X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki Niecierpliwa nadzieja - 6 lat oczekiwania na cud. Warto nie tracić nadziei ❤️
Dodaj do ulubionych
1 2 3 4 5 ››

19 czerwca 2017, 16:14

5 Grzechów głównych:
1. szampan na toast
2. mała lampka czerwonego wina
3. 1/4 kieliszka wódki
4. 2x drink (no dobra plus jakieś 5-10 łyczków innych drinków)
5. troszkę sporo poskakałam
a to wszystko (wg Ovu) w 1 dpo
Czy bardzo nagrzeszyłam?

Tak, tak, w sobotę byliśmy na weselu. Wybawiłam się bardzo ;) , tylko dlaczego dziś siedzę w pracy i nie łapię kontaktu z komputerem? :|

Wahałam się, czy w ogóle coś pić, ale stwierdziłam, że:
- po pierwsze albo owulacja była w dniu wesela, dzień przed, ewentualnie w czwartek, ewentualnie jeszcze jej nie było (teraz wiem, była w piątek) więc mam nadzieję, że jak nie przegnę, to nie zaszkodzę nikomu
- po drugie z naszym pokrętnym "szczęściem" pewnie i tak się nie udało :|

Zaczynam odliczanie do II (oby) ewentualnie do @ (pfff)

Wiadomość wyedytowana przez autora 19 czerwca 2017, 16:05

24 czerwca 2017, 10:40

Byliśmy wczoraj u mężowego dr androloga. Powiedział, by działać dalej, bo wyniki m. już całkiem dobre. Zalecił nam dalsze branie leków plus dla minie dwa nowe: Glucophage XR 500 raz dziennie w godz. 19-20 (ciekawe dlaczego akurat o tej porze) i drugi już bez recepty zamiast Ovarinu, nie pamiętam teraz nazwy.

Zrobił mi usg i okazało się, że w 23 dc mam endometrium 8,5mm – chyba mało na jakieś zagnieżdżanie :( (stąd te dodatkowe leki dla mnie)

Ale co najdziwniejsze…
Ovu wyznaczył mi owulację w 16 dc, a pan doktor powiedział, że mam w prawym jajniku pęcherzyk 19 mm(!) i żebyśmy działali :P
???? jak to możliwe, że jestem już w fazie wysokich temperatur, niby owulację miałam w 16dc (kłuł mnie wtedy lewy jajnik) a wczoraj kłuł mnie prawy i okazało się, że mam w nim jeszcze jakiś pęcherzyk. To chyba jakaś anomalia, co to może być? Może mam jakąś niezdiagnozowaną chorobę? :(

Aha, zadzwoniłam wczoraj do Invimedu i umówiła się na sierpień na wizytę kwalifikacyjną do darmowej inseminacji. Ciekawe czy nas przyjmą… może uda się zaoszczędzić, a może w te wakacje obejdzie się bez wspomagania…

Wiadomość wyedytowana przez autora 24 czerwca 2017, 11:19

12 lipca 2017, 12:07

Byłam wczoraj u mojej "etatowej" gin, żeby zrobiła mi monitoring.
Obejrzała, powiedziała, że wszystko wygląda pięknie - jest jakaś ciemna plamka i widać, że owulacja już była, jest wolny płyn w zatoce Douglasa( sprawdzić co to znaczy????).
Wyniki badań też mam wszystkie ok.

Ale mnie bardzo zmartwiło endometrium 6,1 mm :( pani dr powiedziała, że ma pacjentki z takim małym i ze znacznie większym ale mnie to nie przekonuje. Gdzieś czytałam, że 8 mm to minimum żeby się zarodek miał gdzie zagnieździć a tu 14 dc, po owulacji i 6 mm :( :( :(
Na moje pytanie co z tym zrobić, to powiedziała, że jedynie HSG i hispat, ale to na razie niepotrzebne...
W zasadzie to nie miała dla mnie żadnych porad i powiedziała, że nie ma sensu robić monitoringu za kilka dni, bo jest względnie ok.

