Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 23 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki ciążowe Mały Wielki Cud :-)
Dodaj do ulubionych
WSTĘP
Mały Wielki Cud :-)
O mnie:
Moja ciąża:
Chciałabym być mamą:
Moje emocje:

14 lutego 2014, 11:59

Walentynki. 7. tydzień. Dobry moment, żeby zacząć pamiętnik o mojej nowej Wielkiej Miłości. Oczekiwanej, ale i niespodziewanej. Tak, tak, mimo wszystko była to wieeeelka niespodzianka... że to już? tak szybko? natychmiast po naszym ślubie? Myślę, że nie mogła sobie wybrać lepszego momentu na oznajmienie swojej obecności i chęci przyjścia na świat.

26 stycznia, w niedzielę rano, w dniu spodziewanej miesiączki pojawiły się dwie kreseczki w teście... Jakież to było zaskoczenie! Będę mamą??! Ręcę drżą, serce wali, ogromna radość, stres... Natychmiast pobiegłam do S. oznajmić mu tę nowinę, w którą samej było mi jeszcze ciężko uwierzyć.
Twarz mojego Ukochanego rozpromieniła się, a w oczach było niedowierzanie, zaskoczenie i szczęście. Po chwili z charakterystyczną dla siebie ostrożnością i powątpiewaniem dodał, że trzeba przecież poczekać jeszcze trochę, aby się upewnić. Miesiączka może przecież się spóźniać, test mylić, bla bla bla...

Ale ja już wiedziałam. Nie miałam najmiejszych wątpliwości. Tak, tak! Będę mamą! Będę! Ojej...
Przecież - choć nie potrafię tego wyjaśnić - wiedziałam już o tym od jakiegoś czasu. Podświadomie, jakoś tak na poziomie zupełnie organicznym, intuicyjnym, zwierzęcym, czułam, że...
Żadna myśl świadoma nie formułowała się w mojej głowie, ale nieustannie towarzyszył mi CIEŃ MYŚLI, z tyłu głowy, że chyba jakieś ziarenko nowego życia zagnieździło się pod moim sercem.
I jak nigdy dotychczas, zawieszałam wzrok na arykułach dziecięcych w drogeriach, wzruszały mnie reklamy pokazujące mamy z niemowlętami, a na ulicach jakoś więcej kobiet miało brzuszek ciążowy:-) Pewnego dnia w sklepie jakieś 2/3-letnie dziecko zagubiło się między regałami i zawołało zawodzącym głosem "Mamaaaa!". A ja... wyprostowałam się jak struna, poczułam jak przeszedł mnie jakiś prąd, a serce mi pękło.

To wielka zmiana w moim zachowaniu, co dostrzegłam natychmiast. Nigdy takich rzeczy nie zauważałam, ignorowałam, a dzieci omiatałam wzrokiem i tyle. Dlatego pojawiała się ironiczna myśl, że zachowuję się jak ześwirowana mamuśka... a może jestem w ciąży? ha ha ha... przecież wiadomo, że nie!
Byćmoże głębokie pokłady mojej podświadomości już wiedziały... Choć wydaje mi się to takie magiczne!

Wiadomość wyedytowana przez autora 14 lutego 2014, 12:01

29 czerwca 2014, 21:21

Jesteśmy u progu trzeciego trymestru. Jak ten czas szybko leci! Staram się pielęgnować każdą chwilę, przeżywać każdy dzień świadomie, bo chcę zapamiętać ten magiczny czas na całe życie. Jest mi już łatwiej, bo od czterech tygodni przebywam na zwolnieniu lekarskim.

Młody daje o sobie znać mocnymi kopniakami i jest to najcudowniejsze uczucie pod słońcem! Wspaniała rozrywka dla mnie - przyglądać się brzuszkowi i czekać na kolejne kopniaki! Póki co jest to nasza słodka tajemnica. Synuś nie pozwala dostrzec swoich akrobacji nikomu innemu. Jeśli tylko przygląda się brzuchowi Tatuś lub Babcia, fikołki ustają i dzieciątko bawi się w "skamieniało-milcz". Jak on to robi? Skąd wie, kiedy jesteśmy podglądani??

