dr nauk med. Dąbkowska-Huć Anna

Lecze się u Pani dr od lat. Nigdy nie czułam się olana, niewysłuchana. Poświęca na wizytę tyle czasu ile potrzeba, zawsze odpowiada na pytania, dostępna pod telefonem zawsze gdy mam jakieś wątpliwości itp. Pomogła mi zajsc wciaze, unirmowala moja tarczyce. Pilnujewszystkich badan zeby były robione na bieżąco. Aktualnie 2 ciaza, chucha i dmucha na mnie jak sie tylko da ponieważ jestem po stracie. Pani dr faktycznie ma taki, aczkolwiek mnie one wogole nie przeszkadzają, robila mi nawet zabieg, i jej taki w niczym nie przeszkadzały.

Do pani dr trafiłam na samym początku swojego leczenia. Początkowo bardzo sympatyczna i miła. Dużo czasu spędzałam w gabinecie, odpowiadala na wszystkie moje pytania. Dużym plusem było wzięcie mnie do kliniki, gdzie miałam zrobiony komplet badań hormonalnych na NFZ. Po ok. 1,5 roku leczenia i regularnych wizyt coś się zaczęło psuć. Pani dr zrobiła się niemiła, zaczęła mnie dziwnie traktować na wizytach, czasem wręcz krzyczeć na mnie, kiedy zadawałam pytania związane z leczeniem. Najwięcej krzyku było, kiedy próbowałam zasugerować, że może jednak odstawiłabym tabletki antykoncepcyjne, skoro moj organizm bez nich sam działa przy PCOS... W końcu zrezygnowałam z leczenia u niej. Nie chcę być na siłę faszerowana chemią, która mi szkodzi. Ponadto pani dr ma silne tiki nerwowe, przez które badanie bywa nieprzyjemne (raz skaleczyła mnie papierkiem podczas badania odczynu pochwy, bo akurat miała taki tik), także nie wyobrazam sobie, co by się mogło stać, gdyby np. robiła jakiś zabieg chirurgiczny albo cesarskie cięcie i by nią tak "telepnęło"...