X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki To był bardzo Trudny czas
Dodaj do ulubionych
1 2 3 4 5 ››
WSTĘP
To był bardzo Trudny czas
O mnie: Od kiedy pamiętam chciałam być mamą... i w końcu nią zostałam 😊
Czas starania się o dziecko: ponad 30, w pewnym momencie przestałam je liczyć
Moja historia: Poprostu na początku drogi trafiłam do beznadziejnej "lekarki", która nie zauważyła PCOS i "leczyła" moje nieregularne cykle tabletkami anty. Kilka lat twierdziła, że z ciążą nie będzie problemu- wystarczy tylko odstawić tabletki. Nie wystarczyło, okresu nie było przez 8 mcy - żąglowali mną między sobą ginekolog i endokrynolog- która wykonała jako pierwsza wnoszące coś do sprawy badania, wykluczyła WPN, insulinooporność i stwierdziła PCOS. Cykle uregulowała kolejna lekarz, która stwierdziła brak samoistnej owulacji. Przez 8 mcy zalecała clo na przemian z leteozolem i duphaston, owulacje potwierdzone monitoringami, ale ciąży brak.Endometeium masakrycznie cienkie pomimo estrofemu. HSG prawidłowe- oba jajowody drożne, w obrazie widok macicy prawidłowy. Stwierdzając, że psuję jej statystyki (ostatnia pacjentka, która nie zaszła w ciążę) odesłała mnie do kliniki. Szczerze mówiąc na tym etapie (ok. 20 cs) byłam już pogodzona z moją sytuacją - wcześniej przeszłam wszystkie możliwe fazy z czego najdłuższą było załamanie nerwowe ;/ Pierwszy cykl w klinice i 2 kreski na teście - oszalałam z radości, bhcg 56, zaraz wypadły Święta, więc kolejne badanie wykonałam po 4 dniach - bhcg 92- za mały przyrost, załamałam się :( ale atarałam się być spokojna. Po 2 dniach bhcg 52 progesteron poniżej normy dla ciężarnych. Lekarka kazała odstawić luteinę, po 2 dniach było po wszystkim... Od tamtej pory bez żadnej przerwy podjęliśny jeszcze 2 próby, ale za każdym razem bez rezultatu. Znów się załamałam i nie potrafię się z tego otrząsnąć. Nie rozumiem dlaczego los wystawił mnie na taką próbę. Zastanawiam się i mam żal, że lekarka wykonała tylko bhcg, że nie walczyła, żeby tę ciążę utrzymać, że chociażby nie zwiększyła dawki luteiny. Teraz czas na przerwę, nie wiem na jak długą, bo do ostatniej chwili wachałam się, chciałam wciąż próbować- ale nie starczyło już sił. Aktualizacja 07/19 druga cb (przyrost bhcg super, po 7 dniach nagły spadek. AKTUALIZACJA 2020 Korona pokrzyżowała plany, klinika w marcu zawiesiła nowe stymulacje. 26 marca początek udanego cyklu, kwiecień pozytywny test ciążowy, 11 maja usg - jest zarodek z bijącym serduszkiem ❤ 16/12/2020 godz. 18/48 przez CC przyszła na świat Lenka
Moje emocje: Załamanie nerwowe, jest bardzo źle... jestem wściekła, smutna, pogodzona, rozżalona, obojętna praktycznie na przemian albo i równocześnie. Widząc ciężarną lub malutkie dziecko zdarza mi się wybuchnąć płaczem albo wściec. Czasem nie czuję już nic... AKTUALIZACJA 2020 strach, lęk, niepewność na przemian z radością, którą wciąż w sobie tłumię. Losie proszę bądź tym razem łaskawy 🤞 jak to u młodej mamy, początki z Maluchem dały mi mocno w kość. miałam bardzo trudny poród, o mały włos straciłabym Córeczkę...

