X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki Jeszcze nie mój czas
Dodaj do ulubionych
WSTĘP
Jeszcze nie mój czas
O mnie: Mam 29 lat.
Czas starania się o dziecko: Ciężko określić, brak zabezpieczenia od sierpnia 2014. " Celowanie" w dni płodne od 2016/2017
Moja historia: Historia jakich wiele, początkowo bez presji, nawet bez pełnego zdecydowania o chęci powiększenia 'rodziny' przynajmniej z mojej strony. W październiku 2014 na zwykłej wizycie pada hasło - torbiel. Prawdopodobnie endometrialna. Tak więc dowiedziałam się w październiku, a w styczniu 2015 zabieg. Koagulacja ognisk endo, wyłuszczenie torbieli, endometrioza 2 stopień. 3 miesiące na visanne. W dalszym ciągu brak zabezpieczenia. Nie staraliśmy się szczególnie. Ciągłe przekonanie : jak będzie to będzie. Pod koniec 2015 clo 3 cykle. W 2016 pierwsze badania nasienia, morfologia 2%. Powtarzane chyba 2 razy. W 2017 morfologia 1%. Grudzień 2017 inseminacja jedna. Nieudana.Pogodziłam się z tym, że naturalnie się nie uda. Czerwiec 2018 morfologia 1%.I nagle bach, Grudzień 2018 test pozytywny. Test robiony od niechcenia. Miałam jakiś stary w łazience i po prostu wstałam i go zrobiłam. Szok, niesamowite szczęście, do tego okres przedświąteczny. Powiedzieliśmy rodzicom. W 5 tyg potwierdzenie, jeszcze bez zarodka ale już niedługo. Kolejna wizyta za 3 tygodnie. A w głowie głupie myśli, koszmary, przestałam czuć tą ciążę. Dosłownie. Dwa dni przed wizytą sen, że na usg okazało się,że ciąża przestała się rozwijać i jest mniejsza. W styczniu wizyta. Cisza ze strony ginekologa i szukanie zarodka dały mi do myślenia. Ciąża obumarła między 6 a 7 tygodniem. Nie muszę pisać co czuliśmy... Zabieg łyżeczkowania. Pierwszy miesiąc ryczałam prawie codziennie. Z czasem lepiej, ale dopiero po roku mogę napisać ze było ok. W miarę ok. Tak więc od lutego 2020 stymulacja lamettą 3-7 dc. W lipcu ostatni cykl i nic. Ostatni dzień sierpnia to wizyta u ginekolog i będziemy raczej podchodzić do inseminacji. Aha, jeszcze w czerwcu 2020 powtórzone badania nasienia, morfologia 2% bez żadnych supli. Wrzesień 2020 - prawy jajowód niedrożny, przez lewy kontrast przeszedł z opóźnieniem.
Moje emocje: Frustracja straszna, uczucie niesprawiedliwości, wściekam się gdy dowiaduje się o kolejnych ciążach osób, które w ogóle nie dbają o dzieci

6 sierpnia 2020, 10:26

"Bądź realistką" - usłyszałam przedwczoraj od męża. Chyba nigdy nie będę. Dlaczego nie potrafię przestać się łudzić ? Myślałam, że ten cykl będzie szczęśliwy. Ostatni z lamettą. Inny, bo od owulacji przez tydzień bóle jajnika i biały śluz. Wymyśliłam sobie, że to musi być to. Skoro wyniki czerwcowe trochę lepsze pod każdym względem, mam bóle jajnika to napewno będzie ciąża. A najśmieszniej gdyby były to bliźnięta. Już. Wyobrażałam sobie miny wszystkich kiedy informujemy o ciąży bliźniaczej. Mine męża gdy pokazuje mu usg w dniu urodzin. Żeby było śmieszniej w dniu w którym o tym myślałam widziałam dwa wózki bliźniacze przed swoim blokiem w odległości 2 m jeden od drugiego. Dzień później na ogródku przeleciały nad nami dwa bociany. To znak pomyślałam. Teraz wiem, że to był znak... Jedynie żeby dwa razy mocniej pier*olnąć się w głowę. 5 cykli z lamettą to cykle 27-28. Przed stymulacją było różnie 24-28. Dziś ostatni cykl z lamettą i 29dc. Oczywiście dwa testy zrobiłam już trzy dni temu. Po co ? Wiem, że trzeba czekać,ale nie. Lepiej wkur*ić się jedną kreseczką. Dziś w nocy ból jak na @ i zwykle w ciągu godziny przychodziła. Do tej pory nic i śluz biały. Ale wiem ze przyjdzie jutro. Zaznaczyłam ból owulacyjny w 16dc. Także wszystko się przesunie. Pewnie dlatego, że nie cały tydzień przed owu byłam mega przeziębiona. Wszystko rozumiem, wczoraj się pogodziłam, że znowu dupa, ale test i tak dziś rano zrobiłam. Od tak, żeby zjeb*ć sobie dzień od nowa.

