X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki W pogoni za szczęściem... Gonimy po raz drugi 💪🙏
Dodaj do ulubionych
‹‹ 4 5 6 7 8 ››

26 czerwca 2019, 20:14

ŚRODA
A jednak się odzywam dużo wcześniej niż planowałam.
Kiedyś, może z pół roku temu nabazgrałam post, że się zastanawiam czy mówić mamie o staraniach czy nie. W końcu ostatecznie po kilku miesiącach od tych rozkmin podjęliśmy decyzję z mężem, że lepiej bedzie jesli powiemy. Człowiek niby już dawno dorosły, a dalej głupi. Nie uczę się na błędach :/ dzisiejszego dnia z całego serca ŻAŁUJĘ, że jej powiedzieliśmy - chyba nigdy niczego bardziej w swoim życiu nie żałowałam.
Temat niepłodności u moich rodziców krąży jak mucha wokół g*wna. Dzisiaj usłyszałam, że mam nie brać tyle leków (biorę tylko Letrox hello!), że za duża dawka, że od tego dzieci się rodzą chore. Że jak zrobię in vitro to Pan Bóg mnie ukarze i bede miala same nieszcześcia do końca życia. Że będę miała ciężko chore dziecko, że mąż mnie zostawi i sobie pójdzie do innej. Że zostanę sama z niepełnosprawnym dzieckiem. Że zmarnuję sobie życie. Że dostanę raka. Że to trzeba NATURALNIE i ABSOLUTNIE NIE WOLNO brać ŻADNYCH LEKÓW!!! Że ciąża ma być naturalna. I że jakbyśmy się starali (uwaga!) 10 lat to wtedy dopiero można zacząc MYŚLEĆ o in vitro!!!! Mam zrezygnować z pracy (hm... ciekawe co na to mężuś :P) i tylko leżeć i pachnieć. Kazała mi odstawić Letrox! Ja pierdziu! I nic nie dociera, że nie moge odstawić bo nie będę miała owulacji, to ta twierdzi, że to wcale nie wpływa, że sobie wymyśliłam, że to ma jakikolwiek związek i że to RODZINNE, że mamy torbiele krwotoczne. Że ona miała, ciotka miała, babka miała i jeszcze ku*wa może i dziadek miał :/ nie rozumie, że przecież to było sprawdzone i przy tsh mniej niż 2 nie mam torbieli, ale jak skoczy to wtedy się robią... No i oczywiście mam się wreszcie zacząć modlić!!! ... Jestem przerażona zacofaniem umysłowym mojej matki. Nie wiem, takie rzeczy w internecie pisza? Gdzie ona to wyczytala? Co się z nią dzieje? Zaczęła płakać, histeryzować, szantażować mnie emocjonalnie... Czuję się zmiażdżona psychicznie. To była ostatnia rzecz o której jej cokolwiek powiedziałam. KONIEC. Od dziś nic już się nie dowie na ten temat. Od dziś dla niej staramy się tylko naturalnie. Może nawet powiem, że odstawiłam leki. Trzeba się nauczyć kłamać i mieć spokojną głowę. Jak ja mam w takich warunkach wyluzować? Aż plamień dostałam (jakaś niedomoga lutealna?). To chyba niezbyt dobry znak :( 6dpo, chyba muszę się przygotować na kolejną porażkę :( na szczęście nie mam żadnych ciążowych objawów, więc nie mam sobie co wkręcać. Gorzej, że jak nie zajdę w ciążę w najbliższych cyklach to oszaleję z rodzicami :( Boże dopomóż mi... :(
chciałam wsparcie i pomoc a co otrzymałam? Jakiś dramat psychiczny, zero wsparcia, na żadną pomoc nie mogę liczyć. Jeszcze tylko mnie będą niszczyć psychicznie i nakłaniać do zaniechania leczenia :( Czym ja sobie zasłużyłam na takie traktowanie?

