X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki To był bardzo Trudny czas
Dodaj do ulubionych
‹‹ 2 3 4 5 6

5 stycznia 2020, 15:25

Moje Drogie,

mam już wszystkie wyniki.
mutacja 20021G>A (czynnik II) ujemny
mutacja Leiden (czynnik V) ujemny
Antykoagulant toczniowy ujemny
*Białko C obniżone* (53% skala ref. 70-140%)
Białko S wolne 73 % (skala 64-126 %)
*Homocysteina 11,7 (skala: z suplementacją folianami <12) - jestem na mega granicy i to mnie bardzo stresuje, wszedzie gdzie czytam to piszą że najlepiej jak jest ok. 8, boję się, że gdyby się udało zajść, dziecko będzie chore:/
Igg i igm kardio i gliko są ok
Antytrąbina III 97,77% (skala 79-112 %)
MTHFR- tutaj nic nie kumam. w opisie badania wskazano wynik niejednoznaczny. wykryto wariant p.Glu429Ala w jednym allelu badanego genu (układ heterozygotyczny) nie mam zielonego pojęcia ocb. bo wyżej w tabeli z wynikiem przy każdej mutacji są kreski, że nie wykryto mutacji.
może to sposób zapisu jest istotny?
przy tym p.Glu429Ala jest /-
a przy innych jest ; [=]
także ja nic nie rozumiem.

poczytałam za to o tej homocysteinie i strasznie się boję tych wszystkich wad cewy nerwowej.
podobno powyżej 10 jest też to niebezpieczne dla mnie, ale nawet o tym nie czytałam...
nie wiem co ja mam robić. podłamało mnie to kompletnie.
Genetyk nie odbierał tel, nie oddzwonił. a hematolog dopiero 13.01.
w poniedziałek mam monit po stymuacji więc jeszxze dopytam lekarkę o tę homocysteinę, ale pewnie odeśle mnie do hematologa...

7 stycznia 2020, 10:43

Dzisiejszy dzień będzie trudny. Wstałam po prawie nieprzespanej nocy i od razu łzy same leciały mi z oczu. Nawet nie mam pojęcia dlaczego. piprostu od rana tak cholernie mi źle. tak strasznie smutno i wogóle. Aż wstyd. pierwszy dzień po urlopie rozpocznę spóźnieniem - monit przesunęli mi z 7/40 na 8/40. Dobrze, że mam z tąd blisko do pracy, często żeby nadrobić czas biorę taxówkę, ale szkoda mi tych 15 zl, nie dużo jak się jedzie raz, ale jak się jeździ ciągle to przeginka.

po monicie, są dwa pęcherzyki 11 i 12 mm, endo 6mm.
dzisiaj i jutro dobitka z menopuru.

do zabiegowego była taka kolejka, że poszłam do łazienki i pierwszy raz w życiu sama sobie zrobiłam zastrzyk.
zawsze robił mi mąż. i wiecie co albo to szczęście początkującego, albo ja poprostu zajebiście robie zastrzyki, bo nic a nic mnie nie bolało :D a menopur zwykle mnie szczypał.

te notkę piszę już drugą godzinę. taki dzień zabiegany.

monit w czwartek. zobaczymy co b3dzie.

a i zapytałam o tą homocysteinę. podobno jest na granicy i nie ma tragedii. no nie wiem :/

10 stycznia 2020, 08:25

wczoraj monit 11dc.
jl 2 pecherzyki 11 i 12 mm
jp 1 pecherzyk 14 mm
endometrium ok 8mm
dołożone 3 ampułki menopuru -na wczoraj, dzisiaj i jutro.

monit w sobote.

krótkie podsumowanie wydatków:
1 listek letrozolu - ok 15 zł
1/3 op estrofemu - ok 5 zł
7 ampułek menopuru + strzykawki - ok 600 zł
monitoringi - ok 360 zł

podsumowanie ok 980 zł + witaminy

...

Wiadomość wyedytowana przez autora 10 stycznia 2020, 08:40

11 stycznia 2020, 13:21

stymulacja przerwana.
pecherzyki zaczęły się wchłaniać.
nie czuje nic. pustka...

dzisiaj pierwszy raz usłyszałam o in vitro.
i jak na początku bałam się o tym pomyśleć, tak teraz chcę to zrobić.