Stwierdziła tylko, że w związku z moją chorobą reumatologiczną powinnam być może zażywać encorton (steryd) bo może moje przeciwciała zabijają każdy potencjalny zarodek, ale ona się nie podejmie przepisania mi tego, bo to nie jej działka. Podała mi nazwisko dobrego reumatologa w Warszawie.

HELLOŁ odbijam się średnio raz w miesiącu od drzwi gabinetów ginekologów, laryngologów i reumatologów, ba, nawet był hematolog - wszystkich pytam o agresywność śluzu, o to czy zespół sjogrena może wpływać na problemy z poczęciem i wszyscy jak jeden mąż mówią mi, że NIE (!!!), że nie ma znaczenia itd. Ja podświadomie w to nie wierzę, pytam kolejnych, ale rozkładają ręce – raczej z tego powodu, że nie mają pojęcia :|
(PS. leczyć mnie też na ten sjogren nie chcą, chyba jestem jakimś ciężkim przypadkiem :( )

Aż tu po prawie 2 latach moją gin. „olśniło”. Dobrze, ze teraz… będę działać, szukam namiarów na tą panią profesor reumatolog.

OF jakoś niepewnie wyznaczył mi owulację, temp. poszła dziś w górę, czekamy.
Nasz plan:
- może się udało tym razem…
- jak nie to lecimy na urlop za granicę ;)
- po urlopie wizyta w Invimiedzie, z którą nie wiążę wielkich nadziei, bo raczej w życiu nie dostaję nic za darmo
- umawiamy się do kliniki (pewnie innej niż Invimed) w celu IUI

a w międzyczasie zażywam leki od mężowego lekarza (PS. moja gin powiedziała, żebym Glucofage odstawiła, ale Miositogyn brała nadal – nie zaszkodzi, plus pozostałe leki)
Plan na teraz – zabieram się za pracę, bo szef co chwilę zagląda, a ja z edytora word tylko przeskakuję na OF :P


18 lipca 2017, 09:05

7 dpo
Temperatura tradycyjnie w wyższych strefach, ale nie ma szaleństwa dającego nadzieję.

Gdybym zobaczyła w tym cyklu II kreseczki na teście, to robiłabym fikołki z radości i zaczęłabym drżeć z niepokoju, czy się uda przetrwać 9 miesięcy, ale...
Właśnie to ALE, jeżeli pojawiłaby się @ to też odetchnę z ulgą. Mamy zaplanowane wakacje "wylotowe" a gdyby nam się udało, to na pewno bym do samolotu nie wsiadła.
Marzy mi się ciąża, a w drugiej kolejności marzy mi się odpoczynek.
Tak czy siak, mam na co czekać i coś się wydarzy na pewno :)

20 lipca 2017, 09:35

Temperatura nieśmiało szybuje w dół, nawet piersi mnie w tym cyklu nie bolą, nadziei nie mam, ale umówiłam się na przyszły tydzień do prof. Jerzak, zobaczymy, co mi powie. Po powrocie z urlopu wizyta u prof. Kwiatkowskiej (reumatologia), a dzień po niej wizyta kwalifikacyjna w Invimedzie. Przynajmniej czuję, że coś działamy. Ciekawe jak to wszystko udźwigniemy finansowo, ale tym będę się martwić później.

Zaczynają się upały, nawet fajnie :)

22 lipca 2017, 23:31

No i kolejny miesiac - dupa :-(
Piję wiec wino różowe, a w piekarniku suszą się bezy.
Mam nadzieje, że przynajmniej wakacje nam się udadzą...

24 lipca 2017, 16:01

@ trwa w najlepsze i to jest dziwne...
Przez ostatnie pół roku miałam dość skąpe krwawienia. Góra do 2 dnia, a tu 3 dzień mnie zalewa. Bez przesady, ale jednak bardziej niż zwykle.
Poza tym miniony cykl miał tylko 24 dni. To też odbiega od mojej normy 29 dni :|
Zastanawiam się czy to może być efekt uboczny Miositogynu lub Glucofagu?

