Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 23 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki ciążowe Drugi Cud
Dodaj do ulubionych
WSTĘP
Drugi Cud
O mnie: 28 lat, synek 5 lat, szczęśliwa mężatka, spełniona zawodowo, mama 5letniego urwisa
Moja ciąża: 1 cykl starań
Chciałabym być mamą:
Moje emocje:

28 lipca 2015, 17:35

Dzisiaj 8tc2d....
Wydaje mi się jakby cała wieczność minęła od momentu kiedy zrobiłam test. Był to 9 dc, 22 czerwca. Ot tak zrobiłam test, dzień później był dzień ojca, więc chciałam mojemu TŻ zrobić niespodziankę. Test wyszedł negatywny po jakiś 60 sekundach, wyrzuciłam i pojechałam do pracy. Wróciłam z pracy, coś nie dawało mi spokoju, i wyjęłam ten test z kosza i jakie było moje zdziwienie, kiedy zobaczyłam 2 kreski...wpadłam w tak histeryczny płacz że nie mogłam się uspokoić. Na drugi dzień beta...wynik 24 czyli wczesna ciąża, był to 10dpo...
Tydzień temu widziałam bijące serduszko, moje cudowne 7 miesięcy czas start....

29 lipca 2015, 19:11

29.07.2015
Wczoraj urodził się Fabianek :)

Ś- 2 jaja, 2 kromki chleba żytniego, kawa
2ś- w ZOO kilka ciastek
O-penne z kurczakiem, frytkami, serem, ciasto, 3 szklanki coli z wodą.
P- baton Daim (150kcal)
K- sałatka warzywna + sok z marchwii i jabłka

31 lipca 2015, 08:31

Ś- drożdżówka z serem (po badaniach)
O- risotto pomidorowe
P- 3 placki ziemniaczane
K- 2 czekoladki, banan

Więcej chyba nie było...

5 sierpnia 2015, 15:22

Ś- 2 kanapki z szynką i odrobiną majonezu
2Ś- nektarynka i banan
O- 2 ziemniaczki, 1/2 kotleta w płatkach, mizeria
P- 4 rurki z Lidla
Na kolację zjem coś zdrowego....

10 lutego 2016, 07:02

Słów kilka jak Emil przyszedł na świat.
Od 21 stycznia 2016 byłam hospitalizowana z powodu cholestazy ciążowej.
Leczona ornityną (dożylnie) orazursopolem.
4.02 wyniki poszły w górę, o czym dowiedziałam się w sobotę 6.02.
W piątek 5.02 podczas kontrolnego usg okazało się że mały waży ok. 3450 (2 tygodnie wcześniej u lekarza 2900, przy przyjęciu do szpitala 21.01 odpowiednio 2700 oraz 2600g).
Podczas wywiadu Pani wypytywała o poprzedni poród i cukrzycę.
6 lutego podczas śniadania zostałam poinformowana że wyniki poszły w górę, zjadłam 3 łyżki zupy i się zmartwiłam, ponieważ na poniedziałek planowano wypisać mnie do domu.
Po 30 minutach zjawiła się położna z informacją że mam nic nie jeść, ponieważ będę miała wykonywany test obciążenia glukozą. Niestety wypiłam już coś i zjadłam, więc nie ma mowy o teście. Zostaje przełożony na niedzielę. Całą sobotę źle się czuję, jestem smutna.
W nocy po podłączeniu około 22 ornityny zaczyna mi być bardzo zimno, mam dreszcze. Przechodzi po około 20 minutach. Idę do położnych to zgłosić, mierzą ciśnienie, puls i mówią że jest ok.
W niedziele wstaję rano, biorę prysznic i czekam na obciążenie. Czuję się bardzo źle, nie czuje ruchów synka. Po obciążeniu od razu ktg, po ktg poranna dawka ornityny. Nie mam ochoty nic jeść, ponownie mam dreszcze. Zgłaszam to lekarzowi. Po dreszczach moja temp. skacze do 37,5. Przychodzi lekarz, zleca kolejne ktg. Przyjeżdża mąż. Odmawiam obiadu, wymiotuję. Na ktg ciągle wysokie tętno synka, normalnie waha się między 120-140 a tam ciągle 170-180. Zgłaszam to położnej ale mówi że jest ok. Nadal nie czuję ruchów syna, ponownie to zgłaszam. Mąż około 18 jedzie do domu. Ja zmęczona zasypiam. Po 19 przychodzi wieczorny obchód, mój ulubiony lekarz, zgłaszam brak ruchów, twardnienie brzucha. W niedzielę właśnie skończyłam 36 tc. Lekarz zabiera mnie na usg. Mówię mu że boję się że synek się okręcił pępowiną, ponieważ pierwszy się urodził z zaciśniętą dwukrotnie pępowiną.
Na usg wszystko ok, dostaję wydruk 4d buzi synka, jestem w 7 niebie, spokojna,
Biorę prysznic, myję włosy. O 22 kolejna dawka ornityny.
Po 5 minutach dostaję dreszczy, nogi trzęsą się tak że nie mogę wstać. Dzwonię do dyżurki, przychodzi położna i od razu biegnie po lekarzy. Drgawki są tak silne że podskakuję na łóżku.
Położne dwie czekają na lekarza, w międzyczasie dostaję zastrzyk na wyciszenie dreszczy (dexawen??). Przychodzi 2 lekarzy, po wywiadzie pada diagnoza że dostałam wstrząsu na skutek nasycenia organizmu ornityną.
Mierzą ciśnienie, puls, osłuchują. Mam coś na oskrzelach. Jeszcze badanie ginekologiczne.
Okazuje się że mam 2 cm rozwarcia. Położna sprawdza wyciek wód o w tym momencie część wód wypływa. Potem wszystko dzieje się już bardzo szybko.
Pobierają kilkanaście fiolek do badań, wiozą mnie na usg oskrzeli - coś tam, znajdują, usg małego - w miarę ok.
Jadę na porodówkę. Tam tysiąc kroplówek, 4 do jednego wkłucia, antybiotyk na oskrzela żeby mały też we mnie dostał, telefon do ordynatora co robić. Decyzja - powstrzymywać akcję jak tylko się da. Jest 23.30....
do godziny 7 rano leżę na porodówce ze skurczami z brzucha i krzyża, dostaję tonę kroplówek na powstrzymanie skurczy. Tabletki nasenne ale zasnąć nie mogę, wokoło krzyki rodzących kobiet i nowonardzonych dzieci.
Dzwonię do męża, boję się, o siebie, o małego. Nie miałam kwalifikacji do cc, miałam ją mieć o 11 8.02.2015....
Przed 6 rano dzwonię do rodziców, a jeszcze wczoraj mówiłam im że będę w szpitalu do końca 38 tygodnia, mama płacze, mówię że wszystko jest dobrze. Na ktg tętno Emila 170....

