X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki Szycioterapia - po 3 latach jest!
Dodaj do ulubionych
‹‹ 3 4 5 6 7 ››

16 września 2018, 22:51

35 dc, kto wie ile jeszcze.

Wiedziałam, że cykl może się teraz przeciągnąć, ale nie ze Az tyle. Póki co to tydzień, ale coś mi się wydaje że na tygodniu się nie skończy.

Nie pozostaje nic innego jak cierpliwie czekać. Postanowiłam, że powtórkę tej nieszczęsne glikoproteiny zrobię dokładnie 12 tygodni po tym pierwszym, czyli wypada gdzieś na 17.11, czyli za 2 miesiące, a będzie przynajmniej pewnie. Do tego czasu mam nadzieję, że ogarniemy tego mojego męża, bo lutego nie możemy powtórzyć jego badania! Tak to będzie już po 3 miesięcznej kuracji i zobaczymy, czy w odniesieniu do starych badań jest poprawa... Dwa miesiące spokoju na badania i złapanie oddechu.

Dzisiaj poszliśmy pobiegać, poczułam się jak wtedy, kiedy zaczynaliśmy naszą przygodę z bieganiem. Wieczory są już chłodne, więc biega się dużo lepiej niż jak jest duszno i ciepło. Mam nadzieję, że uda się biegać co drugi dzień.
Zaczęłam swoją mała przygodę z dietą, póki co staram się zmienić te najgorsze nawyki. Zdaje sobie sprawę, że sporo czasu upłynie zanim zobaczę efekty, ale myślę że warto. Przede wszystkim nie slodze, unikam przetworzonej żywności, wybieram naturalne produkty, nie podjadam między posiłkami i nie pije żadnych napojów - tylko woda i ewentualnie kawa. Może będę sobie robiła np. Jeden dzień na weekendzie, gdzie sobie pozwolę na coś słodkiego, żeby zupełnie nie zwariowac:) wyjdzie w praniu. Póki co wola jest, ale jak długo że mną zostanie, tego nie wie nikt.

17 września 2018, 21:10

36 dc
@ nadal ani widu ani slychu. Chyba idę na rekord.
Nie mam pojęcia co się dzieje, już zaczyna mnie męczyć ten cykl, chciałabym zacząć kolejny! Tylko jajniki się odzywaja od czasu do czasu. Temperatura też jakaś głupia, ani owulacyjna ani przedowulacyjna. Może to cykl bezowulacyjny i będzie się ciągnął jak brazylisjka telenowela... Jestem wykończona dzisiajszym dniem. Nie mogłam spać od 4 rano. Mam nadzieję że dzisiaj sie wyspie.

Dobranoc ***

20 września 2018, 17:32

1 dc 26 cs

W końcu zawitała do mnie łaskawa @. Chyba nigdy się tak nie cieszyłam z tego, że JEST! Odetchnęłam, bo nie myślałam, że będzie miała aż taką prawie dwutygodniową obsuwkę. Mam nadzieję, że wszystko zdążyło dojśc do siebie po sierpniowym epizodzie i będzie już tylko lepiej.

Stwierdziłam, że do 17.11 czekam na powtórkę tej nieszczęsnej glikoproteiny. Do tego czasu nie wizytujemy u lekarza, tylko zbieramy wszystkie wyniki i dopiero wtedy. Emkowi zrobimy badanie po 3 miesięcznej suplementacji, czyli akurat przed wizytą w listopadzie. Zapiszę się wstępnie na wizytę 26 listopada.

Przez ten czas chciałabym zrobić:
-komórki NK
-białko S
-białko C
-Antytombina III
-D dimery ilościowo
-APTT
-czas protrombinowy
-INR


Od wczoraj też biorę Acard75 - można go zastępować proficarem,cardiopirinem, abrea i polocardem.

Co poza tym? Chyba trzeba wrzucić na luz i zacząć żyć na nowo. Tak też zrobimy...

23 września 2018, 21:30

Drogi pamiętniczku !

Pierwszy dzień jesieni. Jest zimnoooo, wieje, pada. Wbrew pozorom nastrój mamy dobry.

Jak za dawnych dobrych czasów wróciło to coś, co pozwala mi się cieszyć każdym dniem i czekać na WIĘCEJ!

Trochę mi się znowu przykrzy branie tych wszystkich suplementów, tabletek i witamin. Brrrr... Czy to w ogóle coś daje? Średnio w to wierzę. Mąż się śmieje, że codziennie dostaje zestaw małego emeryta. Hehehe, ma rację. Wcale mi się nie uśmiecha wmuszać to w niego, ale chociaż spróbujmy, czy to coś pomoże. Bierze dzielnie już ponad miesiąc. Jeszcze tylko dwa i zobaczymy co z tego naszego koksowania.

Wczoraj udało się coś uszyć. Było fajnie <3

https://naforum.zapodaj.net/thumbs/e96429177198.jpg https://naforum.zapodaj.net/thumbs/d801b1fb8705.jpg

Ogólnie mam ten tydzień zaplanowany szyciowo od poniedziałku do piątku! Jutro lecę po materiały i szyję płaszcz, koszulę i spódnicę. By się przydało coś nowego a że akurat zmiana pory roku. No to czemu nie?