Dniu pracy kończ się !!!

26 lipca 2017, 10:52

Wczorajsza wizyta u prof. Jerzak nie napełniła mnie nadzieją, ale też nie rozczarowała.
Fakt, pani prof. nie należy do serdecznych babeczek, które wejdą w pogawędkę, ale nie po to do niej poszłam. To osoba rzeczowa, przejrzała wszystkie moje badania, coś tam sobie zanotowała, ale też zapytała czy mam jakieś pytania, ogólnie była miła. Wizyta trwała jakieś 15-20 min.

W sumie to niewiele się dowiedziałam. Prof. jedynie stwierdziła, że wyników badań krwi nie mam zbyt dobrych, szczególnie prolaktyny. Dlaczego nikt z wcześniejszych lekarzy nie stwierdził u mnie zbyt wysokiej prolaktyny i ogólnie każdy mi mówił, że badania w normie i nic tylko robić dzieci... ot, zagadka :|

Co do zaleceń:
- badanie DNA - pakiet mutacji genów (od razu dostałam od pani prof. pakiet startowy do zrobienia wymazu i wysłania)
- badanie poziomu insuliny po 1h i 2h
- badanie poziomu witaminy D3
- usg w 3-5 dc (dostałam wykaz lekarzy u których mam wykonać badanie; trochę nie rozumiem dlaczego pani prof sama tego usg nie zrobiła, tym bardziej, że akurat miałam 4 dc, ale ona chyba usg w ramach wizyty nie robi, co biorąc pod uwagę koszt wizyty jest mega słabe :| )
- mam nadal zażywać te leki co dotychczas (chociaż prof. nie wie po co mam zażywać Glucofage)
- prof. dorzuciła mi jedynie Diostinex po 1/2 tabletki na tydzień (dlaczego to cholerstwo takie drogie??? :( )

Diostinex zamówiony, mam nadzieję, że jutro będzie.




28 lipca 2017, 11:09

Diostinex zakupiony, dzisiaj wieczorem dołożę dla mojego organizmu kolejną dawkę chemii, mam nadzieję, że warto.

Nigdy nie miałam gładkie ładnej cery, ale już bywało tak, że mogłam bez fluidu i warstwy pudru wyjść do ludzi, a nawet zdarzało się do pracy. Szczególnie w czasie gdy brałam Ovarin moja buźka wyglądała nieźle :P.
Niestety od czasu, gdy zaczęłam brać Glucofage i Miositogyn, to znacznie pogorszyła mi się cera. ciągle jakieś wypryski i to nie najmniejsze i w najmniej przydatnych do tego miejscach :( Może to chwilowe zaburzenie, może aura zimowa bardziej mi sprzyja, może to te leki - byleby chociaż pomogły na powiększenie rodziny...

Wczoraj wynajęliśmy nasze miejsce postojowe sąsiadom. Nawet nie zauważyłam (serio, chyba podświadomie nie chciałam widzieć) puki sąsiadka nie wskazała na zaokrąglony brzuszek. Powiedzieli, że teraz mają problem, bo mieszkanie za małe na dziecko i będą szukać nowego. Cholera! a tu człowiek ma miłość, pracę, mieszkanie odpowiednio duże i... puste :(

1 sierpnia 2017, 09:12

W weekend byliśmy u moich rodziców. Generalnie w ruch poszły moje tabletki ziołowe na uspokojenie, co było niezbędne zważywszy na różnicę poglądów, ale o dziwo, pierwszy raz od niepamiętnych czas nie było żadnego iskrzenia. Wszyscy się starali by omijać temat i za to jestem wdzięczna rodzicom i dumna z siebie, że nie wybuchłam ani razu :D

Na imprezie rodzinnej były dwie zaobrączkowane kuzynki. Żadna nie wypiła szampana, ale czy są w ciąży nie wiem... może lepiej że (jeszcze?) nie wiem.

