X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki Tożsamość żony, mamy dwóch Aniołków, kobiety
Dodaj do ulubionych
WSTĘP
Tożsamość żony, mamy dwóch Aniołków, kobiety
O mnie: Młoda żona, ciesząca się bliskością męża i poznajaca z dnia na dzień uroki małżeństwa. Mama dwójki dzieci, które zmarły nim zdążyły się urodzić. Kobieta, posiadajaca swoje pasje, zainteresowania, aktywna i realizująca się zawodowo.
Czas starania się o dziecko: Czas pokaże kiedy bedzie dobry moment.
Moja historia: Pierwszy synek był prezentem, ktory dostaliśmy miesiąc po ślubie. Zmarł pod moim sercem w 8 tygodniu, w 11 zrobiono mi zabieg. Drugie dziecko planowane świadomie, poronione samoistnie w 11 tygodniu.
Moje emocje: Za bardzo sie boje, aby znów sie starać. Za bardzo pragne, zeby zaprzestac. Zapomnieć nie mogę, za bardzo kocham.

13 lipca 2017, 18:43

56dc.

Oszaleć można! Ostatnia miesiączka w maju! Jak w takich warunkach począć dziecko? A czy chce je właściwie począć? No właśnie tutaj rodzi się moj dylemat.

Dziś mija 7 miesięcy od czasu kiedy miałam zabieg. Pamiętam to jakby stało się wczorah. Zaczęłam plamić, mąż zabrał mnie do szpitala. W trakcie drogi moje plamienie przeszło w krwawienie, brzuch bolał mocno, ale ja tak bardzo nie chciałam w to wierzyć. Choć rozum podpowiadał mi najgorsze, serce matki wierzyło. Położna na miejscu przeprowadziła wywiad i oceniła, "że takie krwawienie to nie krwawienie", ale na wszelki wypadek zawołała lekarkę, która z uwagi na godzinę, wydawała się dość mocno zaspana. Zrobiono mi USG, lekarka po chwili milczenia, tonem jakby serwowała mi pomidorówke w podrzędnym barze, oznajmiła, że serce dziecka nie bije, a jego wymiary odpowiadają 8 tygodniowi, co innymi słowy oznaczało, że od trzech tygodni chodziłam z martwym dzieckiem w łonie, nie czując nic... Chcieli zostawić mnie na oddziale, podać leki poronne, ale mąż postanowił zabrać mnie do domu, a rano skonsultować diagnoze z naszym lekarzem. Może uznacie, ze to było nieodpowiedzialne i głupie, ale na tamten czas potrzebowałam tego aby przeżyć choć chwilę sam na sam z nim i naszą tragedią.

Rano krwawiłam już konkretnie, lekarz potwierdził diagnoze i wysłał do szpitala, w którym sam pracował, bo jak sam stwierdził, to już nie bylo krwawienie, lecz krwotok. Wyłyżeczkował mnie i obiecał wypisać dzień później. O ile lekarz okazał sie wspaniałym człowiekiem o tyle szpital chętnie podałabym do sądu! Nikt nie powiedział nam o tym jakie mamy prawa, wszystko powiedzieli nam nasi przyjaciele. Na porannej wizycie dzień po zabiegu zarzadałam wydania materiału do badań, okazało się, że bez naszej zgody szpital wrzucił wszystko do formaliny, co uniemożliwiło nam wykonanie badań genetycznych, a jedynie cudem udało się zrobić badania płci. Oczywiście szpital nas od tego dowodził, zdarzylo nam się nawet usłyszeć, że nie umieją określić co z materiału to dziecko a co łożysko! Wyobrażacie sobie?! Odesłali nas do prosektorium, w którym materiał miał nam wydać facet będący wtedy na L4! Szpital chciał spakować naszego dzidzisia i wręczyć nam jakby to była paczka chipsów, bo nie zorientował się, ze do badania potrzebna była tylko kosmówka! Do tego dochodzi chamstwo i bezduszność personelu, który traktował kobiety z poronieniem jak towar wybrakowany.. pare jeszcze innych brzydkich incydentów, o których pisać już nie mam siły.

