X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki Wyboje mojego życia.
Dodaj do ulubionych
1 2 3
WSTĘP
Wyboje mojego życia.
O mnie: Ja: 1991r. On: 1987r. Przyjaźnimy się od 2004r. Parę tworzymy od 2013r. Jesteśmy małżeństwem od 2021r. Jeszcze nie jesteśmy rodzicami.
Czas starania się o dziecko: Na poważnie od ślubu. Seks bez zabezpieczeń odkąd tworzymy parę.
Moja historia: Od czasu ślubu w 2021 roku z mężem zaczęliśmy myśleć poważnie o dzieciach. Bez nerwów i stresu. W tym czasie próbujemy - nadal ciesząc się sobą i obserwując podstawowe objawy cyklu. Na ten moment ja 33, mąż 37 lat. Z racji tego, że po majowych wyczynach w 2022 spóźniał mi się okres i cykl trwał 57 dni myślałam że się udało. Niestety nie. Odwiedzam w tym czasie ginekologa. Od mojej ostatniej wizyty mija około 2lata. W mojej historii widnieje usunięty przez cięcie brzucha potworniak prawego jajnika i staram się, aby wizyty były regularne co roku. Dowiaduję się, że moje jajniki z czystych i pięknych trochę zmieniły swój charakter i jawią się jako policystyczne. Sznur pereł, jak to barwnie określa lekarz. Słyszę również "proszę się tym nie martwić, widziałem już gorsze przypadki i Panie zachodziły w ciążę". Mam być lepsza, ale nadal bezpłodna. Po wizycie u doktora i rozmowach zaczęliśmy na poważnie starać się o dziecko. Na poważnie oznacza już większe monitorowanie cyklów i decyzję, że kupujemy monitor płodności. Na poważnie oznacza też czasem mniej romantyzmu, a więcej obowiązku. Wystartowałam z monitorem od 1dc, który przypadł z początkiem lipca 2022r. Przestałam go używać ze startem pierwszego cyklu wspomaganego letrozolem grudzień 2023.
Moje emocje: Dotychczasowa niepłodność uczy mnie cierpliwości. Odkrywam w tym czasie wszystkie blaski i cienie starań o dziecko.

2 października 2022, 16:54



1 cykl - lipiec:
6dc monitor kazał zacząć robić testy,
10dc wskazuje wysoki poziom, który utrzymywał się przez 11 kolejnych dni (co oznacza 11 kolejnych testów). Po przekroczeniu liczby 10 dni z wysokim wskazaniem monitor wyświetlił informację, żeby zajrzeć do instrukcji i robić testy dalej. Robiłam, chociaż już zaczynałam łapać małą panikę, ale mąż uspokaja moje nerwy. Poziomy nadal są wysokie.
21dc i 22dc pojawił się szczyt. Zostały mi do zrobienia jeszcze 3 testy, więc kontynuuję.
23 dc poziom był wysoki, pozostałe dwa testy są już niskie.

Wykorzystałam wszystkie 20 testów + 1 test ciążowy (negatywny). Dało to wynik 12 dni z wysokim + 2 dni szczytowe + 6 dni z niskim wskazaniem.

2 października 2022, 16:54


2 cykl - sierpień:
9dc monitor kazał rozpocząć testy.
18dc monitor cały czas pokazuje niski poziom. Zaczynam się denerwować porównując wyniki z poprzednimi danymi i za dużo myśleć co się dzieje.
19dc jest poziom wysoki.
20dc i 21dc monitor pokazuje szczyt. Zaskoczenie, bo nie ma kolejki dni z wysokim wskazaniem. Zostało mi 7 testów do zrobienia. Robię, żeby zbierać dane.
22dc poziom wysoki. Kolejne 6 testów już na niskim poziomie.

Wykorzystałam wszystkie 20 testów + 2 testy ciążowe (negatywne). Dało to wynik 2 dni z wysokim + 2 dni szczytowe + 16 dni z niskim wskazaniem.

2 października 2022, 16:55


3 cykl - wrzesień:
9dc monitor woła o testy.
14dc poziom jest wysoki.
25dc przez te 12 dni odczyt dalej jest wysoki. Oczywiście pojawia się informacja o zaglądnięciu do instrukcji i kontynowania testów. Jest to dzień dzisiejszy (2.10).

Zostały mi do wykonania jeszcze 3 wolne testy z bieżącego cyklu, więc zamawiam kolejną paczkę z testami.


Czekam na dalszy rozwój wydarzeń.

Na początku 3 cyklu wykluczyło mnie przeziębienie na tydzień. Może przytrafił mi się bezowulacyjny cykl, lub się wydłuży.

Piszę swoją historię, żebyście się nie martwiły i nie zniechęcały, gdy robicie testy i monitor wskazuje ponad 10 dni wysokich bez szczytu. Róbcie dalej swoje. Nie pomijacie testów, choć wiem że ceny potrafią dać w kość.

9 października 2022, 09:43

3 cykl UZUPEŁNIONY- wrzesień:
9dc monitor woła o testy.
14dc poziom jest wysoki.
27dc nadal utrzymuje się poziom wysoki. Zostaje mi ostatni test w pudełku, ale już przeczuwam jaki wynik będzie jutro.
28 dc ostatni test z paczki, pokazuje poziom niski. Obawiałam się co zobaczę dalej - czy będzie kazał kontynuować robienie testu gdyby wyszedł wysoki. Ale tak się nie stało.

Wykorzystałam znowu wszystkie 20 testów.
Dało to wynik 14 dni wysokich + 6 dni z niskim wskazaniem. W tym miesiącu wg monitorka nie miałam szczytu.

Mimo wszystko zaczynam też obserwować inne objawy. Przezucilam się na tą aplikację i uzupełniam temperaturę, śluzy, szyjkę i dorzucam kilka objawów, jeżeli naprawdę coś mi dokucza (trochę późno w tym miesiącu zaczęłam, więc nie mam pełnych danych).

W tym cyklu sugeruję się też aplikacją, która wyznacza szacunkowy dzień owulacji, który jest idealnie spasowany z rocznicą naszego ślubu.
Oznaczałoby to niby początek starań, ale przesuwam tę datę na lipiec i staram się dać sobie czas i spokój. Mąż mnie uspokaja, ale jesteśmy umówieni że jak do końca roku nie będzie zmian to zaczniemy robić podstawowe badania kontrolne krwi.

Jestem w miarę spokojna i zdystansowana, ale czasem myśli krążą w dziwnych kierunkach. Jestem z mężem razem od 2013 roku, podczas całego tego czasu mieliśmy może ze dwa zbliżenia używając prezerwatyw. Cała reszta naszych przytulasów jest bez zabezpieczeń. Nic by się nie stało jakby na świecie pojawiło się dziecko w tym czasie, ale nie liczymy, nie staramy się i mąż się kontroluje.

Wiecie jak to jest... Ma się już te 31 lat.
Chcialam zdążyć urodzić przed 30, a na razie wszystko wskazuje że muszę ten czas przedłużyć.
Otoczenie mnie nie nastraja - przyjaciele męża znaleźli partnerki od nich o 10 lat młodsze. Jak się spotykamy to czuję to ukłucie, że jeszcze mają tyle czasu i są na innym etapie w życiu.
Najlepsza przyjaciółka tylko odstawiła anty, pomyślała o ciąży i w przyszłym miesiącu wita malucha na świecie.

Pracuję w zawodzie. Dużo prawie 50h tygodniowo, ale kocham to co robię. Prowadzę swoją działalność, jestem masażystką. W pracy odczuwam ciągły stres, bo jest to powiązane z moim niskim poczuciem wartości.

Dbam o siebie. Od 10 lat prowadzę regularnie treningi 3-5x w tygodniu. W weekendy chodzimy z psem na co najmniej 12km spacery. Mąż też jest aktywny fizycznie, choć pracuje już tylko umysłowo. Nie jesteśmy jacyś super fit. Nie mamy rzeźbionych brzuchów. Utrzymujemy kondycję, bo wiecie nie mogę mówić komuś, że powinien znaleźć czas na ćwiczenia żeby lepiej się czuł i być hipokrytką i samej tego nie robić.

Trzymamy michę, jeżeli chodzi o jedzenie. Od dwóch lat trochę bardziej tzn. jemy mniej mięsa i staramy się ograniczyć przetworzone produkty. Nie jesteśmy maszynami. Ja wrąbię całą czekoladę z łatwością jak mam dzień, robimy pizze, popcorn itp. Mąż jako dziecko miał nadwagę i jeszcze kilka lat temu mierzył się z jej utratą.