Odczuwanie ruchów dziecka bardzo zmieniło moją świadomość i myślenie o ciąży. Wcześniej byłam raczej skupiona na sobie, dolegliwościach, kiepskim (niestety) samopoczuciu... Dziecko było abstrakcją, faktem, do którego musiałam dojrzeć. A od początku maja zwariowałam kompletnie na punkcie synusia! Poczułam delikatne pukanie poniżej pępka i pokochałam to Maleństwo całym sercem! Od tej pory czekam na niego, wyobrażam sobie go i tęsknię, by wziąć go w ramiona...

Wyobrażam sobie, że będzie to piękna chwila. Nie mogę się jej doczekać.
Jednocześnie wizja porodu i pierwszych tygodni po zaczyna być dla mnie realna. Boję się. Wcześniej odsuwałam wszelkie myśli z tym związane, wypierałam je. Ale dłużej już się nie da... Stąd lęki, bezsenność w nocy i głupie myśli.

23 lipca 2014, 20:56

Na balkonie w lipcowym słońcu suszą się maciupeńkie ubranka...
Rozwieszam je, przekładam, wącham, przytulam i zalewa mnie przeogromna fala rozkoszy i czułości.
Mój S przyznał się wczoraj do takich samych uczuć i wzruszeń. Jak miło... Kocham Go za to ciepło Jego serducha.
Wogóle chyba unoszę się ostatnio pół metra nad ziemią, a mój mózg pracuje jak na haju.

Synuś daje mi popalić. Wie, że Mama z Tatą szykują się i baaardzo Go oczekują. Kopie i fika jak nigdy dotąd. Z dnia na dzień czuję wyraźnie jak nabiera sił i charakteru. Od kilku dni eksploruje nóżkami okolice lewych żeber - puka, kopie, wystawia nóżkę tak, że wyraźnie widzę jej kształt. Jakie to niesamowite! To magia, cud i coś niepojętego!
Czasem wystraszę się nagłego kopnięcia, czasem w dziwny sposób zaboli... wzruszenie i zadziwnienie, totalny odlot!! Łzy wzruszenia same lecą.

Rośnij Synku, rozwijaj się zdrowo i spokojnie. Kochamy Cię.

25 lipca 2014, 17:59

Byliśmy dziś na spotkaniu z położną, która zajmie się nami po porodzie. Dostaję już prawdziwego kręćka od nadmiaru wątpliwości, pytań i lęków związanych z porodem i połogiem. Stąd taka, a nie inna decyzja i wycieczka z samego rana na drugi koniec miasta.

Nasze wrażenia:
- babeczka super kontaktowa, uśmiechnięta, odpowiadająca na nasze pytania obszernie i - wydaje się - kompetentnie
- potwierdziła właściwie wszystko, co wiemy o szpitalach, które mamy do wyboru
- uspokajała, że przecież w każdym z nich pracuje fachowy personel (i że w każdym z nich można też trafić na fachową położną, która akurat ma dziś PMS)
- zachęcała do lektury praw pacjenta i korzystania z nich

Wniosek:
Nadal nie wiem, który szpital.
Nadal nie wiem, czy "załatwiać" tzw. swoją położną.
Nadal wszyscy mnie o to pytają, a ja jestem w szczerym polu.

Najbardziej wkurzają mnie tzw. troskliwi dopytujący się właśnie o szpital, który wybraliśmy, lekarza i położną, których opłaciliśmy...
Kiedy odpowiadamy, że jeszcze nie zadecydowaliśmy o miejscu i mamy wątpliwości czy opłacony lekarz wraz z położną urodzą za mnie - czuję się jak wyrodna matka, która nie robi nic, by zapewnić swojemu dziecku Najlepszą Opiekę. Straszne uczucie.

Czy naprawdę personel medyczny, który jest na dyżurze zostawi mnie samą na pastwę losu? Czy urodzę szybko i sprawnie tylko wtedy, gdy zapewnie sobie indywidualnę opiekę? Czy jestem aż tak nieodpowiedzialna i lekkomyślna twierdząc, że większe znaczenie ma moje nastawienie i to, że będzie ze mną, z nami mój mąż?

Jakąkolwiek decyzję podejmiemy, mam nadzieję, że już po wszystkim nie będziemy jej żałować. Ale póki co, biję się z myślami jak głupia.

22 października 2014, 15:43

Ciąża zakończona 22 października 2014