Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 30 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki ciążowe Szewc bez butów chodzi - juz niedługo ?:)
Dodaj do ulubionych
WSTĘP
Szewc bez butów chodzi - juz niedługo ?:)
O mnie: Po opis mojej historii zapraszam do poprzedniego pamiętnika ze strony staraniowej W skrócie ponad 3,5 roku walki o potomka, w końcu in vitro przyniosło nam ukochane 3 kruszynki, 2 czekają na swoją kolej, jedna rośnie :)
Moja ciąża:
Chciałabym być mamą:
Moje emocje:
Przejdź do pamiętnika starania i przeczytaj moją historię starania się o dziecko

20 marca 2019, 18:59

No nic, czas zacząć na fioletowej stronie. Ovu nie pozwala mi dopisac nic do starego pamiętnika.
W skórcie - do transferu podeszlismy w styczniu, po 2 miesięcznym odroczeniu ze względu na powiekszone jajniki i ryzyko hiperstymulacji. po 10 dniach płakałam jak dziecko, gdy to mąż odczytywał w internecie wynik badania HCG - nie zrobiłam testu sikanego, bo nie byłabym w stanie znowu zobaczyć jednej kreski. U nas to mąż poinformował mnie, że się udało :) Nieopisana radość! a za chwilę u obojga myśl...ok.. to co teraz? sztukę walki o dziecko mielismy opanowaną do perfekcji ale ciąża? to było jak garniec złota na końcu tęczy, idziesz i idziesz ale nie sądzisz , że kiedykolwiek dotrzesz do niego :)

początek był pełen obaw ale i optymizmu, nie wiem skad znalazłam w sobie tyle jego pokładów.
w 5 tygodniu zaczęłam lekko plamić w trakcie wizyty, miałam zalecone leżenie, plamienie trwało 2 dni, bardzo lekkie, przeszło, ale tryb kanapowy pozostał, po tygodniu po odważeniu się na spacer ponownie plamienie, znowu tryb kanapowy.

W 6 tygodniu zaczęły się mdłości i wymioty. Oberwało mi sie za marudzneie, że nie czuję się jak w ciąży i nie mam objawów.

Węch miałam jak pies myśliwski, mąż nie mógł otworzyć lodówki nie zamykając uprzednio drzwi od sypialni, gdzie rezydowałam. Wymioty nasilały się, dochodziło do kilkunastu serii bardzo silnych torsji w ciągu dnia. Dwukrotnie przyjmowałam metokroplamid ( lek przeciwwymiotny), inaczej skończyłoby się spzitalem. Schudłam 3-4kg. Nie mogłam patrzeć na słodycze, na mięso, każdego dnia nie wiedziałam na co będe miała ochotę, co sie utrzyma w żoładku, bywało że sam chleb i woda nawet się nie utrzymały. Było cięzko.

Obecnie za 2 dni kończę 13. tydzień :) Jest coraz lepiej, w ciągu dnia moge jeść, chociaż mniejsze lub większe mdłości sie utrzymują, no i wieczorem zwykle jeszcze z 1-2 razy zwymiotuję, więc kolacja zwykle ląduje w kibelku.

Na badaniach prenatalnych w USg wszystko dobrze, czekamy jeszcze na wynik testu podwójnego i modle się , żeby nie zadzwonili, bo to będzie oznaczało , że jest ok i tylko czekamy na papierek pocztą :)

Będę pisac od czasu do czasu :)

Wiadomość wyedytowana przez autora 20 marca 2019, 21:45

22 marca 2019, 23:28

Dziękuję za gratulacje dziewczyny ! :) Chyba po to tak rzygam jak kot. Inaczej bym w to nie uwierzyła!

Wiadomość wyedytowana przez autora 22 marca 2019, 23:28

23 marca 2019, 11:03

Drugi trymestr... Start ! :)
Wczoraj czułam się lepiej, mąż był na dyżurze, więc nie miałam obiadu, wybrałam się na zestaw pieczonego sushi, mniam :) wolę co prawda wersję surową, ale w ciąży pieczona też daje radę :) potem drzemka, żeby się te pyszności nie znalazły za szybko w toalecie :p wieczorem z mamą Lidl, pozwoliłam sobie kupić ciążowe leginsy, sukienkę i 2 t-shirty. Leginsy po domu już się przydadzą, rano brzuch płaski, ale jak zjem to już w swoje się nie mieszczę. Znaczy zmieszczę się, ale ciśnie w brzuch niemiło i boli. Reszta ciuchów czeka :)
W poniedziałek wizyta, w moczu bakterie...a takie akrobacje robiłam i na pewno dobrze pobrałam. Dam na posiew w poniedziałek.
Myślałam, że już będzie koniec z wymiotami, ale sprzątałam do późna i o 2 rzygnełam gruszką,która zjadłam po północy...yh.

