X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki ciążowe Marysia, nasz dziumgolaczek
Dodaj do ulubionych
WSTĘP
Marysia, nasz dziumgolaczek
O mnie: Jestem kobietą, która myśli o sobie "kolejna baba przeżywająca swoje całkiem zwykłe życie". Niezwykłość tego życia polega zaś na tym, że jest moje. Mam świadomość upływającego czasu i chcę, aby dla mnie każdy przeżyty rok był wyjątkowy.
Moja ciąża: Moja mała kosmitka pojawiła się zaskakując (chociaż nie aż tak bardzo) swoich przyszłych rodziców. Ucieszyli się, choć nie bez obaw - w końcu będą musieli porzucić dotychczasowy beztroski tryb życia. Ale to naturalny etap, nie ma więc co oglądać się wstecz, należy dziarsko maszerować z dumnie wypiętym brzuszkiem naprzód.
Chciałabym być mamą: Wyspaną ;) *żarcik* Taką, którą dziecko będzie kochało i której będzie ufało.
Moje emocje: Troszkę obaw, troszkę radości - to chyba naturalna mieszanka u wszystkich początkujących mam.

12 września 2014, 22:04

Oto rozpoczął się 26 tydzień. Mam mnóstwo obaw typu "czy ona nie zrobi niespodzianki i nie wyjdzie zbyt wcześnie?", "czy nie okaże się, że moją dzidzię zaatakowała jakaś groźna, niewykryta w tych wszystkich dotychczasowych badaniach bakteria?" - czyli normalne schizy przyszłej mamy. Może to konsekwencja tego, że wszystkie wyniki mam w normie. Nic mnie nie atakuje, poza zapaleniem krtani i zgagą. Aha, dziś zaatakowała mnie także glukoza, ale to oddzielna historia. Powiem jedno - dawno nie byłam zmuszona do wypicia czegoś tak paskudnego. Na samo wspomnienie czuję mdłości.

Może opowiem, jak to z ciążą było w ogóle. Z moim mężem znamy się od ponad ośmiu lat. Tyle też mniej więcej wynosi nasz staż bycia razem. Przytulanek od początku było dużo. Zdarzyło mi się kilka razy robić test ciążowy. Zawsze robiłam go z pewną obawą, bo, co tu ukrywać, wcześniej nie byliśmy gotowi na dziecko, ani psychicznie, ani finansowo. W 2009 roku zamieszkaliśmy razem i nasza sytuacja finansowa powoli się poprawiała. Dorobiliśmy się kota. Potem, w 2012 dzięki pomocy rodziny kupiliśmy M3. To chyba był ten moment, kiedy stwierdziliśmy, że nie boimy się więcej rodzicielstwa. Zaczęliśmy mniej uważać. Raz się zabezpieczaliśmy, raz nie. Różnie bywało. Mniej więcej w Sylwestra 2013/2014 przygarnęliśmy psa ze schroniska. Przyznaję - tutaj chyba zadziałała moja ukryta chęć powiększenia rodziny, bo to ja się uparłam na pieska. Żyliśmy sobie więc w czwórkę z kotem i pieskiem aż do kwietnia 2014, kiedy to podejrzanie zaczął spóźniać mi się okres. Nic nowego, zawsze miałam nieregularny. Tym razem moja kochana mężczyzna chodziła za mną i dogryzała "Na pewno jesteś w ciąży", na co ja się odgryzałam "Na pewno nie". Żeby dał mi spokój, zrobiłam test. I zdębiałam. Wyszłam z łazienki, a moje kochanie od razu spytało: "I co, jesteś w ciąży?". Zdołałam tylko odpowiedzieć "Jestem", kiedy podszedł do mnie przytulił i powiedział "Mówiłem!". No i tak to właśnie z Marysią było :) Od tamtej pory tajemnicza kosmitka siedzi w brzuszku i tajemniczo rośnie. W sierpniu zaczęła do nas pukać. Oby rosła jak najwięcej i grzecznie siedziała w brzuszku do grudnia. Bardzo chcę ją poznać, zobaczyć, jakim jest człowiekiem. Nasza dzidzia :)

Wiadomość wyedytowana przez autora 12 września 2014, 22:05

17 września 2014, 12:57

Wczoraj miałam od rana silny ból we wzgórku łonowym przechodzący przez prawą pachwinę aż do biodra. Znikał przy leżeniu i siedzeniu a nasilał się przy wstawaniu i chodzeniu i trwał mniej więcej do 16. Mąż był w pracy, więc dzwoniłam do mojego ginekologa, żeby dowiedzieć się, co robić. Dodzwoniłam się dopiero po 17. Ginekolog powiedział, żeby następnym razem pojechać na IP, upewnić się, czy wszystko jest ok. Mała na szczęście zachowuje się i kopie jak zawsze, więc mam pewność, że wszystko z nią ok. Dziś już nic mnie nie boli, ale i tak postanowiłam dla pewności poleżeć cały dzień. Bardzo się wczoraj przestraszyłam.

22 września 2014, 14:20

Jutro po raz kolejny laryngolog, uff... Od półtora miesiąca mam chrypkę. Byłam już u dwóch internistów i jednego laryngologa. Ten ostatni przepisał mi antybiotyk. Wzięłam cały, 18 tabletek, i nic. Ciekawe, co jutro powie ten drugi. Nie mogę przecież do porodu mieć non stop chrypy.