Od dwóch lat regularnie, raz w tygodniu pościmy i nie jemy przez 36h. Nie katujemy się tym, dobrze wpłynęło to na nasze wyniki. Moja podstawowa morfologia bardzo się polepszyła. No i nie pijemy alkoholu od tego czasu.

Dziś aplikacja wskazuje 8dpo. Nie wytrzymuję i robię test ciążowy. Jest negatywny...

Wiadomość wyedytowana przez autora 9 października 2022, 09:49

16 października 2022, 18:01

Jak wygląda Twój ciężki dzień, kiedy dopadają Ciebie myśli, które trudno jest wyrzucić z głowy?

W takie dni jak dziś moja głowa powinna odpoczywać, a nie może.

Razem z mężem przygotowywaliśmy się do ślubu dość skrupulatnie. Nie jesteśmy z tych, którzy chodzą do kościoła i przestrzegają jego zasad, ale jesteśmy wierzący jeżeli chodzi o Boga i naprawdę chcieliśmy być małżeństwem w Jego obliczu. Nie wiemy jeszcze jak zrobić to inaczej niż w katolickiej wierze, choć podkreślam że z wieloma rzeczami mamy tam problem i szukamy odpowiedzi.
Dlaczego o tym mówię?
Bo musieliśmy przejść spowiedź i podeszliśmy do tego bardzo osobiście. Najpierw rozmawialiśmy sami o tym wszystkim co wydarzyło się w naszych życiach, a czego żałujemy. Poruszaliśmy różne poważne tematy i nie były to koniecznie grzechy, ale coś co nam chociażby ciążyło w głowie.
Wyznałam mojemu mężowi, że bedac nastolatką (i w sumie tak do 26 r. ż.) utrzymywałam i zaklinałam się, że nie chcę o nie będę mieć dzieci. Nie lubiłam ich ale tak szczerze. Nie fascynowały mnie niemowlaki, nie chciałam zajmować się czy brać na ręce żadnego dzieciaka z rodziny. Były hałaśliwe, problematyczne i zbyt kruche jak dla mnie.
Ostatnio byliśmy w odwiedzinach u kuzyna, który ma miesięcznego bobasa, ale ja nadal jestem zdystansowana. Nie chcę brać go na ręce, głaskać czy siedzieć nad nim i patrzeć jak śpi lub się kręci po swojemu.
Tylko tym razem nie chcę się rozkleić, bo właśnie z mężem, z nim chcę mieć własne dzieci. A co jak się okaże, że już jest za późno?

Czytam Wasze pamiętniki i wszystkie zwalają mnie z nóg.
Nie wiem czy ja znajdę w sobie taką siłę jak Wy.

29 października 2022, 17:46

4 cykl - październik
9dc monitor zaczyna wołać o testy. Od razu z grubej rury wali wskazanie wysoki, a ja obawiam się, że kolejny cykl będzie bezowulacyjny, bo szybko wywala wynik wysokiego stężenia hormonów.
15dc wskazania są nadal wysokie, ale zaczynam obserwować po innych parametrach, że coś się szykuje i oczywiście myślę, czy ten komputerek pokryje się z tym co dzieje się z moim organizmem.
16dc szczyt! W sumie lekki szok, bo przy moich cyklach 34 dniowych owulacja wypadała w 20-22dc. Ale nie dyskutuję i przyjmuję do wiadomości. Dodatkowo śluz jak z obrazka, mały (ale zawsze) skok temperatury no i szyjka, którą się miło zdziwiłam, bo taka była fajniutka.
Zgodnie z instrukcją monitora kolejny dzień testowy 17dc również był oznaczony jako szczyt.
18dc kolejny dzień z testem również zgodnie z instrukcją, pojawia się informacja o wysokim poziomie. Nie ma żadnego zaskoczenia.
19dc (dzisiaj) jestem bardzo mile zaskoczona, bo monitor nie mryga pomarańczowym światłem z rana, co oznacza że wymagane jest testowanie. Od razu wskazał poziom niski. Ulżyło mi, bo myślałam że monitor zmusza do wykorzystania wszystkich testów z paczki, a tutaj taka miła niespodzianka.

Wykorzystałam 10 testów z 20 dostepnych. Dało to razem 8 dni z wysokim wskazaniem + 2 dni szczytowe.
Zostało 10 testów na kolejny cykl.

Czekam na dalszy rozwój wydarzeń, a myślami trochę odpływam. Mało krążę wokół dziecka. Bardziej skupiam się na rozwiązywaniu problemów, które napotykam w swojej firmie. Jestem sama sobie szefem i praca na własnej działalności jednak jest trochę inna niż etat. Jeszcze nie wiem co zrobię z pracą jak zajdę w ciążę. W końcu przyjmuję w tygodniu 46 Pacjentów i potrafię być wykończona.
Czasem bywają takie dni, że mam serdecznie dość, chociaż praca jest moją pasją i uwielbiam to jak można pracować z ludzkim ciałem. Wczoraj był taki dzień.
Ogromne wyrzuty sumienia, że nie mam tyle czasu dla męża, że mam w tygodniu roboczym tylko jeden względnie krótki dzień, który i tak muszę przeznaczyć na obowiązki domowe itd. Bolą mnie ręce i jeżeli nie zadbam o regularne urlopowe odpoczynki (co 8 tyg. są to 4-7dni wolne), to kiedyś już skończyło się zwolnieniem i wykluczeniem z pracy z powodu zapalenia na dwa tygodnie...
A i tak wczoraj usłyszałam od Pacjentki, że... Jestem leniwa... Bo co mi szkodzi przyjść pół godziny /godzinę szybciej i kogoś zrobić...
Tak...

Muszę wyhodować sobie twardą dupę, co w moim przypadku jest ciężkie. Odkąd pamiętam moje poczucie własnej wartości leży na poziomie podłogi. Przeżywałam koszmary będąc nastolatką ze względu na nadmierne owłosienie.
Chyba nikt, kto nie doświadczył docinek od strony rówieśników nie będzie wiedział o czym mówię.
Podmiewywanie się ze strony chłopców, wredne dziewczyny w szatni od wfu, wypisywanie anonimowych smsów...
Gwoździem do trumny był mój były partner, który pielęgnował na każdym kroku to abym nie poczuła się zbyt dobrze. Odchodząc usłyszałam tylko, że nikt nie będzie mnie chciał. Przez niego wiecznie mam poczucie, że ktoś mnie ciągle negatywnie ocenia.

Mój mąż jest moim najlepszym przyjacielem. Takim z prawdziwego zdarzenia, który wspierał mnie w ciężkich chwilach, a najbardziej budował we mnie siłę żebym w końcu pozbyła się wszelkich toksyn ze swojego życia. Jest moim bardzo stabilnym murem. Cieszę się, że z nim świat wygląda inaczej.

Wiadomość wyedytowana przez autora 29 października 2022, 18:18

6 listopada 2022, 10:36

Jest mój dzień wolny. Czas na odpoczynek i przemyślenia. Dziś może więcej o kwestii wiary.

Jeszcze kilka lat temu z mężem byliśmy zapalonymi ateistami. Teraz jest troszkę inaczej. Chcieliśmy znać argumenty, aby móc konkretnie rozmawiać nt. istnienia Boga.
Wiem... To tkliwy temat.
Jeżeli chce Ci się czytać i jesteś katolikiem to może to być zbyt kontrowersyjne i rażące co dalej powiem, ale każdy ma prawo do szukania Boga.
Stajemy na przekór kościoła katolickiego, bo dla nas w rytułałach, regułkach i paplaniach modlitw, nie ma Boga. Nie należymy do żadnej denominacji. Czytamy Biblię i rozmawiamy o niej, o Bogu i czujemy się chrześcijanami.

Dlaczego o tym dziś mówię?
Bo kwestię posiadania potomstwa oddaję w Boże ręce.
Nie chcę robić z tych starań, czy z samej chęci posiadania dziecka jakiegoś sensu istnienia i bożka, którego będę czcić, zabiegać i zapominać o wszystkich innych ważnych rzeczach,ktore definiują życie. Dlatego dystansuję się. I na to, na co wpłynąć nie mogę zostawiam sile wyższej.

Podobnie jak Wy dbam o inne kwestie, o które mogę - suplementacja, kontrola, dieta, ruch itd. Ale nie chcę wpaść w "spiralę nakręcenia" i zamartwiania się za każdym razem kiedy zobaczę biel na teście. Wy tak nie musicie mieć, ale ja gdy tutaj trafiłam trochę odpłynęłam. Zaczęłam panikować widząc ile trudu trzeba włożyć w starania i jak mało wiem w tym temacie.
Oczywiście, że jestem tylko człowiekiem. Mam uczucia i jest mi przykro na myśl lub widok jednej kreski, ale nie mogę poddać się tej emocji. Mam dla kogo żyć i dzielić się tym życiem. Wspólnie tworzyć własne szczęście. I nie odbieram tego, że nie mam dziecka jako znak, że jestem niepełna, wybrakowana i coś ze mną jest nie tak (chociaż na początku starań po ślubie w 2021 tak czułam, gdy próby spełzły na niczym).

