X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki Nie sądziłam, że mnie to spotka... 3 ivf. Wciąż walczę
Dodaj do ulubionych
‹‹ 5 6 7 8 9 ››

2 grudnia 2019, 19:59

Jajeczka rosną ale powoli. Poprzednio na tym etapie byłam już dużo dalej. Endometrium 6mm, słabo ☹️ A przecież dawki leków mam dużo większe. Czyżby moje AMh już tak kulało? Pani doktor kazała się nie martwić bo w długim protokole czasem tak jest najpierw jest słabo, a później nagle startują i jest dobrze.
U mnie też musi być dobrze 🙂
Niestety muszę się nastawić, że to potrwa trochę dłużej. Jestem już na zwolnieniu. Całe szczęście bo już dziś kilkugodzinna jazda samochodem sprawiła, że wszystko mnie boli tam w środku. Istnieje dużo prawdopodobieństwo, że zostanę bez środków do życia ale najpierw chce stworzyć życie, a reszta będę się martwić później.

Brakuje mi męża. Tak, brakuje mi go. Mimo iż na codzień nie był zbyt pomocny jeśli chodzi o diagnostykę i leczenie niepłodności, to dziś mi go brakuje. Może dojedzie za 5-6 dni... Jakoś muszę znowu udźwignąć to sama.

Wiadomość wyedytowana przez autora 2 grudnia 2019, 21:06

3 grudnia 2019, 19:47

Gapa ja... Dziś stluklam całą fiolke menopuru... Dobrze, że z poprzedniej miałam jeszcze na tyle żeby sobie dziś podać. Jutro wizyta to muszę poprosic o nową receptę, mam nadzieję że nie będzie problemu... Dobrze, że teraz mam refundację na leki bo chyba bym się poplakala jakbym stlukla kilka stów, a tak to tylko kilka dych 🙂

4 grudnia 2019, 22:23

Poni doktor bez problemu wystawiła mi nową receptę 🙂 także w tej kwestii luzik 🙂
Endometrium urosło na 9mm, piękne! Wino robi robotę! Teraz też popijam 🍷🍷
Pęcherzyki urosły na 15mm.
No i teraz mam zagwozdkę nie z tej ziemi. Najlepiej byłoby jakbym miała punkcje w niedzielę ale klinika w niedziele jest zamknięta. Także albo będzie w sobotę co wydaje mi się trochę za szybko albo w poniedziałek co znowu wydaje mi się dużo za późno.
Jutro mam wizytę i lekarz podejmie decyzję... Martwi mnie to. Mojej Pani doktor nie ma więc decyzję będzie musiał podjąć kto mnie nie zna. Także muszę ją podając sama i naciskać. A ja nie wiem czy lepiej w sobotę czy czekać. Niedojrzale jajka - źle.
Pękające - jeszcze gorzej.

No i na usg piersi wyszły mi torbiele ale Pani doktor kazała się nie martwić. Są stosunkowo małe po 5mm a w mojej rodzinie nie ma zachorowań na raka piersi. Kontrola za pół roku.

5 grudnia 2019, 13:01

Fotoradar cyknal mi focie... Pieknie!
Chce ktoś trochę pecha? Oddam za darmo i jeszcze dorzucę drugie tyle w gratisie...

5 grudnia 2019, 18:11

Pecherzyki nie urosly na tyle żeby punkcja mogła być w sobotę za dwa dni więc będziemy ciągnąć do poniedziałku. Jejku żeby te jajeczka były takie jak trzeba. Boże błagam!

Estradiol 1700
Progesteron 1,01

Progesteron jest już na tyle wysoki, że transferu nie będzie. W dniu zakończenia stymulacji powinien być mniejszy niż 1,5 a mi rośnie o 0, 5 dziennie. Za dużo.
Płakać mi się chce...
Postawiłam wszystko na jedną kartę. Prace. Życie. Finanse. I nic...
W styczniu nawet jak będzie crio to za wszystkie dojazdy, wizyty i badania trzeba będzie płacić bo nie jest to wliczone w program. Jeszcze wychodzą nam badania na chlamydie i ureaplasme.