Dzisiaj zgrzeszyłam, poszliśmy na kawę i ciacho do kawiarni. Było bardzo miło, dużo przegadaliśmy. Kocham tego mojego męża. Jest fajny. Nawet bardzo :) Mamy wspólny cel, tylko potrzeba nam duuuużego kopa w tyłek, żeby z tym ruszyć. Może wreszcie spełnimy nasze marzenie?

Jeny, zaraz październik, zaraz październik i 15.... od tego roku to dla nas dzień szczególny. Dzień Dziecka Utraconego...

26 września 2018, 23:24


Za niedługo trafię do wariatkowa. Mam wrażenie, że moj mózg jest podzielony na dwie części, z czego jedna walczy o przetrwanie i normalne życie,stara się mi udowodnić, że bez dziecka da się żyć, że jest przecież wygodniej, łatwiej i szczęśliwiej i nawet jej się to udaje. Niestety jest jeszcze ta druga, która mówi, że tęskni, że nie wyobraża sobie życia bez tej małej istotki... Która była. No właśnie, była. Jak była to czemu już jej nie ma... Głupie łzy znowu cisna się na oczy, ale za czym chce płakać? Dla niektórych to co mnie i wiele innych kobiet spotyka to nawet nie jest dziecko, tylko zlepek komórek, który może przetrwa a może nie. Chcialabym zapomnieć, ale nie potrafię. Chyba nic tego nie zmieni. Myślałam, że to minie, ale widać siedzi gdzieś głęboko i nie chce odejść. Chcialabym nie mieć nadzieji, ale ona ciągle mi towarzyszy. Byłoby łatwiej, tak myślę... Przychodzą mi do głowy różne myśli, że nie byłabym dość dobra, że nie zasługuje na to. Staram się znaleźć logiczne wytłumaczenie, ale nie potrafię. Pozostaje bić się z myślami dalej...

Za melancholijny wpis z góry przepraszam...

5 października 2018, 21:59

16 dc

Weekend czas zaczac! :)
U mnie szyciowo. Dzisiaj byłam poprawiać spódnice, a jutro bluzkę. To co mi się udało uszyc:
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/f4fa4815f2de.jpg

Czyli kolejny zestaw do pracy. Teraz będę czaila się na jakiś płaszczyk. Mam nawet jeden wykrojony, tylko muszę znaleźć jutro material. Chcialabym coś w kratę. Uwielbiam w szycia ta niepowtarzalność kroju i materiałów. Mam już wymarzony płaszcz w głowie! Tylko teraz problem ze stojaka i czy robić kaptur, bo dwa lata temu szylam z kapturem. Teraz może stojaka? Tylko wtedy czapka to mus. No nic, czas mam do jutra :)

W temacie staran stoimy. Laparoskopie dopiero zrobimy może w styczniu. Jakoś mi się nie spieszy. Za miesiąc powtórka badań. To już niedługo. Odliczam dni do wizyty. Jestem już 16 dc a ja nie miałam owulacji, nie wiem co się dzieje. Te cykle coraz dłuższe, coraz dłużej muszę czekać. Zawsze coś.

Wieczorami biegamy, teraz jest super czas, bo nie jest mrozno, ale zimno i przyjemnie się biega. Człowiek się nie męczy aż tak bardzo. Biegamy po 5 km tak jak kiedyś, nawet szybko wróciliśmy do formy.

17 października 2018, 18:05

28 dc 26 cs 8 dpo

Jeszcze trochę i zwariuję. Nie wiem jak pozbyć się tego głupiego uczucia... co zrobić, żeby tak o, sobie odpuścić ? Zniknąć z forum, nie otwierać internetu? Bo przecież tylko po to go otwieram... żeby poczytać, kiedy może się udać, kiedy zrobić badania. Mimo starań ponad 2 letnich ja nadal głupio robię testy wtedy, kiedy nie ma nawet niadzieji na cokolwiek. Jestem zmęczona, opadam z sił... Coś we mnie krzyczy, ale nie wiem co. Nie wiem co mam zrobić, żeby ten krzyk stłumić.

Musi przestać Ci zależeć, no musi, bo zgłupiejesz, sama z sobą. Mam tego dośc... tak strasznie... Czemu to nas spotyka? Jesteśmy dobrym małżeństwem, dogadujemy się, mamy wspólne zainteresowania, oboje pragniemy dziecka... Już się nauczyłam z tym żyć... Mam wrażenie, że ktoś robi mi na złość... bawi się ze mną. Ta iskra nadzieji, która się pojawiła dwa miesiące temu i tak szybko zniknęła pobudziła we mnie wszystko na nowo... a ja tego nie chce. Męczę się sama ze sobą. W pracy udaję wesołą, a w środku? czuje się cholernie pusta... ja chyba nie umiem tak żyć...

Z jednej strony myślę, że skoro coś się pojawiło, jakaś nadzieja, to chyba nie jest tak źle, co? A z drugiej myślę o tym spokoju, którego już się zdążyłam nauczyć i o tym, że skoro ciąża była i się nie utrzymała to jednak chyba nigdy to się nie uda. Dwa lata staraliśmy się o to dziecko i cieszyliśmy się nim tylko te kilka dni...gdzie tu sprawiedliwość??

W poniedziałek 15.10 poszliśmy, zapaliliśmy świeczkę na Grobie Dziecka Utraconego, potrafiłam się tylko rozbeczeć jak dziecko i wrócić.