Więc ufam Bogu i już nie modlę się o dziecko, bo to chyba tak nie działa. Modlę się o wypełnienie Jego woli wobec mnie i wiem, że w tym odnajdę spokój i spełnienie.

Poniżej wkleję ciut dłuższy niż można gdzieś usłyszeć fragment ewangelii Mateusza 6: 5-34 i 7:7-11.
Jest on tutaj dla mnie, żebym mogła do niego szybko wrócić, bez chwytania za Biblię. Nie musisz przecież czytać.
_______
A gdy się modlisz, nie bądź jak obłudnicy. Oni bowiem chętnie modlą się, stojąc w synagogach i na rogach ulic, aby ludzie ich widzieli. Zaprawdę powiadam wam: Odbierają swoją nagrodę.
Ale ty, gdy się modlisz, wejdź do swego pokoju, zamknij drzwi i módl się do twego Ojca, który jest w ukryciu, a twój Ojciec, który widzi w ukryciu, odda ci jawnie.
A modląc się, nie bądźcie wielomówni jak poganie; oni bowiem sądzą, że ze względu na swoją wielomówność będą wysłuchani.
Nie bądźcie do nich podobni, gdyż wasz Ojciec wie, czego potrzebujecie, zanim go poprosicie.
Wy więc tak się módlcie: Ojcze nasz, który jesteś w niebie, niech będzie uświęcone twoje imię.
Niech przyjdzie twoje królestwo, niech się dzieje twoja wola na ziemi, tak jak w niebie.
Daj nam dzisiaj naszego powszedniego chleba.
I przebacz nam nasze winy, jak i my przebaczamy tym, którzy przeciw nam zawinili.
I nie wystawiaj nas na pokusę, ale wybaw nas od złego; twoje bowiem jest królestwo, moc i chwała na wieki. Amen.
Bo jeśli przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy wasz Ojciec niebieski.
Lecz jeśli nie przebaczycie ludziom ich przewinień, to i wasz Ojciec nie przebaczy wam waszych przewinień.
A gdy pościcie, nie miejcie twarzy smutnej jak obłudnicy; szpecą bowiem swoje twarze, aby ludzie widzieli, że poszczą. Zaprawdę powiadam wam: Odbierają swoją nagrodę.
Ale ty, gdy pościsz, namaść sobie głowę i umyj twarz;
Aby nie ludzie widzieli, że pościsz, lecz twój Ojciec, który jest w ukryciu; a twój Ojciec, który widzi w ukryciu, odda ci jawnie.
Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza niszczą i gdzie złodzieje włamują się i kradną;
Ale gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie włamują się i nie kradną.
Gdzie bowiem jest wasz skarb, tam będzie i wasze serce.
Światłem ciała jest oko. Jeśli więc twoje oko jest szczere, całe twoje ciało będzie pełne światła.
Jeśli zaś twoje oko jest złe, całe twoje ciało będzie pełne ciemności. Jeśli więc światło, które jest w tobie, jest ciemnością, sama ciemność jakaż będzie?
Nikt nie może dwom panom służyć, gdyż albo jednego będzie nienawidził, a drugiego będzie miłował, albo jednego będzie się trzymał, a drugim pogardzi. Nie możecie służyć Bogu i mamonie.
Dlatego mówię wam: Nie troszczcie się o wasze życie, co będziecie jeść albo co będziecie pić, ani o wasze ciało, w co będziecie się ubierać. Czyż życie nie jest czymś więcej niż pokarm, a ciało niż ubranie?
Spójrzcie na ptaki nieba, że nie sieją ani nie żną, ani nie zbierają do spichlerzy, a jednak wasz Ojciec niebieski żywi je. Czy wy nie jesteście o wiele cenniejsi niż one?
I któż z was, martwiąc się, może dodać do swego wzrostu jeden łokieć?
A o ubranie dlaczego się troszczycie? Przypatrzcie się liliom polnym, jak rosną; nie pracują ani nie przędą.
A mówię wam, że nawet Salomon w całej swojej chwale nie był tak ubrany, jak jedna z nich.
Jeśli więc trawę polną, która dziś jest, a jutro zostanie wrzucona do pieca, Bóg tak ubiera, czyż nie tym bardziej was, ludzie małej wiary?
Nie troszczcie się więc, mówiąc: Cóż będziemy jeść? albo: Co będziemy pić? albo: W co się ubierzemy?
Bo o to wszystko poganie zabiegają. Wie bowiem wasz Ojciec niebieski, że tego wszystkiego potrzebujecie.
Ale szukajcie najpierw królestwa Bożego i jego sprawiedliwości, a to wszystko będzie wam dodane.
Dlatego nie troszczcie się o dzień jutrzejszy, gdyż dzień jutrzejszy sam się zatroszczy o swoje potrzeby. Dosyć ma dzień swego utrapienia.

I dalsza część Mateusza 7: 7-11
Proście, a będzie wam dane, szukajcie, a znajdziecie, pukajcie, a będzie wam otworzone.
Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje, kto szuka, znajduje, a temu, kto puka, będzie otworzone.
I czy jest wśród was człowiek, który da synowi kamień, gdy ten prosi o chleb?
A gdy prosi o rybę, czy da mu węża?
Jeśli więc wy, będąc złymi, umiecie dawać dobre dary waszym dzieciom, o ileż bardziej wasz Ojciec, który jest w niebie, da dobre rzeczy tym, którzy go proszą.

Wiadomość wyedytowana przez autora 6 listopada 2022, 11:09

9 listopada 2022, 16:31

4 cykl - październik UZUPEŁNIONY
9dc start testowania. Od razu z grubej rury wali wskazanie wysoki.
16dc szczyt! W sumie lekki szok, bo przy moich cyklach 34 dniowych owulacja wypadała w 20-22dc. Ale nie dyskutuję i przyjmuję do wiadomości. Dodatkowo śluz jak z obrazka, mały (ale zawsze) skok temperatury no i szyjka, którą się miło zdziwiłam, bo taka była fajniutka.
17dc Zgodnie z instrukcją monitora również był oznaczony jako szczyt.
18dc również zgodnie z instrukcją, pojawia się informacja o wysokim poziomie.
19dc Od razu, bez testowania monitor wskazał poziom niski. Ulżyło mi, bo myślałam że urządzonko zmusza do wykorzystania wszystkich testów z paczki żeby naciągnąć na koszty, a tutaj taka miła niespodzianka.

Wykorzystałam 10 testów z 20 dostepnych. Dało to razem 8 dni z wysokim wskazaniem + 2 dni szczytowe + 2 testy ciążowe (negatywne).
Zostało 10 testów na kolejny cykl.
_________________________________
Cóż mogę powiedzieć.
Rozpoczynam kolejny cykl starań z monitorem.
Poniosło mnie w 4 cyklu z fantazją i za dużo wciskałam sobie objawów ciążowych. Myślałam, że ktoś już tam zamieszkał, ale nie tym razem. Trochę pomarudzę pewnie mężowi nad uchem jak już będziemy w łóżku, ale nie pozostaje nic innego jak działać dalej.

Co mnie bardzo frustrowało w tym cyklu to na zakładce analizy cyklu widziałam "duże wahania temperatury" i "nietypowe obserwacje dla szyjki macicy". Szczególnie informacja o szyjce podnosiła mi ciśnienie, bo zawzięłam się i starałam. Mimo tego, że dla mnie praktycznie wszystko na wyczucie jest średnie. Śmiać mi się z tego chce, bo myślę o tym jak Pacjenci są zdziwieni jak znajduję pewne bolesne struktury w ich ciałach podczas terapii i wtedy pada pytanie "Pani to czuje?!" z takim miłym zaskoczeniem i podziwem. I jak naprawdę w pracy potrafię być bezbłędna, tak z własną szyjką się męczę niemiłosiernie.

IMG-20221109-163946.jpg


Zaczynam uzupełniać ręcznie tabele dotyczące pomiarów temperatury, obserwacji śluzu i szyjki, bo lepiej jest to odczytać na kartce niż w aplikacji. Wykres prezentuje się zupełnie inaczej.