Nie mniej jednak, badania płci wykazały, że to był synek. Ba! Od początku to czułam! Zarejwstrowaliśmy Mikołaja w urzędzie i dwa dni przed wigilią odbył się jego pogrzeb. Sami najbliżsi, mała trumienka, 0 łez. Może wszystkie wypłakałm wcześniej. Może Bóg dał nam siłę do zniesienia tego z pokojem. Nie wiem.

Dziś czuję pustkę, bo Mikołaj byłby już na świecie. Nie cofne czasu. Wierze tylko, że czeka na mnie w niebie, razen ze swoim rodzeństwem.

14 lipca 2017, 18:37

57dc.

Robiłam test - negatywny. Czy jest mi smutno? Chyba nie. W tym cyklu na nic się nie nastawiałam. Postawiłam na miłe spędzanie czasu z mężem :)

Mam dziś dzień zadumy. Rozmawiałam z jedną koleżanką, przypadkowo zgadałyśmy się na portalu społecznościowym. Kiedyś miałyśmy świetny kontakt, potem coś sie urwało. Nie mniej jednak, należę do tych ludzi, którzy dają innym kredyt zaufania, więc na pytanie, jak radze sobie po stratach, odpowiedziałam, że ciężko mi je przyjąć, nie wspominając już o jakiejś pozornej akceptacji... w odpowiedzi usłyszałam: "ohh, jesteście młodzi, może to nie czas na dziecko". Że co do cholery?!

Gdy o dziecko starają się 40, to społeczeństwo komentuje, "że takie powinny już na wnuki czekać", z kolei 25 słyszą, "że jeszcze mają czas". Czy wiek coś zmienia? Czy ktoś wydał kiedyś pieprzony kodeks osobowości matki? Czy to, ze mam dwadzieścia parę lat sprawia, że pragnę dziecka mniej niż czterdziestka? Albo czy warunkuje to mniejszy ból po jego stracie? Czy ktoś ma w ogóle prawo krytykować nas, kobiety w kategorii naszego macierzyństwa?

A kwestia dobrego czasu? Zdarzyło wam się po kolejnej nieudanej próbie zajścia, albo po stracie usłyszeć, że to "nie jest dobry czas"? Czy tak ciężko zrozumieć, że macierzystwo to nie zachcianka czy kaprys, ale głębokie pragnienie naszego serca, które spędza nam sen z powiek, które każdego dnia daje nam siłę do życia? Czy my zawsze będziemy narażone na komentarze?

Serio, jestem tym zmęczona. Po prostu przestanę słuchać. Jak tu tylko powiedzieć mojemu niezłomnemu sercy, które pała ciepłem, że nie może dziś ufac każdemu?
Ehh...

16 lipca 2017, 20:22

2dc.

"Sama nie wiem", masz racje, lepiej ich nie słuchać, ale czasem trudno, szczególnie jeśli jedna informację słyszy się częściej.. nie mniej jednak trzeba sie starać, albo nosic ze sobą stopery :)

Dziś łapie mnie nostalgia. Dokladnie 3 miesiące temu, 16 kwietnia, w Niedzielę Wielkanocną poroniłam nasze drugie dziecko. Na poronienie czekałam w domu. Wszystko zaczęło się koło 5. Po 3 godzinach siedzenia w wannie i patrzenia na spływające do odpływu strużki krwi, poroniłam. Potem była już tylko krew, duzo krwi. Mąż chciał być obok, ale po dłuższej chwili wyrzuciłam go z łazienki. Chcialam być sama, widziałam jak cierpi, widziałam, choć nic nie mówił.

Zaraz po wielkanocnym śniadaniu, które zjadlam z wielkim trudem, a raczej udawałam, że zjadam, bo byli u nas rodzice i brat z dziewczyną, zaczęło sie najgorsze. Wyglądało jak krwotok. Lekarz nas uprzedzał, że jeśli bedzie trwało dłużej to musimy przyjechać do szpitala. Poszłam do łazienki, widzac spływającą po nogach krew, zaczęłam wyć. Moja mama przyszła do mnie i bie zważając na nic, zaczęła ścierać krew z podłogi. Płakałyśmy już razem. Zawsze miałyśmy dobry kontakt, ale wtedy coś jeszcze bardziej nas zbliżyło. Wtedy uświadomiłam sobie, ze ona tez cierpi. Byla przecież babcia tego maleństwa i wcześniejszego także. W pełni świadomości czuła ta stratę. Nic nie mówiłyśmy, wiedziałam, ze w tamtej chwili dziękowała Bogu za to, ze mogła urodzić mnie i brata, a ja w tym czasie, całym sercem obiecałam jej, że zostanie babcią, a wraz z moim tatą staną się najlepszymi dziadkami na świecie.