7 sierpnia 2020, 10:54

Witam powoli 1dc. Przynajmniej jestem już przekonana, że owulacja wypada w dniu kiedy bardzo mnie boli. Utrudnia to przytulania, bo naprawde jestem obolała. Ten cykl już przekreślam, wyjeżdżamy na urlop i w dniu teoretycznej owulacji nie będzie raczej możliwości... Także czekam na 31 sierpnia i wizytę u mojej ginekolog. Mam nadzieję, że te ostatnie bóle nie były spowodowane żadną torbielą...

28 sierpnia 2020, 21:55

Gdyby nie poronienie miałabym roczne dziecko... Roczną Zosię, tak sobie wymyśliłam. Wczoraj dotarło do mnie, że coraz bliżej Święta. Nie uciekne od tego.Gdybym była mniej uczuciowa w stosunku do rodziny najchętniej wyleciałabym gdzieś w tym okresie. Gdzieś gdzie jest cieplutko.

30 sierpnia 2020, 13:51

Niedzielna niespodzianka mnie dziś zastała. Pierwszy cykl po odstawieniu lametty trwał tylko 23 dni 😳. Nigdy tak krótkiego cyklu nie miałam. Jutro czeka mnie wizyta u ginekolog. Kolejnym krokiem miała być inseminacja. Miała/ ma być. Sama nie wiem. Zamiast cieszyć się, że dowiemy się czego nowego to stałam się jakaś obojętna. Wszystko dlatego, że martwię się o całą "procedurę". Ja bez problemu dogadam się z dziewczynami i dostanę wolne, gorzej z mężem. I to będzie na mnie ciążyć. Co jeśli dzień inseminacji wypadnie w dniu kiedy nie będzie mógł się zwolnić? Zakładam czarny scenariusz, wiem. To wszystko przez to, że życie śmieje mi się w twarz bardzo często. Tak często, że i ja zaczęłam się śmiać z tego swojego pecha...

3 września 2020, 11:42

W poniedziałek mam zgłosić się na badanie HyFoSy. Zwykłe Hsg miałam 4 lata temu. Jajowody miałam drożne, mimo to bolało niemiłosiernie. Mam nadzieję, ze mimo łyżeczkowania i nie dającej o sobie znać endometriozy (odpukać) drożność nadal jest w porządku. Martwi mnie trochę fakt, ze jutro muszę zrobić badanie na obecność koronaściemy. Taki wymóg... Mam nadzieję, ze nie dostanę telefonu o pozytywnym teście. Wiadomo - marzy mi się pozytywny, ale inny 💁. Jeżeli poniedziałkowe badanie wyjdzie w porządku to mam zgłosić się do ginekolog po clo. Zaczniemy stymulację przed inseminacją. Mam nadzieję cichą, że się uda, ale mimo wszystko w planie mamy podejść do trzech. W styczniu prawdopodobnie mąż wyjeżdża na pół roku. Jeżeli się nie uda do grudnia to wiadomo co jest kolejnym krokiem... Chociaż też po cichu już sobie ułożyłam, ze fajnie by było gdyby w ogóle do inseminacji nie doszło tylko udałoby się naturalnie po tym badaniu. Zastanawiam się czy można się w ogóle starać w cyklu z tym badaniem. Oczywiście zapytam lekarza, ale już jestem trochę ciekawa. Badanie będzie w 9dc. Zazwyczaj owu mam w 13-15, chociaż w ostatnim cyklu wypadła w 11. Teraz jak to pisze myślę sobie, że chyba ten cykl będzie trzeba odpuścić. Nie chce ryzykować komplikacjami albo ciążą pozamaciczną. Lekarza i tak podpytam z ciekawości.

