Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 30 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki ciążowe 30ste urodziny na porodówce
Dodaj do ulubionych
WSTĘP
30ste urodziny na porodówce
O mnie: Mam na imię Agnieszka, jestem mężatką od prawie dwóch lat. Zawsze chciałam zostać mamą przed 30stką, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem to 30 urodziny spędzę na porodówce:)
Moja ciąża:
Chciałabym być mamą: Mądrą
Moje emocje:

19 lipca 2015, 10:09

13 czerwca 2016 (sobota) - zrobiłam test. Wybieraliśmy się do znajomych, chciałam mieć pewność, że mogę spokojnie wypić trochę wina. Zdarzyło mi się już wcześniej robić test po to, żeby mieć czyste sumienie jak coś wypiję. Miedzy suszeniem włosów a makijażem zrobiłam test. Czekając na wynik zajmowałam się swoimi sprawami. Gdy spojrzałam na test chyba doznałam szoku. Dwie kreski. Nie wiedziałam co mam zrobić, jak się zachować. Jak powiedzieć Karolowi, czy biec do niego od razu, czy zrobić to w jakiś super wyjątkowy sposób (tak na marginesie, to nawet kilka dni wcześniej z ciekawości śledziłam sobie wpisy na forum, gdzie dziewczyny prześcigały się w pomysłach jak powiedzieć o ciąży partnerowi i rodzinie). W ogóle jakoś tak w trakcie tego cyklu - chyba podświadomie - zaglądałam sobie na fioletową stronę i podglądałam co się tam dzieje.
W chwili zobaczenia testu ogarnęło mnie tyle uczuć: strach mieszał się z zachwytem, radość z przerażeniem i szokiem, ale bez wątpienia byłam szczęśliwa.
Wierzycie w przeczucia i znaki? Ja tak. Oto moje znaki:
1 - kilka dni wcześniej lekarka powiedziała mi podczas badania "na dwoje babka wróżyła". pomyślałam sobie - taa jasne a skąd ty to możesz wiedzieć na tym etapie, skoro jestem przed okresem. A jednak może coś wiedziała.
2 - w tym dniu, gdy wracaliśmy do domu z działki zobaczyłam bociana, pierwszego w tym roku. Nawet skomentowałam to jakoś do męża (chyba nie muszę Wam tłumaczyć co symbolizują i co zwiastują bociany:))

Jak w końcu powiedziałam mężowi?
Gdy pozbierałam szczękę z podłogi, otrząsnęłam się z szoku, opanowałam łzy radości i dygotanie ciała w końcu wyszłam z łazienki. Zaczęłam się ubierać, bo czas nas gonił, a nie chcieliśmy się spóźnić. Mój mąż stwierdził z zadowoleniem "ale laska" na co ja, niewiele myśląc odpaliłam "już niedługo". Karol "jesteś w ciąży". A ja nic, tylko czym prędzej do łazienki, żeby Karol nie znalazł testu. W końcu podczas "przepychanki" pod drzwiami powiedziałam mu. On nie był taki zdziwiony jak ja. Sprawiał wrażenie bardzo dumnego z siebie:)
Teraz jak o tym myślę, to nie wiem czemu tak się zdziwiłam. Przecież szykowałam się do roli mamy od jakiegoś już czasu: odstawiłam tabletki, zaszczepiłam się, zaczęłam się ruszać, starałam się lepiej odżywiać, brałam witaminy, obserwowałam się. To był nasz drugi cykl, od kiedy ustaliliśmy, że teraz jest czas na dzidziusia.
A poza tym znaki na niebie i ziemi wskazywały, że coś może być na rzeczy: urosły mi piersi (i efekt utrzymywał się dłużej niż zwykle przed okresem), byłam wciąż zmęczona, drażliwa - mojemu mężowi kilka razy się oberwało (w sensie słownym, nie fizycznym).

Wiadomość wyedytowana przez autora 19 lipca 2015, 10:14

2 września 2015, 15:01

Kto i jak dowiedział się o ciąży...