Man nadzieję, że w końcu doczekam się tej magii 2. Trymestru, że już koniec z rzyganiem.

10 kwietnia 2019, 21:18

Dawno nie pisałam :)
Czuję się coraz lepiej, w ciągu ostatnich 3 tygodni wymiotowałam tylko 2 ( dwa!) razy :) czy to nie piękne? :) Za to dopada mnie co jakiś czas zmęczenie. Jednego dnia wstaję tuż po mężu, około 7, innego gniję w łóżku aż do 13 :p ( wieem, taki leń ze mnie ). Dziś był trochę lepszy dzień, bo wstałam o 11 :p.

Zaczęłam szyć na maszynie, którą dostałąm od babci i mamy na 30tkę, fotografuję wiosnę nowym aparatem i mam pełno książek do przeczytania i niedługo wchodzi gra o Tron :) Kto mówił, że będę się nudzić na zwolnieniu? :)

Z Kropkiem wszystko ok :) Dziś byliśmy na wizycie, mały się rusza, prostuje nogi, fika koziołki. Jeszcze nie czuję tych ruchów, a on tam takie akrobacja odstawia! :D Brzuszek też mi nieco urósł, nie moge dopiąć prawie starych spodni, na siłe dopnę, ale niewygonie mi.

Trochę się boję nadchodzącego tygonia, bo schodzę z leków do zera, zostaną tylko witaminy. Mam się po całkowitym odstawieniu oszczędzać kilka dni i bacznie się obserwować. W razie bólu jak na miesiączkę czy innych niepokojących objawów, wrócić do luteiny. Mam nadzieję, że obejdzie się bez i będzie dobrze. Tak bym poszła na basen :)

Przydługawy wpis wyjdzie jak zawsze, ale tak raz na jakiś czas a porządnie ;)

Płeć już wiemy, raczej pewniak, ale poczekamy jeszcze trochę do połówkowych, któe mamy za miesiąc :) Wtedy zrobimy rodzicom i przyjaciołom "ujawnienie płci" hehe ;) no cóż, na ciążę wszyscy wyczekiwali to chociaż płcią będę mogła ich zaskoczć :)

29 kwietnia 2019, 19:39

Melduję, że u nas wszystko dobrze. Czekam na wizytę, będzie 7 mają :) już nie mogę się doczekać kiedy zobaczę mojego kropka ! Już nie taki z niego kropek, w sumie kawał dziecka, bo pewnie waży juz koło 200 g jak nie więcej. Do wizyty szacuje że będzie miał koło 300 :)
16 mają mamy połówkowe , jeszcze bardziej nie mogę się doczekać! Mam nadzieję ,że usłyszymy dobre wieści, że wszystko jest prawidłowo :)

Z nowości! Czuję ruchy!!! I to już od tygodnia regularnie, praktycznie codziennie. A dziś zamieniły się w delikatne kopniaczki! Nawet brzuch w tym miejscu podskakiwał!!! Mam to nagrane :). Mój M jest mistrzem poker face, bo myślałam,że złamie jego fasadę , ale spojrzał powiedział że fajnie i dalej grał na konsoli :p. Także takiego mam męża. Osada stoickiego spokoju i żadnych nadprogramowych emocji :p

Lecę oglądać grę o tron !

1 maja 2019, 14:26

Dziś majóweczka, :) nigdzie nie jechaliśmy, bo M praktycznie majówki nie ma, dziś wolne, jutro idzie do pracy, 3go ma dyżur i tyle z majówki :p
Za to jedziemy zaraz do znajomych na ognisko, będzie super :) zakupilam sobie do kiełbaski Leszka 0,0% dla smaku, ale awaryjnie jest też Sprite jakby mi nie podeszło :) na codzien pije wodę i zdrowo się odżywiam, a dziś będzie 1 dzień rozpusty. Gazowane, słodkie, upiekłam ciasto i kiełbasa z ogniska w białej bułce! Hoho! Raz na jakiś czas można :)
Dzieć coś od wczoraj nieśmiały, czasem wydaje mi się że się ruszył ale nie jestem taka pewna, wiem że ruchy jak najbardziej będą jeszcze nieregularne więc się nie martwię. ;)
Czytam sobie jakieś naukowe artykuły z branżowej gazetki, uczę się, ale zaraz się pakujemy i jedziemy :)

Udanej majóweczki Wam życzę :*

Wiadomość wyedytowana przez autora 1 maja 2019, 14:48

1 maja 2019, 14:49

Pisałam że nieśmiały :) to właśnie sprzedał mi 3 słodkie małe kopniaczki :) kocham gagatka!

