X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki ciążowe ...się doczekałam :-)
Dodaj do ulubionych
WSTĘP
...się doczekałam :-)
O mnie: Oszołomiona, przyzwyczaiłam się już do porażek i nie dociera do mnie jeszcze ta wiadomość.
Moja ciąża: Jest wywalczona setkami wizyt, zabiegów, leków i wyrzeczeń.
Chciałabym być mamą: Kochaną, ciepłą, troskliwą, stanowiącą oparcie i bezpieczny port dla moich dzieci.
Moje emocje: W tej chwili chyba strach czy na pewno wszystko dobrze pójdzie.
Przejdź do pamiętnika starania i przeczytaj moją historię starania się o dziecko

29 listopada 2014, 22:43

Trochę czasu minęło od ostatniego wpisu :-) Nadal jestem oszołomiona mimo,że to już początek 5 miesiąca. Brzuszek mam nieduży, chociaż przytyło mi się 6kg. Zrobiłam się krótko mówiąc tłusta :-( Po diecie sprzed stymulacji nie pozostał nawet ślad. Na początku nie obyło się bez przygód - 3 krwawienia, pierwsze tak mocne i okraszone skrzepami,że w histerii wylądowałam w klinice jeszcze przed jej otwarciem. Potem już pod wspólną opieką mojego gina prowadzącego i czasami, doraźnie mojego doktora z kliniki podchodziłam do tego z większą wiedzą i zrozumieniem tego co się dzieje.
Przez pierwsze 3 mce nie dowierzałam,że to się dzieje naprawdę,kiedy ktoś mówił,że nie wolno mi czegoś robić, bo jestem w ciąży, nie do końca docierało do mnie,że to o mnie mowa.
Do czasu kiedy otworzyłam listę rzeczy potrzebnych dla dziecka - rozpoczęła się era szaleństwa :-) Nie mogę o niczym innym myśleć, żadne inne informacje niż na temat dziecka, nie docierają do mojego mózgu.
Mąż nie do końca jakby rozumiał co się dzieje, niby był przy mnie, ale jakoś nie czułam,że naprawdę w tym uczestniczy, do momentu kiedy pojechaliśmy na wizytę i usłyszał, że to chłopiec. Teraz odlicza dni do kolejnej wizyty i analizuje zdjęcia usg.
Dla mnie nie kończy się niepokój o to co zobaczę lub usłyszę na kolejnej wizycie - od jednej do drugiej gdzieś wewnętrznie obawiam się, że coś się popsuje. Oszalałabym.
Trochę martwi mnie kiedy czytam tu na forach jak to młode mamy poczuły ruchy swojego dziecka w 14-16tyg. Ja nic nie czuję, a to 18tydz. Poczekam jeszcze do 20tyg,ale potem zacznę chyba chodzić ze stetoskopem,żeby chociaż słyszeć co tam się dzieje.
Oglądałam dziś na TLC program "In vitro 9 mcy później" i spłakałam się jak bóbr razem z tymi ludźmi z programu, bo to prawda co mówili - nikt kto tego nie doświadczył, nie zrozumie co znaczy nie móc mieć dziecka i nikt nie pojmie co dla nas znaczy taki cud.

1 grudnia 2014, 18:38

Oj dziewczyny, dziękuję za wsparcie - zapomniałam już jakie to było ważne przy staraniach. Po Waszych komentarzach poczułam się pewniejsza siebie i spokojniejsza.
Karola zamówiłam sobie detektor w ramach prezentu na Mikołajki :-)
Dziś byłam na badaniach, standard morfologia i mocz i obciążenie glukozą. To ostatnie lekarz nie doprecyzował. Owszem, napisał,że 75g ale nie czy po godzinie czy dwóch :-( Panie w labie powiedziały,że zazwyczaj robi się po dwóch i tak siedziałam w klinice pół dnia. Na szczęście było dużo różnych mam z dziećmi, więc oglądałam wózki, nosidełka i dzieci jak płaczą wniebogłosy przy pobieraniu krwi - STRASZNE!! Szkoda mi ich było niesamowicie i myślałam,że ja chyba nie dam rady i będę męża wypychać. Sama nie mogę patrzeć na igły, chociaż po stymulacji do ivf trochę się oswoiłam :-)
8.12 wizyta u mojego gina, a 9.12 usg połówkowe - nie wiem czy zrobią jak poprzednie, bo Pani ze szpitala gdzie robiłam I trymestr powiedziała,że skoro badania są OK to nie ma wskazań do II trymestru i umówiła mnie gdzie indziej, też w szpitalu, ale chyba nie na tym samym specjalistycznym sprzęcie. Dopytam swojego gina, w końcu jest tam zastępca ordynatora to niech się wykaże. Wydawało mi się, że po 35 roku życia robią bez problemu na NFZ, ale dziewczyny na forum "usg połówkowe" też miały problem, że to niby we własnym zakresie. Zobaczymy. Na wszelki wypadek umówiłam się na 13.12 prywatnie. Czyli w sumie odbędę 3 wizyty w ciągu jednego tygodnia :-) Zabezpieczyłam się :-)