5 września 2020, 17:02

Czasami dopdają mnie głupie myśli.. Wiem, że poronienia zdarzają się często, znam też kilka dziewczyn, którym się to przytrafiło, ale tylko dwie nie mają dzieci.. Nie mam z kim o tym porozmawiać. Siostra i mama nie raz próbowały, ale nie umiem z nimi rozmawiać. Czuje, ze mnie nie rozumieją. Siostra ma córkę, mama poroniła dwa razy, ale miała już nas. To również strata, ale myślę, ze jest różnica gdy już ma się dzieci. Czytając pamiętniki wiem, ze jest tyle złych historii, tyle cierpienia i strat i wtedy sobie myślę, ze nie powinnam się tak użalać nad sobą...

Tak czy siak czasami się zastanawiam czy nie byłoby dobrze gdybym nie zmieniała lekarza... Moja ginekolog przyjmuje godzinę drogi od mojego domu. Gdy zaszłam w ciążę pomyślałam ze może lepiej zapisać się do miejscowego lekarza ( też prywatnie) do którego chodziła moja siostra, w końcu GDYBY COŚ BYŁO NIE TAK to będę miała go pod ręka (od początku takie myśli). Na wizycie w 5tc widziałam pęcherzyk, dostałam skierowanie na badania które miałam pokazać 10 stycznia czyli 3 tyg później. Zalecone tylko witaminy i kwas foliowy. Wizyta 20 grudnia więc nie zrobiłam tych badań odrazu. Okres przedświąteczny, praca i myśl,że wyniki zrobię na początku roku bo nawet bez sensu lecieć odrazu skoro zaraz będą nieaktualne. Ciąża przestała się rozwijać między 6 a 7 tyg. A ja nawet wiem, że było to 30 grudnia... I tak sobie myślę, może miałam niski progesteron? Może gdybym wyniki zrobiła odrazu po Świętach byłoby dobrze ? Nie plamiłam, ale może można też mieć niski progresteron i nie plamić.. Miałam mieszane uczucia, raz podejście, że przecież nic się nie może stać,później że co jeżeli coś się stanie, a później jeszcze co ma być to będzie... Niby daje radę, ale przychodzą myśli co by było gdyby. Jest mi trochę przykro. Z nudów przeglądam zdjęcia i trafiłam na archiwalne świąteczne...

7 września 2020, 13:14

Prawy jajowód niedrożny. Przez lewy po czasie przeszedł kontrast, początkowo też był uznany za niedrożny. Zamiast się cieszyć, ze jestem zdiagnozowana to rycze w autobusie.
Nie taki był mój plan. Myślałam że to badanie to tylko formalność. W planie laparokopia i chromotubacja na początku października. Wszystko mnie wkurwia.

7 września 2020, 19:47

Dobra, wkurw trochę przeszedł. Szkoda mi tylko, że mamy tak jakby mało czasu. Gdyby nie wyjazd męża na te kilka miesięcy to byłabym szczęśliwa, że mamy diagnoze.Nawet gdyby nie udało się udrożnić drugiego jajowodu. Do wyjazdu zostaną nam dwa cykle, nie licząc tego z laparo. Nie uda się, wiem to. I przez to nasze starania czy dalsza diagnoza zostanie przesunięta o minimum pół roku.. Czyli w najlepszym wypadku urodze w wieku prawie 30stu lat 😔 O ile w ogóle, bo nachodzą mnie wątpliwości czasami. Wiem, że jest nas dużo, ale te moje nerwy zawsze są spowodowane jedną myślą :dlaczego akurat ja muszę przez to przechodzić ? Myślę w ten sposób zwłaszcza, gdy siedzę na fotelu ginekologicznym. I moja irytacja sięga zenitu.