6 czerwca 2019, 14:00

Dawno mnie nie było :)

Czuję się dobrze, juz tak zupełnie dobrze :) mam dużo energii na wszystkie swoje hobby, coraz bardziej wracam do fotografii, szycie na razie ogranicza się do drobnych napraw i przeróbek - dziś bede przerabiać spodnie ciążowe z lidla na krótie spodenki, bo zabrakło ostatnio w moim rozmiarze, a mieszczę sie juz tylko w 3 sukienki do kostek, a chętnie opalilabym nogi! :)

Z nowości - ruchy czuję już bardzo wyraźnie, dzieć się wierci, przekręca, kopie, szturcha i głaszcze, najpiękniejsze uczucie na ziemi :)

Oficjalnie potwierdzone przez USG, że jest to ......

................................... Chłopiec! <3 ....................................................

:) :) :)

Mieliśmy trochę problem z imieniem, bo na dzieczwynke imiona były od ręki, przy chłopcu nic nam się jakoś nie podobało, ale sa 2 wybrane z którymi się oswoilismy :)

Na USG połówkowym wszystko w normie, kolejna wizyta USG u naszej pani dr w poniedziałek, jutro muszę znowu nasikać do kubka, a za niedługo krzywa cukrowa i szczepienie na krztusiec

Z wyprawki - część ciuszków kupuję, część dostaję. W necie buszuję i szukam ciekawych rozwiązań, jakby tego gagatka sprytnie w naszym małym mieszkaniu ulokowac, coby było wygodnie jemu i nam :)
Wózek, fotelik - to pewnie ogarniemy w lipcu/ sierpniu.
Za to w przyszłym tyg przyjdzie komoda i w końcu pochowam ciuszki bo siatki się piętrza za drzwiami w salonie :)

Na szczęście działka kupiona i sie spłaca, może uda się w pzyszłym roku już zacząć budowę <3 !

Dziewczyny, jestem tak szczęśliwa jak nigdy. Tyle cierpień i wyrzeczeń... a w końcu mój syn ! wierci mi się w brzuchu i zmusza do sikania co 15 minut! Bosko!

Oby wszystko poszło dobrze!

4 września 2019, 14:15

Daaawno mnie tu nie było :) sama nie wiem czemu nie pisałam. Ciąża szła książkowo :)
Jak na razie z USG wszystko idzie dobrze, jesteśmy już na końcówce :)
Synek jest malutki, na razie ma mniej więcej 2500g.
W sobotę kończymy 37 tygodni i będzie oficjalnie ciąża donoszona! Mały siedzi nisko od początku, buźki pokazać ani razu nie chce :) szyjka już ma tylko 0,7cm, jest małe rozwarcie ja palec, moja ginekolog daje mi max 2 tygodnie 😂. Jestem już praktycznie spakowana. Kącik niemal gotowy, zostały sprawy dekoracyjne, mąż przykręci półeczkę i chyba pomalujemy jedna ścianę w sypialni. Taki mnie naszedł nesting syndrome. :) Mam nadzieję, że zdążymy :) generalnie jeśli nie, to szczegóły, wszystko co niezbedne już mamy :) .
3majcie kciuki ! :)

16 września 2019, 23:27

Nadal w 2 paku... byłam 1 dobę w szpitalu w czwartek - podejrzenie, że młody coś niezbyt rośnie, jest dośc mały,ok 2600g. Przepływy w normie, wszystko niby w normie. Jutro idę na ktg i przepływy. Przebąkiwano o ew wywoływaniu porodu w przyszłym tygodniu jak nadal przyrost będzie lichy i niepewny...zobaczymy. Wierci się właśnie strasznie, tak bym chciała, zeby poród zaczął się samoistnie, w domu. Wychodź juz synuś! nie obrazę sie jeśli dziś! ( i wish....)