Dostałam od siostry pięć toreb ciuszków, kocyków, pieluch i przeróżnych dobroci dla małej. Dzięki, siostra! :) Dostałam też od niej poduszkę do siedzenia na "po porodzie", o taką:
pol_pl_Poduszka-duza-dla-kobiet-po-porodzie-6986_3.jpg

Najpierw się z niej śmiałam, a potem usiadłam i pomyślałam, że dla kobiecego (p)otworka po porodzie to musi być zbawienie. Także będę uzywać :)

7 października 2014, 16:25

28 tyg, 4 dni wg Belly
+ 11 kg
81 dni do porodu

Wczoraj byliśmy na USG u mojego lekarza prowadzącego :) Zaznaczę, że większość spotkanych przeze mnie na forum dziewczyn ma USG na każdej wizycie. Ja nie mam. To było czwarte badanie USG, jakie przechodziłam w ciąży. Nie mieszkam gdzieś na antypodach, gdzie o USG nie słyszeli, po prostu tak wyszło. Mnie to nie przeszkadza :) Dzięki temu każdy raz, kiedy mogę zobaczyć dzidzię, przeżywam mocniej.

Do gabinetu weszliśmy z mężem. Doktor przywitał się i od razu kazał się kłaść na kozetce. Swoją drogą, te kozetki są koszmarne. Po kilkunastu minutach badania ledwo mogłam wstać, tak mnie bolał kręgosłup.

Lekarz, sprawnie operując gałką (już widzę, jak mój mąż się śmieje z tego określenia) szybko znalazł twarzyczkę dzidzi. Akurat sobie mlaskała :) Otwierała i zamykała usteczka, jak rybka. Widzieliśmy jej buzię, bródkę i nosek, reszta ginęła w mroku macicy. Lekarz zmierzył obwód główki i potem zjechał niżej (w odniesieniu do mojego ciała - wyżej), żeby sprawdzić serduszko i co tam po drodze było do sprawdzenia. Serce, kręgosłup, żołądek, płuca - wszystko w normie i wszystko sprawne. Poprosiłam go nieśmiało, żeby sprawdził płeć - chciałam potwierdzić zdanie poprzedniego ginekologa. Doktor jednak chciał się z nami podroczyć. Podjechał gałką w odpowiednie miejsce, po czym pytał nas, co nam przypomina obraz. My laicy, dla nas mogły to być zarówno męskie jak i żeńskie narządy. Lekarz żartował, że zrobi zdjęcie, wydrukuje, i będziemy się w domu zastanawiać. "Ja bym jednak wolała, żeby pan doktor zinterpretował" - poprosiłam, i doczekaliśmy się odpowiedzi: dziewczynka!
W pewnym momencie bez ostrzeżenia doktor zaczął mnie szturchać w bok brzucha - podejrzewam, po to, żeby mała się obróciła. W rezultacie to ja nieco podskoczyłam, raz, że mnie zaskoczył, dwa, że to łaskotało. Mała, zamiast się obrócić, zaczęła harcować. Doktor chciał zmierzyć jej tętno, ale nic z tego nie wyszło, tak fikała. W końcu ze śmiechem kazał mi wpłynąć na córkę, żeby się uspokoiła. Tylko jak tu wpłynąć na takiego bąbla w brzuchu? :) Lekarz polecił mi obrócić się na lewy bok. Muszę powiedzieć, że próbowałam dwa razy, zanim mi się to udało. Bardzo bolał mnie przy tym kręgosłup. Lekarz skomentował, że nie ma po co mierzyć tętna, jeśli dziecko tak fika, bo od razu wiadomo, że żywe i zdrowe. No, ale się udało. Tętno miarowe, 140/min

Po wszystkim z pomocą męża i lekarza jakoś udało mi się zejść z kozetki, choć czułam się jak połamaniec. Upuściłam chustki, którymi wycierałam się z żelu, dobrze, że mąż był obok, podniósł i wyrzucił.

Na wydrukowanym dokumencie z USG dobre informacje: łożysko na ścianie tylnej poza ryzykiem przodowania. Dziecko ułożone podłużnie główkowo, czyli tak, jak powinno być do porodu. Lekarz mówił, że mało prawdopodobne, że zmieni pozycję, ma już za mało miejsca na takie ewolucje.

Dostaliśmy łącznie 8 zdjęć dzidzi, z czego aż 3 to narząd płciowy XD Nie potrzebuję aż takich dowodów potwierdzających płeć, więc myślę, że to efekt żartu o interpretacji obrazu. Niestety, nie mam skanera, żeby móc tu zamieścić zdjęcia, na pamiątkę. Mam je w teczce z dokumentami ciążowymi :)

12 października 2014, 19:02

29 tyg, 1 dzień ciąży
76 dni do porodu

Na przełomie sierpnia i września malutka kopała. Teraz woli przekręcać się i wypychać. Prawie codziennie czuję jej dupkę pod ręką, z prawej strony brzucha. Czasem kopnie, częściej boksuje. Od tygodnia nie czuję jej czkawki. Ogólnie jest grzeczna i nie przysparza mi powodów do zmartwień :)

Źle sypiam. Budzę się średnio trzy razy w nocy, mimo, iż nie czuję potrzeby odwiedzenia toalety. Czasem udaje mi się po pięciu minutach znów zasnąć, a czasem nie. Bywało już tak, że budziłam się przed piątą i do siódmej przekręcałam z boku na bok. Malutka nie ułatwiała zaśnięcia, bo od piątej do szóstej zazwyczaj harcuje. O siódmej wstawałam, żeby zrobić mężowi kanapki do pracy a potem przez cały dzień byłam jak zombie.

Jutro szkoła rodzenia. Jestem bardzo ciekawa zajęć!

30 grudnia 2014, 17:04

Ciąża zakończona 30 grudnia 2014

24 października 2017, 01:20

Kontynuacja pamiętnika w KidzFriend - zapraszamy