Wiadomość wyedytowana przez autora 11 stycznia 2020, 13:27

12 stycznia 2020, 13:01

Troszkę po tym wszystkim ochłonęłam.
za nami prawie cała przepłakana noc. M. pękł kompletnie. upił się i płakał. potem wyszedł z domu na 2 godziny, żeby trochę ochłonąć. nie dało rady go zatrzymać. polazł kawał drogi od domu i pytał przypadkowe pary co by zrobiły w naszej sytuacji. podobno zapytał 20 osób i wszyscy doradzili mu robić ivf.
potem siedział jeszcze z godzine przed domem i patrzył w ciemną noc. o 3:00 go zgarnęłam bo bałam się, co by go na izbę nie zwinęli.
to do niego kompletnie nie podobne...
nawet nie myślałam, że on przeżywa to chyba bardziej niż ja.
jest jeden problem w tym całym ivf. nie łapiemy się na refundacje. tylko ja jestem zameldowana w waw. jeszcze poczytam, ale M. jest z gminy ościennej i tam płacił pita cały czas. moja mama bez problemu go zamelduje, ale potrzeba 2 lat...
oszczędności brak - wszystko szło na wizyty, leki i badania. chyba trzeba będzie wziąć kredyt. to nic. powiedziałam M. że biorę to na siebie, żartując przy okazji, że dziecko będzie bardziej moje :)
powiedział, że zarobi. wiem, że potrafi, ale już teraz pracuje bardzo dużo.
nie wiem już co myśleć o tym wszystkim.

zastanawia mniw tylko, że skoro te pęcherzyki zaczęły się wchłaniać, to skąd do diabła płyn za macicą? i to całkiem sporo?
poprosiłam o telefon mojej lekarki w poniedziałek. pogadam z nią, ale lutke już zaczęłam brać.

najgorsza dla mnie jest chyba reakcja M. on ma straszny zgrzyt wewnętrzny z tym ivf. nie chce do końca powiedzieć co o tym wszystkim myśli. mówi tylko, że nie ma żalu do mnie, tylko do życia. mam nadzieję, że szybko dojdzie do siebie

13 stycznia 2020, 08:11

Dziewczyny! bardzo Wam dziekuję za ogromne wsparcie!
tak, to prawda, że wcześniej owu była. i tylko samą lametta wystarczyło podziałać. niestety zawsze miałam bardzo cienkie endo ( w dniu owu po 5mm) i lekarka wdrożyła mi estrofem w 1 fazie. i od tamtej pory tak się spieprzyło:/ to pierwszy cykl bez owu. w sumie pierwszy prawie cały na gonadrotropinach. wiec bardzo jestem zdziwiona, że wyszło aż tak beznadziejnie:/
gadaliśmy z mężem.
postanowiliśmy odkładać kasę i trochę pożyć. dajemy sobie z rok? zoabaczymy kiedy naskładamy kasy. zamelduję też męża w waw, może za jakiś czas będzie jeszcze refundacja.
najgorsze jest to, że ja byłam przekonana, że w tym roku chociaż zajdziemy w ciążę, już nie mówię o rozwiązaniu, ale chociaż i aż tyle.
powiem Wam szczerze, że czuję, że brak mi powoli sił na to wszystko:/ ten cykl był mocno męczący. ciągłe zastrzyki i monity:/ no i serio jestem bankrutką:/

13 stycznia 2020, 09:19

niestety naturalne metody na mnie nie działają. próbowałam wszystkiego oprócz akupunktury- nad którą właśnie się zastanawiam :)

14 stycznia 2020, 08:15

wczoraj byłam u hematologa.
potwierdził trombofilię. dostałam zaświadczenie do refundacji leków w ciąży. teraz mam brać acard.
mutacją mthfr mam się nie przejmować, tylko łykać metylowany kwas i b. już to robię.
homocysteiną się nie przejmować.

wczoraj dzwoniła moja doktor prowadząca z kliniki. odniosłam wrażenie, że jest wkurzona na lekarke, która robiła mi monit w sobotę. mówiła, że to za szybka decyzja z przerwaniem stymulacji, ze mozna jeszcze było raz zobaczyć. ale że właczyła mi już proga to po jabkach. powiedziałam jej, że serio te pecherzyki zaczeły maleć a jeden zginął. w końcu sama widziałam co jest.
nie wspomniała o ivf.
ma inny plan na przyszły cykl.
postanowiłam, że jeszcze dwa cykle bedę próbować, a potem zbiórka na ivf

20 stycznia 2020, 05:55

22dc, 10 dziń luteiny.
test ciążowy negatywny.
lece w delegację...

