X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki ciążowe Mój pierwszy pamiętnik :)
Dodaj do ulubionych
WSTĘP
Mój pierwszy pamiętnik :)
O mnie: Jestem szczęśliwą żoną, niepokornym duchem, uparta, optymistką, wrażliwa
Moja ciąża: Wow!
Chciałabym być mamą: Chciałabym być mądrze kochającą mamą, która nie będzie projektowała dziecka, według własnych niespełnionych marzeń.
Moje emocje:

27 grudnia 2016, 14:56

Witam Was serdecznie! Postaram się zwięźle opisać naszą przebytą drogę. Od ponad 4 lat jestem szczęśliwą mężatką. Starania o dziecko rozpoczęliśmy w drugiej połowie 2014 roku. Byłam przekonana, że bezskuteczne starania o dziecko to kwestia, która mnie w zasadzie nie dotyczy. No bo mam wzorowe 28-dniowe cykle, hormony w normie, potrafię bez problemu wyznaczyć owulację, no i w ogóle to jesteśmy okazami zdrowia. Wyznaczyliśmy więc sobie termin, który byłby najodpowiedniejszy dla narodzin i już w zasadzie mogę się zastanawiać nad imieniem dla dziecka... Pierwszy okres – nic. Kolejne okresy – nic. W międzyczasie jestem zewsząd bombardowana informacjami, że "nam się udało". "Moje najszczersze gratulacje", mówię, zaciskając zęby i tłumiąc łzy. Frustracja, smutek przy każdej kolejnej miesiączce, złość i pretensje do świata. Po kilku nieudanych próbach mój mąż udaje się na badania. Okazuje się, że ilość, ruchliwość plemników jest tragiczna. Czy to już koniec?

Jak wiadomo, że jak trwoga to do Boga :) Odmawiamy więc wspólnie różańce z prośbą o dzidziusia. Przychodzą wakacje, dowiadujemy się o kilkudniowych rekolekcjach z wielkim uzdrowicielem dla par starających się o dziecko. Bomba! Idealnie! ... Na szczęście nie pojechaliśmy. Coś mnie tchnęło do wyjazdu na rekolekcje w milczeniu (przez cały tydzień), na których zostawia się wszystkie męczące tematy i spędza się czas w ciszy (z sobą i Bogiem). Zupełnie niespodziewanym owocem rekolekcji był pokój i znacznie większa łatwość uśmiechu :) Powoli, małymi krokami rozumiałam, że posiadanie dziecka nie jest najważniejszą rzeczą na świecie. Poznałam też, dotąd zupełnie obce, poczucie wolności. Zrozumiałam, że nie muszę się już tak bardzo bać o jutro. Być może brzmi to banalnie, ale dla mnie od tego momentu rozpoczął się prawdziwy przewrót kopernikański mojego życia. Pragnienie dziecka jakoś tak przygasło, minęły wszelkie stany depresyjnopodobne. Chyba pierwszy raz w życiu jestem naprawdę szczęśliwa. Starania o dziecko oddaliśmy Bogu. Myślę sobie, że być może to nie nasza droga? Co prawda nagabywania rodziny są wciąż bolesne, a życzenia świąteczne sprowadzają się tylko do jednego. Moje tłumaczenia na nic się nie zdają. Chyba nie dociera do innych, że posiadanie dziecka nie jest sensem życia!

Upływają kolejne miesiące, oczywiście nie zaprzestajemy starań. Mąż poddaje się zabiegowi usunięcia żylaków powrózka nasiennego i żyjemy sobie w trójkę (My + Suczka, nasza sierść z sierści :) - bardzo szczęśliwy.