2 stycznia 2015, 23:39

Badanie połówkowe przeżyłam. Chwila stresu się pojawiła kiedy lekarz mimo podwójnie potwierdzonej płci - chłopiec, nagle oświadczył,że jednak będzie dziewczynka. Ale po moim zdziwieniu i przywołaniu na pomoc nazwiska mojego lekarza prowadzącego ( nota bene szefa tego, który wykonywał połówkowe) w końcu potwierdził,że jednak chłopiec. Badanie ku mojemu zdziwieniu trwało może 15min, ale lekarz sprawdził serce i inne narządy oraz przepływy przez komory i żyły i inne parametry, więc mam nadzieję,że ok. Zapytałam czy powinnam jeszcze wykonać test potrójny, ale nie widział potrzeby. Pytałam o to jeszcze dwóch innych lekarzy, na wszelki wypadek :-)
Synuś rośnie i na razie nie ma komplikacji, ale na moje pytanie czy po wyniku badania mogę być spokojna o dalszy rozwój dziecka, lekarz odpowiedział,że tak "no chyba,że przydarzą się wirusy". Nie do końca wiem o czym mówił, ale postanowiłam nie grzebać u doktora googla.
Martwił mnie brak ruchów, ale od 20tyg już codziennie czuje malucha pod sercem. Od świąt mam też silne skurcze bh. Bezbolesne, ale na tyle częste,że zaczęłam brać nospę max. Generalnie nie lubię chemii i unikam jak mogę, ale teraz pomogła. Do wizyty jeszcze parę dni (7/01), ale dam radę.Szyjka była długa w ostatnim badaniu 8cm, mam nadzieję,że przy okazji skurczów się nie skróciła. Co 2-3 dni podsłuchuję serduszko. Monitor tętna to jednak balsam dla duszy, zwłaszcza kiedy nie do końca jest się pewnym czy wszystko ok.
Święta były jednak ciężkie, mamy skomplikowaną sytuację rodzinną i przez 4 dni wędrowaliśmy od jednej rodziny do drugiej, przy czym jednego dnia bywaliśmy w 2-3 domach. Byłam okropnie zmęczona, potem 2 dni po świętach gościliśmy moją przyjaciółkę i jej brata, potem 1 dzień przerwy i mąż zaprosił mi do domu gości na Sylwestra " bo wiesz, teraz przez parę lat nie będziemy zbytnio imprezować".
Efekt - kręgosłup chyba mi pękł od stania przy garach, a o 16 nie byłam w stanie już wstać. Goście zjawili się o 20, a ja nie miałam już siły. Na szczęście nie zostali na noc i o 3 mogłam posprzątać i usnąć niemal na stojąco. Idiotka ze mnie, bo wciąż gram gierojkę, że wszystko jest ok, uśmiech hollywódzki nr 5 na twarzy, a czasem nie mam siły nawet przejść 2 alejek w sklepie na zakupach, bo więzadła ciągną, albo mam skurcz w boku. Kiedy mówię mężowi,że przeraża mnie jak to będzie z porodem i po on rozbraja mnie słowami " dasz sobie radę, wierzę w Ciebie". Odbieram to jako " weźmiesz to sama na barki, ja będę stał z boku i patrzył" :-(

4 stycznia 2015, 16:30

Maluch juz sie mocno wierci. Wczoraj powiedzialam,zeby M polozyl reke na brzuchu to tez poczuje,ale powiedzial,ze nic nie czuje. Jakos rozczarowuje mnie jego nastawienie. Mam wrazenie jakbym to ja byla zaangazowana w te ciaze,a on byl obok i niezbyt go to interesowalo. Nic nie planuje,czeka nie wiem sama na co. Przeciez tyle jest w domu do zrobienia,a czasu ubywa. Tymczasem on o niczym ze mna nie rozmawia. W koncu wygarnelam,ze moglby sie choc minimalnie wykazac i poszukac chocby fotelika z najlepszymi wynikami testow bezpieczenstwa. A on mi na to,ze po co,przeciez i tak nie bedzie mogl nic wybrac,bo ja sama o wszystkim zdecyduje. No przeciez,ze tak,bo nie bede czekac na ostatni moment i zdawac sie na los!

