X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki W pogoni za szczęściem... Gonimy po raz drugi 💪🙏
Dodaj do ulubionych
1 2 3 4 5 ››

25 sierpnia 2018, 09:07

[40 dni pozostało...]
SOBOTA
temperatura ciągle niziutka 36,28 C więc raczej owulki wczoraj nie było. Nie wiem co mnie tam tak pobolewa... oby tylko nie torbielka! ZobacZymy. Dziś też mnie troszkę boli. Może to dziś? :) jest 13dc, a z usg wynika że 14tego było już zawsze po owu. Co mi pozostaje? Czekać... w pon wyniki wymazòw.

27 sierpnia 2018, 21:54

[38 dni pozostało...] coraz mniej! :D
PONIEDZIAŁEK
Dziś w pracy dostałam opr od szefowej. Czy ja już kiedyś mówiłam, że nie ma nic gorszego niz szef-kobieta? sorry, ale naprawdę tak uważam. Kobiece hormony są nie do zniesienia. A jeszcze kobieta-stara panna? dramat do potęgi n-tej! Tak więc dostałam opr chyba za to, że po prostu przyszłam do pracy i jej powiedziałam dzień dobry, więc mi się oberwało. Może zbyt wesołym tonem to powiedziałam? Tragedia...

Dziś test owulacyjny myślę, że można uznać za pozytywny. Wczoraj też była taka kreska ledwo widoczna, ale to już znak, że coś się święci! ;) zrobię jeszcze jutro i sprawdzę czy kreska będzie mocniejsza czy już będzie słabła. W ogóle myślę wrzucić pod koniec cyklu mój wykres z temperaturą. A nóż sobie ktoś będzie mógł porównać ze swoim ;) Póki co temperatura dalej niska a już 15dc. Jak jutro nie będzie skoku to pójdę zrobić ten test PCT w środę :P

Wymazy... Wyszła mi UREAPLASMA! Muszę się przeleczyć antybiotykiem. Lekarz nie był przekonany co do dawkowania i długości trwania kuracji - nie wiem czy mogę mu ufać. Moja dr znowu na urlopie <ech>. Podobno nie tak łatwo wyleczyć to cholerstwo. Może dlatego te jajniki mnie znowu zaczęły boleć?!
Z jednej strony się cieszę - bo może to jest przyczyna naszych niepowodzeń? :D pewnie nie, ale jak tak myślę, to jakos mi lepiej i wstępuje we mnie nowa nadzieja :P

28 sierpnia 2018, 08:24

[37 dni pozostało...]
WTOREK
Dziś temp 36,08... Nie wierzę! To 16 dc! A owulacji dalej nie było! Czy to Castagnus mógł tak namieszać?? Chyba że to jednak ta torbiel i znów nic z tego nie będzie :( w cyklach z torbielami mialam pozno skoki temp :/

29 sierpnia 2018, 13:56

[36 dni pozostało...]
ŚRODA
Dziś temperatura poszybowała lekko w górę - 36,48. Cóż nie jest to coś czego oczekiwałam, ale być może jeszcze jutro będzie więcej. Owulka musiała być wczoraj, bo wczoraj już skończył mi się śluz, więc na pewno jest po. Miałam iść dziś na to badanie PCT, ale śluz mi zniknął za wcześnie, za późno się pojawił, trwał bardzo króciutko no i nie zdążyłam złapac momentu :P no nic, spróbujemy w przyszłym miesiącu (albo i nie, bo męża 3 tygodnie nie będzie). Ma niby wrócic na dni płodne, ale zobaczymy jak to będzie. Od jutra zaczynamy antybiotykoterapię i potem po 3 tyg znowu wymaz, najlepszy byłby na wykrywanie DNA. Gdzie ja znajdę placówkę w której mi coś takiego zrobią? :|

pomyślałam, że wstawię kilka zdjęć z wykresami temperatur, odkąd mam potwierdzoną owulację:
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/e9910a8053ab.png https://naforum.zapodaj.net/thumbs/8cbf55a5021c.png https://naforum.zapodaj.net/thumbs/1064f380576a.png https://naforum.zapodaj.net/thumbs/ff7607140883.png https://naforum.zapodaj.net/thumbs/3c37c7993798.png
takie te temperatury jakieś nie bardzo wskazujące na owu, a jednak za każdym razem była. I bądź tu człowieku mądry :|