Ciezko dziś to przeżyć. Wróciły wspomnienia. Serce krwawi. Znowu tylko jedno pragnienie - zostać mamą żywego dziecka.

Wiadomość wyedytowana przez autora 16 lipca 2017, 20:23

18 lipca 2017, 22:54

4dc.

Majzu, wierzę że Bóg wynagradza ten ból i mam nadzieję, że już niedługo będę mogła cieszyć się ze swoich skarbów, tak jak Ty teraz :)

Wczoraj byliśmy z mężem u naszych przyjaciół na urodzinach, dopiero dzis wróciliśmy do domu, teoretycznie, bo ja zaraz po powrocie pognałam do pracy o czekają mnie jeszcze 2 długie godziny. Jestem dziś zmeczona, bo siedze tu już prawie 8...

Jutro rano mamy z mężem wizyte u internisty. Siedząc w pracy sporządziłam listę badań i wizyt, na które sierować nas musi internista. Zrobiła sie z tego całkiem pokaźna kartka z zeszytu. Mam nadzieje, ze lekarz nas jutro nie wyrzuci z gabinetu :D

Dzis miałam ciężki przypadek w pracy. Odwiedził mnie jakiś zboczony facet! Opowiadał o swoim biseksualnym związku ze swoją kobietą i z kolegą. Nie umialam go wyrzucić i przez 10 minut słuchałam o jego erotycznych przygodach i urokach gejowskich zbliżeń, dacie wiarę? Skąd sie biorą tacy ludzie? Mój mąż na wszelki wpadek obiecał kupić mi gaz, bo kto wie co takiemu strzeli do głowy...

1 sierpnia 2017, 20:00

Trochę mnie tu nie było, ale to dlatego, że zrobiliśmy sobie z mężem małe wakacje :D

A teraz jesteśmy w trakcie przeprowadzki. Właściwie to już na nowym mieszkaniu (niestety jeszcze nie na swoim), ale na takim, na którym mam nadzieję zostaniemy dłużej!

Jutro coś wiecej, Wam opowiem, a tymczasem wrazam do układania naczyń w kuchni. Po drodze chyba napadnę męża, bo jakoś szczególnie zachęcająco dziś wygląda :D

4 sierpnia 2017, 19:21

21dc.

Agusia, Moa chyba cos w tym jest :D

Nie ogarniam mojego cyklu. Porażka. Nic nie wiem. Mam jakiś dramat psychiczny i jeszcze to sprzatanie i remontowanie niwszkania... niech mi ktoś da podusie, kołderke i obudzi po wszystkim.

5 sierpnia 2017, 16:56

22dc.

Dziś wolne w pracy, wiec ogarniam dalej przeprowadzkę. Jestem 10 kartonów na minusie i prawie skończyłam układanie w kuchni. Niestety z uwagi na prace związane z malowaniem o robieniem szafy pod zabudowe, ostatnie pudło rozpakuje pewnie pod koniec sierpnia...

A co do nowego mieszkanka to powiem Wam, że radość jest! 2 pokoje, prawie 60 metrow kwadratowych, kuchnia z oknem i stołem! (Wczesniej mieliśmy ślepą, gdzie poza kilkoma szafkami wychodziłam tylko ja lub J, razem nigdy bo było za ciasno :D

Ide wypić kawę, jakoś mnie dzis wszystko muli! Może coś mi jest? :D

Wiadomość wyedytowana przez autora 5 sierpnia 2017, 16:45

8 sierpnia 2017, 18:59

25dc.