30 czerwca 2019, 10:51

NIEDZIELA
9dpo (w poprzednim wpisie był 5dpo, nie 6 - mój błąd)
od tamtego czasu do wczoraj plamienie bylo naprawdę mocne - musiałam aż podpaskę założyć, bo wkładki nie dawały rady... a dziś... bolą mnie jajniki na zmianę (co z nimi?!), do tego bardzo mnie boli brzuch jak na @ ale plamienie zniknęło... szok. Czyżby...? Nie wiem czy wolno mi tak marzyć... Człowiek tyle czasu się stara, a dalej taki głupi... :( cycki nie bolą, może troszeczkę, czuję się rozchwiana emocjonalnie tak jak przy PMSie... sama nie wiem co o tym sądzić. Boję się, że się znów nakręciłam niepotrzebnie, a potem będzie OGROMNE rozczarowanie... We wtorek lub środę myślę pojść na betę... chyba, że @ przyjdzie wcześniej...
Napiszę jeszcze wieczorem czy dalej tego plamienia nie ma.

EDIT popołudniowy: dupa, plamienie dalej jest, za długo jak na implantację :/ stawiam na niedomogę lutealną :/ właśnie czar prysł. KURTYNA W DÓŁ.

Wiadomość wyedytowana przez autora 30 czerwca 2019, 13:36

2 lipca 2019, 09:08

WTOREK
11dpo, biel vizira... także tego... :(

3 lipca 2019, 15:24

ŚRODA
Beta hcg <0,5. Nawet nie drgneła :( Czułam, że ten sen był proroczy i nic z tego :( nie mam już sił :( czekam na @ i zaczynamy 23cykl starań...

16 lipca 2019, 21:21

WTOREK
12dc, owulacji na razie ani widu ani słychu. Śluz dopiero dziś się zaczął. Wszystko się opóźni. Ech... dłużej będę musiała czekać na wynik cyklu :D no ale... Tym razem kolejny cykl zaczęłam obstawiona lekami. Metformax, Castagnus, Duphaston po owulacji. Jeszcze zrobię testy na trombofilię wrodzoną i zobaczymy czy będzie trzeba brać dodatkowo Acard czy nie. Jutro też sprawdzę moje nieszczęsne TSH :D taki plan. No i co. I nic. Czekamy na te cholerne dwie kreski.

21 lipca 2019, 10:43

NIEDZIELA
Był moment, kiedy myślałam, że przegapiliśmy owulację. Bo śluz był, dużo, nagle zanikł, testy LH ujemne cały czas, był moment że była troche bardziej widoczna kreska na teście, a potem biel biel biel. Już oczywiście czarna rozpacz, że zmarnowałam szansę, a mamy ich tylko 3! I przez moją głupotę (bo nie mialam siły na serduszka) straciliśmy jedną z niewielu szans na dziecko i dół na maxa... nawet bałam się cokolwiek powiedzieć mężowi bo byłby zły... ale na szczęście nie! :) los się do mnie uśmiechnął i wczoraj śluz wrócił razem z drugą, bardzo wyraźną kreseczką na teście LH. Co za ulga... jednak jestem przed owulacją :) także działamy działamy :)
Zauważyłam natomiast ciekawe zjawisko. I zastanawiam się czy to wynik brania Metforminy, czy to wynik diety i ćwiczeń mojego męża (aczkolwiek to jest świeża sprawa i nie sądzę, żeby w ciągu miesiąca plemniki się tak zreorganizowały), ale... po seksie nic ze mnie nie wypływa. W sensie wcześniej po każdym stostunku miałam wrażenie, że wszystkie plemniki ze mnie dosłownie wypływają i się czasem zastanawialiśmy czy coś tam w ogóle zostało w środku... a teraz nie ma tego efektu. Mało co ze mnie wypłynie, aż za pierwszym razem się zastanawiałam czy mąż w ogóle doszedł czy mnie nie okłamał :P ale sprawdzałam to kilka razy i za każdym razem te plemniki zostają w środku. Czyżby działanie metforminy??? Nic innego takiego nie biorę. Castagnusa już brałam wcześniej kiedyś i nie było takiego efektu. Mam nadzieję, że to jest dobry znak :)

22 lipca 2019, 20:42

PONIEDZIAŁEK
I po owulacji <3 <3 <3

30 lipca 2019, 21:08

WTOREK
9dpo
Niech się zdarzy cud... proszę...