Mama jak zwykle zabrała mnie na tournee po swoim ogrodzie i po raz milionowy przy tej okazji zaczęła snuć plany,że będzie super jak będą tu biegać dzieci. Ja jej na to, żeby się zwróciła do mojego brata (8 lat młodszy :P) o wnuki i lepiej na mnie nie liczyła i że nie chcę o tym gadać. Ale oczywiście, moja rodzicielka, pierwszy manipulator RP, w pewnym momencie tak mnie dorwała i zagadnęła, że w końcu jej powiedziała, że chcemy, że biorę leki, że mąż ma wyniki w normie, że niby jestem zdrowa, tylko jakoś tych dzieci nie ma :( W sumie to mi się jakoś lżej zrobiło, chociaż niestety mama nie jest osobą, której się zwierzam ze swoich problemów, a jak to robię, to zawsze żałuję. Może tym razem będzie inaczej. Mama dała mi książeczkę o świętej Ricie i specjalny różaniec/koronkę do tej świętej. Może warto i tutaj zapukać po pomoc...

Upałłłł, oby tak nas z pracy wcześniej zwolnili, byłoby idealnie, bo planuję wypad do Ikei :P

2 sierpnia 2017, 10:02

Heh, nie wiem, czy mój Anioł Stóż, św. Antoni, czy św. Rita... wczoraj przez ponad godzinę miałam taką litanię, bo...
Zgubiłam ślubną biżuterię. Rzadko ją nosze, ale akurat z miesiąc temu założyłam na wesele kuzynki. Wczoraj nagle mnie coś tknęło po 22, że ciekawe gdzie ona jest. No i zamiast z mężem się przytulać :P to przewróciliśmy caaałe mieszkanie do góry nogami. Wychodzimy już ze stanu przeprowadzkowo - remontowego, więc większość rzeczy ładnie poukładana, ale nigdzie biżuterii nie ma :( Nawet najbardziej dziwne miejsc sprawdzone, beznadzieja, zero pomysłów. Więc zaczęłam modlić się do ww. Instytucji. I znalazłam :D
W jeszcze bardziej absurdalnym miejscu niż myślałam, zupełnie nie pamiętam bym tam kładła tą biżuterię. Mąż zdziwiony, co ja miałam w głowie, jak ją tam(koszyk z apaszkami itp.)chowałam. Ale JEST :) więc chyba warto wierzyć ;)

Upały, upały, dobrze, że od soboty urlop - też w upalnym klimacie, ale ta perspektywa mi się podoba.

24 sierpnia 2017, 09:41

Urlop był cudowny i tyle z pozytywów.
Uwaga, będzie trochę pisania:

Nie wróciliśmy w powiększonym gronie, ale moja parę lat młodsza kuzynka tak. Ja bym tryskała radością, a ta to wygląda jakby jej ktoś zmarł. W ogóle się nie cieszy (ma wszystko – mąż, praca, mieszkanie, dziecko zdrowe – helloł!). Moi rodzice na tą oficjalną wiadomość (bo już wcześniej były słuszne domysły) zareagowali takim entuzjazmem, jakby to ich wnuczka miała się urodzić. Kurczę chociaż moja mama mogła sobie tego wybuchu radości oszczędzić żeby nas nie ranić dodatkowo, ale po co? Już moi rodzice planowali warkoczyki, sukieneczki ipt Cholera, miałam ochotę uciec od stołu. Nawet nie miałam siły młodym serdeczniej pogratulować. Znowu wyjdę na zamuloną, ale chyba w tej dziedzinie nie potrafię grać radosnej :(