Na mszy w kościele gardło mam ściśnięte, wiele razy czuje, że moje oczy robią się mokre, a w kącikach oczu zbierają się łzy i próbuje się opanować, żeby nie spłynęły po policzkach. Dlaczego? Bo dookoła nas cała masa szczęśliwych rodzin z dziećmi, a my stoimy tam we dwoje, tacy samotni, każdy po swojemu... Już nie wiem co robić. Chyba powalczymy do laparoskopii i na tym kończę. Nie mogę żyć cały czas marzeniem, które dla mnie nie jest osiągalne...

Plan na najbliższy miesiąc jest taki:
5.11 - powtórka glikoproteiny i badanie nasienia męża
19.11- wizyta u lekarza z kompletem badań, jak nic konkretnego nie powie, to umawiam się chyba do innej kliniki, chyba, że umówi mnie na laparo, bo to dla mnie ostatnia nadzieja chyba...

18 października 2018, 18:07

29 dc 9 dpo 26 cs

Moje wpisy raczej nie będą teraz zbyt kolorowe, więc ich nie udostępniam, po co mam kogoś dołować. Już nawet gadać z nikim o tym nie chcę, bo wiem, że mnie nikt nie zrozumie i nikt nie pomoże. Zresztą jak miałby pomóc? Przecież tu się nie da pomóc. Nawet lekarze nie są w stanie nam pomóc.

Nie mogę tego pojąć, czemu nas to spotyka... tyle czasu mija, powinnam się przyzwyczaić, ale do tego tak cholernie ciężko się przyzwyczaić... zaraz będzie 2,5 roku, potem 3 lata, potem 4... Chyba mam depresję... nic mnie nie cieszy. Całymi dniami myślę tylko o tym, czego nie mam i co straciłam. Czy ta cholerna ciąża mogła się nie wydarzyć?! Nigdy !!!!! Mam wrażenie, że Bóg nas nie kocha. Za co nas tak karze?

21 października 2018, 21:23

32 dc 12 dpo

Po weekendzie jakoś odżyłam. Dzięki mężowi i kursowi szycia. Kupiłam piękny żółty materiał i uszyłam z niego płaszcz na zimę. Jestem w połowie roboty. Nie mogę się doczekać kiedy go skończę i zacznę nosić !!! Szycie to jest coś co kocham, zastanawiam się, czy czasem nie iść w tym kierunku.

We wtorek mam endokrynologa. Zobaczymy jak moje TSH i co powie na poronienie.

Badanie męża i powtórka moich badań już za dwa tygodnie. Nie mogę się doczekac, a jednocześnie się obawiam, że nic się nie poprawiło. Ciekawe co to będzie... Zrobimy dodatkowo HBA i badanie chromatyny plemnikowej, żeby już mieć emka odhaczonego... i z 800 zł mniej w portfelu....

@ ma przyjść za dwa dni, ciekawe kiedy się pojawi, bo dzisiaj już od rana brzuch pobolewa @.

Chyba wracam do normy, w sensie, znowu wiem, że do dziecka nam jeszcze daleko... Tak jest mi łatwiej.


Wykres mam bardzo ładny, widać, że progesteron jak marzenie.
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/603f8f591174.png

Poza tym piję w tym cyklu zioła na drugą fazę o. Sroki, może to też coś pomogło. Muszę zamówić owulaki na allegro i za 3 tygodnie znowu owu...
Te cykle mi się ślimaczą od 4 miesięcy. W sumie odkąd zmieniłam pracę, zastanawiam się, czy miał na to wpływ stres? Przecież cykle wcześniej miałam ok. 25-28 dniowe, a teraz takie tasiemce po 34 dni. Staraczce to wcale nie pomaga...

Muszę powoli jakoś układać wszystko w głowie. Wiem, że muszę wszystko ogarnąć sama. Nikt mi w tym nie pomoże. Wiem napewno, że nie może być tak jak było teraz, bo to do niczego dobrego nie prowadzi. Sama siebie wykończe, a przy okazji i męża, a nie na tym mi zależy.
Boje się, że wyniki męża się nie zmienią, bardzo się tego obawiam, bo to chyba będzie znaczyło, że nic już się nie da zrobić i pozostanie nam tylko ivf.

Wiadomość wyedytowana przez autora 21 października 2018, 22:05

16 listopada 2018, 19:23

27 cs

Trochę mnie nie było, ale potrzebowałam spokoju, żeby się wyciszyć. Czuję się lepiej i chyba łatwiej wszystko znoszę. W tym cyklu sie nie staraliśmy za bardzo, bo akurat w owulację emek miał badanie, więc nic by z tego nie było tak czy siak, cykl na luzie. Trochę się cieszę, mimo, że się nie wstrzeliliśmy bo owulacja w 14-15 dc, a nie tak jak ostatnio bywało w 20-22, co przedłużało cały cykl o tydzień. Mam nadzieję, że ogranizm wrócił do normy, bo te cykle po 34 dni są męczące.

Wyniiki badań męża bardzo nas ucieszyły, jest poprawa !