1 sierpnia 2019, 15:21

CZWARTEK
No i doopa :( nic z tego... szkoda gadać :(

3 sierpnia 2019, 21:37

SOBOTA
Już powoli rozkręca się plamienie, lekkie bóle podbrzusza. Najpóźniej w poniedziałek powinna przyjść @. Będzie to ostatni bądź przedostatni cykl nadziei na naturalne zajście w ciążę...
Dziś poruszyłam z mężem poważną rozmowę. Ostatnim razem rozmowę takiej wagi przeprowadzałam z nim jak chciałam, żeby podjął decyzję czy planuje ze mną być na stałe i się chajtamy czy byłam tylko fajnym umilaczem czasu i się rozchodzimy :D a tak. Czasem taka konkret ze mnie babka potrafi być :D
Otóż rozmowa była na temat który nurtuje mnie od jakiegoś czasu... coraz mocniej im bliżej zmierzamy ku procedurze in vitro... Otóż... Co będzie jeśli się nie uda? Co wtedy? Czy wchodzi w grę dawstwo komórki, plemników bądź nawet całego zarodka??? Czy wchodzi w grę adopcja dziecka z domu dziecka?? Jaki możemy mieć plan B w razie niepowodzenia? ... Porozmawialiśmy, rozważyliśmy różne argumenty, za i przeciw... Nie doszliśmy do żadnego rozwiązania (no bo jak skoro nie mamy konkretów na razie?), ale... potrzebowałam tej rozmowy. Tak po prostu psychicznie. Wiem, że co by się nie stało mąż będzie ze mną. Powiedział, że zawsze ;) wiem, że w razie czego rozważa opcję dawstwa zarodka/komórki jajowej/plemnika, być może jeśli trzeba to i adopcję dziecka. Ale to nie są tematy na które mogę zadać pytanie i otrzymać od razu odpowiedź. To są tematy do których trzeba dojrzeć, przeanalizować, zastanowić się na spokojnie. Ale wiem, że jeśli będzie taka konieczność to mąż nie przekreśla takich opcji. A to już dużo. Myślę, że w miarę upływu starań i w zależności co przyniesie nam życie będziemy się zastanawiać co dalej. Ja sama do wielu rzeczy nie jestem przekonana. Zdaję sobie sprawę z konsekwencji i ryzyka wielu decyzji które być może będziemy zmuszeni podjąć... Ale jakoś tak nadzieja mi się zapaliła. Że być może pomimo wielu trudów jednak kiedyś będę mamą :) niezależnie już czy naturalnie, czy z pomocą medycyny, czy po prostu mamą swoich adoptowanych dzieci zakochany.gif Dzięki tej rozmowie zyskałam takie poczucie, że jakkolwiek sytuacja się potoczy w naszym życiu to razem i tak stworzymy naszą cudowną, pełną ciepła, radości i miłości rodzinę (i już nie tylko we dwoję!). Bardzo bym tego chciała i życzę żeby każda z nas odnalazła wreszcie to swoje szczęście na które tak wyczekujemy... :* w końcu "im bardziej ma się w życiu pod górkę, tym piękniejsze będą później widoki" buja_w_oblokach.gif

7 sierpnia 2019, 12:21

ŚRODA
Mam taki niewypowiedziany żal do matki o tą całą sytuację ilekroć tam do nich przyjeżdżam. Niby obie udajemy, że jest dobrze, ale obie wiemy, że dobrze nie jest. Każda jest zafiksowana w swoich poglądach. Nie rozmawiamy prawie ze sobą... bo nie ma o czym. Ja nie mam ochoty słuchać na temat jej problemów z wyborem butów, a i ona nie chce poruszać tematu starań, bo będzie wojna... Zresztą może i lepiej. Po co nam te awantury do niczego nie prowadzące?
Obie gdzieś dryfujemy w powietrzu pretensji, żalu, troski i niezrozumienia... Mąż mi niedawno powiedział, że nie potrafi przyjąć do wiadomości tego, że można się tak zachować wobec własnej dorosłej (!) córki. Że to jest dla niego niepojęte i nie potrafi się z tym pogodzić... Spodziewał się być moze i takiej pierwszej reakcji... ale liczył, że po przemyśleniu dojdą do rozsądnych wniosków... a tu mija drugi miesiąc i żadnych wniosków na horyzoncie nie widać... cóż. Życie nie jest idealne, a ludzie to już na pewno nie... ale ta cała sytuacja ciąży mi na sercu... :(