28 czerwca 2019, 18:52

Pierwszy wpis, pierwszy cykl przerwy w staraniach. Mam ogromny wyrzut sumienia, że nie próbuję, że tracę czas. Wokół wszyscy idą na przód, a ja czuję że się cofam. Koleżanki przesyłają kolejne zdjęcia dzieci, ciążowych brzuchów i pozytywnych testów a mi jest tylko coraz bardziej przykro. Czuję, że muszę pogodzić się z sytuacją, ale na dzień dzisiejszy " z lekka" mnie to przerasta. Nie potrafię się w tym wszystkim odnaleźć. Po ciąży biochemicznej jestem strzępem człowieka. Niestety a może i stety zorientowałam się ostatnio, że zostałam myślami na początku starań, a życie mija z dnia na dzień niezauważone. Czasem uświadamiając sobie jaka jest data czuję przerażenie i nie dowierzam... Chcę zacząć znów czuć, że żyję, koniec wegetacji!

Wiadomość wyedytowana przez autora 28 czerwca 2019, 19:36

29 czerwca 2019, 14:38

Nie myślałam, że to będzie taki smutny pamiętnik:/ Każdy kolejny dzień jest gorszy od poprzedniego. Dawno nic mi się nie śniło, a dzisiaj poprostu jakaś kumulacja snów o ciąży, dzieciach jakaś masakra:/ Staram się sobie przypomnieć jaką osobą byłam te kilka lat temu i szczerze mówiac nie jestem w stanie. Nie pamiętam już jak to jest myśleć o czymkolwiek innym jak o wiecznych niepowodzeniach. Mąż mówi, że brakuje mu dawnej mnie. Mi też...

Wiadomość wyedytowana przez autora 29 czerwca 2019, 14:39

1 lipca 2019, 08:50

Mam za sobą bardzo miłą niedzielę. Mąż kazał rzucić wszystko i w sobotę po południu wywiózł mnie na działkę do lasu. Szczerze mówiąc udało się trochę oderwać i nie myśleć negatywnie. Niestety powroty do domu zawsze działają na mnie źle. Nie lubię tego miejsca, mieszkania. Czuję się w nim bardzo źle. Niestety nasza obecna sytuacja, głównie finansowa nie pozwala na przeprowadzkę, a to by dużo zmieniło. Powiem szczerze, nie zdawałam sobie sprawy, że nasze starania pochłoną takie ilości gotówki. Jedyny pozytyw tej sytuacji jest taki, że nas wogóle na to stać. Myślę, że gdyby było inaczej była bym w jeszcze gorszej psych kondycji :) Dziewczyny pisałyście o hobby- próbowałam wielu, ale niestety w większości miałam tylko więcej okazji, żeby rozmyślać:/ generalnie sport jest dla mnie najlepszy, bo wyłącza mi głowę, ale też nie zawsze. Czasami jadę na rolkach / biegnę ze łzami w oczach :/ ale muszę się ruszyć, bo od początku starań przytyłam 25 kg:/ niestety od tych leków puchnę strasznie:/ w sumie ostatnie 10 od kwietnia to chyba zasługa encortonu:/ Smutno mi troch3 z tego powodu bo zawsze byłam bardzo szczupła i w miarę w dobrej formie. (165 cm max 50 kg) Czy Wy też miałyście problemy z wagą podczas leczenia?

3 lipca 2019, 08:09

Wczoraj nastrój wachadłowy, ciężko stwierdzić czy dobry czy zły. Ale chyba będzie dobrze:) Waga -5kg, jestem zadowolona :) jeszcze przede mną 20, ehh :)

4 lipca 2019, 17:37

Kurcze, miałam nadzieję, że będzie lepiej z nastrojami a jednak nie jest :/ wszystko mnie dołuje, szczególnie aspekt finansowy. Niby miało być lepiej, bo nie ma wydatków na klinikę, leki itp. a nagromadziło się tyle pilnych wydatków, że szok. Nie było by z nimi większego problemu, gdybym miała jakieś oszczędności. Ale niestety cała ich pula została w aptekach, klinikach i innych tego typu przyjemnościach. W pracy ciągle tematy dziecio - remontowe, pokazy filmików i zdjęć. Jestem tym wszystkim już bardzo zmęczona, a urlop dopiero za miesiąc. Jak przetrwać?

