Wracam do domu po pracy- słabo mi coś i spać się chce jakbym noc zarwała. Znajduję ostatni test jaki miałam, choć obiecywałam sobie że tym razem żadnych testów,i dwie kreski!!! Popołudnie, 3 dni przed terminem miesiączki a tu jak w pysk strzelił dwie wyraźne krechy!!! Najpierw radość a potem od razu strach. Wiem, że nie powinnam się jeszcze nastawiać, bo chyba nie zniosę kolejnej tragedii, ale w głębi duszy tak bardzo się cieszę...
Nie wiem, czy to nie za prędko- chyba za dużo jeszcze nie będzie widać, ale i tak liczę, że los da nam najpiękniejszy mikołajkowy prezent
Moja lekarka kazała mi od razu brać luteinę tak na wszelki wypadek, bo troszkę boli mnie brzuch. Poza coraz większymi i bolącymi niemiłosiernie cyckami nie mam raczej żadnych objawów- ani mdłości ani do kibelka za często nie latam
No chyba że ta potworna senność- mogłabym spać 24h na dobę. Dobrze, że jutro do pracy, nie będę miała czasu myśleć o głupotach
Nie wiem jak ja będę żyć w tej niepewności. Nie tak to sobie wszystko wyobrażałam. Miała być radość a jest ciągły niepokój. Chyba powinni mi odciąć internet
Na dodatek zaczął mnie pobolewać brzuch- czyli kolejny powód do niepokoju. Najciekawsze jest to, że nigdy nie byłam pesymistką. Zawsze starałam się patrzeć pozytywnie na przyszłość i żyć w myśl zasady "co ma być to będzie'. Teraz nie umiem. Nie chce przechodzić tego jeszcze raz- uczucia, że coś ze mną nie tak, że zawiodłam jako kobieta. Wiem,że to głupie ale czasem pewnych myśli nie da sie wyrzucić z głowy tak łatwo. Czy tylko ja tak mam, że panikuję choc nie mam jeszcze wyraźnych powodów? Powiedzcie, że nie bo zaczynam sie czuć jak wariatka
Malutkie ale bije
To był bardzo ciężki tydzień- we wtorek dostałam bólu brzucha i plamień. Od razu wjechał duphaston 3 razy dziennie plus luteina pod język. Mam się nie przemęczać, dużo leżeć i odpoczywać. Łatwo powiedzieć, jak za chwilę święta i tyle do zrobienia. Trudno, muszę nauczyć się być trochę egoistką i pozwolić sobie pomagać
Ale maluszek jest najważniejszy przecież. Następna wizyta 30 grudnia. Powiedziałam mojej pani doktor, że najchętniej to bym co tydzień przychodziła sprawdzać, czy wszystko jest w porządku ;)A póki co- po pracy grzecznie do domu i na kanapę pod kocyk