Dziś 4dc. Być może uda się zrobić stymulację jeszcze w tym cyklu. Mamy nowe badania nasienia. Morfologia spadła do 4% (z 5%) w porównaniu z wynikami 1,5 roku temu. Ale... nie mamy już aglutynacji - prawdopodobnie musiała być spowodowana bakterią. Także uff, przynajmniej tyle. Szkoda, że wynik nie powala, ale mogło być zawsze gorzej.

8 sierpnia 2019, 21:46

CZWARTEK
5dc rozpoczynamy stymulację Clo z nowym lekarzem! Oh yeahhh...! Coś się wreszcie dzieje! :) nowy doktor wczuł się w rolę i twierdzi, że w moim przypadku on widzi szanse na naturalną ciążę. Aha. Pożyjemy zobaczymy.
Kupiłam sobie rolki w ramach programu "rusz wreszcie 4 litery" i będę śmigać :) wieeeeki na rolkach nie jeździłam, mam nadzieję, że jeszcze potrafię :P no i długi weekend też napawa entuzjazmem drink.gif

17 sierpnia 2019, 19:26

SOBOTA
Doktor pojechał na urlop. Tak więc zostawił mnie w trakcie stymulacji... i nawet nie było podglądu usg jak tam te jajka czy rosną czy co tam z nimi... Mam w poniedziałek sobie załatwić, żeby mi ktoś pregnyl podał, może spróbuję w swojej przychodni, może mi pielęgniarki dadzą :P szkoda, że to tak na ślepo będzie, ja pierdziu zawsze pod górkę :/
Za 3 tygodnie wizyta w klinice w sprawie in vitro. Być może to jednak będzie ostatni cykl starań. Zobaczymy jak doktor zadecyduje. Nie mogę uwierzyć, że doszliśmy do tego momentu. Tak mi przykro, że nie możemy mieć dzieci naturalnie, jak większość ludzi :( i że musimy się chwytać takich procedur, wbrew rodzinie i tak naprawdę światu :( ostatnio czytałam komentarze kobiet (!) na fb pod jakąś reklamą kliniki, która poszukiwała dawczyń komórek. Dramat. Kobieta kobiecie wilkiem. A mówią, że to faceci charakteryzują się zmniejszoną empatią. Mam wrażenie, że czasy sie zmieniły i obecnie kobiety są totalnie bez serca i bez zrozumienia wobec innych kobiet/ludzi. Faceci w wielu sytuacjach potrafią się o niebo lepiej zachować.

31 sierpnia 2019, 23:59

SOBOTA
znów nic z tego. Stymulacja nie pomogła. Nieudany kolejny cykl. A sutki mnie taaak bolały, zrobily nadzieję, a tu klops :/ . Minely 3 cykle po laparo i nadal tkwimy w tym samym punkcie. Powoli tracę siły do walki... obojetnieje... Jak długo jeszcze? Czy kiedykolwiek się doczekam swojego szczęścia?

2 września 2019, 12:10

PONIEDZIAŁEK
Dziś szwagierka rodzi... A my jutro mamy wizytę w klinice ws in vitro. Takie koleje losu...