Wizyta u prof. reumatologii – pierwszy lekarz, który z góry stwierdził, że moja choroba reumatologiczna i zawyżone czynniki (jakieś tam) mogą powodować wady serca dziecka i inne oraz nie dopuszczać do rozwinięcia się ciąży. Brawo!!! Dwa lata bujania się po reumatologach i laryngologach warszawskich i po tuzinach ginekologów i jeszcze ŻADEN mi tego nie powiedział. Masakra. Pani prof. powiedziała, że mają w Instytucie Reumatologii pacjentki z moją chorobą i że zachodzą w ciążę, ale muszą mieć specjalne leki i czasami po jednej dawce już zaskakuj. Poleciła mi panią gin., która specjalizuje się w prowadzeniu takich trudnych ciąż i że nie jestem na traconej pozycji.
Poza tym kazała mi szybko zdobyć skierowanie do szpitala przy Instytucie Reumat., bo przecież mogę mieć chłoniaka, a nikt mi tego nie zdiagnozował jak byłam 2x hospitalizowana w zeszłym roku, bo procedury są za drogie i pewnie szpital (MSWiA) nie chciał płacić za droższe, a niezbędne mi badania. K… w jakim my kraju żyjemy?
Także, tego.. mogę mieć raka, a mogę po krótkim leczeniu być szczęśliwą ciężarną… zależy czy mam szczęście czy pecha :(

Na koniec - wczoraj wizyta kwalifikacyjna w Invimedzie. Oczywiście nas nie przyjęli.
Dr. powiedział, że starsze badania męża są słabe – plemniki za wolne, a morfologia 0-2%, a najnowsze badania, gdzie szybkość jest też średnia, a morfologia 6% nie są wiarygodne i nieuznawane, bo są robione inną metodą (niekomputerową???). Te badania mąż zrobił, bo naprotechnolog powiedziała nam, że „tam” robią dokładniejsze, a teraz okazuje, że to badania z dupy, nieważne. Ratunku, komu wierzyć? Więc „przez męża” odpadliśmy, chociaż dr. powiedział, żebyśmy powtórzyli badania tradycyjną metodą (komputerowo) w jakiejkolwiek klinice niepłodności i dali znać, no bo u mnie niby wszystko ok. Hahaha, nie zdążyłam mu powiedzieć o mojej reumatologii, bo nie było sensu. Już wiem, że na gratisową inseminację w ramach tych badań nie mamy szans. Bo szukają par z niepłodnością idiopatyczną bez żadnych problemów :(
Aha, mają jeszcze bardzo dużo miejsc, bo na razie odrzucają znaczną większość par.
Mąż się zestresował i już umawia się na przyszły tydzień na badanie nasienia. Boję się, bo jak to 6% było niedokładne wyliczone i nieprawdziwe, to polegniemy psychicznie całkiem :(

A teraz nie wiem co robić??????? Help!!!!!!!

a)Czekać tylko na rozwinięcie się sprawy z reumatologią i dobijać się do tej poleconej ginekolog, która na razie nie odbiera ode mnie telefonów, a na sms nie odpowiedziała.

b)Zrobić badania zgodnie z zaleceniami prof. Jerzak (dziś np. jestem umówiona na usg w 5dc) w tym drogie badania DNA i iść z wszystkimi wynikami do prof. Jerzak – cała impreza ok 850 zł wrrrr

c)Nie robić badań DNA zaleconych przez prof. Jerzak i nie iść do niej, a zamiast tego od razu uderzać do kliniki na IUI (nOvum, czy Bocian?)

d)Zrobić badania zlecone przez prof. Jerzak i jednocześnie umówić się do kliniki niepłodności (której?) Tylko boję się, że wtedy będę podwójnie płacić za te badania DNA, bo w klinice każą mi je powtórzyć (a może kliniki uznają badania robione w innych miejscach?)

e)Czy jest sens iść do kliniki niepłodności skoro ma tą chorobę sjogrena – czy oni nie zrobią mi IUI tak pro forma, za kasę, oleją czynniki reumatologiczne i to się nie powiedzie, bo moje przeciwciała na to nie pozwolą i albo nie dojdzie do zapłodnienia, albo dojdzie do poronienia?