Czuje, że więcej nie dam rady znieść. Chcę zniknąć.

6 grudnia 2019, 16:41

Jestem po kolejnym podglądzie. Uczucia mam mieszane ale jest lepiej niż wczoraj.
Progesteron 1,2
Estradiol 2800!

Punkcja w poniedziałek. Przed nią mam jeszcze znowu zbadać Estradiol i progesteron. Chyba grozi mi hiperka ale póki co doktor nic nie mówiła. Pewnie powie po punkcji. Lepiej niech da antybiotyk niż nie. Będę daleko od kliniki więc wolę dmuchać na zimne. W moim mieście lekarz na słowo invitro jest tylko zazenowany...
O transferze raczej mogę zapomnieć ale na 100% zdecydujemy po poniedziałkowych wynikach. Jednak patrząc na ten rosnący progesteron to mam się nie nastawiać.

Pęcherzyków jest sporo. Nie wiem ile bo moja doktor ir nie mowi ale sama naliczykam 9 na prawym i 4-5 na lewym. Na prawym jest dużo więcej. Większosc ma dopiero 17mm. Znalazły sie dwa takie co mają po 21 ale większość jest niedojrzala i na poniedziałek powinna być akurat 🙂 te duże pójdą na straty.

Za to endometrium wyhodowałam takie jak nigdy. Jest piękne, trójdzielne i grube.
Kurde, że się zmarnuje... Taka pierzynka dla zarodka... A zawsze miałam takie na granicy.
Do crio muszę powtórzyć ten wyczyn!

Pytałam na szybko o samą logistykę w przypadku crio.
Na cykl naturalny raczej nie mam co liczyć ze względu na dojazdy. Pani doktor mówiła że to czasem są wizyty codziennie.
A na sztucznym 1 wizyta w 1-2 dniu cyklu, później w 12-14 druga i 3 to już transfer.
A kiedy? Jak teraz dostanę okres po procedurze i po dipherelinie, a niewiadomo dokładnie kiedy to będzie, to mam poczekać do jeszcze kolejnej miesiączki. Także tak myślę koniec stycznia.

Na weekend mam wolne. Bo już się bałam że jeszcze jutro będę jechać ale już mam zlecony ovitrelle na jutro 😀

Także moja stymulacja zastrzykami gonal i menopuru będzie trwała równo 10 dni... A jakoś tak długo mi się wydaje 🙂

9 grudnia 2019, 19:39

Jestem po punkcji. Jej wynik słaby ale dziś nie mam siły na pisanie.
Boli, boli, boli... Dziś nie czuje nic oprócz bólu... Jest bardzo źle.
Zawroty głowy, wymioty, temperatura...
Oby jutro było lepiej.