3 września 2019, 19:09

WTOREK
2dc, 25 cykl starań
Minęło już ponad 2 lata odkąd zdecydowaliśmy, że chcemy powiększyć naszą rodzinkę... i na razie jesteśmy na podobnym etapie co wtedy. No może poza niezliczoną ilością wszelakich możliwych badań ;) efekt póki co ten sam :P

No ale... jestem po wizycie w klinice. Plan udało mi się nieco sforsować na swoją stronę :) JEDNAK robimy najpierw inseminację (max 3, ale może zrobimy tylko jedną - to od nas zależy) i dopiero potem in vitro :) mam czas na przygotowanie się psychiczne do tego czasu :) podchodzimy niestety z rozpoznaniem "niepłodność idiopatyczna" czyli "cholera wie co wam jest". Bo Pani Dr mówi, że endometrioza mojego stopnia nie powinna przeszkadzać w ciąży, a tu nic nie pykło po laparoskopii, jajowody drożne, macica czysta, endometrium prawidłowe, wszystko książkowo, a efektu brak :/ ale dostałam serię badań do wykonania, no i zaczynamy od października! :) ten rok ma jeszcze szansę zakończyć się pozytywnie :)

11 września 2019, 08:46

ŚRODA
10dc, za chwilę okołoowulacyjne wygibasy zaczniemy :)
ostatni cykl z lekami, z pierwszym dniem miesiączki odstawiam wszystko. Nie pomogło, znaczy - nie tu problem. Dziś zrobiłam już biocenozę, jutro robię badania z krwi. Będzie komplecik i spokojnie mogę jechać sobie na urlop :) dobrze, że namówiłam męża na ten odpoczynek, bo bym chyba zeschizowała do października. To czekanie mi się dłuży przeokropnie, wpadam w jakiś taki marazm życiowy... A może to już depresja? Mam straszny zjazd emocjonalny od czasu ostatniej wizyty. Nie wiem dlaczego. Niby wizyta przebiegła przecież pomyślnie, plan jest taki jak chciałam, po wyjściu byłam bardzo zadowolona. Sama nie wiem w czym problem. Może w tym, że to wszystko za długo już trwa? Na szczęście przyjechała moja przyjaciółka, wzięła mnie na babskie ploty, od razu mi się lepiej zrobiło :) bardzo się też cieszę, że szwagierka nie wysyła mi w ogóle zdjęć małego - przynajmniej tyle.
Teraz, żeby tylko ta IUI mnie nie zniszczyła psychicznie... Ale może się uda :)

26 września 2019, 19:44

CZWARTEK
Wróciłam z urlopu... a czuję się tak jakbym na nim w ogóle nie była :( zdecydowanie trwał za krótko! :D
Jak tylko pomyślałam o tym, że może by tak sobie siknąć na test to niemalże w tym momencie rozpoczęły się mocne plamienia. Test zaoszczędzony :P O ironio losu. Tak czy siak. Liczę, że jutro @ się rozkręci i będę mogła zadzwonić do kliniki i umawiać się na stymulację. IUI zaczynamy! NARESZCIE! :)

28 września 2019, 14:00

SOBOTA
dziś 2dc. Na usg wszystko ok, żadnych torbieli, żadnych przeciwwskazań do stymulacji. Tak więc dostałam Fostimon i zaczynamy kłucie od poniedziałku :P w następną sobotę podgląd jajeczek :)
Rodzice nic nie wiedzą, bo przecież mam 'zabronione' takie rzeczy. I jeszcze hormony będę brać, fuj! A niby jesteśmy dorosłymi ludźmi. Jak żyć ja się pytam :D
Tak czy owak: IUI czas start! Ale się cieszę! :) mam nadzieję, że wreszcie się uda :)
troche się martwię, bo wzięłam jedną refundację na te leki, mogłam w sumie zostawić do in vitro :/ ale już po ptokach. Mam nadzieję, że 3 in vitra nie będą potrzebne, bo do trzeciej już nie będę miała. Że te refundacje co sobie zostawiłam wystarczą... Oby. Nadzieja poziom max :) :) :)

30 września 2019, 21:41

PONIEDZIAŁEK
Pierwszy zastrzyk z Fostimonu za mną. Strasznie się bałam... a to nic takiego :D poradziłam sobie bez niczyjej pomocy :) zobaczymy jak się po tym będę czuła. Mam nadzieję, że ok :D następny w środę i potem jeszcze jeden w piątek. Oł jeeeee! hura.gif
‹‹ 4 5 6 7 8 ››