13 października 2019, 12:58

Dziewczyny, moja ciąża zakończyła się szczęśliwie, ale nie bez dramy i przygód, 21 września o godz 20:10 cięciem cesarskim. Na świat przyszedł nasz synek - Jerzyk, 10 pkt , 3000g, 54cm , drobinka nasza kochana :)
Wszystko zadziało się mega szybko. Do szpitala trafiłam 20 września, po kontroli masy płody ,gdzie moja gin stwierdziła, że trochę podrósł, ale spadła mi ilość wód płodowych do wartości granicznych - z AFI 10 do 5. zostałam więc przyjeta na obserwację. Wszyskie parametry dobrostanu płodu były w normie. Przed nami była owa sobota, 21 wrzesnia, gdzie modlilismy się cały wrzesień, żeby to nie wtedy sie urodził, bo wybitnie nie pasowało! Mąż miał dyżur w mieście oddalonym o 50km, który w razie W ciężko było mu oddać, moja mama była na jakimś balu uczelni 300km od domu, także...czułam , że jesli bym rodziła w sobotę, mogę zostać sama, a miał być poród rodzinny! W sobotę wszystko było ok, wieczorem dr zbadał mnie po 19 i powiedział, że ilosc wód w ciągu doby spadła do 2-2,5 i że jego zdaniem, nie ważne już że to ciąża po IVF, on kończyłby tą ciążę, skończone jest 39tyg. nie ma co czekać, tym bardziej, że było podejrzenie, że płód już nie przybiera, i on kończyłby to cięciem...powiedział, że wód jest maleńko w dolnym lewym kwadrancie brzucha, a reszta pusto, pępowiuna wokół dziecka, bez wód, i poród naturalny daje spore prawdopodobieństwo niedotlenienia...
Byłam w szkou, mega nastawiona na poród SN... popłakałam się, ustalilismy, że cc o 9 rano w niedzielę, on zostanie po dyżurze.
Po chwili przyszedł, i powiedział, że przemyślał i dzwonił do mjej gin, i że on się mało czego boi, a przy takiej resorpcji wód boi się mnie zostawić na noc i pozwolić iść spać.
Umówilismy sie, że cc za 2 h żeby mąż zdążył się zmienić i dojechać.
Po 5 min przychodzi ( była 19:30) i mówi, że jednak czekac nie może, bo szykują się kolejne 2 cc , bo kobity rodzą i im nie idzie, i musi mnie wziąć jako pierwszą, cięcie o 20...
Ja w szoku, zła, bo u mnie nic się nie działo na pilnie, a z organizacji pracy wziął mnie od razu...popłakałam się, dzwonię do M, że ma przyjechać, bo o 20 mnie tną... stres. pielęgniarka nade mną stoi i pogania, że mam kończyć te telefony bo ona mnie musi do CC przygotować!
Ale byłam wściekła. W szpitalu dużo osób mnie znało, była moja jedna z ulubionych połoznych, trzymała mnie za rękę i uspokajałą, odpowiadała za mnie na pytania wywiadu innej polożnej, dziękuję jej za to.
Była też anestezjolog, której nie znoszę, starsza kobita, kłuła mnie w kręgosłup 5 razy, nie zrobiło mi się ciepło w nogi, mogłam nimi długo ruszac, czułam, jak lekarze szczypią mnie pęsetami , sprawdzając czy nie czuję - czułam!
Bez pytania o zdanie podano mi znieczulenie krótkie dożylne... Nie pamiętam momentu wydobycia dziecka, nie słyszałam pierwszego krzyku. Jak przez mgłę amiętam, jak pokazano mi go do twarzy i pozwolono pocałować. Ale nie są to wyraźne wspomnienia ;(
Do tego moja gin , która była przy cięciu powiedziała, że byłam przytomna ale chyba nieświadoma , bo wypaplałam wszystko na sali o in vitro, łącznie z tym ile mamy jeszcze zarodków... a miała być dyskrecja..no cóż :P naćpali mnie... eh...
Na szczęście jak wróciłam na salę, to mąż juz był i kangurował małego, spóźnił się niecałe 10 min, akurat jak małego obrobili i zbadali, dostał go po paru min na klatkę, a zaraz dali go mnie i tak spędził na mnie całą noc :)
Także przygoda, niepotrzebne nerwy i stres, bo nie działo się nic pilnego...no ale trudno.
Ważne, że wszyscy zdrowi, dzieciaczek wczoraj skończył 3 tyg i jest cudowny :)

Zaraz się ubieramy i idziemy na spacer i na wybory. :)


a zeby historia była ciekawsza, bo słuzba zdrowia też musi mieć zawsze pod górke... :) po 5 dniach zatrzymały mi się odchody...na szczęście bez infekcji. tydzień nic mi nie leciało, miaalm zabieg łyżeczkowania tydzień temu, doba w szpitalu, drenw szyjce...po 3 dniach znowu nic mi nie laciało. eh, ale juz nie ruszali tego, obserwacja, kontrola za 3 tyg w razie bólu , gorączki, szybciej.

A na dokładkę.... Zrobiło mi się po ciąży tyłozgięcie macicy, i to bardzo mocne. :/ Przed ciążą na milion procent miałam normalnie. Takie kwiatki... ciekawe, czy się cofnie...choć nie wygląda na to..

Dziękuję, że byłyście ze mną i byłyście dla mnie super wsparciem, 3mam kciuki za Was dziewczyny i w wolnej (haha) chwili będe czytac i Was dopingować.

Buziaki !

27 sierpnia 2020, 17:53

Ciąża zakończona 27 sierpnia 2020
Przejdź do pamiętnika starania i czytaj kontynuację mojej historii