Teraz kończę powoli 28 tc i raczej jest w miarę dobrze, choć codziennie boli brzuch, piersi i troche mi smutno.
Martwię się dużo, nie chcę żeby Synuś urodził się za wcześnie,a w mojej rodzinie to niestety jest regułą.
Jestem troche zaskoczona rozmiarem stanika jaki musiałam kupić - urosły mi bomby a nie cycki ! o 3 rozmiary !
Zaczyna mnie wszystko boleć, trochę już mam przemęczony organizm, czuję się coraz ciężej mimo,ze przytyłam niecałe 10 kg. Najgorsze już za nami, ten strach o to czy moje ciało nie wyrzuci mi Syna.. bardzo się bałam i byłam na siebie zła, że jestem wadliwa,że nie nadaję się na matkę skoro moja macica chce się pozbyć skarbu jaki w niej noszę.. ale na szczęście mam cudownego Męża ze złota,który potrafi moje złe myśli odgonić i bardzo dobrą panią doktor, która swoim uśmiechem i dobrym słowem naprawdę pomaga. Teraz jednak zaczęłam się bać porodu, a raczej nie samego bólu bo to wiem,że będzie ciężkie jak nic nigdy wcześniej,ale tego się boje,żeby Maleńki był zdrowy i,żebym ja się szybko zagaiła,żeby nie było komplikacji, nieszczęść... za dużo czytam i za dużo myślę.. sporo już w życiu przeszłam mimo,że może nie wyglądam i teraz po prostu się boję,żeby było wszystko dobrze i nie stało się nic złego...
Synek obrócił się na drugi boczek i teraz ma pupe z lewej strony ale główka u dołu więc czeka na otwarte drzwi.
Muszę jeszcze w przyszłym tygodniu odwiedzić okulistę, mam tylko nadzieje,że moje ciśnienie w oczach nie będzie wysokie ( a niestety przed ciążą takie miałam ) bo jeśli będzie to nie będę mogła rodzić siłami natury,a wolałabym.. Boję się cesarki... Nie chce CC.
Mężuś kupił mi dziś szlafrok do szpitala i Synkowi zabawkę na bolący brzuszek z termoforem
Czekamy.. pokoik gotowy,wózeczki,ubranka i haftowane babcine beciki czekają... już niewiele zostało Za 3 tygodnie będzie donoszony i jeśli chce to może już wychodzić,ale wypuszczę Go dopiero w lutym
_____ Z innej beczki, nie mogę dodac nowego wpisu, a wczoraj wyskoczyło mi,ze ciąża zakończona,nie oganiam dlaczego, wie któraś z Was jak to wrócić do normy?
Wiadomość wyedytowana przez autora 14 stycznia 2015, 10:25
Dodatkowo mieliśmy księdza i choć trwała ta wizyta może 10 min to jednak trzeba było wykaraskać się z łóżka.
Bardzo bolało mnie w stawach miednicy, w sumie nadal boli no i krzyże .. koszmar,aż się popłakałam kilka razy, przez co boję się znów,ze nie wyrobię z bólu przy porodzie,a ZZO też się boję. W sumie to nie ma chyba rzeczy,której bym się nie bała teraz.
Mąż też chory, praca go wykańcza.. martwię się o niego,jest tak chudy,że ledwo Go widać..
Mieszko szaleje,choć już ma mało miejsca i to raczej przeciągania niż kopniaki,choć bolą czasem niemiłosiernie
Już bardzo chciałabym,żeby był,żebym Go nosiła na rękach i pilnowała tego skarbu,karmiła,usypiała i mimo zmęczenia jakie mnie czeka była najszczęśliwszą osobą na ziemi... Wszystko jakoś przetrwam, nawet te bóle i strach ..
Wiadomość wyedytowana przez autora 15 stycznia 2015, 10:15
Mam dziś straszny dzień .. wszystko mnie boli,coraz ciężej mi nawet leżeć,skurcze b-h są coraz częstsze i dłuższe niż na początku,a ja modlę się tylko,żeby donosić Malutkiego do 38 tygodnia. Muszę wiedzieć co z oczami i moja gin musi mnie jeszcze co najmniej raz przed porodem zobaczyć,choć widzę,że nadchodzący tydzień oczekiwania na wizytę będzie ciężki i wymagający.