Wiadomość wyedytowana przez autora 29 sierpnia 2018, 14:07

30 sierpnia 2018, 08:16

[35 dni pozostało...]
CZWARTEK robak.gif
Dzisiaj 18dc. Temperatura 36,3. Już się nie łudzę -> cykl bezowulacyjny. Nawet przy torbielach mi tempka ładnie skakała. No cóż. Bywa i tak. W końcu 1-2 razy w roku zdarzają się cykle bez owulacji. Cóż zrobić :( czytałam wczoraj książkę Agnieszki Mans "samotność w niepłodności". Fajna, prosta, przyjemna. Taki pamiętnik dziewczyny starającej się o ciążę przez 5 lat. Jej myśli, zwierzenia, odczucia, trudną walkę... ale i szczęśliwe zakończenie :) wiele prawdy w tej książce... Ta która się stara doskonale to zna...

3 września 2018, 12:56

[31 dni pozostało...]
PONIEDZIAŁEK
Nie mam za bardzo o czym napisać -> temperatura nadal niska, owulacji nie było i już nie będzie, więc nadchodzi 15 cykl starań, teraz tylko czekać na @. Nie wiem kiedy to minęło. Wcześniej jak dopiero zaczynaliśmy starania i widziałam podpisy u dziewczyn na forum (rok starań, dwa lata starań , trzy itp) to byłam przerażona jak one dają radę tyle czasu... Teraz sama się o tym przekonałam - nie dają, ale co mają zrobić - nadzieja umiera ostatnia jak to mówią. Nie próbujemy - mieć nie będziemy. Póki co stan psychiczny całkiem ok. Nie drażnią mnie maleńkie dzieci, ich widok nie powoduje u mnie już tego ukłucia zazdrości i żalu. Mało tego podchodzę i bawię się z nimi, uśmiecham :) jest dobrze. Lepiej niż by się wydawało. Może powoli obojętnieję na to wszystko? Cykl zmarnowany, tyle sie staraliśmy, a mnie nawet nie jest przykro. Jakoś tak mnie to nie ruszyło tym razem. Jestem teraz na tym antybiotyku, dzisiaj rano wzięłam na pusty żołądek - i pokarało mnie, za 40 minut od wzięcia dostałam biegunki, jednocześnie chciało mi się wymiotować i o mało nie zemdlałam tak mi się zaczęło w głowie kręcić! Nie wiedziałam, że te antybiotyki mają takie silne działanie! Nie mogę dojsć do siebie od rana, ale jest już dużo lepiej. Szkoda, że już koniec wakacji... ale dobrze, że jeszcze jest cieplutko :) może uda mi sie wyrwać męża we wrzesniu w góry jeszcze raz :)

5 września 2018, 12:32

[29 dni pozostało...] już dwójka z przodu :D
ŚRODA
Zaczynam ćwiczyć kręgosłup i mięśnie. Po wielomiesięcznej przerwie zaczynam od nowa. Może tym razem będę wytrwalsza w swoim postanowieniu? :)
Wczoraj byliśmy z mężem na trampolinach - super sprawa, wyskakaliśmy się za wszystkie czasy :D jak dzieci :P obstawiałam, że dzisiaj nie będę mogła wstać z łóżka - jakoś dałam radę i nawet nie było aż tak źle ;) mam trochę zakwasy, ale tragedii nie ma, da się chodzić ;)
Idąc za ciosem, jako że dziś wyjątkowo mam wolne, bo się zamieniłam z koleżanką, to postanowiłam pobiegać - rok temu robiłam trasę ok 4km bez problemu biegiem. Dzisiaj ledwo przebiegłam 1 km lekko pod górkę to po tym km serce zaczęło bić jak oszalałe, jakby mi miało za chwilę wyskoczyć, w głowie mi się zaczęło kręcić, poczułam krew w ustach... musiałam usiąść na ławce na chwilę. Potem było trochę lepiej, wróciłam również biegiem, ale w domu mnie złapały duszności i taka flegma mi się zbiera cały czas. Już trochę się uspokoiło na szczęście. Ale jeśli chodzi o moją kondycję to jednym słowem DRAMAT!!! Sama jestem przerażona!!! W sumie czego oczekiwać jak ponad rok nie ruszyłam tyłka spoza biurka :( sama sobie jestem winna. Zastanowię się jeszcze co do tego biegania (ale może dzisiaj słabszy dzień? może za mało zjadłam na śniadanie?), ale na pewno będę ćwiczyć kręgosłup. Polecicie jakies fajne ćwiczenia albo filmiki na yt? Takie ogólne wzmacniające wszystkie mięśnie?