Wiadomość wyedytowana przez autora 4 lipca 2019, 21:31

5 lipca 2019, 20:29

Kurcze brzuchatki i małe bobasy atakują z każdej strony :/ do tego spotykam pełno maDek polek:/ masakra jakie to przykre :/ nie wiem co będzie dalej...

8 lipca 2019, 10:19

Kolejny udany weekend. Mąż znów wywiózł mnie do lasu. Było bajecznie:) Wzięliśmy się za porządki w ogródku, nie było czasu na rozmyślanie. Wczoraj zupełnie niespodziewanie naszła mnie refleksja, że w sumie jak się uda to świetnie, a jak nie to poprostu trudno. Tak musi być i już. Nic na to nie poradzę. Robię co mogę i pewnych spraw poprostu nie przeskoczę. Nie chcę przetrać życia, tylko je przeżyć. Najwyżej nie będę miała dzieci i tyle...

9 lipca 2019, 10:04

Kurcze, chyba jest lepiej. Jakoś mi tak lżej i wogóle o tym wszystkim nie myślę, a jak myślę, to mnie nawet tak strasznie nie dołuje. Chyba mam jakiś spadek odporności:/ Wczoraj obudziłam się z bólem pęcherza:/ Dzisiaj wcale nie jest lepiej, pomimo dużych dawek furaginy. Mam nadzieje, że przejdzie szybko bo zapalenie pęcherza miałam ostatnio kilka lat temu. Wtedy skończyło się provlemem z nerkami, mam nadzieję, że teraz będzie inaczej. Idę dzisiaj do lekarki, żeby mi dała coś na to no i muszę wziąć recepty na encorton bo wyjadłam:/ Niestety było miejsce tylko do tej kretynki, która nie umie leczyć. Ale recepty świetnie wypisuje, wi3c jakoś się u niej przemęczę. Mam nadzieję, że się z nią nie pogryzę. To to babsko, które latami wmawiało mi, że taka moja uroda, że mam cykle po 50 kilka dni. Jedno co tu u niej mam w ramach pakietu, a w klinice bym znowu zostawiła furę pieniędzy. Może zrobi mi usg? wydaje mi się, że miałam owulację, co generalnie graniczyło by z cudem, ale chcę się upewnić. Może się naprawiłam po tych wszystkich proszkach i zastrzykach?

10 lipca 2019, 09:10

Nie poprosiłam o usg, w końcu odpuściłam starania na jakiś czas. Nie chciałam sobie robić złudnych nadziei, po co mi to? Przepisała mi wszystko, ale encorton nie bardzo chciała. Kazała na następny raz przyjść z kartą informacyjną na temat leczenia. Raczej nie będzie następnego razu

15 lipca 2019, 17:13

Kolejny piękny weekend za mną. Ostatnio żyję od weekendu do weekendu. W piątek jadąc do lasu puszczaliśmy różne piosenki. Na jednej złapała mnie refleksja. Ja się poprostu strasznie boję, że nigdy się nam nie uda. Ta myśl poprostu mnie zaczęła już przerażać. Co wtedy? Co będzie sensem życia? Dla kogo to wszystko budujemy, planujemy? Komu będę pokazywać ten piękny świat? Dzisiaj koledzy z pracy strasznie narzekali na planowane przebiegi urlopów z dziećmi. Mówili, że mi zazdroszczą, że będę miała na urlopie spokój. Miałam ochotę im powiedzieć, że nawet nie wiedzą ile bym oddała, żeby się z nimi zamienić. Ale powiedziałam im, że wiem że mi dobrze... Z uśmiechem na twarzy. W pracy utrzymuję weraję, że nie chcę mieć dzieci. Za każdym razem kiedy to mówię, czuję jakby mi w serce nóż wbijali. Chyba muszę zmienić pracę, bo strasznie się tutaj morduję;/