22 stycznia 2020, 08:40

wróciłam wczoraj wieczorem.
dzisiaj rano miałam testować, ale nie zdążyłam. dostałam plamienia.
nigdy nie jem czy to już 1 dc czy ostatni poprzedniego cyklu.
krótki ten cykl - 24 dni.
zastanawiam się skąd skołować kasę na wizytę... no i na leki bo ja tu walczę z dniam codziennym a co dopiero takie wydatki.
mam mikro poduszkę finansową, ale muszę zapisać się do końca miesiąca na egzamin zawodowy. postanowiłam, że w końcu muszę to zrobić. zwlekałam przez całe starania, ale mają zmienić warunki przystąpienia i mogę się nie załapać.
to moja szansa na awans i podwyżkę, furtka do większych firm.
mam niezły mętlik w głowie:/

23 stycznia 2020, 08:25

Dziewczyny, bardzo Wam dziękuję! wczoraj zapłaciłam za egzamin, dzisiaj wyślę wniosek o kwalifikację.
dzisiaj mam umówiony monit, ale cała seria zdarzeń przekonała mnie, że go odwołam. kase jakoś na wizyte wysupłałam, ale na leki już bym nie miała - miałam teraz dostać zastrzyki od początku, więc to już kilka stówek, do tego nie ma mojej lekarki, ma urlop a miejsce było tylko do jesnego lekarza, do którego nie mam zaufania. dlatego też, licząc się z konsekwencjami - że nie urodzę przed 30, rezygnuję z tego cyklu. strasznie mi żal, ale niestety nie przeskoczę tak prozaicznego problemu, jakim są pieniądze. pozadłużałam się już po rodzinie, muszę to uregulować. poczucie straty czasu mnie nie opuszcza. trudno...

24 stycznia 2020, 08:50

Moni78 dziękuję Ci za ten komentarz.
Ale muszę jedną kwestię wyjaśnić.
ten pamiętnik to miejsce, gdzie przelewam myśli zazwyczaj wyrwane prosto z mojej głowy. nie opisuję wszystkiego z najdrobniejszymi szczegółami. pewnie dlatego można mnie odczytać jako myślącą tylko o sobie i swoim problemie egoistkę- ale tak nie jest. zdaję sobie sprawę, że krzywdzę męża, dlatego czasem przychodzi myśl o zwróceniu mu wolności.
nie jest też tak, że on wszystko robi - ja sprzątam, piorę i gotuję. dbam o niego jak umiem najlepiej.
znam go bardzo bardzo długo i pomogłam mu stać się takim jakim jest - pewnym siebie, przedsiębiorczym facetem.
widzę, że o mnie walczy, że chce mi pomóc, ale nie chcę żeby tonął razem ze mną.
serio tak częato piszę o pieniądzach? słabe masz rację. nie mam żalu, że to wszystko tyle kosztuje, mam żal że pomimo dobrej pracy i niezłych zarobków mnie na to nie stać. że nie ma dla mnie refundacji choćby na część świadczeń. pieniądze nigdy nie były dla mnie ważne. ale teraz są narzędziem do spełnienia marzeń - dlatego ich brak tak boli.
dziękuję jeszcze raz za to co napisałaś o moim mężu. nie chcę go stracić. to miłość mojego życia.
i napiszę to, nie on sam, ale razem zbudowaliśmy piękną chatkę w lesie - zupełnie sami- zawsze jak piszę, że mnie wywiózł do lasu, to właśnie tam. to jedyne miejsce na Ziemi gdzie odczuwam spokój.

dziękuję Wam wszystkim za słowa wsparcia. znikam na jakiś czas. pewnie pojawię się po powrocie do starań.
ściskam,
Lena.

23 marca 2020, 10:21

Cześć!
w lutym wróciłam do starań. Wszystko przebiegało pomyślnie - owulacja była, endometrium jak na mnie wyjątkowo grube. Dzisiaj dzień testu - sikany pozytywny - widoczny blady prążek. Test z krwi oblałam - 0,9 mui/ml.
to już drugi raz, kiedy test sikany wyłapuje maleńkie stężenie.
załamało mnie to kompletnie - czułam się jak w ciąży, miałam ogromne przeczucie, że się udało...

teraz z uwagi na tego okropnego wirusa starania przerwane - klinika nie prowadzi nowych stymulacji.

ech.. życie, kiedy mnie polubisz?