Znów zaczęłam się bać , teraz inaczej już nie wymyślam czarnych scenariuszy, a przynajmniej bardzo mocno się staram tego nie robić. Teraz zaczynam się bać czy wytrzymam ból, jestem bardzo nieodporna na niego, a ZZO też się boję i takie błędne koło zataczam myślami no i nie wiem co z tymi oczami.. Wiem na pewno,że to co mnie czeka będzie bardzo ciężkie, ale Mąż we mnie wierzy i to mnie pociesza, On jest pewny,że dam rade, mam nadzieję,że ma racje...
Mieszko za to chyba będzie bardzo długim dzieckiem już na usg miał długie nóżki teraz jak bryka to czuję i widzę to faktycznie , ale Mąż też był długi po porodzie Geny
Wiadomość wyedytowana przez autora 18 stycznia 2015, 12:32
Nie wiem,czy to hormony czy moja własna głupota bo już inaczej nazwać nawet tego nie umiem.
Za tydzień kończą mi się leki na potrzymanie,założę się,że po odstawieniu niedługo pojedziemy rodzić - czuję to, Mały nie dotrzyma do terminu, a ja się martwię i czytam jakie ryzyko krwotoków ,pęknięcia macicy, jakichś strasznych rzeczy.. spać w nocy nie mogę,Mąż jest już chwilami o to na mnie zły bo nic tylko myślę o tym wszystkim. Nie wiem jak przestać Modle się,żeby mi to przeszło i są dni gdy jestem silna,ale dziś jestem do dupy... ;/
Dobrze,że Mały bryka, mogę Go za nóżki łapać
A i o M się martwię bo chyba z tych nerwów ma ostatnio duszności i boli Go serce, u lekarza był,ale nic złego nie wyszło w badaniach na szczęście - no i nie zwariuj z taką babą jak ja ...
Jutro okulista, zobaczymy co powie o moim ciśnieniu ...
a tu my - już w 9tym miesiącu
Wiadomość wyedytowana przez autora 20 stycznia 2015, 12:43
Byłam dziś u okulisty, bardzo bałam się tej wizyty bo przed ciążą miałam wysokie ciśnienie w oczach i teraz martwiłam się czy znów takie będzie i jak będę mogła rodzić. Lekarka zakropiła mi oczy żeby rozszerzyć źrenice ( bałam się tych kropel,ale powiedziała,że są bezpieczne, poza tym pewnie nie byłam pierwszą ciężarną u niej z takimi badaniami) no i zaczęła badać. Na szczęście mimo,że mam dalej blisko progu to wszystko jest w normie,siatkówka mocna, wada mi się nie pogorszyła wiele, no i za 3 miesiące do kontroli. Mogę rodzić naturalnie z czego bardzo się ciesze, dziś już się tak nie boję jak ostatnio, mam nadzieje,że czarne myśli już nie wrócą,a jakby jednak chciały to będę się sama ze sobą kłócić.
Teraz czekam na poniedziałkową wizytę u gin, no i coraz blizej... już bardzo chcę tulić Syneczka
Boli mnie dziś cały dzień w lewej pachwinie, ale z tego co czuję to Mały trzyma tam główkę bo gdy miał czkawkę to czułam Go właśnie bardziej z lewej strony ,mam nadzieje,że tylko uciska jakiś nerw.
a tu zdjęcie z grudnia,z naszym pieskiem
Dziękuję za słowa wsparcia dużo mi to daje
Siedzę dziś cały dzień sama bo M jest na uczelni, nadal ma kłopoty z dusznościami ;/ martwie i boję się o Niego, rok temu był w szpitalu ciągle coś, taka chudzina z Niego, waży niewiele więcej ode mnie obowiązków ma tyle,a ja jeszcze nic nie mogę Mu pomóc, a po porodzie przez pewien czas też będę jeszcze uważać na siebie i więcej uwagi dawac na Małego, choć na pewno,nie oddam całej
Chciałabym jutro coś uszyć Mieszkowi, moze mi się uda,to się pochwalę
W poniedziałek wizyta, zobaczymy co i jak, mam dziś wrażenie,że Synek się wyobracał bo jakoś inaczej Go czuję, mam nadzieje,że tylko mi się zdaje bo juz ładnie był główką w dół.
We wtorek M idzie do lekarza na kontrole , może zrobią mu wreszcie jakieś sensowniejsze badania .. mam nadzieje,że nic groźnego mu nie jest, tak bardzo kocham tych moich facetów i tak strasznie się o nich boję ...
Ostatnio pies mojej mamy, za którym raczej nie bardzo przepadam mimo,że jestem psiara (on jest strasznie złośliwy i rozdarty jak stare gacie) patrzył na mnie wymownie a potem przytulał się do brzucha,troche mruczał i głaskał Mieszka swoją głową - to było niesamowite, chyba mu muszę wybaczyć te złośliwe obsikiwania ścian i szczekanie o 3 w nocy niemalże codziennie ..