Ten cykl był dość wyjątkowy. Moja Pani ginekolog zaleciła mi wykonać kolejny raz szereg badań hormonalnych, żeby zobaczyć, czy wciąż wszystko ok. W 5 dniu po owulacji wysoki poziom progesteronu i estradiolu, 2 dni później malutki spadek, w 9 dpo znowu maleńki spadek (ale wciąż wysoki progesteron – 20 jednostek). Jestem dobrej myśli. Podejrzewałam, że wynik 9dpo będzie niski, bo moja faza lutealna trwa z reguły 11 dni, ale jest super.

Wigilia była bardzo udana, pośpiewaliśmy, pojedliśmy, wszystko w przemiłej atmosferze.
Boże Narodzenie (15dpo) hmmm... Rozsądnym byłoby zrobić test ciążowy, bo w barku czekają świąteczne wina. Jedziemy do dyżurnej apteki, wracamy, wykonuję test...nic "Spoko, możemy pić". Za 3 minuty wracam do łazienki i lookam jeszcze raz na teścik i moim oczom ukazuje się blada krecha.

29 grudnia 2016, 10:32

Witaj mój pierwszy pamiętniku.
Myślę, że będziesz piękną pamiątką z tego czasu ciążowego oczekiwania.
Tak więc dziś mamy jakieś 20 dni od owulacji. Objawów ciążowych brak. Zamiast się cieszyć to oczywiście krążą mi po głowie myśli, czy aby na pewno jestem w ciąży :) Jedyne co odczuwam to lekkie parcie w podbrzuszu, tak jakbym za chwilę miała dostać okres. Przez to tym bardziej nie dowierzam... Mimo, że czuję się dobrze mój najukochańszy mąż każe mi odpoczywać, najlepiej leżąc w łóżeczku pod kołderką...Jak tak dalej pójdzie to chyba naprawdę zamienię się w księżniczkę, której jedynym zadaniem jest uśmiechać się i ładnie pachnieć.

30 grudnia 2016, 16:54

Dobry wieczór! Naprawdę dobry :) Dziękuję Wam za słowa otuchy. Jestem zadziwiona w ogóle tą stroną, jak wiele pozytywnych tu osób działa. Każda dodaje sobie otuchy, trzyma kciuki, kibicuje! Wow! Oby wszyscy ludzie byli, jak kobieta w ciąży :P

Informacja o mojej ciąży (tak, tak. Nie potrafiłam trzymać tego w sekrecie) sprawia, że wszyscy dopytują jak się czuję... nie sądziłam, że można mówić "czuję się dobrze" z takim niezadowoleniem :)

Umówiłam się dziś do gina na początek 8go tygodnia. Liczę, że będzie wtedy widać serduszko i wszystko będzie ok.

Wiadomość wyedytowana przez autora 30 grudnia 2016, 16:50

3 stycznia 2017, 10:04

Ja dalej emocje trzymam na uwięzi. Mam cały czas z tyłu głowy fakt, że sporo ciąż kończy się na wczesnym etapie i to też może mnie spotkać. Dzieliłam się ostatnio tym z moim mężem. Mówię mu, że teraz wszyscy wokół ekscytują się i cieczą, a co jeśli coś będzie nie tak? Mąż odpowiedział mi ze spokojem, że wtedy będą się z nami smucić... Zachwyciło mnie jego podejście. Przecież mój strach nic nie zmieni.

Jest taka staropolska pieśń: "Wszystka moja nadzieja u Boga mojego, * Nie boję się nieszczęścia i smutku żadnego! * Bóg zasmuci, Bóg pocieszy, * Bo jest Panem wszelkiej rzeszy, * Także i moim."
Niech stanie się ona moją modlitwą. Ufam, że cokolwiek przyniesie mi ten 2017 rok, będę potrafiła to z wiarą przyjąć, pamiętając, że jest przy mnie mój Tato, który chce dla mnie dobra.

Dla Was drogie mamy też życzę wszystkiego dobrego w tym roku. Siły, mądrości i serca wypełnionego miłością dla maluszków i ludzi wokoło :)

9 września 2017, 08:46

Ciąża zakończona 9 września 2017