25 marca 2020, 10:06

Troszkę się tych emocji znów nagromadziło. Pozytywne myślenie nie działa, wyparcie nie działa, nic nie działa. To wszystko trwa tak długo. Czekam bez końca..
Gdzieś, kiedyś w pamiętniku którejś z Was przeczytałam coś, co bardzo oddaje moje uczucia - że staraczki każdą porażkę, każdy brak ciąży przeżywają tak ciężko dlatego, że kochają i czekają na Dziecko którego nie ma. że czują stratę w każdym miesiącu niepowodzenia. ja tak miałam teraz - wszystkie objawy i to wewnętrzne poczucie ciąży sprawiły, że od tygodnia gadałam do pustego brzucha... każdego miesiąca czuję, że tracę kogoś kogo przecież nie ma. sama dostrzegam w tym już jakąś psychozę. nie umiem przestać o tym myśleć. a zewnętrzne warunki nie pomagają - pracuję zdalnie, mam spotkania online i z kim nie rozmawiam w tle słychać dzieci - to jak o tym nie myśleć?
najgorszy był dzień, gdzie znałam już wynik bety, spotkanie zespołu i wszędzie słychać dzieci - i ten tekst, że mi to dobrze bo mam spokój, że zobaczę jak to jest strasznie jak już dzieci będę miała. rozumiem, że jest im bardzo ciężko, podziwiam że dają radę pracować z Maluchami, ale do cholery po co gadać takie rzeczy? po co kierować je wprost do mnie? wyłączyłam sie ze spotkania, bo miałam włączoną kamerkę a łzy spływały mi po policzku... nie wiem czy ktoś to zauważył, wisi mi to. szef zwykle w takich momentach reaguje szybko, ze zmianą tematu i postawieniem innych do pionu, ale co z tego, jak te słowa i tak padają i to bardzo często. trudno jest być jedynym bezdzietnym w zespole. dlaczego ludzie wciąż uważają, że mają prawo mówić takie rzeczy? w ich mniemaniu umoralniać innych i mówić kto i kiedy powinien dzieci mieć?
w kintaktach towarzyskich mówię otwarcie - jakbym mogła, to bym miała. i już nikt nie pyta, ludziom jest głupio i dociera do nich, że tak się nie robi.
ale w pracy nie chcę, żeby wiedzieli. wiem, że sama dałam przekaz, że nie mam dzieci z wyboru, ale po diabła w tym grzebać? po co to drążyć? do czego im to potrzebne?
nie wiem. jeszcze jak nie wiedziałam o moich problemach nigdy nie gadałam ludziom takich rzeczy. bo kim ja jestem, żeby to robić?

ogarnij się, ogarnij się, ogarnij się...

przepraszam za ten wyrzut emocji, ale robię co mogę, żeby M. nie oberwał rykoszetem. też bardzo przeżył to niepowodzenie. ostatnio wspomina nasze dwa udane cykle. wyznał, że jest wściekły, że nie wiedzieliśmy o tych zastrzykach przeciwzakrzepowych, że może gdybyśmy wiedzieli..

1 kwietnia 2020, 08:41

Ostatnie kilka dni było całkiem dobrze. Otrząsnęłam się trochę.
Ale dzisiaj jest dzień szczególny. Kwiecień jest miesiącem szczególnym.

Na dzisiaj miałabym termin porodu z drugiej ciąży - mojego międzystaraniowego Cudu.
To będzie dla mnie smutny i ciężki dzień.

Kwiecień cały taki będzie - w zeszłym roku w kwietniu pierwszy raz udało mi się zajść w ciążę. Pierwszy raz też w kwietniu ciążę straciłam. Chcę "uczcić" tylko tę pierwszą rocznicę tych wydarzeń. Tylko w tym roku. To będzie koniec mojej żałoby.
Koniec rozpamiętywania i snucia domysłów z serii "co by było gdyby". Koniec pewnego, bardzo bolesnego etapu życia. Początek czegoś lepszego.

Choć często zadaję sobie pytanie, czy jeszcze kiedyś się uda. To gdzieś głęboko tli się jeszcze we mnie iskierka nadziei. Choć byłam przekonana, że zgasła kompletnie muszę ją rozpalić. Bo jak ja przestanę wierzyć, to kto będzie wierzył za mnie? kto pchnie mnie do działania? Mojej głowy nikt za mnie nie opanuje, nie ogarnie. Muszę sama sobie pomóc.
Nie wiem jak zakończy się ta cała przygoda. Nie wiem jak rozwinie się dalej akcja. Nie wiem też, czy czekają mnie kolejne dramaty. Ale chcę kur#a wierzyć w ten pieprz#@y happy end i żyli długo i szczęśliwie...

26 kwietnia 2020, 09:50

Wczoraj nastąpił nieoczekiwany zwrot akcji.

z racji, że klinika nie prowadziła nowych cykli przez wirusa byłam zdana na siebie. poczekałam do 18 dc i włączyłam progesteron i estrofem. Nie miałam w tym cyklu żadnych objawów owulacji, bałam się włączyć je zbyt wcześnie co by znowu nie nabawić się torbieli. Brałam je przez 12 dni, stwierdziłam, że czas najwyższy odstawić. Moją klinikę zamknęli w soboty - przez wirusa, więc został mi test sikany w domu.