Porodu już boję się mniej, jakoś muszę dać radę a codzienne modlitwy dają mi siłę i mam nadzieję,że pomogą gdy nadejdzie już ten niezwykły dzień Oby..
a tu my dziś rano
i łóżeczko białe z moich marzeń
Wczoraj wieczorem moją młodszą siostrę wzięli do szpitala z bardzo wysoką gorączką co też nie poprawia nastroju, nie dogaduję się z nią za dobrze,ale to przecież nie ma znaczenia w takich sytuacjach i boję się o Nią.. i o mamę,która też nie ma dobrego zdrowia a lata do szpitala co chwile..
Ja sama w nocy miałam straszny ból miesiączkowy i tylko czekałam czy się powtórzy,ale na szczęscie to fałszywy alarm ... jeszcze. Mam nadzieje,że uda mi się te 2 tyg jeszcze donosić Maleństwo.
Jeszcze jestem nie gotowa na poród tak psychicznie choć i tak mniej panikuję.
Dokupiłam dziś trochę rzeczy do szpitala ale i tak czuję,że zapomnę masy rzeczy więc nawet się nie przejmuję
Pociesza mnie,że M czuje się odrobinę lepiej,mam nadzieję,że wszystko będzie z Nim i całą naszą rodziną dobrze. O nic innego tak gorąco sie nie modlę jak o życie i zdrowie ...
Niedługo Mały będzie donoszony coś czuję w kościach,że w przyszłym tygodniu może się coś dziać, nie wiem dlaczego,ale takie mam przeczucie.
Boję się tego,ale bardzo już bym chciała mieć Go tak przy sobie naprawdę i wiedzieć,że wszystko z Nim i z nami jest dobrze... Już bardzo czekam..
Odkąd zaczęły się problemy z utrzymaniem ciąży to mówiłam Mu,żeby poczekał do lutego,choćby do pierwszego dnia,byle do lutego i będę pełna podziwu jakie słuchane i grzeczne mam dziecko jeśli wytrzyma i On i ta moja szyjka .. W poniedziałek niemalże w nocy bo o 5 rano mamy wizytę i to będzie pewnie ta przed porodem, wiem,że pojedziemy i modlę się tylko żebym nie wpadła w panikę,żebym wiedziała co robić i żeby było wszystko dobrze.
Pokój już prawie skończony, ostatnie dopakowania mebli i umycie na cycuś podłogi zostało - no i babcia musi zasłony powiesić bo ja na drabinę nie wyskoczę,a M sobie nie poradzi z tym tak jak powinien wiadomo jak chłopy
Od kilku dni boli mnie kark i cały kręgosłup do granic możliwości, łapie mnie przeważnie rano, chyba już za ciężko, no w sumie już 60 kg na wadze więc 11 na plus , w życiu takiej cyfry na oczy nie widziałam ...
Wiadomość wyedytowana przez autora 29 stycznia 2015, 16:32
Zawsze ma czarne włoski i takie śliczne wielkie niebieskie oczka
Już tak bym chciała,żeby był z nami,żebym Go tuliła,karmiła i wiedziała,że jest wszystko dobrze i,że jest tym największym skarbem jaki można mieć..
Od kilku dni troche bulgocze mi w brzuchu koło wątroby,martwi mnie to,ale to chyba jelita,przynajmniej taką mam nadzieje.
Bardzo czekam na to co gin powie mi w poniedziałek,chciałabym wiedzieć na co się przygotować.
Już jutro luty,to ten miesiąc,na który tak długo czekamy,nie myślałam na początku o strachu przed porodem. Najpierw chciałam,zeby w ciąże udało się zajść bo różnie było z owu,potem jak i w sumie ciągle bałam się,żeby ciąże donosić,żeby Mały rozwijał się zdrowo i żeby było dobrze,teraz doszły do tego obawy co do porodu,bólu,wszystkiego.. mam nadzieje,że tak jak do tej pory i w tym trudnym momencie uda mi się uprosić o pomoc z góry..
Bardzo już chcę mieć Mieszusia na rękach... poczuć to ciepło i pewność,że jest dobrze..
a tu zdjęcia ślicznych becików,które czekają na Synka tak jak my
Mężuś mi narobił ich sporo,ale jeszcze jutro Go na to namówię,jeśli też będzie takie piękne światełko jak dziś
W nocy z 4/5 lutego wydawało mi się,że zaczynam rodzić. Napędziłam się pełnią księżyca,tym,że skończyłam luteinę,zestresowałam się pogrzebem wujka i w ogóle masą innych rzeczy.
