X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki Czekanie, czekanie i jeszcze raz czekanie....
Dodaj do ulubionych
WSTĘP
Czekanie, czekanie i jeszcze raz czekanie....
O mnie: Joanna- Mam 23 lata i od dwóch lat jestem mężatką.
Czas starania się o dziecko: Zaczęliśmy nieśmiało już przed ślubem, ale intensywniejsze starania zaczęły się po ślubie.
Moja historia: Z mężem znamy się 6 lat, a dwa lata temu zalegalizowaliśmy nasz związek. On, mimo że jest starszy ode mnie (13 lat różnicy) ma problem żeby rozmawiać swobodnie O TYCH sprawach. Od początku naszych starań czułam, że coś będzie nie tak. Ginekolog w Polsce powiedział, że wszystko wygląda u mnie dobrze- nic tylko działać. W lipcu 2015 wyjechaliśmy do Niemiec- inny świat!. Zaczęłam wtedy namawiać męża, abyśmy zapisali się do kliniki leczenia niepłodności, bo to niemożliwe, że wszystko jest dobrze, a ciąży nie ma. Namawiania trwały ponad pół roku!! Później mi się przyznał, że nie chciał się tam zapisać, bo bał się że to będzie JEGO WINA (sam to tak ujął). W marcu mięliśmy pierwszą wizytę- rozmowa badanie krwi, nasienia i tyle. Czułam się rozczarowana. Po dwóch tygodniach były wyniki. L nie mógł spać kilka nocy przed kolejną wizytą w klinice i chodził bardzo zdenerwowany- bał się strasznie!! Wyniki wskazywały, że u Niego jest wszystko dobrze- odetchnął z ulgą. Mi lekarz powiedział, że mam niedobór witaminy D. No to do apteki i brałam tabletki. Na kwiecień mięliśmy kolejny termin-USG. Zapytaliśmy lekarza czy jest możliwość wykonania DZISIAJ inseminacji (były to akurat moje dni płodne). W Niemczech inseminacja jest bezpłatna pod warunkiem, że ma się ukończone 25 lat. Niestety musieliśmy zapłacić. Ale jak lekarz nam powiedział, że przy obecnych wynikach daje nam ponad 50%szans- nie zastanawialiśmy się długo. Nie wyszło. Rozczarowanie, smutek, żal. L już nie chciał kolejnej IUI. Myślę, że było to spowodowane też tym, że zmieniał pracę. Przeprowadziliśmy się. Postanowiłam poszukać polskiego ginekologa, żeby móc się o wszystko dopytać i żeby nie było bariery językowej. Znalazłam- 80 km od domu- ordynator w szpitalu. Umówiłam się na wizytę i pojechałam- przełom czerwca i lipca. Przy podaniu ręki do przywitania rozryczałam się jak bóbr!!!. Byłam na skraju załamania psychicznego. Zrobił mi USG- do tego wszystkiego okazało się, że cykl bezowulacyjny, brak śluzu- kolejne smuty!. Powiedział, że może mi sprawdzić drożność jajowodów. Oczywiście się zgodziłam- to był poniedziałek. Niemcy, ten zabieg wykonują pod pełną narkozą- termin operacji- środa!. Szybcy są :). 8 rano, szpital, stres i ja... dostałam gustowne wdzianko i mnie położono na sale. Po 30 min leżałam już na sali-zastrzyk i..... obudziłam się jakieś 50 min później. Po kilku godzinach przyszedł lekarz- wreszcie się czegoś dowiem!!!. Kanały były trochę pozatykane, bo jak to specjalista ujął- płyn nie przechodził sprawnie. Wszystko czyste, jakieś straszne przodozgięcie macicy i coś mi poszerzyli bo było wąsko... Teraz trzeba było poszukać ginekologa prowadzącego praktykę, żeby mógł mnie na bieżąco przyjmować. Znalazłam-130 km od domu, ale jest polak:). Pierwsza wizyta była w sierpniu- pęcherzyk był 22 mm, wszystko wyglądało dobrze. Powiedział, że jeśli w tym cyklu się nie uda to od następnego CLO, jeśli znowu się nie uda to przyjechać. Póki co mam pierwszy miesiąc ze wspomaganiem, tylko czy to coś da? testy owulacyjne negatywne...czekamy, czekamy, czekamy.....
Moje emocje: Moje myśli cały dzień krążą tylko wokół ciąży... nie mam już sił, nie mam z kim o tym porozmawiać...załamka....

28 września 2016, 15:08

Miałam dzisiaj pojechać z mężem i znajomymi do Wilna, ale nici z tego- kaszel, katar, zabiliby mnie gdybym ich zarażała przez 13 godzin :<. Zostałam w domu- sama. No i co ? caaały czas myślę tylko o jednym. Teoretycznie @ powinna przyjść w niedziele, ale mam nadzieję, że jej nie będzie. Sutki bolą coraz mniej więc, albo przyjdzie wcześniej albo jest nadzieja :D. Tak bardzo bym chciała powiedzieć mu w drugą rocznicę ślubu, że zostanie tatą :(.