24 września 2020, 08:59

Czuje że dostane okres. Wygląda na to, że Moje cykle znów będą miały 25-26dni. Szlak mnie trafi jeżeli dostanę dziś lub jutro. Wtedy możliwość zabiegu przypadnie na weekend,bo gdybym wstawiła się w poniedziałek a zabieg miałby być we wtorek to będzie akurat czas owulacji. Chyba ze jakiś cud nastanie i w 8dc będę "czysta" , wtedy zabieg o ile to możliwe byłby w piątek i wszystko byłoby dobrze. Ale z moim szczęściem..

25 września 2020, 22:22

@ przyjdzie jutro. Wiem to. Mam szanse na zabieg w październiku...
Chociaż oczywiście z tyłu głowy mam myśl MOŻE STAŁ SIĘ CUD. Naprawdę byłby to cud, jeden jedyny raz w tym cyklu... Ale mi się cuda nie zdarzają. Dziś praktycznie cały dzień pobolewa mnie brzuch. Zwykle było tak, że bolał i w ciągu pół godziny- godziny przychodziła miesiączka. W poprzedniej i jedynej ciąży też miałam bóle. Tym razem to napewno przez to, że wszystko musi wrócić do normy po lamettcie. Nie mogę się nakręcać. Muszę przestać się łudzić.

29 września 2020, 10:31

Dupa. Zabieg pod koniec listopada albo dopiero w styczniu. Jeżeli nic się za bardzo nie poprzesuwa...

17 listopada 2020, 16:59

Wszystkie planowe operacje są odwołane i nie wiadomo kiedy szpital wróci do normalnej działalności - dziś dostałam taką informację i trochę mnie to przybiło. Nie wierzę, że zajde w ciążę w najbliższym czasie. Gdyby podczas badania okazało się od razu, że jeden jajowód jest drożny to moooże wciąż mogłabym się łudzić. Jednak doktor stwierdziła, że lewy jest drożny na sam koniec badania i jakoś mnie to nie przekonuje. Od tamtej pory moje libido wynosi -100. Jakoś tak... Nie będę kłamać, wcześniej wszystko kręciło się wokół konkretnych dni. Teraz gdy i tak nic z tego nie będzie jakoś straciłam wszelką ochotę. Czasami nawet zastanawiam się czy chce mieć dziecko. Jest mi teraz wygodnie. Ale są dni kiedy przypominam sobie jacy szczęśliwi byliśmy gdy zobaczyłam te dwie kreseczki, ile szczęścia dałam najbliższym chociaż przez chwilę. Brakuje mi tego uczucia. Tym bardziej ze lada chwila miną dwa lata. Nie wiem kiedy to zleciało. Niby tak długi czas,a ja wciąż się wzruszam gdy coś mi o tym przypomni...

No cóż, laparoskopia czeka mnie w przyszłym roku. Mam nadzieję, że w styczniu lub lutym,bo chce mieć to za sobą. M nie będzie pół roku. Nie jestem w stanie powiedzieć, że po tym czasie od razu będziemy chcieli zacząć działać. Czas pokaże.

Będę pisać rzadziej, bo w sumie nic się u mnie nie zmieni. Jednak zaglądam tu dosłownie dzień w dzień. Kibicuje dziewczynom, które są w ciąży, jestem ciekawa każdej historii. Kibicuje dziewczynom, które są oczywiście w trakcie starań.. Ale jest mi też bardzo przykro gdy przeczytam o komplikacjach... Przykre notatki sprawiają, że jestem smutna przez resztę dnia. Wtedy jeszcze częściej odświeżam stronę żeby zobaczyć notatke, że jest jednak dobrze lub chociaż stabilnie. Świat jest taki okrutny...