Jeśli chodzi o starania - nic specjalnego, czekam na @ żeby jak najszybciej przyszła bo chciałabym móc zacząć kolejny cykl. Wg mojego kalendarzyka zostało 5 dni (ale często mi przychodzi wcześniej). Zresztą już powoli czuję znajome bóle podbrzusza, więc jest nadzieja, że jednak ulituje się i przyjdzie ciut wcześniej ;)
No i druga sprawa - trądzik mnie tak zaatakował wraz z PMSem, że strach wyjść do ludzi :( macie jakieś sprawdzone naturalne sposoby na trądzik? antybiotyków na twarz już wybrałam chyba wszystkie i jest efekt, ale tylko na chwilę, może medycyna naturalna by mi pomogła?

5 września 2018, 22:26

Dziewczyny, muszę się pożalić. Czy tylko ja mam ochotę udusić moje koleżanki z pracy? ja nie wiem jak można być tak podłym i bezczelnym? Czy tylko ja się z tym zmagam? Robotę mam całkiem fajną, w miarę się w niej zarabia, tylko te koleżanki z którymi pracuję to jakiś dramat... one sprawiają, że nie mam ochoty tam przychodzić, że mam ochotę rzucić to wszystko :( wstaję rano i myślę sobie "nie, tylko nie to", a w pracy odliczam godziny do wyjścia... chciałabym im rzucić w twarz L4 i mieć w tyłku, ale jak na złość tkwię w tej robocie, bo nie wiadomo czy znajdę lepszą to raz i dwa mam umowę na czas nieokreślony, na którą długo pracowałam. Wcześniej też bywało ciężko, ale teraz to jakieś apogeum. Nie wiem urlopy im się nie poudawały? :( płakać mi się chce :( I jeszcze jak na złość nie ma tej cholernej ciąży i się nie zanosi :( czekam tylko na ciążę i już potem tam nie wrócę, albo może sie skład do tego czasu zmieni :( czy może być gorzej? Jeszcze brakuje z mężem jakiejś gigantycznej awantury - jako wisienka na torcie. A nigdy nic nie wiadomo, bo mam taki PMS, że sama ze sobą nie daję rady wytrzymać :(
A nie wiem jak to działa - biorę Castagnusa, a on niby ma niwelować PMS, a u mnie nasilił! Dawno już nie miałam takiego wkur** na cały świat :( i takich ciągotek na słodkie... i takiej tragicznej twarzy - normalnie pryszcz na pryszczu pryszcza pogania :( miesiączko przyjdź, bo długo tak nie pociągnę...

7 września 2018, 23:45

[27 dni pozostało...]
PIĄTEK
Jutro ostatni dzień antybiotyku.
Za 3 dni termin @
Obiecałam sobie że nie będę testować w weekend. Nie ma po co. Cykl był bezowulacyjny, temperatura nie skoczyła. Nie ma szans. Ale człowiek taki głupi i mimo wszystko ma jakąś tam nadzieję... wytrwam w postanowieniu? :) ćwiczymy silną wolę :)

9 września 2018, 10:02

[25 dni pozostało...]
NIEDZIELA
Antybiotyk skończony. PMS zdecydowanie zelżał, nie chodzę już zła ;) Tempka spadła do 36,2 (cały cykl była niska, przez ostatnie kilka dni na poziomie 36,5). Termin @ na jutro. Już czuję znajome bóle podbrzusza od rana. Cóż... zanosi się na 15 cykl, ale to było do przewidzenia. Z bezowulacyjnego cyklu cudu nie będzie.
Wczoraj byliśmy na festynie i... było tyle malutkich dzieci, mój mąż cały czas za nimi wodził wzrokiem z taką tęsknotą, patrzył jak się cieszą, jak biegają, jak się bawią... serce mi się łamało na pół :( wiem, że tez bardzo by chciał, bardzo mu zależy na takim małym okruszku, a ja nie mogę mu tego dać :( chodzę ostatnio coraz częściej smutna... ale czy to coś zmieni jak się będę smucić? Mąż mi wczoraj powiedział, że on nie chce żebym chodziła smutna :( że chciałby mnie uszczęśliwić... I widzę, że się naprawdę stara. Razem ze mną pije ziółka ojca sroki, beż żadnego marudzenia, jeszcze się o nie upomina! :) ech... nie wiem co będzie jesienią. Jesień to taka depresyjna pora roku :( mam nadzieję, że jakoś przetrwamy. Zresztą klinika już coraz bliżej - a jak zaczniemy coś działać, to może mi bedzie łatwiej to wszystko znosić ;)
EDIT: już jest plamienie, za kilka godzin powinna sie pojawić żywa krew. Także 15 cykl zaczynamy!