Wiadomość wyedytowana przez autora 15 lipca 2019, 17:15

16 lipca 2019, 08:49

Dobra, wczorajszy dzień nie kończył się tsk źle jak myślałam - wręcz przeciwnie, miałam mega dobry humor :) Dzisiaj chciałabym, żeby było tak samo. Ta ciągła walka ze sobą jest trudna, ale wykonalna. Zmieniam nastawienie. Zmieniam relacje - głównie z mamą, bo ta zawsze była dla mnie mega toksyczna. Zostawiam przeszłość za sobą - pewnie jeszcze nie raz wróci i mnie zdołuje, ale staram się z nią pogodzić. Chcę kupić mieszkanie. Niestety oszczędności poszły na leczenie, ale chyba skredytuję wkład. Nie wytrzymam dłużej tu gdzie jestem. W końcu moja mama musi zająć się własną matką, taka jest kolej rzeczy. Całą młodość tracę na opiekę nad kimś, kto nigdy nawet mnie nie kochał. Niestety, ale moja babcia zawsze postępowała tak, by życie innych było udręką. Wszyscy zawsze byli wszystkiemu winni, tylko nie ona. Zterroryzowała mnie do tego stopnia, że boję się zapalać światło, kiedy jest po 21, bo godzę w jej godną starość. Mam dość. Tyle lat chciałam się wyprowadzić, ale poprostu było mi jej najzwyczajniej szkoda. Tylko, że ona nigdy mnie nie żałowała. Więc czemu ja mam teraz całe moje życie podporządkować jej? Trzeba zacząć w końcu żyć.
Jutro, jak co miesiąc dwudniowa delegacja. Jestem już tym bardzo zmęczona, bo to chyba z 18 miesiąc z rzędu. No ale inni mają małe dzieci a ja nie. Tylko, że to, że inni mają małe dzieci oznacza, że nie ma ich w pracy średnio tydzień w miesiącu, bo dziecko ma 36,8... a ja jestem ciurkiem, cały czas. Non stop bez zwolnień, z krótkimi urlopami w lato. Ale podwyżki dostają ci, co mają małe dzieci, bo przecież mają większe potrzeby. No cóż. Taką polityką, to za daleko nie zajadą. Wiem, że jestem w stanie znaleźć lepiej płatną pracę w mniej noż miesiąc. Nigdy nie miałam z tym problemu - taka branża, dość zamknięta, a specjalistów raczej ubywa niż przybywa. Zobaczę jak to będzie. Posiedzę conajmniej do grudnia i od Nowego Roku coś zdecyduję. Jak na ra,ie nastawiona bojowo biorę się za robotę:) Miłego dnia!

17 lipca 2019, 16:00

Dzisiaj w delegacji. Jak co miesiąc, robię wewnętrzny audyt. Troche ciężko mi, bo jak byłam w ciąży to test wyszedł pozytywny właśnue w dniu wyjazdu tutaj. Te dwa dni nie myślałam wtedy o niczym innym, tylko o dzidziusiu. Nosiłam po jednym segregatorze, bardzo się oszczędzałam. To już któryś wyjazd po tym co się stało, a pierwsza myśl jak wysiadam z taksówki to "tutaj byłam w ciąży". Pamiętam jaka byłam szczęśliwa. Chciałabym znów taka być. Chciałabym znów być w ciąży...

18 lipca 2019, 10:45

Na wyjazdach zawsze po pracy wychodzimy gdzieś zjeść coś dobrego. Tym razem było nie inaczej. Wychodzenie gdziekolwiek z rodzicami małych dzieci jest trudne. Biorąc pod uwagę, że posiada się generalnie dużą wiedzę na temat maluchów, uchodzę w pracy za eksperta od pielęgnacji, zabawek i akcesoriów - kiedyś pracowałam w sklepie z artykułami dla dzieci i wyopiekowałam kilkoro maluchów znajomych, więc pinęcie mam spore. Ale dołują mbie pytania z tego zakresu. Genaeralnie wczoraj popiłam, odstawiłam encorton na własną rękę, bo przecież jak się nie staramy to bie ma sensu szprycować się sterydami. Zeszłam stopbiowo z dawki bo jak poprostu przestałam brać to mbie telepało :/ Nie wiem kiedy wznowimy starania, chciałabym od października, ale nie wiem czy będę gotowa. Ale chyba w sumie na to nie da się być w 100% gotowym. Zobaczymy, na razie staram się o tym nie myśleć, ale same widzicie jak mi to wychodzi.