Miałam w pracy spięcie z szefem. Z natury jest gburowaty, ale dziś przeszedł samego siebie... mam dziś wszystkiego dość. Mam ochote się zwolnić, choć za miesiąc mam obiecaną umowę. Mam alternatywne nieumowne źródło dochodu, ale chcialam prace na umowe żeby poczuć sie pewniej, mieć zaplecze w razie choroby czy ciąży i móc sobie pójść na L4 bez obaw, ale czy warto sie męczyć i stresować? Pomóżcie... :(

12 sierpnia 2017, 13:33

29dc.

Kochane z ta praca jest tak, ze od wrzesnia mam obiecana umowę, ale maksymalnie na pół etatu. Nie wiem ile z tej obietnicy będzie, bo szef jest złym człowiekiem, do tego wypłaca pieniądze kiedy chce. Nie wiem co mam z tym wszystkim robić. Do tego wszystkiego naprawdę nie znosze tej pracy. Czuje, że sie tam wykańczam i wiem, że wiele osób pracuje w miwjscach o wiele gorszych, ale czuje,że to jest coś co sprawia, ze nie potrafię cieszyć sie niczym innym...

Wiadomość wyedytowana przez autora 23 listopada 2017, 13:45

16 sierpnia 2017, 13:51

33dc.

Gówno wiem. Tak, dokładnie gówno.
Mój organizm zwariował. Ovufriend wyznaczyl owulke na 2 sierpnia, wiec wczoraj, maksymalnie dzisiaj powinna przybyc @. Wczoraj robilam test. Ja widzę cień cienia, mąż nie widzi nic. No cóż, jest 1:1. Dzis rano zaczęłam baczniej przyglądać sie wykresowi i odkryłam, ze przecież na początku sierpnia złapalo mnie choróbsko (kaszel został do dziś), a do tego przeprowadzka, noszenie pudeł, szorowanie w kuchni wszystkiego przez dwa dni po około 6h mogły wpłynąć na temperaturę, więc mądra ja, zignorowałam tw zagrożone temperatury i co? Najpierw ovu stwierdziło, że owulko jeszcze nie było, a teraz że była 5 sierpnia, czyli nic dziwnego, że nie ma okresu i test nie wychodzi :o ja juz serio nie wiem co myśleć. Była ta owulka? Ignorować te tempki chorobowe? Jak wy robicie? Zerknijcie na mój wykres i pomóżcie mi cos ustalić bo już nie wiem czy mam biec po test czy po tampony :(

17 sierpnia 2017, 17:30

34dc.

Siedze w pracy, od tygodnia i jeszcze przez tydzień po 11h dziennie... umieram!

Jakoś humor mi opadł. Chyba stresuje się nazmianami, które mają nastąpić za jakieś pol roku. Jestem jakas bezpłciowa...
@ dalej nie ma wiec chyba owulka serio była później. W związku z tym mieliśmy potrójną szansę aby zajść hahhaa, ciekawe co z tego będzie :D

P.S. rozkminiam dość poważnie zrobienie kursu na zagęszczanie i przedłużanie rzęs trzema metodami, myślicie, że to dochodowy biznes? Ja bym potrzebowała tak na 2-3 lata, dokąd nie porobie wszystkiego co mi potrzebne aby zdobyć prace marzeń. Mój mąż sie śmieje, że jak zna życie i mnie to na tych trzech latach sie nie skończy i skoncze edukacje po trzydziestce... :D no wiec stylistka rzes na teraz byłaby całkiem niezła, choć to bardziej zamiłowanie do kosmetyki, bo zawód mam zupełnie inny :D to co z tymi rzesami? Da sie na tym zarobic? :D

29 sierpnia 2017, 18:12

12dc.

Normalnie szok! Ovufriend wykrylo owulacje w 8dc. Czy to możliwe? Przecież ja, przy swoich nieregularnych cyklach zazwyczaj mialam owulacje po 30dc a tu 8? Szok.

Wczoraj wizyta u genetyka, 8 września badanie kariotypu. Ciesze się!
Czekam na wyniki trombofilii, czas mi się dluży...

29 sierpnia 2017, 18:12

ciąża rozpoczęta, wrzesień 2017.

Wiadomość wyedytowana przez autora 23 listopada 2017, 13:49

Przejdź do pamiętnika ciążowego i czytaj kontynuację mojej historii