Wiadomość wyedytowana przez autora 9 września 2018, 10:34

10 września 2018, 11:12

[24 dni pozostało...]
PONIEDZIAŁEK
1dc. Wstawiam wykres, tempka nie skoczyła, testy owulacyjne były pozytywne co ciekawe(?!). Prawdopodobnie cykl bezowulacyjny, albo może pęcherzyk nie pękł po prostu? Ciężko ocenić... Dobrze, że ta klinika już niedługo...

https://naforum.zapodaj.net/thumbs/342264fffb3e.png

18 września 2018, 10:45

[16 dni pozostało...] :) :) :)
WTOREK
Nie pisałam, bo nic ciekawego u mnie się nie dzieje.
Czekam na tą wizytę w klinice (a to jak widać już niedługo, odliczanie powoli dobiega końca). Dziś 9dc. Niedługo dni płodne. Męża nie ma - serduszko prawdopodobnie będzie tylko raz 13dc (nie wiadomo czy się wstrzelimy, ale już mi to bez różnicy - tyle czasu się wstrzeliwaliśmy i nic z tego nie było więc może raz złoty strzał ;) kto wie...). Tak czy siak nie ma innej możliwości. A może owulka będzie akurat tego 13dc i się uda :D ech... zobaczymy. Póki co zalatana jestem, remont na finishu (mam nadzieję, bo już raz też mieliśmy kończyć a wyszły kwiatki nieziemskie i się okazało, że zamiast się wprowadzać to remont na nowo. DRAMAT :/). Także zobaczymy jak to będzie. Bardzo bym chciała przed zimą się wprowadzić :P kanapa do spania już kupiona :P to najważniejsze :P a resztę - na pudłach damy radę, do czasu aż nas będzie stać na jakieś meble :P samo życie :D chyba, że leczenie pochłonie majątek to będziemy bez mebli :D

19 września 2018, 08:54

[15 dni pozostało...]
ŚRODA
Jestem sama w domu, męża nie ma. Obudziłam się dzisiaj w nocy dwa razy. Za pierwszym razem wydawało mi się że ktoś chodzi po tym wielkim starym domu (a jak na złość wszyscy wyjechali!). Nasłuchiwałam kroków, cos stukało i wiecie co zrobiłam? Jak w tych wszystkich horrorach wyszłam na korytarz nie zapalając światła :D ale nikogo nie było... uf całe szczęście, ale tel miałam przy sobie zeby w razie czego do kogoś zadzwonić :p haha jak przezornie :)

Drugi raz tej samej nocy obudziłam się, bo miałam sen. Dawno już nie miałam żadnych snów a dzisiaj proszę: otóż, śniło mi się że przyjechała moja siostra z jakiejś dalekiej podróży, nie chciała powiedzieć nikomu że wyjeżdża . Ani kiedy przyjedzie i nagle pojawiła się u mnie w domu i mówi mi że urodziła dziecko i je porzuciła! Nie mogłam uwierzyć w to! Przecież nie miała brzucha, jak mogłam tego nie zauważyć ze była w ciazy. Ale nie chciała nic powiedzieć. Pamiętam że miałam w tym śnie taki żal do niej, że mogła urodzić, że byśmy adoptowali z mezem, ze sie staramy i nic a ona coś takiego zrobiła...! I że ten maluszek to rodzina i ze to nasze geny.i lepiej takie dziecko niż obce i że byśmy wychowali jak ona nie chciała... i tak mi z żalu pękło serce że aż się obudziłam... brrrr