Podobno mam czekać na 9 rano na decyzję czy mnie będą ciąć. Przy mnie przygotowali 2 kobiety do cięcia, około 7:30 wpada 4 lekarzy w tym ordynator akurat na moim mega skurczu z krzyża - małemu tętno spada do 70 jeden wzrok lekarza na ktg tam skurcz 100% i tęstno Emila 70 i krzyk - natychmiast tą panią!
Wszystko szybko.
Mąż jedzie będzie za 15 minut, modle się aby go zobaczyć przed cięciem. Słyszę jak wywożą inne panie i proszą mężów o buziaka na szczęście - mój nie dojechał....
Szybkie przebieranie w koszule, każą siąść na stole, potok pytań, wyjaśniają, boję się ale wiem że zaraz będzie po.
Zaczyna się. Znieczulenie w kręgosłup, od razu mnie położyli, 20 osób przy mnie biega - cewnik, parawan, raz dwa trzy tną. Szarpią brzuchem, widzę w szybie wszystko się odbija, bardzo długo to trwa. Pytam czy dziecko będzie przy mnie badane - mówią że tak.
Denerwuję się, bardzo szarpią brzuchem, martwię się że coś jest nie tak, i ta przerażająca cisza....później widzę jak go wyciągają, słyszę O cholera, owinięty pępowiną z ręką (!!!) podają pielęgniarce, widzę go całego siwego w krwi, i już wiem że jest dobrze, synek pierwszy miał gorsze kolory....w momencie jak go wyjęli zalałam się łzami, ale starałam się opanować żeby słyszeć co mówią. Po kilku sekundach słyszę płacz małego, odwracam głowę widzę jak go badają, słyszę jego płacz. Neonatolog dyktuje 3450g 56cm punktów 9...i już wiem że jest dobrze, i już płaczę bardzo....położna przychodzi z nim zawiniętym i podaje mi go do pocałowania....płaczę bardzo, całuję go dwa razy więcej nie jestem w stanie, zabierają go a neonatolog bardzo dokładnie tłumaczy parametry, mówi że wcześniak ale duży, dostał sterydy i że da sobie radę. Zabierają go na 2h do dogrzania. Leżę na stole jeszcze jakieś 35 minut, ponieważ wycinają jakieś guzy i zrosty. W międzyczasie mam kolejny wstrząs. Dostaję leki. Po wszystkim lekarz informuje mnie o moim stanie, zostaję przewieziona na intensywna terapię.
Po 2 godzinach zabierają mnie na normalną salę, po godzinie dostaję synka i przykładają mi go do piersi.
Dzięki odpowiednim reakcjom lekarzy i moim dzisiaj wszystko jest dobrze.

Wiadomość wyedytowana przez autora 12 lutego 2016, 22:31