We wstępie bardzo się już rozpisałam. Spróbuję jednak opisać dokładnie moją sytuację. Może akurat komuś się to przyda.
Po ślubie przeprowadziłam się do męża, dlatego musiałam poszukać sobie nowego ginekologa. Do tej pory miałam stwierdzone cechy policystycznych jajników, podwyższoną prolaktynę i androstendion (ale bardzo delikatnie) i brałam przez ok. 2 lata Spironol/Verospiron oraz przez krótki czas Bromocorn. Jestem też w początkach insuliooporności.
Na pierwszej wizycie u nowej pani doktor zaniosłam historię wizyt u poprzedniego ginekologa oraz podkreślając, że chcemy starać się o dziecko. Miałam zlecone zrobienie świeżego USG piersi, transwaginalnego, cytologii oraz odporności na Toxoplazmozę, różyczkę i cytomegalowirus. Innym zaleceniem było regularne współżycie co 2-3 dni, branie kwasu foliowego i odstawienie Verospironu.
Miesiąc później, z wszystkimi wynikami przychodzę ponownie. Okazuje się, że nie mam odporności na różyczkę. Że może lepiej zbadać też czy mam odporność na ospę na wszelki wypadek. Dostaję receptę na szczepionkę i wyraźne zalecenie do tego, by odstawić współżycie na 3 miesiące z racji tego, że w szczepionce są żywe wirusy, które w razie ciąży mogą zrobić krzywdę dzieciątku. Szczepionkę powinien wykonać lekarz rodzinny, dlatego pani doktor ubezpieczyła się w razie gdyby taki lekarz rodzinny domagał się np. wyniku badania krwi w kierunku ciąży. Dostałam skierowanie na zrobienie beta HCG dzień-dwa przed wizytą szczepienną. Przy czym pani doktor zabezpieczyła się w ten sposób, by od razu takiemu lekarzowi rodzinnemu pokazać, że na pewno NIE jestem w ciąży, i żeby od razu przeszedł do sedna, czyli do szczepienia.
Ciekawość mnie zwyciężyła i postanowiłam tego samego dnia wieczorem zrobić test ciążowy z apteki. I wyszedł pozytywny! Nie mogę być zaszczepiona. Od teraz powinnam bardzo o siebie dbać, unikać dzieci i środowisk, gdzie wirus różyczki może być obecny. Przy czym... on może być wszędzie. W sklepie, w tramwaju, na ulicy... Stąd moje szczęście - JESTEM W CIĄŻY!, i zmartwienie - moje dzieciątko nie ma wystarczającego zabezpieczenia.
Zobaczymy jak to się wszystko będzie rozwijać. Pierwsze cztery miesiące są najbardziej niebezpieczne, należy najbardziej uważać, bo to w ciągu tego okresu wirus może wyjątkowo wpłynąć na ciążę i płód. Muszę ponownie iść do lekarza i sprawdzić czy badanie krwi potwierdza ciążę.
Proszę, módlcie się za nas!