23 września 2018, 11:33

[11 dni pozostało...]
NIEDZIELA
Wczoraj zrobiłam test owulacyjny - wyszedł dodatni! Ale nie tak jak zwykle ze ledwo widoczna druga kreseczka tylko tym razem druga kreska była równa z kontrolną i to na dwóch testach! :) bardzo się cieszę bo licze że może owulacja będzie lepszej jakości? :) wiem że to pewnie nie ma wpływu na siebie no ale moze... :) kto tam wie :)
Wczoraj u znajomych byliśmy. Prawie same małżeństwa. Każdy mniej więcej na podobnym etapie - kupowania mieszkań, brania kredytu, ew. remontu :) na szczęście nikomu dziecko się nie urodziło, nikt nie był w ciąży, wiec nie było rozmów na ten temat co mnie bardzo ucieszyło :) także przyjemnie spędzony czas :)
Ostatnio myślałam o świętach. Już prawie październik. Do świat zostały dokładnie 3 miesiące. Nie wiem czy dam radę psychicznie odpowiadać na pytania "kiedy dzieci". Odkad jestesmy po slubie to ciągle na każdych świętach pada to samo pytanie wiec w tym roku na bank będzie ta sama sytuacja. W tym roku o tyle przykra że bardzo chce, duzo czasu minelo i nie wychodzi :( w zeszłym roku jakiś dzielnie to zniosłam ale wtedy to było dopiero pół roku starań, robiłam badania. Byłam świadoma że to może chwilę potrwać, moim koleżankom udawało się dopiero po kilku miesiącach, wiec nie bylo takiej paniki... a teraz... 3,5 roku po ślubie... w grudniu będzie półtora roku starań... wiem że jeszcze dużo czasu zostało ale juz mnie ten temat przytłacza jak o nim tylko pomyśle... z rodziny tylko nieliczni wiedza ze sie staramy (tylko moje rodzeństwo i jedna kuzynka)... i juz sie boje tych zyczen, pytan i dobrych rad pt ze nie ma na co czekac, zea juz starzy jesteśmy... albo jak powiemy prawde to hasel ze trzeba wyluzowac :(
Chyba że pojadę z grubej rury i powiem że nie możemy mieć dzieci i wszystkim zamknę usta... nie wiem... mam jeszcze trochę czasu na myślenie... zobaczymy :) wiem, panikuje i wybiegam za bardzo w przyszlosc... ale taka juz jestem... dobrze ze mąż twardo stąpa po ziemi :)

25 września 2018, 10:33

[9 dni pozostało...] Yuhu!!! :)
WTOREK
Dziś 16dc. Jest już na pewno po owulacji, bo: 1. śluz płodny już zniknął 2. zawsze 14dc było już po owu! 3. testy wyszły pozytywne w SOBOTĘ! a temperatura do dziś nie skoczyła! Nie wiem co jest :/ może ten nowy termometr jednak nie jest taki fajny jak myślałam? A może to wina Castagnusa, że temperatura nie skacze w ogóle? Już sama nie wiem. Drugi cykl i sytuacja ta sama :/ nie wierzę, że dwa bezowulacyjne cykle pod rząd. NIEMOŻLIWE. Castagnus tu cos namieszał :/ Wcześniej temperatura szalała sobie jak chciała, a teraz wykres cały czas płaski :/ no dramat :/ nie wiem co z tą moją temperaturą, niby progesteron jest w normie, nawet w górnej granicy, więc dlaczego tempka nie skacze? no cholercia :( jak żyć?! :D

27 września 2018, 18:56

[7 dni pozostało...]
CZWARTEK
KURNA JEGO MAĆ!!!!!!!!!!!!!! Zrobiłam dzisiaj tsh. Wyszło 2,6 !!!!!!!!!!!!! WTF ja się pytam?! jak to do cholery możliwe?!?!?! 2,6 to ja miałam PRZED leczeniem! A 3 miesiące temu było piękne 1,7 (albo 1,9, ale na pewno poniżej 2). No i szlag by to trafił. Dlatego całkiem możliwe, że jednak te dwa cykle BYŁY bezowulacyjne. Ale jestem zła..........!!!! I nie wiem dlaczego tak się stało? :( muszę zwiększyć dawkę letroxu :( DRAMAT :( zastanawiam się czy jeszcze raz dla pewności powtórzyć badanie w poniedziałek? No nie wiem co zrobić :( na pewno proga zrobię i sprawdzę czy była owulacja. Nie wiem dlaczego to tsh mi tak skacze :( przecież takim sposobem to ja nigdy w ciążę nie zajdę :( z pozytywów: prl spadła jest 20 (normy do 30), więc jednak Castagnus działa ;) no i jeszcze jednak zagwozdka: kwas foliowy mam przekroczony prawie 3x :/ norma do 18 a ja mam 48 :/ czy to znak, że powinnam przyjmować jednak formę metylowaną? ktoś wie??? Czemu sie wszystko zawsze musi schrzanić? :( :( :(