IMG-20221127-102447.jpg

Co mnie zaskakuje niezmiennie na Ovu to Staraczki.
Jestem ogromnie wdzięczna za każde słowo wsparcia i wszystkie kciuki pod wykresem. No i dziękuję za Wasze komentarze pod wpisami do pamiętnika 🤍 miło tak pomyśleć, że myśli nie idą gdzieś w pustą przestrzeń, ale gdzieś tam zostają.
Pamiętniki i forum są dużą kopalnią wiedzy i prawdziwym kółkiem wzajemnego wsparcia. Możemy mieć różne zdania i spojrzenia na pewne aspekty życia, ale podoba mi się to, że nie ma tutaj z tego powodu wykluczenia.
Każda z nas jest po prostu Staraczką 🤍

(nie wiem czy białe serca tu pasują, bo dopiero jakiś czas temu pomyślałam, że mogą się komuś źle kojarzyć z bielą na testach, albo ktoś mógł pomyśleć przez przypadek że mu źle przez to życzę - tak wygląda nadmierne myślenie w moim wykonaniu 🙃 ale one mi się po prostu podobają).

Wiadomość wyedytowana przez autora 27 listopada 2022, 10:28

26 listopada 2022, 15:29

Moje cykle nie przestają mnie zadziwiać.
Mój aktualny wykres (niedokończony, bo ciągle trwa) zamieszczam tutaj. Zaczęłam wypełniać ręcznie tabelę pomiarów. Znacznie łatwiej jest mi odczytać jak zachowuje się szyjka i pozostałe parametry.

IMG-20221127-102354.jpg

IMG-20221127-103919.jpg
Dla porównania wykres z aplikacji Ovu.
Tak... Te wykresy przedstawiają to samo. Na papierze temperatura zaznaczona po miesiączce, tak jak powinno być. Pomyliłam się w przepisywaniu charakteru śluzów - dodam poprawiony wykres na podsumowanie cyklu.
Jak "beznadziejnie" wydaje się wyglądać temperatura w aplikacji, a jak inaczej wygląda naniesiona na papier.
I tak będę uzupełniać dane tu w aplikacji i później na papierze, żeby mieć lepszy ogląd sytuacji.

Nie analizuję swojego wykresu temperatury (chociaż mnie wkurza), nie określam go tym razem jako dobry/zły. Wpisuję rzetelnie swoje obserwacje i mam w nosie, że co chwilę wykres się "wykrzacza" i nie potrafi mi wskazać owulacji i dni płodnych.
Na ten moment trzymam się monitora owulacji. Testy wskazują niski poziom cały czas. Była już taka sytuacja, więc nie denerwuje się, nie latam po aptekach i nie wydaję niepotrzebnie pieniędzy na testy (wykorzystałam dwa zwykłe, które dostałam w gratisie). Po prostu czekam i fajnie, że odbywa się to chociaż raz bez emocji. Postanowiłam zwalić to na męża. Serio, bo pomimo takiego wsparcia tutaj na Ovu to brakuje mi spokoju. Jest mi łatwiej jak opieram się na silnym fundamencie jakim on jest dla mnie. Stał się takim moim filtrem, przez który przepuszczam te wszystkie rzeczy, które wyczytuję w odmętach internetu, a on racjonalizuje, analizuje i upraszcza.
____
Moja przyjaciółka urodziła zdrowego chłopca.
Nawet sobie nie wyobrażałam tego ogromu szczęścia jakie ogarnie mnie i mojego męża. Nie było zazdrości, żadnej zadry w sercu czy innych odczuć. A bałam się tego momentu, bo zdarzało mi się myśleć, gdzie ja obecnie jestem w życiu i czego dokonałam. Nie musiałam się martwić, bo była tylko czysta radość, ciepło w sercu, łzy w oczach i zachwyt nad cudem życia 🤍

Wiadomość wyedytowana przez autora 27 listopada 2022, 10:45

27 listopada 2022, 10:34

Porada
Korekta temperatury: co godzinę wzrost o 0.1°C
Czyli mierząc codziennie o 7 wyjątkowo zmierzę o 9 to zaobserwowaną temperaturę 36.8°C mogę obniżyć do 36,6°C. Korekta tylko w godzinach 4-11.

Prawidłowe zachowanie temperatury w cyklu (nie rozważamy ciąży a normalny comiesięczny cykl):
fazy-ptc.jpg

Zakłócenia, które wpływają na pomiar temperatury:
- zmiana termometru,
- podróż, zmiana klimatu, zmiana czasu,
- praca na zmiany i praca nocna,
- zmiana przyzwyczajeń,
- źle samopoczucie, silny stres,
- przyjmowane leki,
- spożycie alkoholu,
- zbyt krótki sen.

IMG-20221211-112549.jpg

Prawidłowa długość fazy lutealnej: 10-16dni.

Śluz typu mniej płodnego: gęsty, biały lub żółty, mętny, kleisty, lepki, nierozciągliwy, rwący przy próbie rozciągania, grudkowaty.

Śluz typu wysoce płodnego: płynny, przejrzysty, rozciągliwy, szklisty, jak surowe kurze białko, czasem podbarwiony krwią.

Zachowanie i oznaczanie śluzu:
rozwoj-sluzu-1024x424.jpg

Szyjka w cyklu.
Po miesiączce: nisko, twarda, zamknięta.
Owulacja: wysoko, miękka, otwarta.
Po owulacji: nisko, twarda, zamknięta.

Badanie szyjki i jej oznaczanie:
szyjka-teczka.jpg

In-Shot-20221201-211733187.jpg


Prawidłowy wykres wypelniony:
cykl-z-tablic.jpg

Pustą kartę obserwacji jakiej używam do samodzielnego wypełniania można pobrać tu:
https://dzieci.civ.pl/karta-obserwacji-cyklu

Dobre zdjęcia obrazujące śluz szyjkowy dostępne tutaj:
http://nprtech.ehost.pl/tajemnica2.html

Filmiki obrazujące śluz szyjkowy :
https://www.youtube.com/@readytogroove

Wiadomość wyedytowana przez autora 15 grudnia 2022, 11:07

3 grudnia 2022, 14:01

Moja droga do zdrowia zaczęła się, gdy miałam 17 lat. Byłam nastolatką dość odstającą od rówieśników - domatorka z czarnym poczuciem humoru, czytająca dużo książek, słuchająca cięższej muzyki i lubiąca dyskutować o poważno-filozoficznych tematach. Nie lubiłam ludzi, bo w życiu przekonałam się, że potrafią skrzywdzić i zostawić po sobie złe rzeczy, z którymi dziecku czy nastolatce ciężko się uporać.

Nie czułam się chora, nie uskarżałam się na żadne dziwne czy niepokojące objawy prócz bolesnych miesiączek i może tego, że pierwszy okres dostałam mając 13 lat, a na kolejny musiałam czekać rok. Mimo tego mama postanowiła mnie przebadać.
Doszukano się najpierw w mojej krwi nieprawidłowości poziomów hormonów tarczycy. Były to wartości śmiesznego rzędu w granicach błędów pomiarowych i same badania nie były robione w odpowiednich dniach, aby dobrze wyznaczyć poziom hormonów. Mimo to oczywiście dostałam tabletki, które sprawiły, że z jednej skrajnej pozycji wyleciałam na drugi koniec zakresów i znowu byłam na granicy. Ta huśtawka trwała około 3 lat, kiedy stanowczo odmówiłam brania raz jednych, raz drugich leków. Był to dla mnie obłęd.

Wyszła mi podwyższona prolaktyna. W badaniu z metaklopramidem poziom wynosił jakieś 10-11x więcej od podstawowego. Sprawdzenie innych hormonów z zachowaniem odpowiedniej higieny badania (dni poboru krwi) nie wykazały żadnych anomalii. Sprawdzanie czy mam guza przysadki - nie. Zastosowano więc leczenie dostinexem i to był najgorszy czas w moim życiu.
Po miesiącu stosowania kuracji zaczęły się u mnie "jazdy". Najpierw byłam tylko przygnębiona, rozbita, zmęczona i bez apetytu. Później dochodziły problemy z pamięcią i epizody lękowe. Wpadałam w histerię, że stracę wzrok i pamięć. Nie potrafiłam zracjonalizować swoich lęków. Musiałam kontynuować terapię jeszcze 3 miesiące. W tym okresie miałam bardzo mocny epizod depresyjny. Nie wychodziłam z łóżka w ogóle, zawaliłam studia, nie obchodziło mnie nawet czy zasnę lub wstanę. Mój pokój przypominał kryptę, nie wiedziałam czy jest dzień czy noc. Ucierpiały na tym moje zęby, co wstyd się przyznać ale higienę też odpuściłam, a skutki tego muszę znosić do dzisiaj. Zaczęłam tracić włosy, ogólnie koszmar.
Wizyta kontrolna po skończeniu leczenia rozłożyła mnie na łopatki. Efekt był praktycznie nieznaczny. Z poziomu 10x było w okolicach 9x. Nie dostałam więcej dostinexu, dostałam antykoncepcyję (której nie wzięłam).
Po przygodach z prolaktyną chodziłam po ginekologach, bo sama upierałam się, że akurat tam musi być coś nie tak, chociaż żadnych dodatkowych symptomów prócz zwiększonego bólu miesiączkowego nie miałam. Dopiero mając 22 lata trafiłam do super specjalisty, który wykrył u mnie dużego potworniaka na prawym jajniku i z miejsca dostałam skierowanie na operację. Był na tyle duży, że nie mogłam mieć laparoskopii, tylko cięcie. Po operacji i dojściu do siebie prolaktyna się unormowała.

