Od zawsze pragnęłam być mamą, i jak większości z was nawet nie przeszło mi przez myśl ze nią nie będę... rok 2015 ślub i początek starań... już w pierwszym miesiącu byłam pewna ze to ciąża... nagle jakieś dziwne uczucie w brzuchu, mdłości itd... czyli moja głowa działała pełna parą... potem pierwsze rozczarowanie ale ok jedziemy dalej... w tym samym czasie zaczęła się tez starać moja przyjaciółka i dopóki żadna z nas nie była w ciąży było jeszcze ok... co
Miesiąc obydwie przechodziliśmy rozczarowanie i się wspieralysmy... wszystko się skomplikowało gdy ona zaszła... pamietam to były święta Bożego narodzenia składałam jej życzenia i pytam jak sytuacja a ona nagle zmieniła temat tez mi złożyła życzenia i powiedziała ze musi kończyć... już wtedy wiedziałam ze to dziwne zachowanie musiało coś oznaczać... oficjalnie powiedziała mi w sylwestra... i jakoś tak mi się smutno zrobiło ale jeszcze
Miałam nadzieje ze może w przyszłym miesiącu czy za dwa ja dogonię i będziemy razem biegały z brzuszkami... tak niestety się nie stało...mijały kolejne miesiące, zmieniłam w końcu prace chociaż cały czas się biłam z myślami ze nie powinnam bo mam umowę na stałe idealnie na ciąże...ale odważyłam się... co najlepsze od tego czasu już 3 razy zmieniałam prace i doczekałam się kolejnej umowy na czas nieokreślony, a ciąży nadal brak.....
Niestety empatia teraz jest bardzo rzadka cecha u ludzi... i tak ludzie pchają się z buciorami w cudze życie... pytają o to o co nie powinni, mówią rzeczy w stylu „ja bym się poddała” „tyle pieniędzy na to wydajecie?!”. Standardowe narzekania na ciaze, dzieci...
Potem zaczęły się wizyty w klinikach, u profesorów... u mnie niby wszystko ok... a u męża nasienie do poprawy ale nie jes t źle.... oczywiście mój mąż dość mocno to przeżywał ale wykupił wszystkie suplementy odstawił alkohol itd... ale niestety dalej nic.... pamietam wizytę u jednego profesora chyba miał ze sto lat i był taki obleśny... zbadał mnie przejrzał wyniki męża i powiedział ze proponuje invitro bo z takimi wynikami nasienia możemy się starać przez wiele lat, i dał przykład św Elżbiety która zaszła po 60 roku życia...byłam załamana... invitro nie wchodzi w grę wiec nie ma szans... jedynie mój mąż mi powiedział ze będziemy się starać dalej i ze żaden staruch nie będzie nas straszył... tego samego dnia w tym podłym nastroju poszłam na wieczór panieński jego siostry.... wiec bawiłam się jak wiadomo....Moja przyjaciółka urodziła... na początku myślałam ze będzie mi ciężko , ale jakoś dałam radę... życzyłam jej jak najlepiej chociaż miałam trochę jej za złe ze mnie nie wspiera i ze nie widzi jak bardzo boli mnie to ze ja mama nie jestem i raczej się nie zapowiada.... ale jakoś to przetrwałam ... Oczywiście po jakiś 2 latach od ślubu rodzina zaczęła zagadywać ze może pora się już postarać p dziecko... ja oczywiście potakiwali.. i tak naprawdę dopiero po chyba 3,5 powiedziałam mamie ze mamy problem... no i się zaczęło dopytywanie... czyli już chyba nic gorszego dla starającej się pary... i te życzenia świąteczne co roku takie same ze łzami w oczach... masakra..
W ciągu tych 5 lat moja przyjaciółka przypadkiem zaszła w druga ciąże... to był kolejny cios... pamietam ten telefon ... jechałam właśnie na ważny egzamin i w tramwaju usłyszałam zrobiłam test jestem w ciąży... wyobraźcie sobie jak się poczułam i jeszcze przed ważnym egzaminem... niestety ciąża poroniona, płakałam razem z nią jak zadzwoniła kilka tyg później ze serduszko nie bije...to było straszne 😞 a ja co dalej walczyłam...i walczę... w 4,5 roku starań nagle okazuje się ze problem może być ze mną a nie z mężem... lekarz proponuje laparoskopię pod katem endometriozy i faktycznie potwierdza się... z uwagi na COVID i brak wizyt dopiero po 8 miesiącach od diagnozy idę do szpitala i przechodzę zabieg..