Porównanie:
Badanie 01.02.2018 / badanie 05.11.2018

koncentracja: 33,3 mln/ml / 27,1 mln/ml(norma pow. 15 mln/ml)
całkowita licba w ejakulacie 136,5 mln / 122,3 mln (norma pow 39 mln)
ruch A+B 30 % / 39 % (norma pow 32%)
ruch A B C 37 % / 50 % (norma pow. 40%)
brak ruchu 63 % / 50 %
żywotność 51% / 62% (norma pow. 58%)
morfologia 0% / 2 %

Ogólnie rzecz biorąc wszystkie parametry są lepsze ! i to średnio o 10% więc jestem zachwycona! W ilości mamy mniej, ale tamto badanie było robione przy 4 dniach wstrzemięźliwości, a to przy 3 dniach.
Teraz patrzę na to wszystko bardziej optymistycznie. Zwłaszcza, że powtórzyłam badanie na 2betaglikoproteinę i znowu wyszła pozytywnie, więc myślę, że przeszkodą u mnie może być APS, a po tym jak dostanę leki to może się uda w końcu?

Poza tym HBA mamy 82% więc to bardzo dobry wynik, tak mi się wydaje. Czekamy jeszcze na chromatynę plemnikową, ale to dopiero bliżej grudnia.

Zapaliło się małe światełko w tunelu dla nas :)

Jakby któraś z walczących staraczek miała ten sam problem co my to informuję, że przez ostatnie 3 miesiące dawałam emkowi
koenzym Q10 100 mg,
witaminę c 1000,
folik,
Wit D 2000,
po jednej dziennie fertilman, żeby nie przedobrzyc, bo czytałam że jak za dużo się bierze to może być pogorszenie, ale nie było, więc teraz dawke zwiększyłam mu do 2-3 dziennie, docelowo 4 zrobimy. A no i do tego ashwaghande i Wit e + selen. Od czasu do czasu magnez jak mi się przypomniało. Teraz zamiast ashwaghande zamówiłam mace i zen szeń koreański, bo też podobno dobrze wspomagają spermatogenezę właśnie chyba na ruch i liczbe.

Emek strasznie dumny z siebie i ja z niego również :)

19.11 mamy wizytę u naszego ginka, a potem 4 grudnia urolog. W tym roku już się nie uda, ale może 2019 będzie dla nas łaskawszy ???


Tutaj ostatnie uszytki :)

https://naforum.zapodaj.net/thumbs/b9fb535f44e8.jpg https://naforum.zapodaj.net/thumbs/2bd37ed5cd5e.jpg

https://naforum.zapodaj.net/thumbs/a5bc4872ff61.jpg https://naforum.zapodaj.net/thumbs/909b0b2c0ae9.jpg

https://naforum.zapodaj.net/thumbs/1f9e3fe4fc0e.jpg https://naforum.zapodaj.net/thumbs/8dd25c876d97.jpg

Wiadomość wyedytowana przez autora 22 listopada 2018, 09:10

20 listopada 2018, 16:42

28 cs start !

Wczoraj byliśmy u lekarza.
- jeśli chodzi o wyniki nasienia, to lekarz powiedział, że jest bardzo ładny ruch, tylko ta morfologia trochę niska. Ogólny wynik: średnia krajowa :D Jestem zadowolona. Kazał emkowi zrobić badanie testosteronu, prolaktyny i witaminy D3.
Poprosiłam o przeprowadzenie laparoskopii, niestety wolne terminy dopiero w lutym. Tak więc powoli się psychicznie szykuję na przyszły rok. Lekarz kazał zrobić wymaz, grupę krwi, antyHBS przed zabiegiem. Poza tym wypatrzył u mnie za wysoki DHEAS-O4, i kazał zrobić badanie z testem. Pierwszy raz słyszę o czymś takim, a mianowicie muszę jednego dnia zrobić badanie na DHEAS, o godz. 22 w ten sam dzień wziąć 2 tabletki deksametazonu i o 8 rano na drugi dzień znowu zrobić badanie. Podejrzewa u mnie jakiś problem z nadnerczami. Niech sprawdza.

Co poza tym? Dostałam lamette. W 3 dc mam brać 3 tabletki. Głównie na to, żeby cykl nie był tak rozlazły jak ostatnio. Ten akurat ładnie miał 28 dni z owulacją w 14/15 dc, ale niestety się nie staraliśmy, a mąż nie ma aż tak silnych pływaków, żeby przetrwały 4-5 dni :D.
Muszę skontrolować progesteron i estradiol w 7 dpo,a potem w 11 dpo. Pokazywałam lekarzowi swoje wykresy i powiedział, że progesteron spada chyba za szybko, więc będę to kontrolowała. Na szczęście z takich większych wydatków to póki co badania mamy porobione. Wczoraj mieliśmy odebrać jeszcze chromatynę plemnikową, ale niestety nie zdążyliśmy. Zapisałam nas na kolejną wizytę na 17 grudnia, więc za miesiąc. Stwierdziłam, że nie ma co czekać. Niewiadomo co teraz będzie mi zlecał.
Kazał zbadać homocysteinę(6-8 dc), tylko tu jest problem, bo ja nie wiem gdzie,w ktorym labie, żeby wynik był ok.


Na mutację i APS dostałam póki co Acard75, już nawet nie mówiłam, że go biorę :P Poza tym przy ciąży musimy szybko włączyć heparynę. Cieszę się, że mamy takiego lekarza, który chce szukać i wierzę, że w końcu znajdzie i uda nam się zostać rodzicami. !!!
Przyznam, że po wizycie byłam zdołowana, ale wiem, że nie ma co. Trzeba iść dalej do przodu, aż się uda... Czasem dopada mnie bezsilność i zmęczenie, ale wiem, że nie mogę stanąć w miejscu...