1 października 2018, 21:19

[3 dni pozostało...] dacie wiarę? :)
PONIEDZIAŁEK
Miałam nie pisać, ale przeżyłam dzisiaj prawie załamanie nerwowe. Otóż siedzę sobie kulturalnie w pracy. Pracowałam bardzo efektywnie dzisiaj zresztą. Jednak te większe dawki Letroxu od razu spowodowały u mnie nadmiar energii plus zasuplementowałam sobie metylowane witaminy (a co!). Więc samopoczucie super, pomimo pind w robocie. Nawet one były dzisiaj wyjątkowo miłe, szefowa dobry humor 3 tygodnie z rzędu (nie chcę być złośliwa, ale czyżby ktoś ją wreszcie porządnie dobolcował? :P). No ale zdaję sobie sprawę, że dobra passa nie będzie trwała wiecznie. Tak czy siak w pracy może być nawet miło :) co uważam za ogromny sukces! :)

tak więc wracając do historii... kończę pracę, przebieram się. W międzyczasie tysiące różnych myśli: że ciekawy weekend; że fajny dzień; że umówiona jestem z koleżanką na dniach; że zamówię taki pyszny torcik bezowy w naszej cukierni; że remont już skończony (idziemy na swoje wrrrrreszczie <3), zostały tylko meble i agd do kuchni; że jutro muszę tam podjechać i posprzątac po robotnikach; że mama obiecała pomóc i jednak zmieniła zdanie; że rodzice zaoferowali się, że kupią nam szafę (nie będzie trzeba na kartonach!); że męża nie będzie i już tęsknię; że w sumie niedługo go zobaczę, bo w czwartek klinika; że mam nadzieję, że z moim szczęściem nie odwołają wizyty, bo teraz sezon grypowy i może dr poszła na L4 albo ma jakieś szkolenie; że nie dałabym rady czekać kolejne pół roku na wizytę itp. itd.

Wychodzę. Ciemno już bo to 20ta. Wyciągam kluczyki od auta i patrzę na telefon a tam miga zielona diodka sygnalizująca nieodczytaną wiadomość/nieodebrane połączenie. Patrzę: 3 nieodebrane połączenia od jakiegoś numeru stacjonarnego. No nic, kilka godzin temu było dzwonione, pewnie już za późno żeby oddzwonić, bo jak stacjonarny to z jakiegoś biura/sklepu czegoś takiego pewnie (tak sobie pomyślałam). Teraz czas na wiadomości. 3 smsy. Pierwszy: in post, drugi: CCC, trzeci... spojrzałam i brakło mi tchu... Trzeci sms od "Angelius" o treści: "Centrum Medyczne Angelius prosimy o pilny kontakt w sprawie wizyty u dr Paligi na nr tel -i tutaj podany ten nr który do mnie dzwonił 3x".

Przecież to niemożliwe, żeby mi odwołali tą wizytę! Wykrakałam!!! To tylko mnie spotyka ostatnio takie cudowne szczęście! Jak zawsze pod górkę! Niewiele się zastanawiając wykręcam podany numer, zajęte. Znowu próbuję, znowu zajęte. Po 5tym razie dałam sobie spokój :P spróbuję za pół godziny. Wsiadam do auta i myślę jak tu rozegrać sprawę, żeby mnie nie przesunęli na jakiś znowu odległy termin. Przecież to ich wina, ja czekałam PÓŁ ROKU na tą wizytę!!! Nie mogą mi jej tak po prostu przełożyć. Muszą mnie wcisnąć pomiędzy innych pacjentów. Jak nie beda chcieli to kij z nimi -zrezygnuję. Mam dość czekania. Jak nie dbaja o klientow to ich strata. Ale z drugiej strony, gdzie ja pójdę? Kto mnie bedzie leczył? W końcu to nie tej Pani Dr wina tylko w klinice w kulki lecą. Pójdę gdzieś indziej, zapłace podobnie a nic z tego nie wyniknie- nie, jednak nie warto się obrażać. To moze do szefa na skargę w razie czego? Wystrasza sie, znajda szybszy termin. A może chcieli tylko potwierdzić wizyte? ale kto potwierdza wizyte na tydzień wcześniej, potwierdza sie wizyte na dzień przed. Dzisiaj poniedziałek, na pewno doktor przyniosła L4 dzisiaj i do końca tygodnia będzie na chorobowym. To mają pacjentów z całego tygodnia a nie tylko z jednego dnia do upchania pomiędzy innych. Nie da rady, ktoś bedzie musiał dłużej poczekać, wszyscy się nie zmieścimy. Dlaczego mnie to spotyka? wiedziałam, że tak to sie skończy. Zawsze tak jest. A ja urlop wzięłam już miesiąc temu. W dodatku bezpłatny, kto mi za to zapłaci albo kasę zwróci? Mąż ma specjalnie przyjechać i co teraz? A może to znak, że jednak dzieci nie dane nam jest i nie ma co kasy wydawać bo i tak się nie uda?... :(

