami siedzieć w internecie czytając setki artykułów i wypowiedzi na forach. I te zmienne myślenie - w jednej chwili potrafię byc prawie 100% pewna ze sie udało a 5 min później stwierdzić ze jednak na pewno nic z tego. W tej chwili jestem właśnie w tej drugiej fazie. NIC W TYM CYKLU Z TEGO. Jestem gotowa na @ , chce odpocząć, po prostu przez 2 tygodnie nie myślec o ciąży, objawach itd...

9 września 2016, 12:26

30dc/1dc
No to przyszła @, nie jest mi specjalnie smutno bo sie na to nastawiłam. Jestem gotowa na nowyc cykl :) Mój zadzwonił dzisiaj rano do kliniki i umówił sie na wtorek na badanie nasienia, a ja postanowiłam na własna rękę powtórzyć w tym miesiącu badania hormonalne włącznie z badaniem progesteronu, którego jeszcze nigdy nie badałam.

Nie należę do osób specjalnie wierzących w cokolwiek... Nie wierze w Boga, nie modlę sie, ale lubię fajne zbiegi okoliczności. I tak sobie myśle ze całkiem idealnie by było gdyby ten cykl - 12 cykl starań okazał sie tym szczęśliwym!
Czemu? A no bo po pierwsze fajnie by było gdyby wreszcie sie udało ;)
po drugie po okrągłym roku starań była by to całkiem zacna data na pozytywny test,
ale przede wszystkim 9.10 Mój bedzie obchodził 29 ur wiec tak sobie, myślę że lepszego prezentu nie wymyślę niż dwie kreski na teście :)
data kolejnej spodziewanej @ to 7.10 wiec wszystko pięknie sie zgrało :)
Nic tylko trzymać kciuki ❤️

Wiadomość wyedytowana przez autora 9 września 2016, 12:27

14 września 2016, 00:53

5dc

Hej, przepraszam ze sie tak mało udzielałam, ale po tym jak przyszła @ musiałam troche odpocząć od tematu starań ;)

Z nowości u mnie - Mój był dzisiaj na ponownych badaniach nasienia (poprzednie 20.06) i niestety poprawa jest tak mała, że to aż żałosne. Jeśli chodzi o ilośc całkowita to jest dużo lepiej bo z 14 mln wskoczyło na 43 mln, więc Fertilman plus zrobił swoje.
Natomiast cała reszta dupy nie urywa... Piękna morfologia z 14% spadła do 9% i ruch... Tu jest pies pogrzebany... wcześniej szybkich postępowych było 0 i nadal jest 0. Wzrosła odrobinę, ale tez bez rewelacji ilośc wolnych postępowych z 15% na 23%.
Po badaniu nasienia bylismy od razu u mojej pani ginekolog - powiedziałam swojemu ze ma iść ze mną bo chciałam zeby sam usłyszał to co lekarz ma do powiedzenia.
Odbyliśmy fajna, dość długa rozmowę z moją Gin I zdecydowaliśmy sie na inseminację. Pani doktor potwierdziła tylko to co ja mówiłam swojemu w drodze do niej w samochodzie - czyli ze z takimi wynikami oczywiście ze jest szansa na ciaze, ale to moze trwać miesiące a nawet lata a ja nie zamierzam tyle czekać. Pani doktor po obejrzeniu wyników powiedziała ze jesteśmy książkowym przykładem pary kwalifikującej sie na inseminacje, a ponieważ moje wyniki są wszystkie na razie w normie to tym lepiej.
Dostałam w związku z tym skierowanie na HSG, w tym cyklu raczej juz sie nie uda go wykonać bo to musi byc przed owu wiec pewnie dopiero ok 13.10 , ale jutro sie dowiem na pewno jak dodzwonię sie do szpitala. Potem wszystkie ponowne badania krwi, wymazy itd i do dzieła.
W sumie sie cieszę z dzisiejszego dnia, bo wreszcie zapadły jakieś konkretne decyzje i wiem na czym stoimy :) mąż po rozmowie z moja gin tez jest bardzo pozytywnie nastawiony na inseminacje :)
Generalnie czuję sie tak jakby jakiś kolejny rozdział, po roku starań się przed nami otwierał :) zaczynamy rozdzial INSEMINACJA! :)