24 listopada 2018, 23:18

4 dc

Dzisiejszy dzień jakiś taki sobie... Nie zrobiłam niczego co chciałam, bo zepsuła mi się maszyna... Mąż siedzi nad nią 4 dzień, co wieczór obwieszczał, że już gotowa, naprawiona, po czym okazywało się, że coś jednak nie działa albo działa, ale nie tak jak trzeba. I tak ma nerwy do tego, nigdy nie naprawiał maszyn do szycia, a siedzi i czyta, patrzy w internet co mogło pójść nie tak. Główną usterkę naprawił dość szybko, ale żeby później dobrze wszystko zsynchronizować, stopkę, bębenek i transporter... masaaakra. Dlatego Go podziwiam ! Taki mąż to skarb :)

Wczoraj wzięłam dawkę lametty 3x1, dzisiaj trochę kłują jajniki. Ciekawa jestem, czy to coś da, czy owulacja będzie szybciej? Może ziółka przyspieszyły owu w ostatnim cyklu, w sumie nie wiem co pomogło.

Zastanawiam się ile jeszcze? To już 4 cykl pp..... Za 20 może znowu się uda hehe.... Czuję, że nigdy nie będę mamą. Pewnie Bóg wie co robi. Może jestem złym człowiekiem i nie zasługuję ? Różne myśli przychodzą mi do głowy.



4 grudnia 2018, 21:41

14 dc

Olaboga, ciągnie się ten cykl i ciągnie, jak telenowela brazylicjska. Czekam na owulację, ale ona chyba nie ma najmniejszego zamiaru przybyć. No i jak tu się starać? Patrzę na temperaturę, patrzę na owulaki, myślę poczekam jeszcze, ale w sumie skąd ja mogę mieć pewność, że to wszystko mnie nie kłamie? Czasem mam wrażenie, że świruję, bo przecież tyle się staramy, a może ja nie wiem kiedy mam owulację? może nie wtedy kiedy mi się wydaje, że ją mam? Z monitoringów wychodziło, że bywa ona wtedy, kiedy skacze tempka i kiedy owulak jest pozytywny, no ale...

Moja homocysteina:
Homocysteina 6,92 µmol/l 4,44 13,56 N

Z ważniejszych rzeczy, to odebraliśmy wyniki badania chromatyny plemnikowej.
Wynik DFI to 16,37 zas hds 20,81% przy normach:

DFI <15% – wynik prawidłowy; bardzo dobry potencjał do zapłodnienia;
DFI > 30% wynik nieprawidłowy; >30% plemników z defektami genetycznymi interpretuje się jako bardzo niski lub wręcz zerowy potencjał do zapłodnienia;
DFI w zakresie 15-24% – dobry potencjał do zapłodnienia;
DFI w zakresie 25-30% – umiarkowany/zadowalający potencjał do zapłodnienia.

Prawidłowy odsetek plemników dojrzałych (HDS) wynosi <15%.

Tak więc o ile DFI jest w miarę ok, o tyle HDS trochę marne... Cóż, lepiej wiedzieć, niż nie wiedzieć. Na wizytę u urologa narazie nie pojechaliśmy bo gin kazał zrobić emkowi badania, jak zrobi to pojedziemy na wizytę 17 grudnia i się dowiemy co może być nie tak. W sumie to dalej nic nie wiadomo, niby mamy więcej wyników, ale wiedzy co może mieć wpływ dalej nie mamy... Mąż się trochę podłamał wynikami...

Myślę i myślę, co by tu jeszcze zbadać. W tym tygodniu chyba nie dam rady zbadać tego DHEAS, więc przerzucę to badanie na kolejny tydzień, emkowi też zrobimy badania na świeżo. Już sama nie wiem, czy mieć nadzieję, ze coś wyjdzie bardzo nie tak, czy lepiej, żeby wyszło bardziej tak ! Pomyślałam sobie dzisiaj, że w końcu się ta masakra skończy, bo za jakieś 12 lat to już nie będzie mowy o dziecku. Ciekawe czy mi przejdzie do tej pory???

W pracy na szczęście mniej więcej spokój. Idę do pracy,a potem wracam i coś szyję, albo idę na kurs, albo poprostu się lenię. Staram się pocieszać, że jakbym miała dziecko, to bym już tak nie mogła, ale to słabe bardzo... Wiem, że nie powinnam może, ale ciągle liczę tygodnie... Byłabym już na połówce ciąży, ale najsmutniejsze jest to, że sobie tego nie wyobrażam... Nie potrafię zobaczyć siebie z brzuszkiem... Widzę po mężu, że on jest już nawet przychylny do in vitro, ja też bym może chciała, ale nie wiem sama... Obawiam się tego bardzo.

Za 3 tygodnie znowu będą święta, znowu życzenia. Będę udawać, że do dzieci to nie, nie spieszy nam się wcale, przecież we dwoje jest wygodnie. Mam nadzieję, że nikt tych życzeń nie wypowie, znowu po raz już 3. 28 miesięcy...


Koniec smętów, wrzucam ostatnie uszytki ! Mimo, że masyzna się zepsuła, to mąż dzielnie walczył 4 dni, aż w końcu ją naprawił, bo ja już postawiłam na niej krzyżyk :P a może za szybko stawiam te krzyżyki??

https://naforum.zapodaj.net/thumbs/aedf05e21fb8.jpg https://naforum.zapodaj.net/thumbs/3e3735767e08.jpg https://naforum.zapodaj.net/thumbs/8f2102d15bdb.jpg https://naforum.zapodaj.net/thumbs/891cbbfeb604.jpg

Wiadomość wyedytowana przez autora 4 grudnia 2018, 21:44

18 grudnia 2018, 22:04

28 dc

Tak jak przewidziałam cykl ciągnie się i ciągnął będzie z pewnością do ponad 40 dni. Nie wiem ju sama czemu mam taki rozjazd w tych cyklach. Przecież nic sie nie zmieniło poza tym, że nie mam aż takiego stresu jak miałam.