Dobrze, że dojechałam cała do domu i nikogo nie potrąciłam przy okazji bo moje myśli wcale na drodze skupione nie były. Już miałam dzwonić z paniką do męża, ale pomyślałam - jak się dodzwonię to wtedy będę mu histerię odwalać, zresztą na odległość jesteśmy - będzie się tylko martwił, że źle ze mną a on nie może mnie przytulić. Dobra trzeba sie ogarnąć. Dzwonię kolejny raz. Pani odebrała w 2 sekundy. Drżącym głosem mówię, że dzwonię w sprawie czwartkowej wizyty. Taktyka: najpierw spróbuję grzecznie, a jak nie to z mordą (jak to w Polsce trzeba robić, żeby coś ugrać niestety :/). No i gotowa na wszystko słucham co pani ma mi do powiedzenia, zastanawiam się jaką historyjkę mi sprzeda i ile będą trwały nasze negocjacje co do nowego terminu... A pani pyta mnie o nazwisko, wstukuje cos na komputerku i za chwilę do mnie, że... chciała potwierdzić wizytę i zebym podała maila to ona mi wyśle takie ankiety i mam sobie je wydrukować i przynieść wypełnione na wizytę... Szok i niedowierzanie, właściwie jak zaczynała mówić to ja już słyszałam "doktor chora, wizyty nie będzie". Dziewczyny dawno się tak stresu nie najadłam. Ogłupieć tutaj idzie. Bez kitu.

3 października 2018, 13:50

[to już jutro...!!!!!!!!!!!!!!!!!] <3 <3 <3
ŚRODA
Wprost nie mogę uwierzyć, że ten czas tak szybko zleciał! To już jutro! Od jutra zaczynamy ciężką i mam nadzieję, że nie za długą walkę o nasze upragnione szczęście! :) doczekałam się w końcu :) tak się cieszę, emanuję pozytywną energią :D ciekawe ile mnie będzie kosztowało sprowadzenie na ziemię, ale mam nadzieję, że doktor da mi nadzieję, zamiast ją tłamsić :) Dzięki, że jesteście :* . Jakoś mi było łatwiej przetrwać ten czas - pisząc tutaj :) oczywiście dam znać co i jak po wizycie :)
Odebrałam dzisiaj ostatnie wyniki badań: homocysteina w normie, wynosi 6,9 :) więc całkiem całkiem ;) to juz sama nie wiem skąd taka wartość tego kwasu foliowego <zonk>

8 października 2018, 22:59

PONIEDZIAŁEK
Jakoś tak dziwnie mi bez odliczania, chyba zacznę odliczać od nowa, a w sumie mam do czego... do kolejnej wizyty! Ale o tym za chwilę.
Na początek małe usprawiedliwienie, czemu nie napisałam po wizycie: otoż mam koniec remontu na głowie, sprzątanie, kupowanie agd, pilnowowanie gościa od mebli żeby zaczął je montować jeszcze w tym tygodniu dzisiaj naklejałam napisy na ścianę, za chwile gazownika będzie trzeba ścigać... a to wszystko dlatego, że za max 2 tygodnie chce się już wprowadzać na swoje!!!! <3 radość mnie rozsadza od środka, więc mam taką motywację to pracy jak nigdy! I przez to nie zaglądam prawie wcale na forum, mało tego, nawet jak przyszła @ to mnie nie ruszyło ani trochę :) tak więc przejdźmy do sedna...

Sytuacja wygląda następująco:
Wizytę w klinice oczywiście przełożyli (ach jaka była moja "radość" gdy zadzwonili do mnie z samego rana i poinformowali, że wizyta przełożona na wieczór!). No ale nic, tyle czekałam, dobrze, że wzięłam sobie urlop na cały dzień :)