Zrobiłam na totalnym zobojętnieniu, bo przecież owulacji nawet nie było. No to się zdziwiłam jak minęło kilka może kilkanaście sekund a tam dwie bardzo wyraźne kreski...
Moja stara przychodnia pracowała, więc poszłam na bete - 69,8.

wczoraj wieczorem wjechaliśmy z Neoparinem, dzisiaj podłączam encorton.

jutro powtórka bety- już w klinice, bo wynik będzie szybko a chcę koniecznie porozmawiać z lekarką.

od wczoraj boli mnie strasznie głowa, z przerwami ale boli:/

jak na razie nauczona doświadczeniem nie cieszę się, nie panikuję.
oby do trzech razy sztuka i ten trzeci był tym szczęśliwym...
ach ten kwiecień...

27 kwietnia 2020, 10:00

Dziewczyny! dzisiejsza beta 174,4 !
prog 125.

pierwszy raz moja beta przekroczyła 100!
jutro mam telewizyte z lekarka.
włączyłam encorton, ale tylko 1,5 tabl - nie wiem czy nie za mało.
Neoparin ma strasznie tępe igły, ale to pikuś skoro pomaga ♡♡♡ zniese wszystko :)

dziękuję Wam za kciuki i wsparcie! ♡♡♡
trzymajcie je proszę dalej, żeby wszystko było dobrze!

będę dawała znać!

28 kwietnia 2020, 09:11

Dziewczyny, chyba zaczynają się u mnie pierwsze "dolegliwości". cieszy mnie to, bo dzięki temu mam poczucie że wszystko jest ok. od kilku dni pobolewala mnie głowa, co zdarzało mi się bardzo rzadko. Dzisiaj usiadłam do pracy od 8 i że tak powiem jeździ mi w głowie i jestem mega zmęczona, pomimo że wstałam już o 6 wyspana. Dzisiaj raczej pracuję na lajcie, uprzedzałam wczoraj szefa, że mam migrene od kilku dni i może wezmę uż, ale nie bardzo chcę wykorzystywać urlop. Wezmę się za coś prostego, co by nie narobić błędów.
ale te zawroty głowy są nawet śmieszne, wszystko jest dobrze i nagle zjazd ;)
wczoraj zastrzyk z Neoparinu bolał strasznie, ale o dziwo nie ma po nim nawet śladu :)
po Encortonie trochę mi niedobrze, ale robię pod niego dobry podkład, żeby nie zaszkodził na żołądek.
Zaliczyłam już pierwsze "cofki" jedzenia, ale bez wymiotów, więc luzik:)

czekam z niecierpliwością na telewizyte.
postanowiłam też, że jeszcze jutro zbadam bete- dla własnego spokoju.
może lekarka zleci coś jeszcze, tarczyce czy coś :) dawno nie robiłam ogólnej morfo, może też trzeba będzie zrobić.
wczoraj trochę mocniej pobolewał mnie brzuch, ale to raczej jajniki były - wzięłam magnez i przeszło :)

jakaś taka jestem spokojna. nie spinam się. co będzie to będzie, ale marzę sobie po cichu, że wszystko będzie dobrze :)

edit
już po telewizycie.
bete mam zbadać w czwartek. jak będzie ok to pierwsze usg za 10 dni :)
przychodnia odradza zażywanie encortonu z uwagi na wirusa. pozostawiła to do mojej decyzji. powiedziałam, że chce go zostawić. mam nadzieję, że nie będzie problemu z receptą na kolejne opakowania:/ jakoś się załatwi w razie jakby co :)

Wiadomość wyedytowana przez autora 28 kwietnia 2020, 11:55

29 kwietnia 2020, 10:18

z racji tego, że jutro Mąż potrzebuje auta pojechałam na krew dzisiaj (robiłam w poniedziałek).
dzisiejsza beta 499,5! ♡
przyrost 186,8%
popłakałam się ♡
planuję zrobić jeszcze jedną bete po majówce w poniedziałek.
pierwsza wizyta usg 11.05 :)

30 kwietnia 2020, 10:39

5t1d
zgodnie z moja aplikacja wg. ostatniej miesiączki zaczął się 6 tydzień (5t1d)
od rana ból i zawroty głowy, mdłości. ledwo zjadłam jogurt- jadłam go po łyżeczce przez 2 h.
cudne to :) jestem spokojniejsza jak widzę, że objawy sugerują, że wszystko jest ok ;)
‹‹ 2 3 4 5 6