JAK ŻYĆ??? :( :( :(

5 września 2017, 16:38

Chwile Bez zmian -chociaż należę do osób nielubiących zmian, to w tym pamiętniku "bez zmian" nie brzmi optymistycznie :(

Mąż robił ponownie badanie nasienia, a moja owulka przyszła za wczesnie, wiec skończyło się na jednym serduszkowaniu w tym cyklu. Marne szanse :\

Wyniki m. wyszly nienajgorzej. Morfologia 4% czyli 2 (tak, DWA) poprawne plemniki na 50 - brzmi beznadziejnie.
Nie mam wynikow przy sobie, ale przynajmniej ilość ok, a i prędkość sie poprawiła.

A ja czekam na wyniki mutacji DNA
no wiec etap - czekamy..... trwa nadal

9 września 2017, 09:04

Siedzę sobie w punkcie pobran i czekam na kolejne kłucie - badanie insuliny z obciazeniem glukoza po 1 i 2 godz.i wit.D na zlecenie prof. Jerzak. Dorzucilam sobie tsh i wyszło 170 zeta. Nie ważne.
Pisze tu sobie zeby rozladowac stres, bo obok pacjentki tez pija glukoze, ale roznica diametralna - sa w ciazy a ja nie! Cholera, cholera, cholara :-(

11 września 2017, 09:39

Jak to dobrze, że jesteście Dziewczyny!
Dzięki za powyższe komentarze. To wcale nie dobrze, że tyle z nas musi borykać się z tymi odczuciami podskórnej zazdrości nawet wobec bliskich osób i z poczuciem niesprawiedliwości dziejowej, ale świadomość, że nie jestem sama, że to co czuję nie jest takie nienormalne, jakoś pomaga mi radzić sobie z emocjami.

Co do weekendowych wyników to:
Wit. D – 46 ng/ml (stężenie optymalne 30-50 więc chyba git)
TSH – 0,862 (nie za niskie?)
Insulina – 6,5 (chyba ok)
Insulina po 1h – 50,20 (???)
Insulina po 2h – 46,50 (??????)

Nigdy nie miałam badanej insuliny, nie znam się na tych wynikach, a jak próbowałam coś wyczytać, to głównie znajdowałam info, że nie ma konkretnych zakresów, że to zależy… A no i są jakieś ogólnoświatowe normy, ale z nich mi wynika, że moje wyniki nie są zbyt dobre :|
Niestety wizyta u prof. Jerzak dopiero 03 października, shit! (albo 21 września, ale nie wiem, czy to dobrze iść do niej do innej placówki niż byłam za pierwszym razem).

W tym tygodniu powinny przyjść też wyniki DNA…

13 września 2017, 18:15

No doobra...

5/6 mutacji mam prawidłowych:
-czynnik V-Laiden
-czynnik V R2
- Protrombina/CzynnikII
- MTHFR C677T
- PAI-1 4G/5G

i jedenn zaznaczony na czerwono jako NIEPRAWIDŁOWY - MTFHR A1298C --> uzyskany wynik MTHFR_1289A-C układ heterozygotyczny

:( :( :(

Co to kurczaki znaczy, bo w temacie mutacji genowych nawet jeszcze nie raczkuję (ale zaraz zacznę) i oczywiście już mega panikuję :(

Czy to przez to MTHFR heterozygotyczne, czy jak mu tam... nie możemy mieć dzieci, czy to tylko jedna z miliona przeszkód?

Kurczaki, kurczaki, wbijam na forum, może czego mądrego (czyt. pocieszającego) się dowiem :|