29 września 2016, 11:11

Tak bardzo jest mi dzisiaj ciężko :( czuję już wszystkie objawy @ i wiem, że zaraz przyjdzie ;/ Najgorsza jest ta niewiedza gdzie jest problem!!! Już sama nie wiem jakie leki czy witaminy mam jeszcze brać żeby się udało. Jestem tak strasznie niecierpliwa!!!. Coraz częściej myślę, żeby się poddać i do końca życia być tylko z mężem. A może lepiej być sama a jemu dać szanse na dziecko z inną kobietą? WARIUJĘ!!! :(

30 września 2016, 08:08

Wczoraj w nocy obmyśliłam plan przekazania informacji o dziecku mężowi. Wszystko mam dokładnie zaplanowane. Rano @ jeszcze nie przyszła, więc zapowiadało się dobrze. Ale później zrobiłam teścik, no i negatyw:(. Szyjka też się zmieniła więc lada chwila nadejdzie. Co ja się łudziłam?!?! GŁUPIA!! Mam nadzieję, że pojawi się przed południem, żebym zdążyła zadzwonić dzisiaj do lekarza i umówić się na wizytę.


Kurde! Ale szczęście! Umówiłam się wczoraj z moją przyjaciółką, że dzisiaj testujemy razem. I przed chwilą otrzymałam od niej piękne zdjęcie z dwoma kreseczkami <3. Tak bardzo się cieszę, że jej się udało!!! Już nie mogę się doczekać jak się spotakmy :)

Wiadomość wyedytowana przez autora 30 września 2016, 08:26

1 października 2016, 09:45

Zadzwonił dzisiaj rano do mnie mąż z pretensjami, że nie złożyłam mu życzeń na dzień chłopaka i że on ósmego marca pójdzie na miasto się napić... nie zapomniałam, po prostu....sama nie wiem czemu, ale łudziłam się, że jak wróci to dam mu spóźniony prezent w postaci pozytywnego testu ciążowego...

2 października 2016, 08:15

No i jędza wczoraj przyszła! Ah jaka ona jest niezawodna! Miałam meeega doła przez resztę dnia. Dopiero około 19 się ogarnęłam i ..... pojechałam kupić rower!! Co prawda tylko stacjonarny, ale zawsze jakiś początek (mąż i tak mnie zabije :P). Planuję co najmniej do końca roku dzielnie ćwiczyć! Oprócz tego brzuszki i przysiady!. Ale to nie wszystko- jak walczyć to na całego. Zaczęłam odmawiać nowennę pompejańską. Więc teraz przez 54 dni będę walczyć o moje Szczęście bardziej duchowo :).

Dziękuję Wam za te wszystkie słowa wsparcia- myślę, że gdyby nie to jeszcze dzisiaj bym leżała i ryczała.

<3 <3 <3

26 października 2016, 19:46

Eh! Prze całe 25 dni byłam pewna ze teraz sie uda i nie brałam pod uwagę innej możliwości. A dzisiaj zaczęły sie bóle pleców i miesiączkowy i moja pewność siebie spadła do zera :( pewnie za kilka dni jak z zegarkiem w ręku pojawi sie jędza :(. Nie mam już sił co miesiąc tego przezywać. Coraz częściej myśle ze jedyna opcja jest in vitro. Raz dwa i po krzyku. Pewnie to sie szybciej idą nóż co miesiąc przezywać rozczarowanie. Tylko jak namówić do tego męża?? To będzie najtrudniejsze:(. A może po prostu zrezygnować ze wszystkiego?....

11 listopada 2016, 15:53

Jak byłam w Polsce, zrobiłam badania hormonalne. Prolaktyna lekko podwyższona, więc już miałam nadzieję, że powód braku ciąży się ujawnił i teraz jakieś tableteczki, rach ciach i dwie krechy. Ale nie.... byłam u lekarza i powiedział, że u niego prolaktyna wyszła dobrze, a taki mały wzrost mógł być wynikiem stresu. Póki co owulka powinna być dzisiaj- w poniedziałek mam zrobić progesteron, żeby potwierdzić. Nie nastawiam się na nic. Mam tylko nadzieję, że jeszcze co najmniej 2 lata zostaniemy w Niemczech i od razu jak skończę 25 lat bierzemy się za IN VITRO!!!

18 stycznia 2017, 18:34

Nic nie jest rak jak być powinno. Dzisiaj powinna przyjść @ i przyszła- z zegarkiem w ręku. Niczego sie nie chce. Mąż zrezygnowany i chyba sam już przestał wierzyć. Ale sie i tak nie przyzna... wracamy do leczenia w klinice. Pierwsza wizyta 1 marca. Dotrwam? Szczerze to liczyłam ze na nią nie pójdziemy bo już będę w ciąży. Leków już mi sie nawet nie chce brać jak nie widać rezultatu. A do tego zawsze przed okresesem puchnie jak oda i wyglądam jakbym ważyła 200 kilo. Nie cierpię mojego organizmu! Nienawidzę mojego ciała !

18 stycznia 2017, 18:34

Ciąża rozpoczęta 18 stycznia 2017
Przejdź do pamiętnika ciążowego i czytaj kontynuację mojej historii