14 września 2016, 14:59

6dc
Dzwoniłam dzisiaj do szpitala, zeby umówić sie na HSG i proszę udało sie, termin JUTRO! :D
Z jednej strony boje sie ze bedzie bolało, a z drugiej strasznie sie cieszę ze to juz jutro, przynajmniej nie stracimy kolejnego cyklu czekając na badanie :) jeśli jutro wszystko wyjedzie dobrze w badaniach to mam ogromna nadzieje ze ustalimy z naszą Gin szczegóły odnośnie planu IUI.
Jeśli dobrze wszystko rozumiem to najwcześniej do inseminacji będziemy mogli przystąpić w następnym cyklu, wiec ten przeznaczam na odpoczynek od starań :) wiadomo ze będziemy sie kochać bez zabezpieczenia i dalej będę mierzyła temp, ale teraz kiedy wiem, że plemnikom nadal nie chce sie pływać to nie robię sobie zbędnych nadziei :)

Wiadomość wyedytowana przez autora 15 września 2016, 12:15

15 września 2016, 12:16

7dc
Badanie HSG:
Leżę nadal w szpitalu, jako jedyną wysłano mnie na patologie ciąży bo tam na oddziale zabrakło miejsc. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło bo patologia ciąży jest po remoncie, jest cicho spokojnie i jestem sama w pokoju :)

Ale wracając do HSG - jajowody mam drozne, budowa macicy prawidłowa wszystko OK! :)

Co do samego badania sorry ale KUR*A jak to bolało! Ok jasne badanie jest krótkie ale na prawdę dla mnie było bardzo bolesne, najbardziej bolało mnie instalowanie calego tego sprzętu, podawanie kontrastu przyjemne tez nie było ale, nienajgorsze... Teraz po badaniu czuje sie jak bym miała pierwszy dzień @, kłują jajniki, macica i bolą plecy. Ale mowię to juz jest ból jak podczas @ wiec spoko. No nic mam juz to za sobą i to jest najwazniesze. Leżę teraz opdoczywam i czekam na pielęgniarkę żeby mi wyjęła wenflon i zmykam do domu :)

Serio jakie to jest nie sprawiedliwe ze ja jestem zdrowa, problemy są z plemnikami męża a to ja muszę cierpieć i mieć robione bolesne badania! Hrrr :P

19 września 2016, 13:59

11dc
Po badaniu HSG wróciłam do domu tego samego dnia ok godziny 17 i UMIERAŁAM, miałam 38,6 stopni gorączki i biegunkę. Bolało mnie całe podbrzusze. Następnego dnia w piątek rano, na szczęście temperatura spadła do 36,8 biegunka niestety utrzymywała sie jeszcze 2 dni. Ból ustąpił dopiero jakoś w sobotę. Teraz czuje sie juz dobrze, jutro ide na wizytę do mojej pani gin, która wykonywała badanie i mam nadzieje ze na usg zobaczę piękne, prawie dojrzałe pęcherzyki :)
Umówiłam nas juz tez na wizytę do kliniki niepłodności do Invimedu w Poznaniu do dr Małka. Wizytę mamy niestety dopiero 29.09 , mam nadzieje ze do końca cyklu zdążę wykonać wszystk pozostałe, niezbędne badania żebyśmy mogli przystąpić do pierwszej IUI juz w następnym cyklu :)
Juz nie moge sie doczekać kiedy zaczniemy działać :D jestem tak bardzo bardzo gotowa na fasolkę :) ❤️

20 września 2016, 22:43

12dc
Chyba CHYBA oficjalnie zmieniłam lekarza :) nie żebym miala cos dużego do zarzucenia mojej poprzedniej pani ginekolog, bo w końcu jak pierwszy raz do niej przyszłam do zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie, zleciła wykonania bardzo dużej ilości badań hormonalnych co bardzo mi sie podobało i od razu posłała męża na badanie nasienia. Potem byłam u niej kilka razy, ale jakoś oprócz ustalenia oczywistego, czyli tego ze nasienie męża jest kiepskie i zasugerowania inseminacji juz po pierwszym seminogramie (moim zdaniem zbyt pochopnie po jednym badaniu) nic wiecej nie zrobiła. Ostatnia wizyta u mojej gin sprawiła, że jeszcze bardziej odechciało mi sie powrotów do niej. Zasugerowała że zrobi mi usg tarczycy (oczywiście dodatkowo płatne) mimo ze w badaniach hormonalnych tarczycy wszystko jest ok. Powiedziałam jej rownież, że 2 lata temu juz miałam robione usg tarczycy przez endokrynologa i wszystko było w porządku. Odebrałam to jako próbę zlecenia bezsensownego badania.

