Przez pierwsze 3 mce nie dowierzałam,że to się dzieje naprawdę,kiedy ktoś mówił,że nie wolno mi czegoś robić, bo jestem w ciąży, nie do końca docierało do mnie,że to o mnie mowa.
Do czasu kiedy otworzyłam listę rzeczy potrzebnych dla dziecka - rozpoczęła się era szaleństwa Nie mogę o niczym innym myśleć, żadne inne informacje niż na temat dziecka, nie docierają do mojego mózgu.
Mąż nie do końca jakby rozumiał co się dzieje, niby był przy mnie, ale jakoś nie czułam,że naprawdę w tym uczestniczy, do momentu kiedy pojechaliśmy na wizytę i usłyszał, że to chłopiec. Teraz odlicza dni do kolejnej wizyty i analizuje zdjęcia usg.
Dla mnie nie kończy się niepokój o to co zobaczę lub usłyszę na kolejnej wizycie - od jednej do drugiej gdzieś wewnętrznie obawiam się, że coś się popsuje. Oszalałabym.
Trochę martwi mnie kiedy czytam tu na forach jak to młode mamy poczuły ruchy swojego dziecka w 14-16tyg. Ja nic nie czuję, a to 18tydz. Poczekam jeszcze do 20tyg,ale potem zacznę chyba chodzić ze stetoskopem,żeby chociaż słyszeć co tam się dzieje.
Oglądałam dziś na TLC program "In vitro 9 mcy później" i spłakałam się jak bóbr razem z tymi ludźmi z programu, bo to prawda co mówili - nikt kto tego nie doświadczył, nie zrozumie co znaczy nie móc mieć dziecka i nikt nie pojmie co dla nas znaczy taki cud.
Karola zamówiłam sobie detektor w ramach prezentu na Mikołajki
Dziś byłam na badaniach, standard morfologia i mocz i obciążenie glukozą. To ostatnie lekarz nie doprecyzował. Owszem, napisał,że 75g ale nie czy po godzinie czy dwóch Panie w labie powiedziały,że zazwyczaj robi się po dwóch i tak siedziałam w klinice pół dnia. Na szczęście było dużo różnych mam z dziećmi, więc oglądałam wózki, nosidełka i dzieci jak płaczą wniebogłosy przy pobieraniu krwi - STRASZNE!! Szkoda mi ich było niesamowicie i myślałam,że ja chyba nie dam rady i będę męża wypychać. Sama nie mogę patrzeć na igły, chociaż po stymulacji do ivf trochę się oswoiłam
8.12 wizyta u mojego gina, a 9.12 usg połówkowe - nie wiem czy zrobią jak poprzednie, bo Pani ze szpitala gdzie robiłam I trymestr powiedziała,że skoro badania są OK to nie ma wskazań do II trymestru i umówiła mnie gdzie indziej, też w szpitalu, ale chyba nie na tym samym specjalistycznym sprzęcie. Dopytam swojego gina, w końcu jest tam zastępca ordynatora to niech się wykaże. Wydawało mi się, że po 35 roku życia robią bez problemu na NFZ, ale dziewczyny na forum "usg połówkowe" też miały problem, że to niby we własnym zakresie. Zobaczymy. Na wszelki wypadek umówiłam się na 13.12 prywatnie. Czyli w sumie odbędę 3 wizyty w ciągu jednego tygodnia Zabezpieczyłam się
Synuś rośnie i na razie nie ma komplikacji, ale na moje pytanie czy po wyniku badania mogę być spokojna o dalszy rozwój dziecka, lekarz odpowiedział,że tak "no chyba,że przydarzą się wirusy". Nie do końca wiem o czym mówił, ale postanowiłam nie grzebać u doktora googla.
Martwił mnie brak ruchów, ale od 20tyg już codziennie czuje malucha pod sercem. Od świąt mam też silne skurcze bh. Bezbolesne, ale na tyle częste,że zaczęłam brać nospę max. Generalnie nie lubię chemii i unikam jak mogę, ale teraz pomogła. Do wizyty jeszcze parę dni (7/01), ale dam radę.Szyjka była długa w ostatnim badaniu 8cm, mam nadzieję,że przy okazji skurczów się nie skróciła. Co 2-3 dni podsłuchuję serduszko. Monitor tętna to jednak balsam dla duszy, zwłaszcza kiedy nie do końca jest się pewnym czy wszystko ok.
Święta były jednak ciężkie, mamy skomplikowaną sytuację rodzinną i przez 4 dni wędrowaliśmy od jednej rodziny do drugiej, przy czym jednego dnia bywaliśmy w 2-3 domach. Byłam okropnie zmęczona, potem 2 dni po świętach gościliśmy moją przyjaciółkę i jej brata, potem 1 dzień przerwy i mąż zaprosił mi do domu gości na Sylwestra " bo wiesz, teraz przez parę lat nie będziemy zbytnio imprezować".