Wiadomość wyedytowana przez autora 25 grudnia 2020, 00:37

13 grudnia 2020, 16:15

13.12.2018 - pierwszy i jedyny raz dwie kreski.

13.12.2020 - pierwszy dzień kolejnego cyklu. Fajnie.

25 grudnia 2020, 00:36

Jestem beznadziejna... Jakoś te dziwne Święta w miarę szybko mijają, ale leżąc już w łóżku i wertując fejsa trochę zrobiło mi się smutno. Wszystkie zdjęcia przy choince, rodzinne, 2+1 lub 2+2 już u co poniektórych. Czuje się taka.. Beznadziejna. Trochę łezka mi się kręci w oku, że jest jak jest i musiało trafić na mnie. W rodzinie bez dziecka jestem ja i kuzynka młodsza o 8 lat. Dziś zobaczyłam, że ma faceta. Pewnie w niedalekiej przyszłości i ona zostanie mama. Tylko ja zostanę taka pusta z psem. Lamentuje dlatego powertuje trochę jeszcze fejsa,a wszystkim czytającym życzę aby te Święta minęły w miarę szybko, ale spokojnie. I przede wszystkim, aby w przyszłe Święta mieć zdjęcie przy choince z maleństwem lub chociaż brzuszkiem...

Wiadomość wyedytowana przez autora 25 grudnia 2020, 00:39

16 lutego 2021, 23:29

Bardzo dużo brzydkich słów dziś użyłam. Cały dzień do dupy, ale wiedziałam o tym gdy tylko otworzyłam oczy. Jestem bardzo zależna od pogody, tzn mój nastrój. Mimo wszystko korzystając z dnia wolnego postanowiłam zrobić w pewnym sensie porządek psychiczny, sprawy formalne itp. Jako, że we wrześniu okazało się, że jajowód (jajowody? nie wiem czemu ale nie uznaje drugiego za drożny,bo doktor stwierdziła to na sam koniec badania po gmeraniu na każdą stronę i już bez kontrastu ) nie jest drożny i dostałam zalecenie zabiegu laparoskopii z chromotubacją postanowiłam zadzwonić do szpitala i zapytać czy pacjenci są już przyjmowani na oddziały. W listopadzie gdy chciałam się zapisać dostałam informację, że ze względu na covid wszystkie zabiegi są odwołane. Spoko. Trochę mi to było na rękę z jednej strony bo naprawdę wcale nie chce mi się tego przechodzić. Ale wiadomo - z drugiej strony chce mieć to za sobą. Tyle że przez pół roku i tak męża nie ma więc mi się nie pali. Ale dobra, pomyślałam zadzwonię,zapytam. Może zrobię porządek z własną macicą zanim wróci i wszystko będzie ok. Numer miałam podany na wypisie. Dzwonię. Jestem 10 w kolejce. 57 minut i 4 sekundy - oczywiście w tym czasie telefon był na głośniku, ale mimo wszystko. Tyle czekałam aby dowiedzieć się ze Pani z rejestracji nie wie czy szpital przyjmuje pacjentów. Wtf. Dodzwoniłam się do poradni ale taki numer był na wypisie. Ale dobra, jebać. Po moim osłabnięciu doszłam do siebie i zadzwoniłam do szpitala na numer z google. Baba - bo inaczej nie mogę powiedzieć, oczywiście za karę telefon odebrała. Pomijam całą gadke. W każdym razie też mi nie udzieliła info czy ludzie są przyjmowani czy cały szpital jest zamknięty, nie funkconuje, wybuchł lub całkiem zniknął. Podała inny numer, ale już nie dzwoniłam. Napisałam ostatecznie sms do Pani doktor. Odpisała po godzinie, że szpital wciąż nie przyjmuje pacjentów na planowane zabiegi.

