dzisiaj wreszcie zrobiłam test. dwie kreski. nie chciałam się ekscytować żeby nie przeżyć później zawodu, ale nie umiem się powstrzymać. w poniedziałek do lekarza i dopiero jeśli on potweirdzi ciążę powiem mężowi, bo dla niego zawód byłby jeszcze większy niż dla mnie...
byłam u lekarza no i jest... Chrobok. w poniedziałek miał 1mm. ale pęcherzyk widoczny i na pewno jest w macicy. nie tak wyobrażałam sobie wizytę u lekarza, bo Pan Doktor nie umiał się skoncentrować na mnie i informacjach o mnie - co chwilę ktoś dzwonił na jeden lub oba telefony, niczego nie umiał znaleźć no i nie pamiętał co mówiłam 5 minut temu. na szczęście jak robił USG to było trochę lepiej.
za 3 tygodnie mam iść znowu i idę tylko ze względu na wyniki badań krwi - chodzi o tarczycę.
potem się zobaczy.
dzisiaj od rana nie palę. ciężko, ale muszę przestać, bo lepszej okazji nie będzie.
w poniedziałek na 10 idziemy do lekarza - tym razem z wężem, żeby na własne oczy zobaczył i mógł zadać wszystkie nurtujące go pytania. po pierwsze moja ciąża oprócz bcia w naszym domu uznanym faktem i oprócz wywoływania nieśmiałych narazie planów na najbliższe miesiące - remonciki i zakupy - nie daje się nikomu zbytnio we znaki. najbardziej mnie - bo nie paląc już trzeci tydzień przytyłam 4 kg, a zaczynałam od otyłości - 90kg przy 165 cm. mam zamiar bardziej kontrolować to co jem, ale łatwo nie jest, bo paliłam 16 lat i trochę mnie nosi, choć jest lepiej niż myślałam. i to nie tak, że jak myślę o papierosie to myślę "dziecko - nie wolno go truć", choć to oczywiste. myślę , że skoro od paru już lat przymierzałam się do tego żeby rzucić (rozsądek) ale nie miałam impulsu żeby zmusić się do tak wielkiego wysiłku psychicznego, i wielokrotnie mówiłam że rzucę jak zajdę w ciążę, to słowa danego sobie muszę dotrzymać. bo jeżeli własny honor i zdrowie mojego dziecka nie pomogą przezwyciężyć nałogu, to już nic nie pomoże. w tej chwili skupiam się na tym i inne aspekty ciąży jakie mnie trapią to fakt że mam aż tak uważać na niektóre porawy i muszę długo wymyślać co jeść. brakuje mi jajek na miękko i czasem wędliny. niemożność korzystania z puszek powstrzymuje mnie od robienia dań z fasoli bo nie mam czasu godzinami jej gotować.
oczywiście boję się czy wszystko będzie dobrze, bo na każdym etapie coś może pójść nie tak. boję się porodu - źle znoszę ból - histeryczka ze mnie jak mi zawsze mówiono. i nie wybrałam jeszcze szpitala, waham się. poza tym mam napady zmęczenia i muszę się wtedy położyć na kilkanaście minut,a jak nie mogę to non stop ziewam. przy ćwiczeniach męczę się szybciej i nie robię wszystkich powtórzeń i w tempie, choć ćwiczymy zestaw najprostszy dla mnie przed ciążą.
zobaczymy co lekarz powie w poniedziałek. mam nadzieje że wszystko jest ok.
Ciąża zakończona 23 września 2014