X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki ciążowe Czekamy na Ciebie Aruś
Dodaj do ulubionych
WSTĘP
Czekamy na Ciebie Aruś
O mnie: Uparta, szybko podejmuje decyzje, które może nie zawsze są dobre :) troskliwa, czasem zbyt nerwowa :P
Moja ciąża: Zaplanowana i upragniona, długo wyczekiwana
Chciałabym być mamą: Rozważną a jednocześnie być dobrą przyjaciółką
Moje emocje: Jednocześnie odczuwam lęk i ekscytacje.

1 czerwca 2015, 16:55

Będę mamą. Tak... Już nie mogę się doczekać mojego maluszka. Na ostatnim usg lekarz stwierdził iż na 90% będzie to chłopak. Synek... Długo wyczekiwany przeze mnie i mojego partnera. Nigdy nie sądziłam że moje życie tak się potoczy. Gdyby ktoś 10 lat temu powiedział mi że czeka mnie tyle złych rzeczy żeby w końcu znaleźć szczęście pewnie odpowiedziałabym że człowiek nie potrafi tyle udźwignąć i później się jeszcze z tego podnieść. Moja historia w skrócie? Zaczęła się normalnie, jak każda. Poznałam chłopaka, byliśmy ze sobą 7 lat, wzięliśmy ślub, było piękne wesele, dużo gości i tu powinno być "i żyli długo i szczęśliwie". Niestety, po ślubie wszystko zaczęło się psuć. A może już wcześniej tak było tylko dopiero wtedy otworzyłam oczy? Mój mąż był uzależniony od hazardu. Wszystkie pieniądze ze swojej pensji przeznaczał na maszyny. Czas również. To była jego kochanka. Może nie w sensie fizycznym ale napewno psychicznym. Nie miałam z nią szans. Za każdym razem gdy wychodziliśmy gdzieś razem siedział ze mną może jakieś 10 min. Resztę czasu spędzał na maszynie. Nie przesadzam. Próbowałam go z stamtąd wyciągnąć ale ona była ciekawsza. To choroba która pochłaniała go z dnia na dzień coraz bardziej. Ja pracowałam jakieś 200 km od domu, mieszkałam w innym miejscu, tak zadecydowaliśmy dopóki oboje nie ustabilizujemy swoich "karier". Nie mogłam go kontrolować. Przy tym kłamał i oszukiwał co do tego gdzie jest i z kim. Wtedy naprawde myślałam że ma kogoś. Nie sadziłam że tym kimś będzie maszyna w barze. Heh... Póżniej już nie kłamał. Wogóle nie odbierał telefonu. Często nie miałam z nim kontaktu nawet miesiąc. W międzyczasie zaszłam z pierwszą ciąże. Mimo tego wszystkiego bardzo się cieszyłam. Mieliśmy problem żeby w nią zajść. On też się cieszył. Pomyślałam że może to coś zmieni. Jaka ja jestem naiwna. Nie cieszyliśmy się długo. Na drugi już dzień po informacji o ciąży trafiłam do szpitala z podejrzeniem iż może być to ciąża pozamaciczna. Obawy się potwierdziły. Musieli coś zrobić. Początkowo próbowali zastrzykami. W szpitalu leżałam tydzień. W tym czasie mąż odwiedził mnie 3 razy po jakieś góra pół godziny. Do szpitala miał raptem 70km. Przyjeżdżał busem bo szkoda mu było pieniędzy na paliwo i na parking. Teraz wiem na co były mu potrzebne. Długo nie siedział bo zaraz miał busa powrotnego. Wracał do swojej kochanki... Zastrzyki nie pomagały więc musieli usunąć laparoskopowo. Strasznie to przeżyłam, czułam jakby odebrano mi coś czego już nigdy nie odzyskam. Moje dziecko... Straciłam je, potrzebowałam kogoś bliskiego, potrzebowałam mojego męża, to w nim szukałam oparcia. Przyjechał po mnie do szpitala i odwiózł do domu moich rodziców. Tam mnie zostawił i wrócił do siebie. Tyle go widziałam. Oczywiście odzywał się czasami, ale to nie tego było mi potrzeba. Wsparcie dostałam od moich najwspanialszych rodziców a w szczególności od mojego taty. Był dla mnie ostoją i podporą. Pomógł mi się podnieść po tym wszystkim. To wtedy podjęłam decyzje o rozwodzie chociaż nie mówiłam o tym głośno. Wróciłam do pracy. Mąż nigdy nie przyjechał i nie zobaczył nawet jak mieszkam. Pewnie było mu szkoda pieniędzy. Byłam sama. Nowe miasto, nikogo znajomego. To był dla mnie naprawdę ciężki czas. Poza pracą spałam. Tak mi leciał czas. Po ok 2 miesiącach w kolejnej kłótni powiedziałam mu że chce rozwodu jak tak dalej ma