Niby nie mam jeszcze z czego się cieszyć, bo pęcherzyk ledwie widoczny (2 mm)było ciałko żółte, ale pan tak się szczerze ucieszył (no wydaje mi się, że dla niego to też sukces zawodowy), nie zdradził nic w swoim zachowaniu co by miało wskazywać na jakieś anomalie (a poprzednio tak odczułam).
Ciąża jest młodsza niż OM wskazuje, ale podobno ze względu na moje długie cykle (30/31 dni).
Założył już kartę ciąży, wysłuchał bolączek (że mnie podbrzusze boli) i przepisał luteinę (również na niski progesteron) oraz inne leki w ilościach, które wskazywałyby branie ich jeszcze przez kilka miesięcy.
Podszedł do tego tak pozytywnie, ze i ja uwierzyłam. Musi być dobrze! Wystarczy złej passy!
Tak oto minął tydzień. Przeżyłam go spokojnie tylko przed wczorajszą wizytą dostawałam świra. Może również dlatego, że nie mogłam do gina się w przeddzień dodzwonić aby się umówić.
Miałam ogromną nadzieję, że mnie ta wizyta troszkę uspokoi. Niestety nic z tego.
Miałam nadzieje na zarodek (bo o serduszku wiem, że może być za wcześnie). Niestety albo go nie ma jeszcze albo w ogóle albo jest za mały.
Tak marzyłam, że w końcu coś pozytywnie mnie zaskoczy, np. tekst lekarza "łał, ale piękny pęcherzyk i zarodek i serce mu bije jak dzwon" a najlepiej takich ale właśnie sztuk dwa.
Lekarz jak najbardziej pozytywnie nastawiony, bo z 2 mm pęcherzyk urósł do 79, więc niby prawidłowo, no ale dalej nie wiem czy ktoś w nim mieszka. Trochę się ten mój lekarz obruszył gdy powiedziałam, że się martwię, że nic "tam" nie widać. Przecież pięknie urósł a ostatnio to nic nie było widać.
Spokojnie stwierdził, że z medycznego punktu widzenia następna wizyta za 3 tygodnie, ale jak zobaczył moją minę to dodał, że jeśli chcę może być i za tydzień. Powiedziałam, że przyjdę za 10 dni, bo chyba inaczej bym zwariowała nie wiedząc czy się wszystko dobrze kluje. No i Pi będzie teraz przez tydzień nieobecny, a on dzielnie ze mną chodzi i na gorąco wszystkie newsy chce przyjmować.
Obok pęcherzyka jest jakiś cienisty obszar, który może być krwiaczkiem lub po prostu przestrzenią, której zarodek jeszcze nie wypełnił. Za wcześnie by stwierdzić, ale lekarz zadowolony że plamień nie ma (odpukać).
Także jeszcze 9 dni w półśnie mnie czeka. Mam nadzieję, ze widok mierzalnego zarodka z bijącym serduszkiem mnie uspokoi, bo w poprzedniej ciąży nie było nawet akcji serca i ciąża obumarła. To był 9t 5d. Więc moje kolejne kamienie milowe po wytrzymaniu tego tygodnia to:
1. Zobaczenie zarodka i być może serduszka w następny poniedziałek 15.06 (to będzie 7+3 - termin w którym byłam po raz pierwszy u lekarza w tamtej ciąży)
2. Przetrzymanie potem kolejnych 2 tygodni powyżej 9+5.
tak bym chciała być radosną mamuśką - taką jak Respondeca, której pamiętnik śledzę od miesięcy. Obiecuję, że będę się starać - tylko jak przepędzić tą czarną chmurę z serca?
Gratulacje :) zdrowka dla Ciebie i maluszka :-*