10 grudnia 2019, 11:35

Punkcja to tym razem dla mnie jedna wielka tragedia. Znioslam ją chyba gorzej niż laparoskopię. Wszystko mnie bardzo boli. Brzuch, jajniki, tyłek, to chyba podrazniona otrzewna. Pewnie moja endometrioza się odzywa. Ostatnio po jednej kroplowce poleciałam do domu i mimo, że bolało to ogólnie było ok. Tym razem nie mogłam dojść do siebie. Panie pielęgniarki robiły wszystko żeby mnie postawić na nogi. Dostałam 3 kroplowki, a że wciąż bolało to jeszcze zastrzyk z nospy. Ze dwa razy prawie zemdlałam. Robiło mi się słabo. Panie trzymały mnie na sali. Widziały, że wyglądam jak gówno. Dopiero jak coś zjadłam to moja twarz nabrała lekkiego koloru. Wcześniej byłam blada jak ściana. Czemu tym razem było tak źle? Nie wiem. Panie pielęgniarki mówiły, że było dużo pęcherzyków i wielkie jajniki dlatego tak boli. No to trzymałam się tej nadziei, że było ich dużo.
Ostatecznie poczułam się jeszcze gorzej kiedy usłyszałam raczej złe wieści 😥
Pobrano 17 pęcherzyków!!! 17!!!
W nich było tylko 7 dobrych komórek 😓😓😓 5 zdegenerowanych GV i 5 było niedojrzalych MI.
Kurwa! Dlaczego tak nierówno rosły? Co poszło nie tak? Czy ta punkcja była jednak za wcześnie? Na te pytania nie znam odpowiedzi. Wiem tylko, że zmarnowalam więcej niż zyskałam komórek i jest mi smutno. Cholernie smutno.
Miało być lepiej a tu wychodzi ze będzie gorzej.
Jestem załamana. Pani doktor pocieszsła, że to dobry wynik, a ja tego nie czuje. Po prostu miałam nadzieję na lepszy rezultat.

Transfer jest odwołany na 100 %.
Progesteron urósł ale nie wiem na ile.
Estradiol zwolnił ale też nie wiem jaki był ostetczny wynik.
Dostałam neoparin na 10 dni bo jajniki są ogromne i to tak przeciwzakrzepowo. Dzisiaj popołudniu pierwszy zastrzyk i telefon ile komórek się zaplodnilo.
Nie dość, że szans mamy mniej niż zakładałam to jeszcze nie wiemy jak armia męża się z tym upora. Patrząc na to jak mam poszło ostanio to raczej marnie.

Dzisiaj wciąż leżę i zdycham. Zagięta w pół jestem w stanie dojść tylko do kibelka. Jak leżę i się nie ruszam jest ok.
Jutro wracam do pracy. Muszę dojsc do siebie.

Wiadomość wyedytowana przez autora 10 grudnia 2019, 12:16

10 grudnia 2019, 14:40

Zapladniali jednak 8 komórek... A zaplodnilo się tylko 3...
Jejku serce mi pęka... Oby w tej trójce było nasze dziecko bo więcej nie zniose.

16 grudnia 2019, 13:48

Z całej procedury mamy tylko jeden zarodek 8B z 3 doby.

18 grudnia 2019, 21:58

Znalazłam to na forum jako cytat z książki o adopcji. Kopiuje gdyż w pełni oddaje to stan mój i wielu innych kobiet, które dzień po dniu żyją w tym zawieszeniu...

"Wiem jak boli śmierć marzeń.
I czym jest dwuosobowa samotność, w której sie ją przeżywa.
Śmierć zawsze boli, ale przynajmniej czerń żałoby chroni przed wścibstwem i niedelikatnością.
Nas nic nie chroni... Nie nosi sie żałoby po śmierci marzeń..."