Wcziraj byliśmy na wizycie. W prawym i lewym jajniku po pęcherzyku 23 i 24 mm. Owulaki pozytywne od soboty, ale na dzień dzisiejszy stwierdzam, że owulacji nie było. Wczoraj lekarz to potwierdził. Zapisał mi ovitrelle na pęknięcie. Dobrze zrobił, bo podejrzewam, że same by nie pękły. Ciekawe czy temperatura jutro w końcu skoczy?

Lekarz zwrócił uwagę na mój podwyższony kortyzol i prolaktynę emka. Emkowi kazał brać 1/4 tabletki bromergonu więc mu daje. Musimy przed wizytą powtórzyć badanie. Ja też muszę zrobić badanie acth i powtórke kortyzolu. Powiedziałam lekarzowi, że już sie nie stresuje, bo o to pytał, a on mi na to, że starania to już jest stres. Wiecie co, wydaje mi się, że faktycznie... może to wina tych staran, że dziecka nie ma ?! Na chromatynę emka powiedział, że nie jest idealnie, ale jest dobrze.

Jestem zmęczona i coraz mniej wierzę w nasze powodzenie. Ja nie odpuszczam i to jest moja wada..Chciałabym zapomnieć o staraniach....

Wrzucam Wam na koniec królika, którego dzisiaj skończyłam szyć. Trafi do mojego chrześniaka :)

https://naforum.zapodaj.net/thumbs/d2bd51f8b207.jpg

19 grudnia 2018, 22:07

29 dc.

Wreszcie wczoraj była owulacja. Cieszylam się jak dziecko, jak zobaczyłam tempkę na termometrze. Niestety, ale dłutorwałe starania nie są dobre, nie wpływają dobrze na związek. Pierwszy raz robiłam zastrzyk z ovitrelle, ale bardzo mnie to stresowało, no i później to samo, jak wiedziałam, że musimy, bo wczoraj wieczorem bralam zastrzyk... Byłam w dyskomforcie. Poza tym okazało się, że znowu mam problem z gruczołem Bartholina... Jak nie urok to co innego...

Bardzo się cieszę, że jeszcze tylko jutro i piątek i 5 dni wolnego. Czuję sie przemeęczona. Mąż tak samo, tylko że on ma wolne aż do 7 stycznia. U mnie nie było możliwości pójścia na urlop. Szkoda, bo chętnie bym z mężem spędziła więcej czasu. On praktycznie nie bierze urklopu w ciągu roku. No nic, zaraz nowy rok i nowa pula urlopowa. Z tego roku zostanie mi 2 dni, więc łącznie 28 dni.

Z dobrych wiadomości - przestały mi wypadać włosy. Obstawiam, że to dzięki asparginowi i mojemu żelazu. Do tego piję skrzyp polny, co też jest nie bez znaczenia. Niestety, ale muszę pilnować żelaza, bo zaraz lecą mi włosy.

Dzisiaj kupiliśmy wreszcie choinkę, jest mała doniczkowa, już pięknie przystrojona stoi w kącie sypialni i cieszy oko :)


No nic, teraz byle do Sylwestra. Wiem że szybko minie. W Nowy Rok przywita mnie @ i znowu zacznie sie kolejny rok zmagań z niepłodnością. Jutro umawiam się na laparoskopię. Mam nadzieję, że uda się jeszcze załapać na luty, bo nei chcę czekać przy moich cyklach do marca...Trzymajcie kciuki, żeby się udało!

Wiadomość wyedytowana przez autora 19 grudnia 2018, 22:08

26 grudnia 2018, 22:25

36 dc 8 dpo

Święta, święta i po świętach-jak to mówią :) cieszę się i nie cieszę. Zaraz rodzinka pojedzie do domu i znowu będzie smutno, a z drugiej strony mam tyle rzeczy do zrobienia, że czas najwyższy brać się do roboty.

Mam nadzieję, że u Was Święta były udane. U mnie troszeczkę sprawy się pokomplikowaly. Przez mój nieszczęsny ropien gruczołu Bartholina, który doprowadził mnie w niedzielę do ostateczności objechalam 3 szpitale w poszukiwaniu pomocy... W efekcie w domu byliśmy prawie o 1 w nocy. A o 7 musiałam stawić się na oddzial ginekologiczny na zbieg nacięcia... Bałam się trochę, ale opieka w szpitalu była bardzo dobra, przez co nie było aż tak strasznie jak mi się wydawało. Była Wigilia więc uprosilam żeby mnie wypuścili do domu jeszcze tego samego dnia. O 13 wyszliśmy. Dobrze, że mąż miał wolne to nie było problemu i pojechał że mną. Pani doktor założyła mi szwy i zostawiła dziurkę, żeby znowu mi nie wrócił ten horror. Obrzęk był tak bolesny, że siedzenie i chodzenie sprawiało okropny ból... Nie chciałam zostać z tym przez Święta. Zadzwoniłam do mojego lekarza a on mi kazał jechać na zabieg. Dobrze, że mnie zmusił bo sama bym na to nie wpadła. Dzisiaj 3 doba po zabiegu i już jest lepiej. Rana niestety dalej pobolewa, dostałam antybiotyk. Najgorzej jest przy myciu i toalecie, ale kwestia kilku dni i mam nadzieję że o tym zapomnę... Szwy są w takim miejscu, że naprawdę schylanie czy inne ruchy sprawiały ból i ciągniecie. Okropny dyskomfort. Już wiem jak się czuje kobieta po porodzie... No może w małym stopniu.