wyglądać to wszystko. Nie przejął się. Pewnie myślał że żartuje. Z dnia na dzień było gorzej między nami. Mimo wszystko postanowiłam pojechać z nim na wakacje, była nasza rocznica ślubu. Pojechaliśmy nad morze. Myślałam że może da się coś jednak uratować. Nie dało się. W wielkim skrócie przebiegł tak: samochód pożyczył od kolegi bo ma na gaz więc taniej. Chciałam żebyśmy byli sami, trochę pobyli ze sobą, razem. Miał wynająć jakiś pokoik. Nie zrobił tego. W końcu uznał że pojedziemy do jego brata (heh kolejna oszczędność). Nie miałam wyboru bo dzwoniłam do kilku miejsc i powiedziano mi że już nie mają wolnych pokoi. Jak się okazało u jego brata była ich mama. I tu też jest temat rzeka. Nie potrafiła odciąć pępowinki a i on widocznie tego nie chciał. Tak więc romantyczny wyjazd przerodził się w rodzinny wyjazd. Dzień naszej rocznicy wyglądał następująco. Wspólne śniadanie, gratulacje, szampan z jego mamusią.. Nie było kwiatów, nie było niczego. Później jego mamusia zaproponowała wyjście na plaże. Powiedziałam mojemu że nie chce iść, że chce spędzić tylko z nim trochę czasu, porozmawiać. Nie chciał. Powiedziałam że w takim razie niech idzie z mamusia bo ja nie mam zamiaru nigdzie się z nią ruszać. Poskutkowało. Poszliśmy na spacer, porozmawialiśmy, byliśmy w kinie. Pomyślałam że może jednak da się uratować to małżeństwo. Po wszystkim wróciliśmy do mieszkania jego brata. Jak się okazało przyjechał do jego mamy jakiś znajomy. Posiedzieliśmy chwile. Powiedziałam że idę się położyć, z myślą że skonsumujemy naszą rocznice. Powiedział że zaraz przyjdzie. Nie przyszedł. Ja w końcu zasnęłam a nazajutrz wszystko wróciło do normalności. Gdy go zapytałam czemu nie przyszedł powiedział że nie pasowało iść spać gdy ktoś przyjechał do jego mamy. Rozzłościłam się. W końcu to była nasza rocznica. Nie ich. Napewno by zrozumieli. Wróciliśmy do domu. Miałam jeszcze trochę urlopu więc postanowiłam że spędze je jeszcze u niego. Po powrocie po 2 dniach poszliśmy na grilla. Oczywiście była tam też jego mamusia. Postanowiłam się tym nie przejmować. Wypiłam sobie piwko jednak tak mnie rozbolała głowa że o 21 postanowiłam że pójdę już do domu bo chciało mi się aż z tego bólu wymiotować. Poszłam. Oczywiście mój mąż był taki zły za to że myślałam że się już nie odezwie do mnie. Nie ważne że się źle czułam. W domu wzięłam tabletkę i się położyłam. Za ok godzine zadzwonił i zapytał jak się czuje i że zaraz u mnie do mnie przyjdzie bo nie chce żebym siedziała sama. Zdziwiłam się. W jednej chwili był jak taki chłopak z najgorszych koszmarów, w drugiej kochający troskliwy mąż. Ucieszyłam się. Czekałam tak długo że zasnęłam. Obudziłam się ok 2 w nocy bo usłyszałam że ktoś przyszedł. Byłam zła. Usłyszałam głosy że mój mąż jeszcze nie wrócił i nie wiedzieli gdzie jest. Jego brat z dziewczyną poszli go szukać. Teściowa została. Gdy wyszli poszłam zapytać co się stało. Dowiedziałam się że mój mąż wyszedł z grilla pod pretekstem że idzie do mnie jednak nie doszedł. Dzwoniliśmy do niego na zmianę. Nie odbierał. W końcu po jakiejś godzinie zadzwonił jego brat i powiedział że go znaleźli i wracają do domu. Gdy przyszli zapytałam gdzie był, powiedział że poszedł się przejść, przemyśleć sobie wszystko, a na pytanie dlaczego nie odbierał stwierdził że chciał być sam. Mówił tak przekonująco że uwierzyłam. Na drugi dzień dowiedziałam się od jego kolegi że był z nimi w barze i grał na maszynie. I to by było wszystko. Spakowałam się i wróciłam do moich rodziców. Gdzie spędziłam reszte urlopu. Później wróciłam do pracy. Ale chyba wtedy coś we mnie pękło. Coś co zbierało się od dłuższego czasu. Podjęłam decyzje o rozwodzie. Nie było sensu dalej tego ciągnąć. Nie mogłam na niego liczyć, nie szanował mnie, okłamywał na każdym kroku i oszukiwał. Tak wyglądało moje małżeństwo. W