27 grudnia 2019, 09:27

16 grudnia byłam u ginekologa. Dostałam skierowanie do szpitala z objawami hiperki. Po zgłoszeniu się do szpitala uzgodniłam z ordynatorem, że jednak nie wymagam hospitalizacji... w końcu tydzień zdychałam ale już czułam się lepiej więc jeśli miałam najgorsze za sobą to po co? Na dziś jest lepiej. Jestem już po okresie więc z jajnikami już powinno być dobrze.
Dostałam zestaw leków: antybiotyk doksycyklina + globulki dopochwowe i czopki distreptaza.
Oba leki nie mogły być przyjmowane z lekami przeciwzakrzepowymi, a ja jeszcze kłułam się neoparinem (dobrze, że przeczytałam ulotkę). Po skończeniu zastrzyków, odczekałam 3 dni i wzięłam czopek distreptazy. Z dnia nadzień coraz gorzej... akurat na święta. W nocy wybudzał mnie ból pomiędzy odbytem a pochwą... boli tak w środku jakby jakiś skurcz... wypróżnienie to łzy i istne cierpienie ale później jest lepiej... Wzięłam 3 czopki i zrezygnowałam. Boli ale mniej. Całe święta siedziałam z lekarzem gogle i czytałam o szczelinie odbytu i przetoce... jejku żeby to jednak były tylko jakieś hemoroidy... Nie wiem o co chodzi ale oba schorzenia, które pasują mi objawowo leczy się właśnie distreptazą po której ja czułam się gorzej.
Nie wiem co to się tam narobiło... pierwsze bóle tego typu miałam po laparoskopii, bolało ale przeszło, a teraz znowu po punkcji jeszcze bardziej niż po laparo... jak zaczęło przechodzić to po tych czopkach wróciło na nowo. Seks nie istnieje. Ja cierpię. Nie wiem czy to zbieg okoliczności czy co ale to nie jest normalne. Święta i urlopy lekarzy też nie sprzyjają leczeniu... Pierwszego proktologa mam dopiero na 07. 01 i to tego z najgorszymi opiniami. Do lepszych wcale nie idzie się dodzwonić lub nie mają grafiku na nowy rok. Jeszcze do tego wszystkiego zaczęła mi się jakaś swędziawka na dole... Boże... zlituj się błagam...

Jak z osoby szczęśliwej i zdrowej, aktywnej seksualnie stałam się wrakiem i cieniem samej siebie... a właśnie sama to sobie zrobiłam podejmując decyzję o chęci założenia rodziny. Zabija mnie to... mój wrodzony instynkt macierzyński mnie zabija, powoduje ból i cierpienie. To była chyba najgorsza decyzja w moim życiu. Decyzja, że chce zostać matką.

23 stycznia 2020, 11:02

Mam takie opóźnienie z pisaniem, że chyba nie jestem w stanie wszystkiego nadrobić.
Skupię się na konkretach i staraniach choć w moim życiu ogólnie dużo się dzieję i to są w sumie złe rzeczy...
No ale wróćmy do moich problemów dupkowych. Byłam u proktologa. Badanie nie było złe. Żadnych hemoroidów tam nie widać, na szczelinę też nic jednoznacznie nie wskazuje. Lekarz stwierdził, że jeśli dolegliwości mam po zabiegach ginekologicznych to musi być coś od strony macicy. A jak dowiedział się o endometriozie to mówił, że też ona może tam siać kłopoty. Zalecił kolonoskopię ale nie jakoś na cito. Mówił, że jeśli to będzie się powtarzać to wtedy. Póki co mam spokój.
Za to przyplątała mi się infekcja intymna... a to u mnie rzadkość :( i to jeszcze na tyle mocna, że zwykłe leki z apteki nie pomogły. Miałam pół opakowania globulek na receptę ale z uwagi na fakt, że zaczęłam je brać w 25 dc (przy moich cyklach 25-26) to raczej nie miałam szans na wyleczenie przed stymulacją do transferu. Zgłosiłam to mailowo mojej pani doktor i kazała się najpierw wyleczyć. No i tak się jakoś złożyło, że dziś mój 35 dc a okresu dalej brak...
2 dni temu wybrałam się do kliniki i jednak miałam wizytę. Niestety moja lekarz prowadząca jest na urlopie to trafiłam do kogoś innego ale całkiem spoko. Dostałam leki na infekcję jeszcze na doleczenie. Jeden strzał z aplikatora z maścią i po kłopocie. Muszę zapamiętać tę nazwę GYNAZOL. Jeśli kiedykolwiek złapie mnie jakiś parch to tylko to :) a nie męczarnia z globulkami przez 2 tyg.
Tak więc podsumowując zdążyłam się przeleczyć i może niedługo ruszę z przygotowaniami do transferu. a kiedy? Nie wiem. Pani doktor pisała jeszcze, że powinnam zrobić biocenozę ale nie wiem czy iść już teraz? Czy po @? Jeśli pójdę po @ to czy zdążę z wynikiem? Póki co zaczęłam dupka na wywołanie bo @ ani widu ani słychu... Ale nie... w ciąży nie jestem. Zdążyłam nasikać na 2 testy, a po wizycie w klinice i wyniku proga 11 to nawet poszłam na bete ale jest tylko wynik <0,0001.... także lipaaaaa.... chyba się psychicznie zablokowałam.

