Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 23 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki ciążowe jedno zdanie i swiat sie zawalil...
Dodaj do ulubionych
WSTĘP
jedno zdanie i swiat sie zawalil...
O mnie: 27 letnia mama, 3 letniego urwisa i Anioleczka, ktory od nas odszedl w 16 tygodniu...
Moja ciąża:
Chciałabym być mamą:
Moje emocje:
Przejdź do pamiętnika starania i przeczytaj moją historię starania się o dziecko

31 maja 2015, 17:21

Pisze bo chyba chce wyrzucic to z siebie, moze to pomoze chociaz watpie w to sama... Wczoraj, w przeddzien naszej pierwszej rocznicy slubu postanowilam w koncu pojsc na usg sprawdzic co u naszej kruszynki. Z nadzieja, ze moze uda nam sie juz ustalic czy to dziewczynka czy chlopczyk, w koncu to juz 16 tydzien. Ogladalismy z mezem na ekranie malenkie raczki i oczko i zadne z nas nie zauwazylo oczywistosci... Malenstwo lezalo nieruchmo na dnie macicy i serduszko nie bilo... Podczas naszej ekstytacji padlo zdanie, ktorego nie zapomne do konca swojego zycia... "niestety mam zle wiesci". Przez 10 sekund myslalam, ze to glupi zart kiedy mezowi wyrwalo sie pytanie o co chodzi... Wtedy juz uslyszelismy, ze dzieciatko umarlo, nie rozwija sie, serduszko nie bije... Chcialam stamtad jak najszybciej uciec a on dalej badal i wszystko nam tlumaczyl... a ja lezalam i plakalam... Mialo balonik na brzuszku, przepukline. Wada genetyczna, nie nasza wina. Normalne, jedna na 10 ciaz tak sie konczy. Ale czemu wlasnie nasza?! Tyle czekalismy... Przy PCOS to bylo jak cud, mimo ze po hormonach ale za pierwszym razem, nasz maly cud...Siedze i placze czekajac na jutro, nie wiem kiedy bedzie zabieg... Aniolkowi dobrze w brzuszku... nie mam zadnych obawow poronienia... Nie wiem ile jeszcze chodzilabym zanim cos by sie wydazylo, z nieswiadomoscia, cieszac sie kazdym kolejnym dniem...

3 czerwca 2015, 09:36

Juz po wszystkim, ogarnal mnie dziwny spokoj... Minela nasza rocznica i dzien dziecka i poszlam do lekarza rodzinnego potwierdzic smierc dzieciatka. Nie chcialam kojarzyc tego z tak waznymi swietami...

Na codzien mieszkam w Norwegii i kiedy nic sie nie dzieje takie maja procedury. Prosto od niej zawieziono mnie juz do szpitala na oddzial. W tej calej okropnej sytuacji jestem bardzo mile zaskoczona cala opieka i procesem... Nie zaplacilam grosza za taksowke, zabrano mnie od razu do oddzielnego pokoju w KK(klinika kobieca, jest tam rowniez porodowka) zebym nie siedziala z ciezarnymi. Bardzo mila polozna wszystko mi wyjasnila. Powiedziala, ze bedziemy decydowac co dalej krok po kroku, zebym nie musiala sie denerwowac bo to i tak juz dla mnie bardzo trudne... Pani ginekolog potem potwierdzila wszystko co powiedzial polski lekarz robiac przy tym bardzo dokladny wywiad. Rowniez wyjasnila, ze poloza mnie na ginekologicznym, zebym nie lezala z przyszlymi mamami. Po badaniach krwi, dostalam 4 tabletki dopochwowe i jakies przeciwbolowe i czekalam w pokoju, ktory byl tylko dla mnie. Przez to, ze maz z synkiem nie zdazyli jeszcze dojechac autem z PL, zabralam ze soba mame, ktora przyleciala ze mna. Nadal jest w szoku jak to wszystko wygladalo, ze mogla isc zjesc ze mna lunch, obiad, caly czas miala dostep do kawy, herbaty, napojow, przekasek, ze wszyscy byli tacy mili, co chwila przychodzili i wyjasniali co sie dalej bedzie dziac, czekali na moje pytania, kazda pielegniarka na zmianie, ktora sie mna opiekowala przychodzila sie przywitac i przedstawic...

Bardzo sie balam, ze bedzie to dlugo trwalo, ze bedzie wygladac jak normalny porod, ze bedzie bolalo ale nic takiego sie nie stalo... To chyba tez pozwolilo mi tak spokojnie przyjac cala sytucje... Juz swoje wyplakalam, widocznie tak mialo byc... Nie ja pierwsza i niestety nie ostatnia... Po 4 godzinach zaczelam krwawic, bez zadnych boli czy skurczy. Przy 3 krwawieniu malenstwo bylo juz na swiecie... Wygladalo jak laleczka, tak nierealnie jak z obrazka, ktore nie raz ogladalam czytajac o kolejnym tygodniu ciazy, mialo z 10 cm... Po kolejnych 2 krwawieniach wypuscili mnie do domu... Oczyszczam sie caly czas zarowno fizycznie jak i duchowo...

Wiem, ze bedzie dobrze... Musze byc silna dla mojego 3 letniego synka i jego przyszlego rodzenstwa. Nie moge sie poddawac, bo nic dobrego z tego nie wyniknie. Mam tu swietna opieke i staram sie powtarzac caly czas, ze tak wlasnie mialo byc, ze lepiej teraz niz kilka czy kilkanascie tygodni pozniej... Nie jestem z tym sama...

3 czerwca 2015, 17:07

Ciąża zakończona 3 czerwca 2015
Przejdź do pamiętnika starania i czytaj kontynuację mojej historii