Przed zabiegiem miałam robione usg, poinformowalam lekarke, że brałam tydzień temu zastrzyk z ovitrelle na pęknięcie. Pytała jakie były pęcherzyki, poczym stwierdziła że widocznie ovi nie poakutkowalo, bo owulacji nie było i żaden pecherzyk nie pękł. Potem zmieniła zdanie, z moze któryś jednak pękł bo był ślad płynu... No i tym oto sposobem rozstałam się z marzeniami o najbliższym testowaniu. Choć z opisu usg może wynikać, że pękł pecherzyk w lewym jajniku... Bo ten w prawym był wciąż takiej samej wielkości, a ten w lewym był większy. No nieważne.

Co do laparoskopi to ustaliliśmy termin na 20 marca. Miałam nadzieję na wcześniejszy zabieg, no ale trudno. I tak może lepiej, bo to dziadostwo wyskoczyło znienacka i może lepiej zachować dłuższy odstęp czasu między jednym a drugim zabiegiem. Tym bardziej że dochodzi antybiotyk i usypia ie itd. Za dużo ingerencji w organizm w krótkim czasie.

Jestem zawiedziona tymi pęcherzykami... I długością cyklu. Nawet po poronieniu cykl nie trwał tak długo jak teraz. Dodatkowo podejrzewam że jeśli pecherzyk pękł to tylko dzięki ovitrelle a sam by nie dał rady. Jestem zaniepokojona bo coś się dzieje... Już powinnam być przed kolejna owulacja, a u mnie termin @dopiero w przyszłym tygodniu. Nie zbadalam progesteronu, bo były święta. Chyba nawet nie będę brała lametty w nowym cyklu, bo to nie ma sensu, jak i tak nie pękają obydwa pęcherzyki. Chyba zrobimy sobie do laparoskopi przerwę od starań. Bo po zabiegu trzeba będzie działać, jak wszystko będzie sprawdzone, to aż szkoda, bo może zaskoczy.

Zaczęłam zastanawiać się nad zmianą lekarza, ale może to gdzieś po laparoskopi dopiero. Wiem napewno, że skonsultuje y nasze wyniki z innym lekarzem, tylko czekam póki co z wyborem konkretnego. Mam pewne obawy co do naszego prowadzącego. Z jednej strony jest ok, a z drugiej czuje, że trochę stara się przeciągnąć pewne kwestie...

Nie chce mi się nic robić na Sylwestra, najchętniej spedzilabym fajny wieczór z mężem. Pizza dobry film albo jakaś gra, czas spędzony tylko we dwoje... Chyba tak zrobimy.

Przy wigilii nikt nie życzył mi rychlego wciążezajscia. Oprócz teściowej. Wreszcie dali spokój. Zresztą ja rozmawiałam z rodziną trochę na ten temat, więc każdy chyba wie że mamy problem... Ja powoli się godze z tym, że możemy wcale nie mieć dzieci. Uważam że to wielce prawdopodobne, ale jeśli tak ma być to niech tak będzie.. Skupie się na życiu codziennym, na mojej pasji i tym co lubię robić... Chcialabym być szczęśliwa, nie czuć wciąż że czegoś mi brak. Nie wiem czy to kiedyś nastąpi... Czy da się zapomnieć, że człowiek o czymś marzy?

29 grudnia 2018, 22:50

Znowu mam gorsze dni... Czemu ja mam zawsze gorsze dni ? Co ze mną nie tak? Wszystkie myśli skupiają się na staraniach i tak jest niemalże codziennie. Musiałabym nie liczyć dni cyklu, upływających dni, tygodni, miesięcy i lat. Musiałabym przestać sobie zadawać pytanie, czemu nas to spotyka, co z nami jest nie tak? W jeden z dni świątecznych jak już leżeliśmy w łózku i zasypialiśmy mąż powiedział, że tak bardzo chciałby mieć dziecko... W sumie już wszyscy wiedzą, że mamy problem. Nie ma co ukrywać... Byle do tej nieszczęsnej laparoskopi, tak myślę, że zrobimy IUI, może 2-3 razy i chyba póki co na tym zakończymy temat starań. W połowie roku może uda się wrócić do Kancelarii... Mam już dość tej bezsilności. Czuję, że moje życie jest bezsensowne. Jest bo jest, bo być musi... Najbardziej boli myśl, że już raczej nic się nie da zrobić, już za długo to trwa.

Aniołku, bardzo za Tobą tęsknie...

1 stycznia 2019, 03:16

Dzisiaj rozpoczynamy Nowy Rok. Oby był lżejszy niż ten poprzedni. Wierzę, że będzie lepszy. Nie wierzę już, że za rok będziemy gdzieś dalej w staraniach. Chcialabym dobrze wykorzystać ten czas, który mamy dla siebie. A Wam życzę spełnienia marzeń :) dobranoc!