końcu przestałam się starać. Nie jeździłam do niego. Po jakiś dwóch miesiącach zorientował się że w końcu jest coś nie tak. I co? Uznał że pewnie mam kochanka. Zaczął robić mi jazdy w mieszkaniu które wynajmowałam. W końcu zabrałam mu klucze i zakazałam przyjeżdżać jak ma się tak zachowywać. To zaczął rozbić mi jazdy w pracy, chodził do mojego przełożonego i straszył go że mają mnie przenieść bo nasze małżeństwo się rozpada. Na szczęście przełożonego mam w porządku. Od razu zadzwonił do mnie i powiedziałam mu jaka jest sytuacja. Powiedział żebym się niczym nie przejmowała. W listopadzie zmarł mój tata. Długo chorował na raka. Niestety przegrał tą nierówną walkę. Pogrzeb odbył się z moich rodzinnych stronach. Mój mąż żeby się przypodobać mojej mamie (tak mojej mamie a nie mi) zaczął pomagać przy organizacji pogrzebu. Potrafił się podlizywać i się wybielać. Był w tym mistrzem. Nie chciałam robić scen. Chciał być to był. Ja już wtedy wiedziałam że nic do niego nie czuje. Za bardzo mnie skrzywdził. Po pogrzebie siedzieliśmy przy stole. Ja, moja mama, moja siotra, ciotka i mój mąż. Wspominaliśmy wszystko. Wiecie co zrobił wtedy mój mąż? Tate pochowaliśmy raptem kilka godzin wcześniej a teraz on jak gdyby nigdy nic wypalił że ja kogoś mam i że ja chce rozwodu. Rodzina pogrążona w żałobie a on z takim czymś wyjeżdża. Czy można być aż takim egoistą? Można. Mój mąż jest tego świetnym przykładem. Możecie sobie tylko wyobrazić szok mojej mamy. Dopiero straciła męża. Ja wpadłam w szał bo jak może wyciągać takie rzeczy w takiej chwili. Był płacz, były łzy, dużo emocji, złości i chyba nienawiści. Tak myśle że w tamtej chwili go znienawidziłam. Moja mama powiedziała że to są nasze sprawy i że ona się w to nie będzie wtrącać. Postawiła się za mną. Ale nigdy mu tego nie wybacze że w ten sposób tak to przekazał. Kazałam mu wyjść z domu. Nie chciałam go widzieć. Po tym incydencie już się nie widywaliśmy. Dzwonił do mnie tylko z wyzwiskami typu "dziwka" itd. Taki to przyzwoity facet. Wojskowy w stopniu oficerskim. Oczywiście oskarżał mnie o zdrade. Chciał się wybielić. Za 3 miesiące złożyłam pozew o rozwód. Był ciężki. Chciał z mojej winy. Tylko dlaczego? Teraz myślę że był złym człowiekiem. Manipulantem i egoistą. Od złożenia pozwu już się nie odezwał. Był u mnie w domu tylko raz pod pretekstem zabrania swoich rzeczy. Jak się okazało zabrał "tylko" nasze wspólne pieniądze jeszcze ze ślubu. Do dziś mi ich nie oddał. Rozwód trwał rok. W tym czasie poznałam mojego obecnego partnera, który również jest po przejściach ze swoją byłą żoną. Może dlatego wiedział co mi mówić żeby mi poprawić humor? Bo już to przeszedł? A może jest zupełnym przeciwieństwem mojego już byłego męża i dlatego tak to doceniam? Mój obecny partner jest ode mnie starszy. Ma już dwoje dzieci. Córki, które są już dorosłe. Trochę się obawiałam tego związku ale teraz nie żałuje. Jest dla mnie dużym wsparciem. Mogę liczyć na niego w każdej sytuacji. Teraz dopiero widzę jak powinno wyglądać partnerstwo tak naprawde. To jest związek na zupełnie nowym poziomie. Myślę że mój były mąż do tego nie dorósł dlatego tak to się zakończyło. Wyrok rozwodowy był dla mnie ulgą jakiej nie możecie sobie nawet wyobrazić. Teraz jestem szczęśliwa. Mam wspaniałego partnera. Spodziewamy się naszego wspólnego dziecka. Mamy wielkie, wspólne plany na przyszłość. Niedługo wprowadzamy się do naszego wspólnego mieszkania. Chcemy przegrodzić przeszłość grubą krechą i zacząć nowe życie. Od początku. I chociaż wiem że nie da się tego zrobić tak do końca jak bym chciała, ponieważ on ma już dwójkę dzieci z którymi nie chce żeby stracił kontakt to mogę powiedzieć z całą pewnością że jestem w końcu szczęśliwa. Będę mamą, a Nasz synek będzie miał wspaniałą, szczęśliwą rodzinę i najlepszego tatusia na świecie.