19 lipca 2019, 07:01

Dziewczyny, dzisiaj miałam odstawić luteine. Zrobiłam pro/forma test- wyszedł prawie od razu pozytywny. Siedzę roztrzęsiona. Po pracy polecę do kliniki na betę. Mam nadzieję, że to nie kolejny chichot losu. Zostań ze mną ♡

19 lipca 2019, 15:20

Urwałam się trochę z pracy. Byłam na pobraniu krwi. Wyniki za 2h. Kurcze mam złe przeczucia. Dobrze, że w pracy dużo do zrobienia, to nie myślałam za wiele, ale z tyłu głowy temat był. Najgorzej, że teraz weekend więc następną betę będę mogła zrobić za 3 dni w poniedziałek, ale na razie o tym staram się nie myśleć. Może test się pomylił? zobaczymy o 17 :)

19 lipca 2019, 16:31

Mam wyniki: beta 33 mIU/ml, progesteron 73,2 mIU/ml. Jeszcze sie nie cieszę, kolejna beta w poniedziałek. Cudzie trwaj...

21 lipca 2019, 08:00

Boję się. Jutro rano beta a ja się tak cholernie boję. Żeby przyrost był ok, żeby wszystko było dobrze. Przy poprzedniej ciąży szłam na pewniaka, nawet nie myślałam, że przyrosty będą złe. A teraz już wiem, że tak może być. Mąż powiedział, że jak będzie nie ok to trudno, bo nie mieliśmy się przecież starać, ale kurde nie chcę znowu tego przechodzić. Chcę za 9 miesięcy to dziecko urodzić, mój mały cud. Jutro też po południu umówiłam się na wizytę w klinice, niestety mojej lekarki nie ma - urlop, ale będzie inna u której już byłam. To ona rozpisała leki w tamtym szczęśliwym cyklu. Maluszku rośnij, cudzie trwaj.

22 lipca 2019, 08:53

Krew oddana. teraz 2 h czekania. Jak wyszlam z kliniki poczułam dziwną ulgę. Panie położne były bardzo miłe i dodawały otuchy :) Mam nadzieję, że z roboczo nazwanym "Bobkiem" wszystko ok, bo ja czuje się coraz gorzej. Ciagle mnie mdli i mam zgagę. Jedno co mnie nie boli to macica więc spoko :) poprzednim razem miałam bóle jak na okres teraz nic więc jestem dobrej myśli ♡

22 lipca 2019, 11:18

Dziewczyny! jest dobrze :) beta 96,8 (przyrost dwudniowy 121.2 %) progesteron 120.7 :) dzisiaj mam wizyte o 17:30 ale juz jestem spokojniejsza ;)

22 lipca 2019, 18:03

Już po wizycie. wszystko jest w jak najlepszym porządku Na usg jeszcze nic nie widać, ale Pani doktor żeby mnie uspokoić sprawdziła bolący jajnik :) jest tam duże ciałko i dlatego mnie straszy:) tsh zbadaja z dzisiejszej probki a jutro kortyzol i mocz ogólny i posiew z uwagi na ostatnie problemy z pęcherzem. "Bobka" szukamy za tydzień w środę, a za dwa serduszka ♡ teraz jestem w miare spokojna i po cichutku pozwalam się sobie cieszyć:) Choć tak naprawdę cały czas powstrzymuję łzy. Dalej jestem w ogromnym szoku i pełna strachu. Zaczyna dopiero to wszystko do mnie docierać. Po tak długim czasie, galopującej depresji, kolejnych załamaniach zdażył się ogromny Cud. Trzymajcie proszę kciuki by trwał jak najdłużej ♡
W piątek ostatni dzień przed urlopem. Oby to był urlop cudów :)
Mój mąż wybiegł znacznie do przodu i wysymulował datę przewidywanego porodu 31/03 - 01/04 i atwierdził, że jak Bobek urodzi się w prima aprilis to będzie to kwintesencją tego co nam się przytrafiło :D ja na razie nie pozwalam sobie tak daleko wybiegać. Powt9rzę po raz nty - Cudzie trwaj!
1 2 3 4 5 ››