I to był koniec. Nie wzięłam żadnej tabletki więcej, która miałaby mieć na mnie jakikolwiek wpływ.
Zanim się otrząsnęłam po tych nieprzyjemnych przeżyciach minęło prawie pół roku. W tym czasie zakończyłam 4 letni związek z toksykiem, który za wszelkie niepowodzenia w życiu obwiniał mnie, a ja nigdy nie mogłam sprostać jego wymaganiom. Byłam w sumie tylko po to, żeby zaspokoić jego fetyszystyczne fantazje, a przy wizji mojego odejścia zdawał sobie sprawę z tego jakie problemy ma że sobą i prawdopodobnie bał się, że nie znajdzie nikogo, kto zgodzi się na tyle co ja. Nazywał to miłością. Ja też. Zakończyłam to, pomimo odgrażania mi, że on się zabije i różnych dziwnych akcji. Wyobrażam sobie tylko poziomy mojej prolaktyny, które szybowały pod niebiosa.

Rozpoczęłam nowe życie. Nowe studia. Rzuciłam papierosy z dnia na dzień. Wdrożyłam treningi i trochę lepiej zaczęłam się odżywiać.
Mój mąż znał mnie od kiedy miałam 13 czy 14 lat, nieistotne. Wspierał mnie w moich zdrowych wyborach i to on dał mi siłę, żeby zakończyć toksyczny związek. Chociaż musiało jeszcze minąć kilka lat zanim mocną przyjaźń zmieniliśmy w miłość i partnerstwo.

Od około 3 lat, do naszego stylu życia wdrożyliśmy 36 godzinne posty. Nie jemy nic, tylko pijemy wodę, kawę lub herbatę. Zaczął mąż sam, ja dołączyłam po trzech miesiącach z ciekawości i tak już zostało. Dwa razy w roku robimy post 3 dniowy. Dla nas to wystarczy.
Nie mam skoków glukozy, nie mam zaników mięśni, nie mam otępienia. Wręcz przeciwnie.
Wokół głodówek krąży dużo mitów i można dużo informacji znaleźć w internecie na ten temat. Jest kilka osób, które powielają stare schematy, nie bazują na aktualnych badaniach naukowych i mówią o swoich przekonaniach. Mamy z mężem zacięcie naukowe i zbieramy materiały zawsze za i przeciw, konfrontujemy je ze sobą i patrzymy, które rzeczy zostają obalone (do szukania informacji i publikacji naukowych polecam stronę PubMed, są tam publikowane co chwilę poważne badania o różnej tematyce medycznej). Badamy swoje poziomy cukrów, ciśnień i innych mierzalnych parametrów.
Mój stan zdrowia bardzo się poprawił.
Waga się unormowała, bo mimo głodówek nie chudnę już, ani nie tyję, bo nie mam napadów głodu i niezdrowej relacji z jedzeniem. Może nie byłam jakaś otyła, bo w najgorszym momencie życia ważyłam 68kg, teraz ważę 61kg, ale potrafiłam podjeżdżać pod bulimię.
Stan mojej tkanki tłuszczowej trzewnej oznaczany jest jako 1. Wiek biologiczny określany na 26lat (mam obecnie jeszcze 31, badania robiłam w kwietniu br).
Hormony są idealnie blisko środka.
Wcześniej cholesterol miałam większy niż mój dziadek po dwóch zawałach.
Prolaktyny nie badałam od czasu dostinexu i zebraniu się po jego leczeniu i tej operacji, ale zrobię to z ciekawości.
Noszę zegarek mierzący tętno, poziomy stresu itd. Mój poziom stresu w soboty (dni postu) jest na najniższym poziomie i wcale się nie oszczędzam - ogarniam dom, robię normalny trening aerobowy pedałując godzinę na orbitreku, lub robiąc godzinny trening na stepie, a liczbę kroków mam zawsze oscylującą tego dnia w granicach 18-20 tyś kroków. (oczywiście zaczynając głodówki nie robiłam treningów i zawsze bacznie siebie obserwuję).
IMG-20221203-135523.jpg
IMG-20221203-135546.jpg


To co mam teraz to moja ciężka praca nad sobą przez te co najmniej 6-7 lat. Musiałam zadbać o podstawowe 4 filary zdrowia:
- odżywianie - odrzucenie śmieci czyli wszystkiego co wysokoprzetworzone. Największy problem miałam ze słonymi przekąskami czipsy i inne takie i jasne, zdarza mi się zjeść, ale jest to dosłownie może 4 razy w roku i nie katuję się wyrzutami sumienia, bo to tworzy chore relacje z jedzeniem. Budowanie dobrych relacji z jedzeniem - nie nagradzanie siebie, nie pocieszanie - jem bo chcę coś zjeść czy jestem głodna i mam nie odczuwać przy tym emocji dziwnych. Rzucenie papierochów, okropnych śmierdzieli, pożeraczy zdrowia i pieniędzy. Regularne posty. Rezygnacja z alkoholu (ale to już może bardziej nasze przekonania i wybór).

- sen - regularność w porach zasypiania i wstawania. Odstawiam telefon wieczorem i skupiam się na mężu, bo w ciągu tygodnia pracy mamy dla siebie bardzo mało czasu (rozmowach, przytulakach itp.).

- aktywność fizyczna - regularne ćwiczenia, w moim przypadku 5-7 razy w tygodniu. Nie robię, gdy jestem skrajnie zmęczona i nie zawsze mi się chce, ale też nie mam w sobie parcia, że jest to coś co muszę zrobić. Tak już po prostu jest, że przychodzę z pracy i robię trening. Lepszy, gorszy nieważne, jest po prostu zrobiony.

- panowanie nad stresem - tu jest mój najsłabszy punkt. Mam za sobą przepracowane rzeczy z psychotraumatologiem (jeszcze przed braniem destinexu i on nigdy nie widział konieczności odsyłania mnie do psychiatry, jak i już w nowym życiu), wiem jak sobie radzić z własnymi demonami i co o nich myśleć. Ale ciągle mam problem z asertywnością i poczuciem własnej wartości.

Brzmi trochę jak wysiłek, bo takie jest. Niestety, ale przekonałam się dobitnie, że życie to nie są same przyjemności i dogadzanie sobie.
Wyszło długo, ale jestem tu anonimowa, więc mogę czasem powiedzieć coś więcej niż przyjaciółkom (mąż to wie o wszystkim).

Wiadomość wyedytowana przez autora 3 grudnia 2022, 14:12

10 grudnia 2022, 12:56

5 cykl - listopad
Zacznę od tego, że monitor owulacji zawsze prosi o podanie godziny rozpoczęcia krwawienia miesiączkowego. W listopadzie wypadło mi ono po godzinie 14, więc poza oknem testowym (5-11). W takim przypadku monitor odnotowuje rozpoczęcie okresu, jednak to kolejny dzień cyklu przypada jako pierwszy, bo krwawienie wystąpiło poza godzinami testowymi. Jakie ma to znaczenie? Nie wiem, ale po coś jest tak zaprogramowany, więc nie dyskutuję z tym i nie zmieniam danych.
Sprawia to jednak, że monitor inaczej liczy dni niż aplikacja Ovu np. 10dc w aplikacji to dla monitora 9dc. Jest to pierwsza taka sytuacja, do której doszło bo poprzednie krwawienia zaczynały się w oknie testowym i były już zliczane jako 1dc. Będę używała dni cyklu wyznaczonych przez Ovu.

10dc - monitor zaczyna wołać o testy.
29dc - ostatni dzień robienia testów z monitorem.
Wskazania monitora podczas testowania są niskie.
Nie zmieniają się w żadnym dniu cyklu. 20 dni ciągłego niskiego wskazania.
Wskazuje to na cykl bezowulacyjny.
Wrześniowy cykl również był bezowulacyjny wg monitora, ale tam zmieniał się odczyt z niskiego na wysoki.
Tym razem cisza. Niski przez cały czas.

