Wczoraj zaczęłyśmy 22 tc. i nawet nie wiem kiedy ten czas tak szybko zlecial. Jestem bardzo szczesliwa, moj mąż Piotrek jest tak samo szczęśliwy a może nawet bardziej?
Nigdy sobie nie wyobrażałam tego jaki będzie mój mąż kiedy będę w ciąży, ale chyba lepszego męża mieć nie mogłam i piszę to z radością w sercu.
Powoli gromadzę już wyprawke dla naszej Zosi, tyle jest wszystkiego do kupienia, że wołałam zacząć wcześniej.
Maleńka rośnie jak na drozdzach i wiadomo juz, że bedzie coreczka tatusia, kiedy tatus wraca i kładzie swoje dlonie na brzuchu Zosia od razu sie uaktywnia i tak każdego dnia!
Na obecnym etapie ciąży dokucza mi jedynie brak libido czytałam, że podobno w ciąży jest większe niz zazwyczaj, ale w moim przypadku tak nie jest. Mezus jest wyrozumialy, ale to mi brakuje tych chwil. Nawet jeśli juz jest serduszko to mam wrażenie, że wszystko jest "tam" inaczej niz zawsze. O orgazmach juz nie wspomne a wczesniej miałam zawsze bez najmniejszego problemu!
Oczywiscie jestem w stanie ten fakt zaakceptowac i tak tez zrobiłam. Może jeszcze się coś zmieni.
Za tydzien mamy badanie echo serca naszej Zosi, mam nadzieje, że serduszko bedzie zdrowe.
Żeby nie było, że wszystko jest wspaniałe i kolorowe to jest kilka spraw, które mnie martwią:
*Martwi mnie to, że dalej musze brac luteine, lozysko sobie nie produkuje tyle co powinno, ale dlaczego?
Nie chcialabym tak do konca ciąży.
*Moje tsh, ktore wariuje i ciagle rosnie a ja zjadam coraz wiecej euthyroxu ( moja tesciowa choruje na tarczyce a ja biore juz wiecej niz ona).
*troche zaczynam sie bać porodu, bólu, nacięcia i komplikacji. Wiem, że każdy porod jest inny i wcale nie musi byc strasznie, ale i tak się nad tym zastanawiam.