Spoko. Nie zaskoczyło mnie to. Poirytowana byłam i tak od rana. Umówiłam się do niej w marcu na wizyte,bo muszę ogarnąć cytologie i przy okazji porozmawiam,bo nie wiem co jest lepsze. Czy powinnam ta laparo zrobić do powrotu męża, czy na świeżo żeby już był " pod ręka" po. Nie wiem. Oczywiście przyjęłam sobie do głowy ze latem to chyba szpital musi zacząć działać. No bez jaj. Aleee.. Ale wieczorem wbiła mi gwóźdź do trumny wiadomością nagłą, że uwaga uwaga - jeżeli chce operacje to w klinice ( nie wiem jakiej) mogę zrobić prywatnie za 6500 😏. No to się zdenerwowałam od nowa. Jak kurwa szpital nie działa tyle miesięcy, płace składki, a prywatnie za 6,5 przyjmą mnie gdzieś z otwartymi ramionami. Kurwa jak. Brak mi słów na całą chorą sytuację w kraju. Chociaż nie wiem czy brak. Może tych słów jest nadmiar,ale są niecenzuralne. Jeżeli do jesieni szpital nie będzie funkcjonował to będę musiała zrobić to prywatnie. Aż mnie trzęsie jak o tym myślę. Jeszcze straszą trzecią "falą". Jedyne określenie jakie przychodzi mi na myśl to - ja jebie. Jak znowu nie będę mogła pracować to dostanę na głowę. Naprawdę mam dość. Nie lubię jak coś nie jest po mojej myśli, nie lubię nie mieć kontroli i nie lubię takiego chaosu. Raz tak, raz tak. Dramat.

Wiadomość wyedytowana przez autora 16 lutego 2021, 23:30

18 kwietnia 2021, 20:19

Może coś napiszę.. Trochę czasu minęło, ale nic się nie zmienia,bo nie ma drugiej połówki. Z nowości to na usg wszystko ok, w tym cyklu owu była z niedrożnej strony. Dostałam skierowanie na laparoskopie z histeroskopią i chromotubacją. Mam się zjawić miesiąc przed powrotem męża i w planie do trzech razy inseminacja. Na tym koniec chyba. Mam nadzieję, że się uda bo póki co o in vitro nie myślimy...

Wiadomość wyedytowana przez autora 18 kwietnia 2021, 20:20

22 kwietnia 2021, 18:16

Dziś dała znać o sobie endometrioza. Takie mam przeczucie.. Dawno nie czułam "tych" bóli. W końcu 6 lat pauzy to i tak całkiem spoko wynik. Dziś 3 dc, a czuje się jakby był 1. Dodatkowo, a raczej przede wszystkim doszły dziwne bóle/ kłócia / skurcze w górnej części brzucha. Już prorokuje ogniska endo na żołądku albo jelitach. Przez te bóle zasnełam przed 3 nad ranem. Dziś leżę cały dzień. Już jest zdecydowanie lepiej choć pojawiają się te skurcze co jakiś czas. Mam wysoki próg bólu, w nocy miałam wahania czy nie jechać do szpitala. Mam nadzieję, że dzisiejsza noc przebiegnie normalnie. Plus jest taki, że mam skierowanie na laparo i nawet gdyby to świństwo wróciło to za 4 miesiące mam nadzieję usuną ogniska i będę czuła się jak wcześniej. Taka ja mi się nie podoba...

16 sierpnia 2021, 08:30

Jestem już po laparoskopii, chromotubacji i histeroskopii. Przy pęcherzu, w zatoce douglasa i na bocznej ścianie brzucha w okolicy jajnika miałam ogniska. Zrost jelita i sieci wiekszej z przednia strona brzucha też uwolniono.. Jajowody oba są drożne. Dowiedziałam się ze hycosy nie potwierdza drożności a jedynie przypuszcza czy są drożne czy nie. Podczas badania okazalo się ze prawy był niedrozny więc się zdziwilam. Cieszę się ze mam to już za sobą. Jestem czysta mam nadzieję na kilka lat i w ciągu tych kilku jak pojawi się dzidzia. Aktualnie mam mętlik w głowie, że może zdac się na los i próbować naturalnie po powrocie męża..