Wykorzystałam zaległe oszczędzone 10 testów z poprzedniego cyklu + 10 testów z nowej paczki.
Łącznie 20 testów ze wskazaniem poziomu niski + 1 test ciążowy z wynikiem negatywnym.

Analizowałam inne objawy, które dawało mi ciało.
Wykres temperatury wskazywał ewidentnie na cykl bezowulacyjny z niskim poziomem progesteronu lub/i problemem z ciałkiem żółtym.
Pojawił się śluz o charakterze wysoce płodnym.
Po raz pierwszy udało mi się tak precyzyjnie określać położenia, twardość i otwartość szyjki. Jestem z siebie zadowolona.
_________
W tym cyklu wprowadziłam dwie zmiany i zastanawiam się, czy mogą mieć wpływ na to jak ten cykl wyglądał i czy też doprowadziły do takich, a nie innych wyników testowania.

1/ Wprowadziłam osławiony olej z wiesiołka, wg tego co widziałam na forum oraz zaleceń, które znalazłam można przyjmować dawki 1500-3000mg/dzień. Do swojej suplementacji wprowadzam 3x500mg. Nie potrafię powiedzieć, czy znacząco wpłynęło to na mój śluz oraz jego odczuwanie. Zmiany są raczej minimalne i bardzo subiektywne na zasadzie "wydaje mi się, bo zaczynam zwracać na to większą uwagę". Myślę, że nie ma on żadnego wpływu na testowanie owulacji i jej wskazań w tym cyklu. Ale mniej męczę się ze zmianami trądzikowymi w tym cyklu i myślę, że to zasługa wiesiołka. Zostanę przy jego stosowaniu. Nie zwiększam dawki.

2/ Wprowadziłam suplement FertilWoman Plus, ale nie w zalecanej dawce tylko o połowę mniejszą - 2 tabletki na dzień. Może zawarty w nim inozytol zmienił poziom hormonów na tyle, że testy nie wyczuły subtelnej różnicy podczas owulacji? Wprowadził zmianę w poziomie progesteronu? Nie wiem czy jest to możliwe, nie mogłam znaleźć rzetelnych informacji w tym temacie. Zostanę przy jego stosowaniu i też nie zmienię dawek.

Jestem dość sceptyczna jeżeli chodzi o wszelkie suplementacje.
Nie za bardzo chcę pompować w siebie co tylko się da, żeby zostać matką. Mam wybór i jestem na tyle zdrowa, że suplementacja nie jest u mnie koniecznością, a tylko wspomaganiem.
I owszem może przyjść taki dzień, w którym okaże się jak bardzo byłam w błędzie.
Trudno, będzie to dla mnie kolejny fakt, z którym się nie dyskutuje. Co najwyżej będę mieć cięższe dni.

Nie wiem czy w tym cyklu wpływ suplementu mógł być tak silny, że wywołał zmianę, czy tylko podświadomie szukam jakiegoś dziwnego usprawiedliwienia dla bezowulacyjnego cyklu, który miał prawo się wydarzyć. Umysł potrafi czasem płatać mi figle.
_________
Dziękuję za wszystkie trzymane kciuki i słowa wsparcia od Was dziewczyny, ale od razu uprzedzam, że nie przepadam za podnoszeniem na duchu i próbami pocieszenia. Nie wiem, czy widać to w moich komentarzach. Traktuję Was jak przyjaciółki, a dla mnie przyjaźń to umiejętność powiedzenia prawdy - czasem twardej, niewygodnej i bezpośredniej, ale pełnej wsparcia.

Widzę jak prezentuje się mój wykres i rozumiem co może on oznaczać.
Chcę tylko uniknąć napędzania siebie w błędne koło objawów i nadziei. Wolę zderzać się z faktami i z nimi nie dyskutować, a przyjmować je do wiadomości i dalej żyć, bo moja głowa źle wspomina te pierwsze cztery miesiące zwiększonych starań, zatopienie się w Wasze historie i przeżywanie ich, przyjmowanie za mocno do siebie.

No nic.
Dziękuję, że jesteście.
Nieustannie ściskam Was i wspieram.
Chciałabym żeby każda z nas była szczęśliwa niezależnie od tego, co za tym się kryje.

Wiadomość wyedytowana przez autora 10 grudnia 2022, 15:00

14 grudnia 2022, 10:06

Jestem załamana i poziom mojej frustracji sięgnął zenitu...
1/ Skręciłam kostkę i zerwałam więzadło = unieruchomienie co najmniej do końca roku...
Mam gdzieś to, że cholernie boli... Pierwsze co to myślę o pracy i przekładaniu ludzi w miejsca które nie istnieją... Oznacza to dla mnie rypanie w pracy po nowym roku 8-20 z 20min przerwą na obiad.
Poziom stresu i frustracji mnie wykańcza w tym momencie. Nie wiem jak mam starać się o dziecko zżarta nerwami i odpowiedzialnością, którą na siebie nakładam. Przecież mogłabym mieć to w dupie i liczyć na ludzką wyrozumiałość, ale jak zawsze mogę się przeliczyć.

2/ Jestem +1 dzień od daty spodziewanej miesiączki. Robiłam test, ale jest negatywny. Wczoraj prześwietlenie, więc musiałam zdecydować czy robić badanie czy wracać na sor i od nowa bawić się w krew.
Jestem ciekawa ile to potrwa... W okresie listopad/grudzień często coś mi się przytrafia związanego ze zdrowiem, a wtedy cykl potrafi mi się wydłużyć do 60 dni...

30 grudnia 2022, 18:44

Krótkie podsumowanie cyklu listopadowego:
Trwał 51 dni i jak o tym myślę to cisną mi się same niecenzuralne słowa na język.
+16 dni więcej niż zwykle. Ostatnie 5 dni dało mi w kość psychicznie i fizycznie - dziwne plamienia, brązowo zabarwiony śluz tylko w niektórych momentach, wkręcanie sobie filmów pt. na pewno coś ze mną jest nie tak, itd.

Dziś już nie mam wątpliwości co do krwawienia. Dodatkowo pojawiły się wymioty (nie jest to u mnie nowość, ale zdarza się przy wydłużających się cyklach, które są bardzo rzadko).

Wykorzystałam 20 testów do monitora płodności, wszystkie wskazały odczyt niski. Nie było owulacji.
Monitor płodności w podsumowaniu cyklu był w stanie wskazać tylko 45 dni. Wyświetlił informację, że nie jest przeznaczony dla kobiet, których cykle trwają powyżej 42 dni i odesłał do instrukcji.
W nowym cyklu nadal będę się nim posługiwać.
______
Zaczynam dziś 6 cykl starań.
Jestem gotowa na nowy cykl. Niezmiernie cieszę się z tego resetu, który nie jest zbyt łaskawy w dolegliwościach, ale daje wytchnienie i rozładowanie napięcia tych ostatnich kilku dni.

Święta okazały się być dla nas dobrym czasem w tym roku. Wszyscy bliscy po raz pierwszy od kilku lat uszanowali naszą największą prośbę - nie chcemy prezentów.
Z mężem tego nie praktykujemy, nie gonimy za upominkami, nie dajemy prezentów ani nie chcemy być nimi obdarowywani. Nie jest to dla nas miłe nawet gdy ma być to tylko czekolada (to samo jest z innymi świętami czy urodzinami - nie istnieją dla nas).
Jesteśmy ogromnie wdzięczni, bo zrozumieli że dla nas wyrażą swoją troskę i sprawią nam największą przyjemność jeżeli nic nam nie sprezentują. Już nie walczymy z innymi tradycjami, po prostu nie bierzemy w tym udziału. Bóg jest z nami na co dzień, żywy w naszych sercach od pewnego czasu.

Piszę o tym, bo to dla mnie jest duża rzecz. Mogliśmy dzięki temu spokojnie cieszyć się obecnością bliskich, ich zdrowiem i tym że są z nami. No i oczywiście napchaliśmy nasze brzuchy przepysznym świątecznym jedzeniem.

Nie myślałam o macierzyństwie w te święta. Przestałam o tym myśleć jak o "dodatku do okazji". Wiecie, te dziwne wymówki w stylu "na święta /urodziny męża /rocznicę ślubu byłby świetny prezent". Trudno, życie to nie są moje zachciewajki i muszę to zaakceptować.