No nic, w miedzy czasie jakoś w połowie sierpnia postanowiłam sie wreszcie umówić do lekarki mojej koleżanki, która pomogła jej zajść w ciaze. Szybko ją zdiagnozowała i koleżanka juz po 2 tyg od pierwszej wizyty była w ciazy. Oczywiście zdaje sobie sprawę, że to był fart, ale nie zmienia to faktu ze sie udało. Okazało sie ze gin mojej koleżanki jest tak dobra ze ma odległe terminy dlatego udało mi sie umówić dopiero na 13.09.
Nowa gin na chwile obecna (nie chwalmy dnia przed zachodem słońca!) spełnia moje oczekiwania. Ok moze do tanich nie należy, ale juz po pierwszej wizycie u niej (2 dni później) leżałam na stole i miałam robione przez nią samą HSG. Zaleciła nam monitoring cyklu i dała namiar do lekarza w klinice leczenia niepłodności, do którego mamy sie zgłosić w celu przeprowadzenia inseminacji. Kiedy bylismy u niej z mężem na pierwszej wizycie mieliśmy wrażenie ze uważnie nas słucha, uważnie przejrzała wszystkie wyniki naszych badań i sprawiła wrażenie, że na prawdę chce pomoc.
Dzisiaj byłam i niej pierwszy raz po badaniu HSG. Opowiedziałam jej o wszystkich powikłaniach i o tym jak fatalnie sie czułam po badaniu, powiedziała że jej zdaniem miałam reakcje alergiczną na kontrast i żebym o tym pamietała w razie gdybym kiedyś znowu musiała przejść tego typu badanie. Potem zrobiła mi usg i wyszło ze pęcherzyk ma tylko 11mm. Troche zmartwiła mnie jej reakcja bo powiedziała, ze to mało jak na 12dc i powiedziała żebym wróciła znowu na monitoring za 2 dni zeby zobaczyć czy rośnie. Powiem szczerze ze troche sie tym zdenerwowałam bo ostatnie czego jeszcze potrzebujemy to problemów z owulacją. Po tym jak wróciłam do domu doczytałam ze pecherzyki rosną od 1,5 nawet do 3 mm na dzien wiec myśle ze przedwcześnie się stresuję. Przecież mozliwe ze owu będę miała odrobine pozniej w tym cyklu np w 17dc - to daje jeszcze 5 dni pęcherzykowi na nabranie odpowiednich rozmiarów. Zobaczymy co pokaże usg w czwartek, ale jestem dobrej myśli. Mam nadzieje ze bedzie wtedy miał przynajmniej 15 mm :)
Żałuje tylko ze wcześniej lekarze nie informowali mnie ile mm maja moje pecherzyki, jak widać taka wiedza moze sie przydać.
Podoba mi sie tez ze nowa gin po każdej wizycie daje mi wydruki usg i wydruk z wizyty. Ona zachowuje dla siebie tylko wersje komputerową. Jest to o tyle fajne ze w razie gdybym chciała zmienić lekarza mam wszystko przy sobie, u innych lekarzy wszystko zostawało zawsze u nich w gabinecie. Teraz zastanawiam sie czy nie przejść sie w czwartek przed ponownym monitoringiem to starego gabinetu i nie poprosić ich o swoją dokumentacje medyczną pod pretekstem zabrania tego do kliniki leczenia niepłodności... Zobaczymy , pewnie właśnie tak zrobię :)

Chciałabym zeby był juz PRZYSZŁY czwartek 29.09 kiedy to mamy pierwsza wizytę w klinice Invimed ... :) jestem na prawdę gotowa działać!

22 września 2016, 21:03

14dc
I juz po kolejnym monitoringu :)
Lewy jajnik w którym ostatnio nic nie było widać nagle ugościł 15mm pęcherzyk,
W prawym jajniku pęcherzyk, który ostatnio mial 11mm teraz ma 14,8 :D czyli na razie wszystko spoko wyglada, ten cykl bedzie troszeczkę dłuższy, ale to nic :) kolejny monitoring w poniedziałek - pecherzyki wtedy powinny mieć ok 23mm oby tak było!

Martwi mnie tylko plamienie, które znowu powróciło... To juz drugi cykl z przedu w trakcie którego pojawia się mniej wiecej w połowie cyklu plamienie... Poprzednio konsultowałam to z ginekologiem i powiedział ze to "normalne" i zdarza sie przed owulacja, ale teraz zaczynam sie martwić... Zobaczymy co powie na to gin w poniedziałek.
1 2 3 4 5