9 stycznia 2019, 20:37

Co tam u mnie? W sumie nic... Czas sobie płynie, spokojnie, bez większych emocji. W poniedziałek zadzwonili ze szpitala, żebym przyjechała po wyniki wymazów z zabiegu i okazało się, że mam bakterię. Nie wiem co to za dziadostwo i skąd się wzięło, ale na konsultacji z lekarką stwierdziliśmy, że nie da mi kolejnego antybiotyku, jeśli się staramy. Emek dostał antybiotyk, a ja muszę pójść jutro na wizytę, bo coś czuję, że złapała mnie infekcja i tak czy siak antybiotyk znowu muszę wziąć... Załamać się można. Naprawdę chce mieć to już za sobą. Wzięłam w tym cyklu lamette, ale niepotrzebnie, bo raczej nic z tego nie będzie. Nie wiem czy ja muszę mieć takiego cholernego pecha? Akurat 2 miesiące przed operacją złapałam jakieś świństwo i mam nadzieję, że mi się uda tego pozbyć, a miałam już robione w tym kierunku wymazy... trzeba będzie to powtórzyć. Dostałam wyniki AMH - 3,09 więc wynik bardzo ładny.
Roozmawiałam ostatnio z mężem, że musimy przestać się starać i uzależniać seks od dni płodnych. Ma rację, bo ja tak dalej nie dam rady. Trzeba odpuścić. Powoli przyzwyczajam głowę do myśli, że naturalnie i tak się nam nie uda. Ostatni cykl na lametcie i na ovi, i to nic nie dało, to raczej nic już nie da.

Nie odchodzę od maszyny. Praktycznie codziennie szyję. Ostatnio wzięłam się za konstrukcję, czuję, że to będzie moja kolejna pasja. Szyję właśnie sukienkę z własnej konstrukcji i nie mogę się doczekać aż ją skończę i Wam pokaże :)

A tutaj ostatni uszytek dla maluszków :)

https://naforum.zapodaj.net/thumbs/3f65a9440edf.jpg https://naforum.zapodaj.net/thumbs/3a248594e455.jpg https://naforum.zapodaj.net/thumbs/9a77a9e58336.jpg https://naforum.zapodaj.net/thumbs/22ac5833ebe8.jpg

Wiadomość wyedytowana przez autora 9 stycznia 2019, 20:40

19 stycznia 2019, 19:32

Rok 2019 zaczął się wręcz tak rewelacyjnie, jak się skończył 2018.
W sumie bardzo to pasuje do tego przekonania, że jaka Wigilia taki cały rok. Przypominam, że w Wigilię byłam cięta i zszywana, no i chodziłam okrakiem :)
W pracy zaraziłam się choróbskiem i umieram od 3 dni, oczywiście lekarz dał antyniotyk, ale będę chciała zrobić wszystko, żeby go nie brać - w końcu dopiero co skończyłam brać augmentin, a to też świństwo jakich mało. Kiedy ja ostatnio chorowałam? Naprawde dawno. Jak tak dalej pójdzie to mnie wyleją z roboty bo non stop na L4. A zaraz znowu laparo i znowu 3 tygodnie mnie nie będzie...

Z obecnego cyklu nic nie będzie, wzięłam lamette, ale na monitoringu we wtorek nie było nic, za wyjątkiem torbieli krwotocznej, z której jak powiedział doktor, nie ma szans na ciąże. W sobote i niedziele miałam płodny śluz, a owulak był tak pozytywny, że aż bordowy. Tylko po ovi taki miałam, więc byłam pewna, ze owulacja będzie i to taka porządna... W zasadzie to nie czuję już nawet rozczarowania, nie miałam problemu z owulacjami, to teraz mam, przynajmniej wiadomo co jest nie tak.

Okazało się, że mam możliwość zrobienia wcześniejszej laparoskopi, zaraz po @, więc za jakieś 2-3 tygodnie, ale w innym miejscu. Ten lekarz, który robił mi monitoringu sam zaproponował jak wspomniałam, że mam mieć zabieg za 2 miesiące. Był bardzo przeciwny temu, żeby usuwać tą torbiel, bo zniszcze sobie jajnik... I w sumie zgłupiałam, bo nasz lekarz od niepłodności nie wspominał kompletnie nic o tym, że zniszczę sobie jajnik, tak jakby nie było tematu. W sumie po co mi ten kawałek jajnika, skoro i tak nie da mi dziecka. Szczerze powiedziawszy to zaczyna mnie męczyć to, że jeden mówi to a drugi tamto, jeden podważa drugiego itd. Ostatnio miałam tę nieprzyjemność przejścia przez kilku lekarzy i jestem tak zniechęcona... Mam wrażenie, że każdy z tych lekarzy widzi tylko pieniądze, a nie myśli o tym, żeby faktycznie pomóc jakoś człowiekowi przejść przez to wszystko. Czuję się zostawiona sama sobie, i trochę mnie to już męczy. Ja wiem, że to wszystko zależy ode mnie czy będę dalej walczyła, ale powoli tracę zapał, emek też jest tym zmęczony. Im dalej od sierpnia tym bardziej widzę, jaki to był przypadek, który równie dobrze mógl się wtedy nie wydarzyć. Zaraz 30 cykl i chyba trzeba w końcu stanąć przed lustrem i powiedzieć sobie, że trzeba wziąć się w garść i pogodzić z tą porażką życiową...
‹‹ 3 4 5 6 7 ››