Autentycznie cieszyłam się w tym czasie, że mimo skręconej nogi byłam w stanie (na rękach męża) przyjechać do teściowej i ją uszczęśliwić naszą obecnością.
Cieszyłam się bo moja mama już wie, że jest mi ciężko. Nie powiedziałam jej wprost. Nie miałam odwagi, chociaż kilka razy wyobrażałam sobie jak piję z nią kawę i proszę o wsparcie. Zamiast tego, przy lepieniu pierogów wymamrotałam tylko coś o badaniach krwi, ale domyśliła się w moment o co chodzi.
To było dla mnie wspaniałe uczucie, kiedy dotarło do mnie, że ona po prostu to rozumie. Nie ocenia mnie czy męża, tylko jest i wspiera. Nie doradza, nie ma dla mnie mądrości i złotych rad. Jej serce po prostu to rozumie. Ona wie jakim cudem jestem ja (jako dziecko) dla niej.
A ja potrafiłam być dla niej taką okropną nastolatką. Aż mi wstyd.

Dotarło do mnie zdanie, które ostatnio mi mignęło w odmętach internetu.
Ta cała magia świat, którą czułam za dziecka to była miłość i troska nie tylko mojej mamy, ale wszystkich moich bliskich.
W tym roku też to czuję.

Dziękuję Wam, że jesteście.
Naprawdę widzę jak dużo w Was wrażliwości.
Bądźcie szczęśliwe 🤍 życzę Wam tego z całego serca.

Wiadomość wyedytowana przez autora 30 grudnia 2022, 18:54

15 stycznia 2023, 10:23

Naszym małym rytuałem z mężem są codzienne wspólne śniadania, przy których oglądamy coś ciekawego. Przeważnie jakieś dokumenty.
Dziś wypadło na pierwszy odcinek "Chirurgicznego cięcia" na Netflixie, który mnie rozwalił na łopatki. Już wiem, że będę o tym myśleć cały dzień.
Chirurgia prenatalna i ratowanie życia jeszcze w łonie matki.
Cud narodzin i rozpacz po utracie dziecka.

Nie mam słów żeby to opisać.
Jestem wdzięczna za swoje życie.

25 stycznia 2023, 16:51

6cs 8dpo
Od tego cyklu totalnie udało mi się "zluzować gacie" i przestać siedzieć jak na szpilkach.
Wszystko co związane z planowaniem dziecka zrzuciłam na męża i na dobre mi to wychodzi. On czyta i decyduje w zgodzie z ginekologiem o ewentualnych suplementach, planuje posiłki, a ja je robię (odwieczny problem co na obiad spadł mi z głowy). Zaznacza wykresy z temperaturami i innymi wytrzycznymi, kontroluje objawy.

Kontrola objawów to jest dla mnie hit, bo wyłączyło mój mózg Staraczki i natrętne myśli. Wygląda to mniej więcej tak:
Ja: boli mnie brzuch i jest mi niedobrze.
Kontroler objawów: ok, a porównując do ostatniego bólu przy okresie, gdzie zwnięło Ciebie w kłębek to gdzie jesteś na tej skali?
Ja: no gdzieś tak 3/5pkt
Kontroler: uhm, czyli coś w stylu kopnięcie w brzuch prawie jak okres? I wtedy gdy nie możesz spać w nocy?
Ja: raczej kłucie.
Mąż: czyli mniej?
Ja: no jak porównam już do tego to jest 1/5.... No może 0,5/5 bo nie czuję cały czas.
Kontroler: wzięłabyś tabletkę?
Ja: no nie, bo to tylko mi czasem przeszkodzi jak zakłuje.
Mąż: to nie jest objaw. Mdłości - zwracałaś?
Ja: jest mi niedobrze, ale nie zwracałam.
Mąż: masz odruchy wymiotne? Słabo ci?
Ja: nie, czuję że mi ciężko na żołądku.
Kontroler: to nie ten objaw. Pewnie coś zjadłaś. Chcesz miętowej herbaty?

I tak to się kończy. Ja nie analizuję, nie obrażam się na niego, że może bagatelizować mój ból czy objawy, ale też nigdy nie mówi rzeczy w stylu "wydaje ci się" albo "przesadzasz". Nie wywraca oczami, nie podśmiewa się. Kiedy widzi, że naprawdę cierpię, to jest na każde moje zawołanie.
Dzięki temu unikam stanu zawieszenia w tych okropnych dwóch tygodniach po owulacji, gdzie nagle moje zmysły były ostre jak brzytwa i ciało dawało mi niesamowicie dużo znaków. Przestałam zwracać na nie uwagę. Jasne, że czasem coś poczuję, ale jak potem pomyślę, że miałabym mówić mężowi, a męczy mnie myśl drążenia tematu upierdliwymi pytaniami to ja już sama wiem, że to nie jest mityczny objaw*.

Co do spraw technicznych z monitorem to znowu mnie fajnie zaskoczył. Od pierwszego dnia testowania, który sobie wyznaczy przeznacza szacunkowo 10 kolejnych dni na testowanie (w paczce jest zawsze 20 sztuk testów). Jeżeli szczyt się nie pojawia w pierwszych 10 wyznaczonych dniach to dodaje kolejne 10.
W tym cyklu pierwsze wskazanie było niskie, a później 8 dni wysokich. Został mi ostatni test z pierwszej 10 i myślę sobie, że teraz to już na pewno mi wskaże, że jest wysoki nawet przy szczycie, żeby przeciągnąć i testować dalej.
Ale nie. Ostatni test wyszedł szczyt. Myślę sobie - ekstra, ale czy i tak będzie chciał, żeby sikać na patyk jutro w celu potwierdzenia? Nie. Nie kazał. Z automatu wyznaczył kolejny szczyt i wysoki jako dzień po dwóch szczytach.
Teraz już do końca odczyt jest niski bez testowania. Czekam aż zamryga, że zostały 3 dni do 🩸 i można zrobić pierwszy test ciążowy. (prawdopodobnie będzie to niedziela).
Super - zaoszczędziłam testów na kolejny raz.

Przestałam jakiś czas po owulacji testować parametry szyjki i śluzu przy jej ujściu. Tu musiałam odpuścić, bo okazało się że nasza suczka ma ranę na fafli/faflu (nie wiem jak to odmienić) i jest zakażona gronkowcem, więc mocno się babrze. Dostaliśmy antybiotyk w tabletkach i zestaw do oczyszczania rany i wsmarowywania jej maści antybiotykowej. Robię wszystko w rękawiczkach i myję ręce oczywiście, no ale po co ryzykować.

Z moją stopą jest coraz lepiej. Z początkiem lutego wracam do pracy, a w połowie będę na kontroli u ortopedy.
Także czuję, że jadę w tym cyklu na pełnym luzie.
______
*Termin mityczny objaw/mityczne objawy bardzo mi się spodobał i wchodzi do mojego słownika na stałe. Wymyśliła go Ayayanee w konwersacji pod wykresem i strasznie mnie rozbawił.

1 lutego 2023, 16:08

Dzisiaj zaczynam 7 cykl starań.

Tak, nie udało się kolejny raz.
Ale to nic. Podejmuję kolejną rundę i zobaczymy co będzie dalej. Cieszę się tylko, że okres pojawił się jak w zegarku, po ostatnim przedłużonym 51 dniowym cyklu. Uspokoiło mnie to i napełniło nadzieją na ten miesiąc.

Moje emocje?
Jasne, że było mi smutno i jest to frustrujące widzieć znowu jedną kreskę bez żadnego cienia wątpliwości. Chociaż jest zdecydowanie łatwiej, gdy jestem w tym razem z mężem. Przez moment widziałam, że dostał też tej staraczkowej iskry w oku, gdy rozmawialiśmy o moich potencjalnych objawach i małe rozczarowanie, gdy okazało się, że jeszcze nie teraz jest nasz moment.
______
6cs
9dc - pierwszy dzień testowania.
18dc - szczyt, ostatni dzień testowania.
19dc - szczyt z automatu.
20dc - wysoki z automatu.

Plamienie środcykliczne 31dc i 33dc.

Wiadomość wyedytowana przez autora 1 lutego 2023, 16:09

5 marca 2023, 12:21

Na ten moment 7 cykl starań, 33 dzień cyklu, 8 dzień po owulacji.

Odleciałam.
Straciłam panowanie i odleciałam.
Wczoraj wydarzyło się coś co jednocześnie bardzo mnie uradowało, a później zaczęłam mieć coraz więcej obaw. Ten dzień był dla mnie pełen stresów i gonitwy myśli, której nie mogłam uspokoić.