No i zabolało, Boże jak zabolało, napierw zrobiło mi się gorąco,potem ból wszedł w kręgosłup i aż wstałam,wygięło mnie w tył jak strunę i już byłam pewna - to bóle krzyżowe,chyba się zapłaczę,nie wytrzymam,zaczęło się itp,itd..
wyczekiwałam,po 40 min znow napad duszności,ból w pachwinie,lekki w kręgosłupie,już byłam ubrana,zadzwoniłam do lekarki - jedziemy.
W drodze do szpitala jeszcze jeden atak,w szpitalu na ktg zapisy napięcia macicy na 20% - ej!?ale jak to,ja miałam rodzić!?
Szok,no i zostałam. Była 3 w nocy. Mąż wycieńczony, ja zapłakana zasnęłam na sali i modliłam się,żeby nie wróciło jeśli już to był fałszywy alarm.
Rano badania,rozwarcie na opuszek - na prawdę tylko tyle? - pęcherz utrzymany,główka u dołu.
Po usg wiem,że Mieszuś może ważyć do granicy błędu 400 g około 3280 g - dużo,mało? Nie wiem..
Nóżki długie,główka jak na 39 tc.
Na ktg napinania na 60%,ale nic poza tym, nie czułam ich jakoś specjalnie ot, nieprzyjemne po prostu.
Moja lekarka dzwoniła i "monitorowała" jak się mną opiekują,to mnie uspokoiło i pocieszyło.
Ale strach jest,ogromy, czy ja dam radę, czy ja wytrzymam, już miałam mysli,że chce CC,a przecież nie chciałam .. nie wiem co robić, leżałam,płakałam ze strachu, boję się, muszę się nastawić inaczej ale to takie trudne ..
Opieka i atmosfera w szpitalu super,mimo,że przy badaniach byli studenci przez co było mi wstyd, no ale cóż, nauczyć się na kimś muszą
Wypisali nas, no bo przecież termin za 2 tygodnie, może dotrzymam? Ale jak się przygotować? Co ja mam robić,żeby strach mnie nie paraliżował,zebym się tak nie bała.. modlę się o siłę o jakiś cud,żebym dała radę.. tak się strasznie boję ((
Synku, wychodzimy !
Mama już tak bardzo się nie boi, może jakoś wytrzyma dla Ciebie,bylebyś był zdrów i żebyśmy razem szczęśliwi wrócili już do domu..
Zaczęłam myśleć,że przenoszę tą ciąże, tak się bałam,że Go stracę a teraz już za chwilę tylko tydzień do terminu z usg a Mieszko codziennie ma czkawkę,pływa sobie wesoło po brzuchu,kopie mnie po wątrobie i ani myśli wychodzić.
Przecież już odstawiłam luteinę,magnez,nospe ! Przecież tylko to trzymało moją szyjkę,a tu naglę co? Nic się nie dzieje, czekamy, już pod lekką presją. Łożysko jeszcze spoko,dojrzałe ale młode,no ale ja już chcę Go mieć,tulić karmić,płakać ze wzruszenia i patrzeć mu w oczy, widzieć jaki jest i czy podobny do Taty czy do mnie czy do kogoś innego?
Już marzę o tym by przetrwać ten ból i być dzień po porodzie z Malutkim na sali i czekac aż mleko się rozrusza w cyckach,aż się obudzi i aż walnie kupe w pieluchę !
Synu już chcę żebyś był,żebyśmy byli we trójkę ,tak bardzo na Ciebie czekamy
a tu zdjecie, mam nadzieję ,że już jedno z ostatnich w 2 paku
mamy 40 tydzień
w sobotę termin z usg,w poniedziałek z belly,a w czwartek z om,a ja co? nic,zero rozwarcia,mam jeszcze szyjkę!
A miałam nie donosić,mogłam stracić ciąże,a teraz boję się,że zestarzeje się łożysko,że nie możemy długo czekać.. Synku,już bardzo Cie chce przytulić,ukochać, chodź do nas
Jestem zmęczona,bardzo tęsknie wszystko mnie już boli, Boże tak bardzo już chcę mieć nasz Skarb na rękach..
Mieszko urodził się z wagą 3350 i ma 55 cm dł.
moje serce bije poza moim ciałem
Wiadomość wyedytowana przez autora 7 marca 2015, 15:30