Tak więc poszłam do apteki po test nawet nie przypuszczając już niczego.
A tu następnego dnia dwie kreski!! Jedna mocna, druga słaba.
Następnego dnia to samo.
Po kilku dniach jechaliśmy na wycieczkę do pobliskiego miasta. Akurat znalazłam tam polską klinikę i ginekologa.
Lekarz z moich koszmarów ( nie dość, że zapłaciłam w przeliczeniu ok 550 zł za wizytę) badał mnie przez 45 min w niepewności, zapłakaną. Powiedział tylko, że lepiej, żeby mi wszystko powiedział jak mąż będzie przy mnie... Nie reagował na moje natarczywe pytania "to jest ciąża czy nie???".
W końcu powiedział, że ciąży nie widzi, ale jest coś na jajniku i najprawdopodobniej to ciąża pozamaciczna i mam zrobić hcg za...ok 370 zł...
Wyszłam, żeby się uspokoić i przemyśleć, bo wszystko mi tu do siebie nie pasowało, po czym zadzwoniła do mnie znajoma z naszego miasta i powiedziała, że zabierze mnie do szpitala dla kobiet.
NA CAŁE SZCZĘŚCIE! Zrobili mi wszystkie badania, profesjonalnie, miło. Wyszłam ze szpitala spokojna i szczęśliwa, że mam prawidłowe wyniki, nie widać ciąży pozamacicznej i najprawdopodobniej jest za wcześnie, żeby zobaczyć dziecko.
W środę mam kolejne USG, tak bardzo bardzo bardzo bym chciała już coś zobaczyć.
A jak zobaczę i będę spokojna zadzwonię do rodziców.