I powoli w wielkim skrócie zbliżam się do stycznia 2020 roku... jestem 2 miesiące po laparoskopi... pierwszy cykl po laparoskopi pomimo dwóch pęcherzyków zakończony wielkim rozczarowaniem... a już oglądałam wózki dla bliźniaków:-) głupia jestem co.... teraz 17 dc ale bardzo dziwnego... okres mega skapy(test oczywiście zrobiony dla sprawdzenia czy to nie ciąża- niestety nie) owulka chyba już w 8dc o ile była bonie chodzę już na monitoring...zaczęłam aplikować luteinę i czekam... zobaczymy... Dziwne ze piersi bolą cały czas od tamtego cyklu a od 10 dc obecnego był ból nie do zniesienia... już nic nie rozumiem czekam na rozwój sytuacji... ciagle mam nadzieję...czas niestety płynie nieublagalnie... zaczęłam się starać mając 32 lata wiec matematyka jest prosta...jest mi bliżej do 40 niż kiedykolwiek... walczę puki mogę ... moja przyjaciółka nieśmiało wspomniała se chce się starać o 2 dziecko bo już ostatni dzwonek i moja pierwsza myśl jest taka ze pewnie jej się to szybko uda... a ja będę dalej tworzyć dwuosobową rodzinę, która co najwyżej może kupić sobie psa...
Doskonale to rozumiem. My staramy się 4,5 roku. Czekam na decyzję w sprawie laparoskopii. Człowiek jest już mega zmęczony po takim czasie. Trzymam kciuki za Was.
Rozumiem Ciebie, zwlaszcza frustracje gdy wszystkim sie udaje a ty wciaz w tym samym miejscu. Ja rowniez nigdy nie zaszlam w ciaz, nigdy nie bylo dwoch kresek a czas ucieka. Trzymaj sie cieplo.
Bardzo Cię podziwiam, że po tylu latach dalej się starasz. To okropne uczucie kiedy wydaje nam się, że wszystkich wokół się udaje tylko nie nam. I bardzo niesprawiedliwe. Jak rozumiem z wcześniejszych wpisów nie bierzesz in vitro pod uwagę. Trzymam mocno kciuki żeby w końcu się udało, zasługujesz na to <3
A badałaś immunologię lub genetykę? Może tutaj jest gdzieś problem. Ja pierwszy raz zaszłam w ciążę po 4 latach starań,ale poroniłam. Potem miałam laparoskopię (endometrioza I stopnia) i udało się pół roku po niej. Syn urodził się po 5,5 roku starań.
A rozwazaliscie adopcje?
U mnie tez wśród koleżanek albo druga ciąża albo już nie planują więcej dzieci... każda ciąża była takim ukłuciem zwłaszcza jak nie raz musiałam słuchać jaki to koniec świata bo ciąża... albo życiowy dramat bo dwójka zdrowych dzieci ... nie wspomnę ze niepłodne pary marzą chociaż o jednym dziecku i tak mocno walczą...
Jest Wam ciężko z Mężem... może psycholog by Tobie/Wam pomógł? Ze swojego doświadczenia wiem ze takie spotkania przynoszą ulgę i pomagają poukładać sobie wszystko w głowie... ✊✊
Za dwa miesiące mam się zgłosić do lekarza jak nic się nie wydarzy... cały czas liczę na to ze laparoskopia pomogła i ze to był nasz problem... dzisiaj 18 dc czyli najgorszy czas oczekiwania na testowanie....
Trzymam za Was kciuki! Szkoda ze nie trafiłaś wcześniej na dociekliwego lekarza... u mnie laparoskopia z histeroskopia była po 2 latach i 7 miesiącach starań, kolejnym krokiem był immunolog i ciąża po zastosowaniu leków do stymulacji jak przy in vitro i leków od immunologa... ale moja Najwspanialsza na świecie Pani Doktor pierwsze co to zaproponowała właśnie laparoskopię z histeroskopia i szereg innych badań... A Twój Mąż miał badanie hba i dna plemników był na konsultacji u androloga/urologa? Ty miałaś sprawdzane np krzywa cukrowa i insulinowa? Tyle lat i brak ciąży wiec problem tez może być immunologiczny.. niestety dzisiaj czesto Pary maja z tym problem.
Mąż chodził do androloga przez prawie dwa lata wiec został gruntownie przebadany, wg lekarza ciąża powinna być, krzywej cukrowej nie robiłam bo nikt mi nie zlecał, może powinnam nie wiem... mam tylko stwierdzone hashimoto ale tsh w okolicy 1,5 wiec teraz bez leków... zgodnie z zaleceniami lekarza...