11 stycznia 2015, 00:29

No i pogorszenie relacji między nami trwa. Dziś byłam pełna energii i chciałam pojechać pooglądać wózki. Owszem, bez problemu się zgodził, a potem w sklepie okazało się,że jest ślepy i do tego niezbyt rozgarnięty na umyśle. Stanął przed dwoma wózkami,jeden z wpiętym nosidełkiem a drugi ze spacerówką. I mówi do mnie,że ten drugi to lepszy, taki większy się wydaje. Tłumaczę gamoniowi,że ten pierwszy ma wpięty tylko nosidełko więc nie ma czego porównać. Odpowiada "acha", a po chwili " ale ten ma tutaj takie coś" wskazując na podnóżek w spacerówce. Hormony mi zagrały tak,że nie wiem co mnie powstrzymało przed trzaśnięciem go po łbie. I cud! Opanowałam się, poprosiłam pana z obsługi o wpięcie spacerówki do tego pierwszego wózka, a potem spytałam męża "i jak? lepiej?" Jak do cholery można było nie widzieć,że tu nosidełko a tam spacerówka??? No pytam się JAK?
Potem jedziemy samochodem. Tłumaczę mu koszty zestawu jaki trzeba będzie zakupić: gondola, spacerówka, fotelik i baza isofix. Rozmawiamy o tym od paru tygodni, a on nagle do mnie: " to Ty chcesz jeszcze jakiś fotelik kupować?" Tłumaczę mu, że fotelik jest absolutnie niezbędny, że w czym zamierza dziecko wozić? I że niby po cholerę mu baza jak on fotelika nie zamierza kupować? Po 10minutach wrzasków w aucie doszliśmy do tego,że on nie ma pojęcia,że kiedy mówię fotelik-nosidełko to jest jedna rzecz a nie dwie.
Nie mogę już na niego patrzeć! Jedynym pocieszeniem w tej sytuacji jest to,że moja złość jest taka zewnętrzna. Praca w szkole z nastolatkami w stolicy uodporniła mnie kompletnie na złe emocje, niewiele jest rzeczy, które mogą poruszyć moje emocje w negatywny sposób tak do głębi. Nawet jak na niego wrzeszczę to tak w środku mnie to niezbyt dotyka. Może jest mi przykro, że ewidentnie nie cieszymy się i nie przeżywamy tej ciąży tak samo, mam wręcz wrażenie,że pomimo tylu lat starań to teraz kiedy się udało i kiedy powinien to być dla nas prawdziwy cud, on tego w ogóle nie ceni. Mogłabym zaryzykować twierdzenie,że teraz żałuje że się nam udało.
Na całe szczęście, moje szczęście nie zależy od niego. Mam tę komfortową sytuację,że jestem zupełnie niezależna od swojego męża, właściwie to on nie dałby sobie rady beze mnie. Rok temu byliśmy na skraju rozwodu, kto wie czy ciąża i dziecko nie przypieczętują tamtej odroczonej decyzji.

26 kwietnia 2015, 18:11

Ciąża zakończona 26 kwietnia 2015

27 kwietnia 2015, 04:01

22.04.2015 o 5:30 na swiecie pojawila sie milosc mojego zycia Kubus. Moj skarb wazy 3020g i ma cale 52cm. Urodzilam przez CC. Wody odeszly mi niespodziewanie o 0:30. Mialo ich byc tak ok pol szklanki a chlusnelo jak z wiadra :-) Zanim dojechalismy do szpitala mialam juz skurcze co 3 min. Zgrywalam twardzielke,zeby maz sie nie denerwowal. Dobrze,ze srodek nocy to drogi puste. Chcialam jechac moim samochodem,bo latwiej mi bylo wsiadac,ale byl niezatankowany. Na stacji odrzucalo platnosci karta. Ponoc awaria. Jakis facet powiedzial,ze bankomaty w okolicy nie dzialaja. Pan ze stacji wylecial na zewnatrz,ze jak.my do szpitala to zaplacimy kiedy indziej,ale na szczescie bankomat przy stacji zadzialal. 24h po CC mialam malego przy sobie. Mimo bolu brykalam jak mloda koza kolo niego. Teraz jestesmy juz w domu. Mam problem z laktacja i rycze po katach,mysle,ze to baby blues. Powodow jest kilka,ale przede wszystkim,ze maly sie nie najada tym.co w piersiach, i musze.dokarmiac butelka. Po drugie,ze jest taki cudowny i tak strasznie go kocham :-) Ale to karmienie butelka mnie dobija najbardziej. Czuje sie z tym strasznie. Jak jakas ulomna. Tym bardziej,ze kp daje tyle intymnosci miedzy mama a maluchem,cudnie jest patrzec na malego ssaka,ale serce rozrywa kiedy on placze po ciumkaniu przez pol.godz,bo jest glodny. Oczywiscie walczymy nadal,ale kiepsko to na razie wyglada.