Efekt - kręgosłup chyba mi pękł od stania przy garach, a o 16 nie byłam w stanie już wstać. Goście zjawili się o 20, a ja nie miałam już siły. Na szczęście nie zostali na noc i o 3 mogłam posprzątać i usnąć niemal na stojąco. Idiotka ze mnie, bo wciąż gram gierojkę, że wszystko jest ok, uśmiech hollywódzki nr 5 na twarzy, a czasem nie mam siły nawet przejść 2 alejek w sklepie na zakupach, bo więzadła ciągną, albo mam skurcz w boku. Kiedy mówię mężowi,że przeraża mnie jak to będzie z porodem i po on rozbraja mnie słowami " dasz sobie radę, wierzę w Ciebie". Odbieram to jako " weźmiesz to sama na barki, ja będę stał z boku i patrzył"
Potem jedziemy samochodem. Tłumaczę mu koszty zestawu jaki trzeba będzie zakupić: gondola, spacerówka, fotelik i baza isofix. Rozmawiamy o tym od paru tygodni, a on nagle do mnie: " to Ty chcesz jeszcze jakiś fotelik kupować?" Tłumaczę mu, że fotelik jest absolutnie niezbędny, że w czym zamierza dziecko wozić? I że niby po cholerę mu baza jak on fotelika nie zamierza kupować? Po 10minutach wrzasków w aucie doszliśmy do tego,że on nie ma pojęcia,że kiedy mówię fotelik-nosidełko to jest jedna rzecz a nie dwie.
Nie mogę już na niego patrzeć! Jedynym pocieszeniem w tej sytuacji jest to,że moja złość jest taka zewnętrzna. Praca w szkole z nastolatkami w stolicy uodporniła mnie kompletnie na złe emocje, niewiele jest rzeczy, które mogą poruszyć moje emocje w negatywny sposób tak do głębi. Nawet jak na niego wrzeszczę to tak w środku mnie to niezbyt dotyka. Może jest mi przykro, że ewidentnie nie cieszymy się i nie przeżywamy tej ciąży tak samo, mam wręcz wrażenie,że pomimo tylu lat starań to teraz kiedy się udało i kiedy powinien to być dla nas prawdziwy cud, on tego w ogóle nie ceni. Mogłabym zaryzykować twierdzenie,że teraz żałuje że się nam udało.
Na całe szczęście, moje szczęście nie zależy od niego. Mam tę komfortową sytuację,że jestem zupełnie niezależna od swojego męża, właściwie to on nie dałby sobie rady beze mnie. Rok temu byliśmy na skraju rozwodu, kto wie czy ciąża i dziecko nie przypieczętują tamtej odroczonej decyzji.
Gabik - skrobnelam do Ciebie pare slow :) a co do wpisu to ja widzialm ten serial za pierwszym razem; fajnie bo duzo bylo pokazane od tzw. kuchni. Szkoda, ze w realu nie zawsze tak "pieknie", ale wazne ze efekt podobny ;) Mysl tylko pozytywnie, ja pierwsze ruchy tez jakos kolo 19-20 tc poczulam.
Ja też pierwsze ruchy poczulam jakos kolo 20tc chyba - kurcze musialabym odświeżyć pamiętnik bo nie pamietam a dopiero przeciez co urodzilam :) Poza tym kochana, wszystko napewno jest w porządku i sie nie stresu j :) wiem ze łatwo mi teraz mówić ale tez sie denerwowalam ciagle w ciazy czy napewno wszystko jest dobrze a urodzilam o czasie mimo ze cala ciaze miałam skurcze klocuszka z waga 4290 ;) teraz glowa do gory, dostalas dar bycia w ciąży i będziesz niedługo wspaniałą mamą!
Wszystko będzie dobrze trzymamy mocno kciuki <3 Jeśli chcesz to mam do sprzedania detektor tętna płodu ja bez niego nie dałabym rady....pozdrawiam ja i mój synek <3
Pierwsze ruchy masz prawo poczuć nawet w 22 tygodniu. Spokojnie.
oj zgadzam sie kochana :D my tez staralismy sie bardzo dlugo...dla nas to jest cud..dla wielu balast..ahh...tak to jest...a co do ruchow, jesli to pierwsza ciaza to ruchy pojawiaja sie pozniej..ja jak dobrze pamietam poczulam opierwsze pod koniec 5ego miesiaca, ale takie delikatne strasznie..teraz juz zaczelam czuc w trzecim miesiacu, ale dopiero wczoraj (21+3) dostalam wieczorem serie kilku kopow :D
Gabi, bardzo dużo czasu minęło od Twojego ost. wpisu ojj bardzo. Bardzo się cieszę że wszystko u Ciebie dobrze. Pozdrowionka:*
Gratuluję bardzo mocno :) A stetoskopem niestety nic nie usłyszysz bardzo długo...