Wczoraj, czyli 7dpo wydarzyło się plamienie. Tego nie dało się pomylić z ostatnimi plamieniami śródcyklicznymi występującymi podczas ostatniego cyklu. W tamtych dopatrywałam jakichś czerwonych nitek.
Tutaj bezpośrednie plamienie, różowawe, bez śluzowatych pozostałości. Było na tyle duże, żeby wzbudzić mój niepokój i uznać, że to koniec, bo objętościowo takie plamienia są u mnie zawsze dzień przed okresem. Po tym wydarzeniu nasilił się ból podbrzusza, co nie było dla mnie super uciążliwe ale wyraźnie odczuwalne. Nie przekraczało mojego progu wytrzymałości, a tylko delikatnie go drażniło. Od tamtej pory miewam też dziwne delikatne skurcze, które czuję pod ręką. Przypominają fascykulacje, które sporadycznie miewam na ramieniu lub na powiece oka, gdy towarzyszy mi migrena. Dodatkowo prawie całkowicie zeszło napięcie odczuwalne w piersiach, uczucie ich ciężkości i wrażliwość. To co zostało utrzymuje się na minimalnym poziomie.
No nic. Zabezpieczyłam się wkładką, żeby dokładnie obserwować całą sytuację.

Oczywiście już wtedy się pogubiłam. Czułam się bardzo niepewnie. Czułam jak władzę nade mną przejmuje lęk.
To była całkiem nowa sytuacja. Jeszcze tutaj nie byłam. Co teraz?
Musiałam zdobyć jak najwięcej informacji w tym temacie. Taka po prostu już jestem, że fakty mnie uspokajają. Zajęłam się poszukiwaniami materiałów, dzięki czemu jakoś ten dzień zleciał, ale około godziny 18 poczułam, że muszę iść do toalety.
Przyglądam się wkładce, ale za bardzo nie mam czemu, bo jest sucha i czysta, aż tu nagle widzę na papierze krew w kolorze brązowym - kawa z mlekiem - bez żadnych nitek i bez dodatkowego śluzu. Ilość mnie zaskoczyła - porządna łyżeczka.

Czuję jak mój niepokój sięga zenitu.
Przecież wszystko wskazuje na te dobre rzeczy - na plamienie implantacyjne, więc czemu jestem tak niespokojna?
Długa rozmowa z mężem. On widzi, że ja panikuję i odlatuję, ale udaje mu się mnie uspokoić.
"To co czujesz to tylko strach, bo jesteś w całkiem nowej sytuacji. Znasz przecież to uczucie, dobrze je wyczuwasz i potrafisz określić skąd się bierze. Tylko, że ten lęk trzeba nazwać, a potem zniszczyć go rozwiązaniami, które razem przygotujemy".

Po całej tej analizie i rozwalenia mojego cyklu na czynniki pierwsze okazało się, że po prostu jestem niecierpliwa.
Tak.
W tamtej chwili chciałam znać odpowiedź natychmiast i to czekanie, które miałam przed sobą wydało mi się nie do zniesienia. Tortury w postaci pytań "czy wszystko w porządku" ciągle mnie przytłaczały. To głupie...

Pomimo uspokojenia strachu to przed snem gonitwa myśli mnie nie opuszczała. Nie dotyczyły już bezpośrednio rzeczy związanych z moim krwawieniem.
Przeżywałam historie dziewczyn z forum.
Przeżywałam pracę i relacje rodzinne.
Przeżywałam nawet jedzenie.
Moje myśli przeskakiwały jak szalone od rzeczy bardzo istotnych do małych i błahych rzeczy, co wzmagało tylko moją irytację, że nie mogę spać. Ostatecznie zasnęłam w okolicach godziny 3 i obudziłam się o 6 w pełni gotowa zmierzyć temperaturę i przekonać się, czy to już koniec i mogę zamknąć ten cykl.

Temperatura utrzymuje się na stałym poziomie, choć nie jest jakaś wygórowana.
Wielki test krwawienia w łazience. Wkładka czysta, na papierze sucho. Można spokojnie zjeść śniadanko i pójść z psem na spacer.
Oczywiście przed wyjściem ląduje w łazience i na papierze widzę mleko. To nie jest śluz, który jest elastyczny i ma swój pewien kształt. To wodnistej konsystencji białe mleko.

Nie wiem kiedy będę testować.

Wiadomość wyedytowana przez autora 5 marca 2023, 12:26

9 marca 2023, 22:18

I tak oto rozpoczynam 8 cykl starań.

Podsumowanie 7cs:
9dc start testowania,
25dc wyryto pierwszy szczyt,
26dc drugi szczyt.
Wykorzystałam wszystkie 20 testów.
14 dało wynik wysoki + 4 niski + 2 szczytowe.
Zrobione 2 testy ciążowe. Oba negatywne.
___________
Nie ma co się nad sobą rozczulać, tylko trzeba założyć te specjalne okresowe majtki na tyłek i mieć to za sobą. Nadzieja tylko w tym, żeby okres minął bezboleśnie i w miarę szybko, bo nienawidzę spać w gaciach.

Nie jestem rozżalona, że się nie udało. Tym razem towarzyszy mi inna emocja. Jestem wściekła na siebie, że dałam się tak łatwo zrobić w jajo z tymi objawami.
Nie zaszłam nigdy tak daleko. Chociaż co to znaczy? Bo przecież mogło wydarzyć się wszystko i nic podczas poprzedniego cyklu, a ja tego nie wiem, bo nie mam przecież czasu przez pracę na zrobienie badań.
Czasem to czuję jak najlepsze momenty życia uciekają mi przez palce i chcę iść na urlop, zadbać o siebie, a potem widzę blankiet do zapłaty do zusu na 3600zl i już wiem, że nic nie mogę.

Końcówka tego cyklu sprawiła, że zagubiłam się bez reszty w tym poczuciu nadziei. Teraz jak patrzę na swój poprzedni wpis to czuję się bardzo zażenowana. To dosłownie to samo uczucie, które towarzyszy Ci jak kładziesz się spać i przypominasz sobie tą jedną żenującą chwilę ze swojego życia i masz taki dreszcz na plecach i grymas zniesmaczenia.

Tak bardzo obnażyłam się ze swoimi emocjami. Popłynęłam z wyobrażeniami idealnych rodzinnych scenek. Aż mi niedobrze na samą myśl jak mogłam do tego dopuścić.
Normalnie oszalałam i nie byłam sobą.
A potem zobaczyłam biel na teście i było jakoś tak... Dziwnie. Kolejnego dnia widzę znowu osamotnioną jedną kreskę i czuję, że puszczają emocje. Trochę więc płaczę, bo było gorzej niż za każdym poprzednim razem.
Moje łzy działają na męża. Rozmawiamy, on mnie pociesza i przeprasza, że nie pomógł mi przygasić tego entuzjazmu. Czuje się winny, że nie wyszło. Chce mi dać gwiazdkę z nieba, więc obiecuje mi, że zrobi wszystko co chcę żeby mnie uszczęśliwić.

Tylko, że to nie jest tak.
Ja jestem szczęśliwa i spełniona jako żona. Mam za co być wdzięczna, bo żyję spokojnie i bardzo sobie to cenię. Lubię równowagę, stabilizację i swego rodzaju monotonię.
On nie potrafi zrozumieć, że ja nie mam żalu, a płaczę, bo dałam się nabrać.

Najwidoczniej taka była decyzja Boga (losu/wszechświata/ wpisz sobie co tam jest dla Ciebie najważniejsze), że to nie jest jeszcze nasz czas. I może on nawet nie nadejść.
Przyjmę taki wyrok z pokorą, ale to nie oznacza że mamy przestać próbować.

Jednak nie opuszcza mnie złość na samą siebie.
Głównie na moje ciało, z którym nie jestem zresztą w dobrych relacjach.

19 marca 2023, 08:07

Porada
Tym razem wkraczam z małą poradą i do niedzielnego obiadku zamiast familiady proponuję obejrzeć rozmowę z Braćmi Rodzeń.
Krótko mówiąc - dieta/jedzenie a jej wpływ na choroby metaboliczne (w tym największa plaga insulinooporność i inne z nią powiązane). W tym wywiadzie jest też wzmianka o pcos i ciąży.

To taki wstęp do dalszych poszukiwań wiedzy na własną rękę. Ich kanał jest pełen wartościowego kontentu jeżeli chodzi o wpływ żywienia na organizm. Promuję, bo Panowie są rzetelni w swojej wiedzy.
⬇️⬇️⬇️
https://youtu.be/9-UHl0DyQ2c

Dodaję ich stronę skąd pobierzecie darmowe poradniki odnośnie żywienia - listy składników oraz wartościowe informacje o poście czyli oknach żywieniowych.
⬇️⬇️⬇️
https://braciarodzen.pl/

Wiadomość wyedytowana przez autora 19 marca 2023, 08:27

1 2 3