Tak więc: okazało się, ze po pierwsze mamy niekompletne badania nasienia. Pani doktor powiedziała, że spermiogram jest dobry, ale brakuje nam hba i fragmentacji. Jeśli te badania wyjdą niedobre to możemy zapomnieć o naturalnym zajściu w ciążę, a podobno czasem się tak zdarza, że spermiogram super, a hba i fragmentacja lipne i wtedy bedzie wiadomo na czym stoimy. Tak więc trzeba dorobić. Ale zanim dorobimy, to pobrała mi wymaz na ureaplasmę i zobaczymy czy sie wyleczyłam. Jeśli urea wyjdzie (-) to wtedy robimy brakujące badania nasienia. Jesli te trzy rzeczy wyjdą dobrze to... mamy się starać (i tu mój wielki ból) kolejne 5-6 miesięcy. Dr powiedziała, że możliwe, że ureaplasma przeszkadzała i to się często zdarza, że po niej się normalnie zachodzi w ciążę. I że tak naprawdę liczenie zeruje sie od tego momentu (sic!), ale widząc moją ciężką rozpacz dała nam czas 5-6 miesięcy (ach jednak umiem się targować! :D). Czyli do marca (o ile nie będzie trzeba powtarzać antybiotyku). Jeśli nic nie wyjdzie do marca to wysyła mnie na histeroskopię+laparoskopię diagnostyczną. Powiedziała, że samo hsg nic nie da, pokaże tylko czy płyn przelatuje czy nie, ale nie rozwiąże problemu. Podejrzewa u mnie albo zrosty (dużo infekcji przeszłam) albo moze endometriozę (bolesne i obfite miesiączki). Nie podobał jej sie mój prawy jajnik (mało ruchomy w porównaniu do drugiego). Więc tak. Niby plan jest. I to niby bardzo konkretny, ale niestety zakłada on w sobie dużo czekania. Już straciłam nadzieję. Wiem, że nic się nie wydarzy do marca. Czuję to, że problem jest gdzieś głębiej. No ale histero plus laparo to nie są takie zwykłe badania, to już jednak zabiegi i ona mi chce tego oszczędzić bo może uda się naturalnie. Może tylko problemem była urea, ale żeby się tego dowiedzieć to trzeba się postarać kolejne miesiące.

Także... olewam sprawę. Nie chce mi się mierzyć temperatury, przestałam pić ziółka ojca sroki, nie biorę już suplementów, nie odkładam planów na później, idę na kursy, szkolenia. Wiem, że i tak nic z tego nie wyjdzie - tak samo jak to wiedziałam w marcu, kiedy poprzednia ginekolog mi mówiła, że tym razem się uda, bo owulacje wróciły i już za chwilę będę w ciąży. Ona też dała mi czas do końca roku i jak nie to laparo. Jest październik i przez te miesiące nic nie ruszyło, tak więc tutaj będzie tak samo. ALe co nowy ginekolog to trzeba coś udowadniać - no i cóż zrobić :( najbardziej dołujące jest to czekanie, człowiek czeka i czeka i nic się nie dzieje. No cóż. Muszę uzbroić się w cierpliwość, ale zmieniłam podejście - już koniec z napalaniem się. Nic się nie zmieni. Laparoskopia mnie nie ominie. Nie wiem czy jest sens kombinować, czy już trzymać się jednego lekarza i po prostu poczekać i zobaczyć co jest grane. W marcu się zgłoszę ponownie i cóż... zobaczymy. Niektórych rzeczy się po prostu nie przeskoczy...

A no i mam pilnować poziomu witaminy D (muszę sprawdzić ile jest :P) i mam nie robić co miesiąc progesteronu bo to bez sensu :P ogólnie Pani Dr była bardzo zdziwiona, że po 1,5 roku przychodzimy do kliniki, że to za wcześnie trochę :P no ale z drugiej strony na co czekać? za kilka miesięcy mi stuknie 30tka, a ja bym chciała mieć trójkę dzieci. Kiedy ja je zdążę urodzić skoro to się wszystko tak opóźnia?!

11 października 2018, 21:50

CZWARTEK
Mój mąż miał sen. Śnił mu sie nasz mały trzylatek rozrabiaka, który był taki uroczy i jednocześnie cięzki do upilnowania i taki fajny, a w łożeczkach leżały jeszcze dwa maluchy takie w pampersikach :) bardzo bym chciała, żeby to był proroczy sen...

Nawet nie wiem który dziś dzień cyklu, wiem tylko, że serduszkowanie gdzieś w przyszłym tygodniu.

W pracy dramat - wykończa mnie to wszystko. Zazdroszczę ludziom, którzy lubią swoją pracę, spełniają się w niej i z radością do niej chodzą. Ja się strasznie męczę :( albo może to taki gorszy okres...

Powoli planujemy już sylwestra (czaaaaaad!)

Niedługo przeprowadzka!!!! <3 idziemy w weekend kupić jakieś mebelki do pokoju :)

Uwielbiam taką pogodę jak dzisiaj <3

PS. Zepsuły nam się dwa auta jednego dnia :) czy mogło być lepiej? :D
1 2 3 4 5 ››