A co jeszcze? Mam już wynik trombofilii. Mam mutacje MTHFR_1298A-C heterozygotyczny i PAI-1 4g homozygotyczny. Także foliany metylowane, które i tak już wcześniej miałam oraz heparyna i acard przy transferze. Może to coś da... modle się aby dało.
A co z moją tarczycą? Jakoś ciągnie ten cały mój popieprzony styl życia polegający na wzlotach i upadkach oraz milionie tabletek. Po stymulacji moje tsh urosło do 4! Ale to ponoć efekt estrogenu, który przy tyle pęcherzykach był bardzo duży.
Aktualnie po 2 miesiącach tsh 2,6 :) Boje się tylko, że na estrofemie znowu będzie rosło :( oby nie jakoś dużo :( Cieszę sie, że moja tarczyca jakoś sama normuje te hormony. Przecież jestem bez leków a euthyroksu nie mogę wziąć bo jeszcze wróci mi nadczynność.

Wiadomość wyedytowana przez autora 4 lutego 2020, 11:51

3 lutego 2020, 13:36

Męczy mnie grypa...
Za to po 43 dniach, duphastonie i długim, długim oczekiwaniu w końcu przyszedł mój okres i mogę zacząć przygotowania do crio.
Oczywiście w głowie mam milion złych myśli czy przy przeziębieniu endo w ogóle urośnie ale przecież zawsze może mi COŚ wyskoczyć i w nieskończoność mogę szukać TEGO momentu.
Także ruszam :)

8 lutego 2020, 15:45

Ledwo ruszyłam a już stoję w miejscu.
Urósł mi polip.
Czeka mnie histeroskopia.
Transfer odwołany.

21 maja 2020, 09:52

Korona, korona... Przez Ciebie życie stanęło w miejscu, a raczej sens życia bo samo życie przelatuje między palcami...

A co u mnie? W kwietniu miałam mieć histeroskopie, została odwołana przez koronkę.
Na szczęście byłam na antykoncepcji więc wciskałam się na pierwszy wolny termin i udało się w maju.

Wszystko zapowiadało się pięknie ale u mnie nigdy nie jest gładko. Coraz częściej myślę, że ktoś rzucił na mnie klątwę albo jakieś inne pechowe czary mary.
A więc tak, przyjęcie do szpitala miałam na 9.
Wzięliśmy z mężem urlop i wybraliśmy się w podróż do kliniki. Na oddział byłam wpuszczoną już tylko ja, mąż musiał czekać w samochodzie.
Myślałam, że rach ciach i histero to szybki zabieg. Zresztą gdy miałam laparoskopia to była że mną na sali babeczka na histero i pamiętam, że tak szybko jej poszło.
No ale nie u mnie...
Jak się okazało nie tylko ja miałam pecha w ten dzień. Moja Pani doktor zaliczyła dzwona samochodem stąd miała opóźnienie. Na szczęście dojechała cała i zdrowa, aczkolwiek zestresowana.
Zabieg miałam około godz 13.
Niestety moja szyjka była tak wąska i zamknięta, że histeroskop nie mógł przez nią przejść. Pani doktor mówiła, że używała już zdecydowanej siły, a tu wciąż blokada. Nie chciała mi zrobić krzywdy, podjęła próbę rozhegarowania szyjki ale to również nie udało się. Histeroskopia nie doszła do skutku.
Następnie kilkukrotne rzyganko i do domu wyszłam dopiero przed 21.