4 października 2017, 22:29

Co do ostatnie wizyty u mojej prof. J. to byla ekspresowa, bo odwołano mi wizytę w jednej placowce proponujac odlegly termin. Wiec zadzwoniłam do innej placowki i wizyta byla szybciej. Efekt - prof. stwierdziła, ze traktuje mnie jako na pierwszej wizycie mówiąc że mnie nie pamieta (no ok. to rozumiem) i nic nie tlumaczac zalecila:
-Glucofage XR 750
-kwas foliowy 5(coś tam jednostek, nie pamietam) na rezepte
-Femibion nante1 (wiec pani w aptece traktowala mnie jak ciężarną - Boże! jakże bym chciała...)
Inofolic (prof. dała mi 3 opakowania gratis, szkoda, że z terminem ważności do końca października, wiec się troszkę zmarnuja)
-Acard 75
-wit. B6 3x50
-wit. B12 100
bez zmian:
-Diostinex 1/2 na tydz.
-Euthurox 4x75 3x50 w tyg.
Vigantolleten 2000

Za trzy mies. mam się stawic na wizyte z wynikami ANA i homocysteiny... albo wcześniej, jeżeli cuda istnieją...

Aaaa i oczywiscie wyszła mi insulinoopornosc (cholera, dlaczego dopiero teraz, a nie przez ostatnie 4 lata??)
Prof. zalecila mi wizyte u dietetyka i dietę śródziemnomorską. Oliwki, feta, warzywka, sushi, mmm pycha, ale na dłuższą metę maly zasob produktów z niskim IG :-( jsk żyć? :-P

5 października 2017, 14:32

ANA 1:10240 !!! czy ja po prostu zabijam każdy nasz zarodek??

Jestem w szpitalu - oddzial reumatologiczny, i wlasnie lekarz prowadząca mi wstępnie podała wyniki ANA :'(

Jedtem przerażona, jak przy takich wynikach myslec o ciazy i jej utrzymaniu :'(

9 października 2017, 11:25

Nadal oddzial reumatologicznt...
Zmarnowany czas, bo piec dni (w tym weekend) siedze bez badań, bezczynnie, jedynie z powodu zasad ustalanych przez NFZ, przynajmniej moja lekarz prowadząca nie sciemnia i mowi szczerze, że to o pieniądze idzie, a nie o zdrowie... WTF!

Mają mi włączyć jakis lek na zbicie ANA. Hydro...coś tam. Oczywiscie niedawno ten lek wycofano z Polski i receptę można realizować tylko za granicą :-(

Z powodów NFZ (cholera, nasi politycy na prawdę maja duże pole do popisu, a zajmuja się pierdolami - kto był kiedys TW, kto będzie prezesem, kto wiecej skorzysta $$ będąc u władzy) musze tracic cenny czas, na przyblizenie nas do rodzicielstwa...

1. Jestem po owulacji, ciąża watpliwa ale nie niemozliwa, wiec RTG nie zrobia przed testem na bHCG
2. Mam czekac caly weekend i zrobimy test bHCG.
2. Po weekendzie mowia, ze bHCG nie zrobia bo nie robia w tym szpitalu. Wiec po jakiego czorta ja tu czekam i kwitne?
3. Mam wyjsc w srode bo jeszcze wymyslili usg. Dlaczego nie mozna zrobic usg i RTG za 2 tyg. jak mam przyjsc na rezonans magnetyczny? - bo NFZ nie zrefunduje, bo coś tam coś tam...
4. Nie wiadomo czy rezonans bedzie za dwa tygodnie, bo za krótki okres pomiedzy hospitalizacjami
5. W miedzyczasie jeszcze nasze starania, a tu musze nowy pobyt w szpitalu wcisnac pomiedzy @ a owulacja i jeszcze wpasowac sie w ramy milosciwie panujacego Funduszu..

Zycie jest niesprawiedliwe, a polska rzeczywistosc dobija :-(

10 października 2017, 10:27

Plaquenil

To ten lek zalecony mi ze względu na chorobę reumatologiczną.
Niedostepny w Polsce.
Wycofany z listy leków refundowanych.
W Polsce jest lek o podobnym dzialaniu (Arechina) ale zażywałam go jako dziecko i w krótkim czasie odstawiłam, bo zaczęłam tracić wzrok.
Znajduję sprzeczne info co do wpływu Plaquenila na planowanie ciąży i jej przebieg.
Coraz wiecej niewiadomych :-\

1 2 3 4 5 ››