2 czerwca 2015, 20:08

Dziś od rana znowu ból głowy. Czytałam że to może być spowodowane odwodnieniem. Postanowiłam pić min. 1,5 litra wody dziennie bo za mało pije. Zobaczymy czy pomoże :) Jutro jedziemy do mojej mamy. Już nie mogę się doczekać :)

9 czerwca 2015, 13:09

Czy to moje słoneczko mnie tak łaskocze w brzuszku? :) Jeszcze 2 tygodnie i w końcu Cię zobaczę kochanie :*
Nadal czekam na papiery żeby można było w końcu wziąć kredyt i ogarniać powoli nasze wspólne mieszkanie. Dzwoniłam do sądu. Do miesiąca czeka się na odpis, miesiąc mija 13 czerwca a oni jeszcze nie wysłali. Ten dom w którym aktualnie mieszkamy sprzedajemy i musimy wyprowadzić się do 15 sierpnia. Ciekawe czy zdążymy z tym wszystkim. Nie chce iść na wynajęte bo przeraża mnie co chwilę przeprowadzka. Zresztą kto nam wynajmie na miesiąc mieszkanie??? Ile można czekać na odpis??? Zaczyna mnie to irytować :/

27 grudnia 2015, 17:52

Ciąża zakończona 27 grudnia 2015