Koniec...

2 tyg krwawienia bo w środku miałam chyba jesień średniowiecza. Na szczęście nie miałam jakiś strasznych bóli czy tych dolegliwości od strony odbytu, które męczyły mnie po punkcjach i laparo. Doszłam do siebie szybko. Byłam 3 dni na urlopie.

2 dni po tym nieudanym zabiegu byłam u doktor na kontroli, na której tłumaczyła mi, że to była jakaś dziwna i niezrozumiała sytuacja. Podobno wpływ mogła mieć na to ta antykoncepcja. Kolejny zabieg ma już być na cyklu naturalnym. Chodzi też o ten naturalny poślizg, którego na antykach nie mam.

Gdy trochę się podgoiłam ale wciąż plamiąc odstawiłam antyki i przyszedł okres. Bolesny.

Aktualnie jestem na końcówce @.

Co dalej? Czekam na powtórkę histeroskopii.

Wciąż czekam... Nie wiem kiedy dostanę teraz okres po tych tabsach więc termin histero jest ruchomy. Ale może uda się zrobić już po kolejnej miesiączce. Oby!

Poza tym psychicznie jest mi ciężko. Po prostu czuję już ogromne zmęczenie materiału, tzn mojego organizmu fizycznie i psychicznie.

W tym wszystkim nie brakuje mi problemów w życiu prywatnym. Popsute auto, wizja bezrobocia za miesiąc.

Moja siostra jest już w 17 tyg ciąży.
Żona kuzyna w 13...

A ja? A ja ciągle jestem w czarnej dupie. Kurwa.

Wiadomość wyedytowana przez autora 21 maja 2020, 14:14

26 maja 2020, 22:24

Wiecie jak to jest cierpieć dzisiaj, w dzień matki... Za czymś niemożliwym, utraconym, nieosiągalnym.
Postanowiłam zostać matką wiele lat temu. Chciałam dać miłość, chciałam dzielić każdy dzień z częścią mojego serca, chciałam się martwić i cieszyć, płakać i uśmiechać. Chciałam być matką...
Życzę nam wszystkim aby to był ostatni rok, w którym nie możemy świętować w ten dzień.
Oby za rok było inaczej...

19 czerwca 2020, 12:49

No i porobiło się...
Do mojego wciąż aktywnego gravesa basedowa można dołożyć hashimoto gdyż Weszłam w zbyt duża niedoczynność.
Aktualnie wszelkie możliwe przeciwciała aktywne i dostałam mała dawkę euthyroksu.
Albo wpadnę znowu w nadczynnośc albo jakoś się ustabilizuje.
Mam 4 tyg na ogarnięcie wyniku bo lekarz nie dopuści mnie do crio.

Przynajmniej mam wymówkę do nadprogramowych kilogramów 🙂

A tak poza tym to zaraz ponowne histero. Nie mogę się doczekać. Mam nadzieję, że tym razem obejdzie się bez komplikacji.
Trzymajcie kciuki, proszę 🙂

23 czerwca 2020, 17:47

Histero z problemami ale na szczęście udało się do mnie wejść. Mam jakieś zgrubienie na przedniej ścianie macicy. Pani doktor trochę to wycięła ale może to być widoczne na usg. Kazała się tym aż tak nie martwić. Najważniejsze, że zabieg się udał.
Rzyganka nie było, czuję się dobrze i mimo, że mam lekkiego doła to w końcu czuję ulgę, że coś ruszyło do przodu 🙂
Teraz pozostało unormować TSH i mogę wrócić po mojego zimowego dzieciaczka ❤️❤️

28 czerwca 2020, 19:33

Jak mijają mi dni na l4? BOSKO!
Jem lody, czytam książki i prawdziwie odpoczywam... Z mężem jest cudownie. Już dawno nie było między nami tak dobrze... Chwilo trwaj ❤️
‹‹ 5 6 7 8 9 ››