Co do strefy psychicznej to chyba nie jest najgorzej, myśle ze po tym jak poszłam na zabieg laparoskopi i rodzina się dowiedziała ze mam endometriozę to narazie nikt nie będzie pytał o ciąże, i plany rozrodcze... i w sumie powiedziałam o swoich problemach jednej koleżance oprócz oczywiście przyjaciółki, i tak mi się lżej zrobiło, powiedziała ze rozumie ze zna sporo osób które maja problemy ... chyba ten taki najgorszy i najbardziej stresowy czas mamy za sobą... przed laparoskopia byłam już trochę zobojętniała na temat... moi i męża rodzice zostali już dziadkami wiec się nie dopytują... jakoś tak ten fakt ze jesteśmy sami chyba powoli został przez rodzine i znajomych przyjęty do wiadomości... oczywiście czasem się zdarzy jakiś strzał np . Od dziewczyny z pracy typu ile lat już po ślubie i bez dzieci jak to.... ale ignoruje takich ludzi... jak można być tak niedelikatnym...i wścibskim... co ciekawe bardzo chce być mamą ale ten czas kiedy tak strasznie czułam ta potrzebę mam wrażenie ze już minął... teraz bardziej myśle ze faktycznie możemy być sami.... ktoś pytał o adopcję...to jeszcze za wcześnie... ze świadomością ze mimo wszystko jestem zdrowa kobieta( bo cykle są w miarę ok i owulka wiele razy potwierdzona) spróbuje jeszcze powalczyć...mamy znajomych którzy już dwa lata czekają po kursie adopcyjnym na dziecko wiec to tez wcale nie tak szybko... no nic daje sobie pół roku po laparoskopi na efekty... nie można mieć czarnych myśli... zwłaszcza ze raz w życiu widziałam cienka różowa kreseczkę na teście, co prawda po czasie ale wieże ze to nie był przypadek i ze to była jednak ciąża, chwilowa ale była... bardzo chciałabym ją zobaczyć ponownie.....
Czy podczas laparoskopii lub wcześniej miałaś robioną drożność jajowodów?
Myślę, że warto sprawdzić krzywą cukrową i insulinową (trzypunktowo).
Czy Twój mąż oprócz pewnie rozszerzonego badania nasienia, badał może fragmentacje dna plemników i HBA?
W niepłodności jest nietety lub niestety masę badań do zrobienia, a im dalej w las, tym więcej drzew.
I jeszcze AMH- chociaż nie jest to jakoś super wiarygodne badanie, ale myślę, że warto zrobić, aby ocenić ile macie biologicznie jeszcze czasu.
Bo rozumiem, że po tylu talach macie cały panel hormonalny zrobiony.
Spróbuj podgrzewać w immunologii i zrób krzywa cukrowa. Przyczyną gdzieś jest.
I nie rozważasz po tylu latach ivf, czasem to jedyna szansa na macierzyństwo
Hba jest ok, ale fragmentacja lekko poniżej normy... norma jest poniżej 15% a Wy macie 16% jak dobrze patrzę... my mieliśmy jakoś 8 z tego co pamietam...
19dc temp o 0,1 do góry było 36,7 teraz 36,8 chociaż ta temp tez zdradliwa, jak byłam w szpitalu na laparoskopię byłam przekonana ze już było po owulacji bo temp wskazywała na 13 dc a owulka była dopiero 15 ... dziwne to wszystko....
Mozliwe, ze ze streu przed laparoskopia skoczyla Ci temperatura. Na temperature ma tyle rzeczy eplyw, ze trudno nieraz ten dzien owulacji wyznaczyc. Co miesiac moze byc inaxzej. Gdyby nie to, ze maz pracuje na wyjazdach to nie mierzylabym temperatury i nie robila testow, tylko kochala sie co drugi dzien i nie byloby spinania sie. Bo te mierzenia temperatury i sledzenie dni plodnych bardzo meczy
20 dc temp 36,7 czyli standardowo w drugiej fazie...luteina jeszcze przez tydzień do 23 stycznia, mam nadzieje ze luteina wydłuży mi fazę lutealną bo wcześniej była 10-12 dni a to może być troszkę mało...
