Codziennie czytam na bieżąco pamiętniki innych mam, postanowiłam że wykorzystam wolny czas i będę już drugą połową ciąży dzieliła się z Wami.
Postaram się zacząć od początku .
29.07 wyszłam za mąż, za cudownego mężczyznę, miłość mojego życia. Po ok 5 latach związku na odległość (500km), pobraliśmy się. Oboje mamy duże rodziny i marzyliśmy o dziecku. Już w lipcu zaczęliśmy starania. W sierpniu wykonałam test ciążowy, dokładnie 2, pozytywny. Radości nie było końca. We wrześniu w podróż poślubną mięliśmy lecieć już w 3. Niestety, w 5 tygodniu ciążę poroniłam.
Lekarz zalecił wstrzymać się ze staraniami 3 miesiące, w tym czasie kupiliśmy mieszkanie(niebawem będziemy się wykańczać), wyjechaliśmy w piękną podróż, a ja myślami wciąż byłam z moim aniołkiem, który chciałam aby szybko do nas wrócił.
Listopad miał być miesiącem starań .
Wariowałam.
Chce być z Wami szczera, więc piszę wszystko ze szczegółami.
Przygoda zaczyna się:
01.11.2017
Od pierwszego dnia ostatniej miesiączki, jedyne strony jakie przeglądałam to :
Jak szybko zajść w ciążę, jak poznać dni płodne, kiedy się kochać i wiele innych. Serio . Mąż miał niezły ubaw. W tym momencie się nie dziwie, jest świetnym partnerem łóżkowym i odwala genialną robotę.
Marzyłam o córce, będę szczera. Więc wyszukiwałam w google również "Jak się kochać, aby mieć córkę"
Mój mąż od samego początku mówił, że on pracuje nad synkiem.
Moje cykle trwają 26-28 dni .
Współżyliśmy dokładnie co 2 dni od 5/6 dnia cyklu.
11.11.2017
Ten dzień był koszmarem. Obudziłam się w środku nocy z ogromnym krwotokiem. Nie umiałam go opanować.
Jak tylko wstałam pojechałam na pogotowie. Panie na izbie były bardzo niemiłe, stwierdziły nie pytając po co przyjechałam, że zajmuje kolejkę najbardziej potrzebującym, mimo że byłam sama w poczekalni. Po jakimś czasie zostałam zaproszona do gabinetu, Pani doktor była w szoku. Krew lała się ciurkiem i nikt nie umiał mi pomóc. Po serii badać nie stwierdzono nic. Zapytałam Panią doktor czy mam ten cykl uznać za stratny w staraniach, dostałam odpowiedz, że tak .
Byłam załamana. Nie chciałam już czekać . Krwawienie wieczorem ustało, i stwierdziłam, że ryzykuje. Modliłam się każdego dnia
Nie miałam żadnych objawów owulacji w tym cyklu.
Dokładnie 26.11 zrobiłam 2 testy , oba pozytywne.
Bałam się okropnie...
Powiedziałam tylko jednej przyjaciółce.
Nareszcie przyszedł dzień wizyty, jak na złość miałam wolne. A umówiłam się na 18 aby pojechać z mężem.
Liczyłam na pęcherzyk, może z zarodkiem. Pan doktor przemiły i bardzo profesjonalny.
Zrobił USG. Miałam odwróconą głowę, tak się bałam. Na szczęście biło już serduszko, słyszałam nawet , byl to 5t6d wg USG:)
Zlecono mi ok 14 badań, pobrano cytologię i Pan doktor zrobił badanie piersi.
Szczęśliwi wróciliśmy do domu.
Kilka dni później zaczęła się seria objawów. Przede wszystkim wymioty i senność. Mnie nie mdliło, nie przeszkadzały mi zapachy. Ja wymiotowałam ciągle i wszystkim aż w 12 tygodniu musiałam położyć się do szpitala z wykończenia.
w 25 tc mały ważył 780g, szyjka 43mm wszystko super
nie jestem w stanie zrobić badania na obciążenie glukozą, wszystko wymiotuje więc lekarz kazał odpuśccić .
mam ciągłą zgage , a poza tym czuje sie FANTASTYCZNIE
mały kopie ciągle, uwielbiam to
w środe wyjazd na majówkę, BIESZCZADY
KOLEJNA WIZYTA 23 MAJ
mały szaleje coraz bardziej,
zaraz idę na wizytę
szyjka się skróciła z 4,5 do 3,7 oraz łożysko się obniżyło, do kontroli za 2 tygodnie ...
no to nie źle, krwotok a potem pozytywny test. super. jak się czujesz? :)
obenie jestem w 21 tc i czuje się dobrze :) resztę historii postaram się doskrobać na dniach :) było jeszcze dużo przygód :)