Pierwszą osobą, zaraz po mnie, był mój mąż. Potem znajomi - nigdy, przenigdy nie przypuszczałabym, że oni pierwsi dowiedzą się o naszej ciąży. A dowiedzieli się jakoś 30 min po wykonaniu testu. Jak weszliśmy i stwierdziłam, że dziękuję za wino to od razu padło pytanie o ciążę. A ponieważ byliśmy mocno skołowani z mężem to nie potrafiliśmy jakoś sensownie odpowiedzieć na pytanie o dziecko.
Dość szybko, na pewno szybciej niż to planowaliśmy dowiedzieli się moi rodzice. Ok 6,7 tygodnia ciąży, zupełnie przypadkiem. Na początku ciąży zdążyłam zaliczyć infekcję ucha i przewiane, mega bolące plecy. Szukając ratunku na plecy pojechaliśmy do rodziców po termofor (o ja głupia, dopiero później lekarka uświadomiła mi, że nie jest to najlepszy pomysł dla kobiety w ciąży). W każdym razie moja mama usilnie próbowała przekonać mnie, żebym lepiej posmarowała sobie te plecy maścią, a ja tłumaczyłam, że nie mogę. Po kilku próbach wmówienia mi, że maść rozgrzewająca najlepiej mi pomoże i mojemu stanowczemu "nie mogę". Mama ni stąd ni zowąd wypaliła "a co w ciąży jesteś"?. Nie pozostało mi nic innego niż potwierdzić. Rodzice stwierdzili, że oni tak coś czuli. Moja siostra nie mogła uwierzyć, stwierdziła, że nie wyobraża sobie mnie w ciąży. Jak ja będę z takim wielkim brzuchem chodzić, chyba, że będą mnie na wózku wozić:) (Oby nie było takiej potrzeby). No i oczywiście obie moje siostry wiedziały wcześniej. Jak się okazuje to właściwie wszyscy się wcześniej domyślali. Ja tam myślę, że oni po prostu brali taką możliwość pod uwagę od dnia naszego ślubu i tyle.
Najlepszy i tak był mój tata. Okazuje się, że tydzień wcześniej po naszej wizycie u rodziców mój tata ogłosił rodzince, że chyba jestem w ciąży tylko nie wiem jak to powiedzieć rodzinie. Ale skoro w sobotę będziemy na obiedzie to na pewno wtedy powiemy oficjalnie. Przyszła sobota, obiad minął i dupa - nic nie powiedzieliśmy. Tata lekko się rozczarował :) A skąd jego przypuszczenia o ciąży? Bo przyuważył moment, że znacząco na siebie spojrzeliśmy z Karolem kiedy mówiłam tacie, że za rok będzie z wnukami do zoo chodził (jednego wnuka już ma).No i to naprowadziło go na trop dzidziusia :)
Karol powiedział swojej mamie po wizycie na SORze, kiedy dostaliśmy pierwsze zdjęcie usg. Co prawda ja widziałam tam tylko taka kropkę, ale jak teściowa zobaczyła fotkę w ramce to bardzo się ucieszyła(ja na jej miejscu gdybym ja zobaczyła coś takiego to chyba nie myślałabym, że to zdjęcie wnuka tylko jakiś kamień w nerkach:). Teściowa nie spała do 4 w nocy, bo chciała pochwalić się córce, że zostanie babcią.
Tym sposobem dowiedzieli się najbliżsi. Moi dziadkowie dowiedzieli się podczas urodzin babci w lipcu, razem z resztą rodziny. Wtedy też inicjatywa nie wyszła od nas. Wymowny komentarz "gorzej się ostatnio czujesz, co? :)" załatwił wszystko. Śmiechy hihy o "chorobie", zmęczeniu wprowadziły rodzinę w temat. No i tu również- rzekomo- nie było zaskoczenia.
Ale najlepszy numer i tak wyszedł na weselu szwagierki. Rodzina nie wiedziała o ciąży, prosiliśmy, żeby teściowa zachowała tą informację dla siebie. Ale jak się okazało dobre wieści szybko się rozchodzą, nie koniecznie kontrolowanymi kanałami. Wystarczyło, że teściowa pochwaliła się w pracy. A informacją przemieściła się kilka pięter w górę, albo dół i tym sposobem dowiedziała się kuzynka. A jak wiedziała ona to już poszło piorunem. Najlepsze, że wszyscy udawali, że nic nie wiedzą. Komedia.
Osobą, której reakcji niejako się obawialiśmy, a raczej wiedzieliśmy, że nie będzie ona pozytywna była babcia mojego męża. Od lat nam powtarza "kochajcie się, tylko dzieci nie róbcie" bo to kosztuje, a teraz takie ciężkie czasy itp.). Karol pojechał do niej sam. I o dziwo babcia (przyszła prababcia) zareagowała całkiem przyzwoicie. Powiedziała tylko, że jedno nam wystarczy;)

16 czerwca 2017, 08:32

Ciąża zakończona 16 czerwca 2017