23 dc przywitał mnie spadkiem temperatury...36,5 czyli @ za rokiegiem choć bardzo wcześnie, aczkolwiek to chyba był cykl bezowulacyjny...poprzedni z dwoma pęcherzykami był z prawego jajnika a ten miał być z lewego ale to z niego była usuwana torbiel wiec może jeszcze się nie zregenerował... no niestety kolejne rozczarowanie ... ile jeszczcze wytrzymam .... nie wiem... luteina jeszcze do soboty ale wolałabym tego cyklu już nie przeciągać bo i po co... niech ta wredota przychodzi i może w następnym cyklu się uda.... jest mi mega przykro to już drugi cykl po laparoskopi... tak wierzyłam ze będzie lepiej... a tu wychodzi na to ze przyczyna niepowodzeń
Pewnej dalej nieznana...
24 dc temp skoczyła do 36,8 wiec już nic nie rozumiem.. brzuch lekko ćmił wczoraj... myślałam ze już @ przyjdzie... może luteina jednak na to wpływa...
Jesli bierzesz luteine, to nie mierz tempki, bo luteina wplywa na temperature. Chyba ze bierzesz duphaston, bo on podobno noe wplywa, bo nie jest progesteronem. Ja bralam w ciazy luteine i duphaston i mialam tez swoje cialko xolte i mimo to codziennie byly inne temperatury, a raz w dniu dpadku jak poszlam nkuerxyc temperature to progesteron byl bardzo wysoki, wtedy odpuscilam mierzenie.
Temperatura jest zależna od tyłu czynników, że na prawdę nie wiem czy jej pomiar w dzisiejszym rytmie życia ma sens... Ale tak czy owak oczywiście trzymam kciuki! Oby to jednak był ciążowy skok 🤞
W sobotę rano ostatnia tabletka luteiny i test dla sprawdzenia... wczoraj kupiłam test i ćwiczę silna wolę ale już tyle tedyow w życiu zrobiłam ze jak ode do rossmanz to mam wrażenie ze wszyscy widza ze tylko po to tam przychodzę....
Oj ja bardzo rzadko już robię testy... Nie ma w zasadzie potrzeby bo miesiączka zawsze pojawia się punktualnie. Jeszcze na początku starań przy byle objawach robiłam test, ale potem zaobserwowałam ze mój PMS wygląda doklatnie tak jak początek ciąży, więc odpuściłam 😏 A i staramy się 3,5 roku, więc i chyba jakby przyzwyczaiłam się do regularnych miesiączek bez cienia szans na sukces... Ty teraz jesteś po laparo, po usunięciu endometriozy, więc szanse teraz są spore 🤞💪
na razie mamy się starać kazał przyjść 3 miesiące po laparoskopi, teraz jest drugi cykl czyli jeszcze jeden przed nami,planu nie ma...ostatnim planem była laparoskopia....wiec zobaczymy co dalej wymyśli,,,
Ten lekarz jakby nie miał
Na Was pomysłu a to już tyle lat starań... nie myśleliście żeby pójść do kogoś ktoś będzie miał konkretny plan na Was i porządnie Was przebada od A do Z, grzebnie np w immunologii? Bo tak czekać az naturalnie się uda to można i czekać i czekać...
Byliśmy w dwóch klinikach leczenia niepłodności i nikt nie chciał nas szerzej badać... w każdej zaproponowali inseminacje od razu, na podstawie badań hormonów i nasienia... nikt nie mówił ze mogę mieć endometriozę i chcieli od razu inseminacje albo invitro. Trochę mnie rozczarowały te wizyty... teraz nam lekarza który mimo wszystko postawił właściwa diagnozę co do endometriozy wiec i tak zrobił więcej niż poprzedni....
Projekt OvuFriend: "Opracowanie nowych w skali światowej rozwiązań w obszarze uczenia maszynowego wspierających w planowaniu rodziny i pokonywaniu problemu niepłodności" współfinansowany przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju w ramach programu Inteligentny Rozwój 2014-2020.
Treści zawarte w serwisie OvuFriend mają charakter informacyjno - edukacyjny, nie stanowią porady lekarskiej, nie są diagnozą lekarską i nie mogą zastępować zasięgania konsultacji medycznych oraz poddawania się badaniom bądź terapii, stosownie do stanu zdrowia i potrzeb kobiety.
Korzystając z witryny bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na użycie plików cookies. W każdej chwili możesz swobodnie zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich zapisywaniu.
Dowiedz się więcej.
Niestety empatia teraz jest bardzo rzadka cecha u ludzi... i tak ludzie pchają się z buciorami w cudze życie... pytają o to o co nie powinni, mówią rzeczy w stylu „ja bym się poddała” „tyle pieniędzy na to wydajecie?!”. Standardowe narzekania na ciaze, dzieci...