Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 30 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki ciążowe Wywalczone szczęście
Dodaj do ulubionych
WSTĘP
Wywalczone szczęście
O mnie: Mam 28 lat, gdy miałam lat 13 usłyszałam, że będę miała problem z zajściem i donoszeniem ciąży. Zawsze mnie to prześladowało. Mimo wszystko, po cichu wierzyłam, że to nie prawda, że będę tym wyjątkiem któremu się w końcu uda.
Moja ciąża: Udało się, po ponad pięciu latach od ślubu. In Vitro w Novum.
Chciałabym być mamą: Chciałam być mamą odkąd pamiętam. Gdy poznałam M. nasze pierwsze rozmowy zawierały to, że dzieci chcemy, jak byśmy je wychowywali. Gdy na niego pierwszy raz spojrzałam, wiedziałam, że jest tym jedynym. Tym z którym będę do końca na dobre i na złe. On jest tym, który będzie ojcem moich dzieci.
Moje emocje: Jestem szczęśliwa i przerażona jednocześnie. Chciałabym, żeby to szczęście było już na stałe w moim życiu.

24 maja 2018, 13:31

Zacznę od tego, że szkoda, że nie da się dodawać postów wstecz. Jednakże, zacznę od początku.

Mam hashimoto, insulinooporność i zespół policystycznych jajników, mieszanka idealna, jeżeli ktoś nie chce mieć dzieci. Ja przeciwnie. O policystycznych jajnikach dowiedziałam się mając lat 13, ale wiedza na tamten czas o tej przypadłości była niestety żadna. Żadnej profilaktyki, niczego. Może przez to po latach, rok po ślubie, gdy nie mogłam zajść w ciąże i przytyłam 12 kilo bez powodu - zorientowałam się, że coś jest chyba nie tak. Porządny lekarz mnie zdiagnozował. I próbowaliśmy wszystikego. O, zapomniałabym! Mam jeden jajnik. W sumie nie wiadomo czemu. Laparoskopia nie odpowiedziała na to pytanie. Prawdopodobnie drugi się nie rozwinął. W moich myślach wygląda jak zeschnięta śliwka, bo w papierach wpisane "szczątkowy". Ot, taka zagwostka.

4 inseminacje nie przyniosły rezultatu i musieliśmy podjąć się bardziej ostatecznych kroków. In Vitro. Zło konieczne. Mniej zło, bardziej konieczne jak już przyjdzie się człowiekowi zapoznawać z tym, jak wszystko wygląda w praktyce. Nie chcę tu nikogo zanudzać detalami, każdy może sobie kliknąć na youtubie "in vitro" - i wszystko jasne. Z mojego jednego jajnika udało się uzyskać 12 komórek jajowych (w tym 11 dojrzałych), 5 zamrożono, a 6 zapłodniono. Pierwszy transfer to była istna porażka. Byłam tak obolała po punkcji, że nie mogłam chodzić, siedzieć, leżeć ani komfortowo przebywać w toalecie. Transfer dwu dniowego zarodka nie przebiegł pomyślnie. Smutek był bezgraniczny już 10 dni póŹniej - gdy beta była zbyt niska. Nie dochodziłam, czy zarodek zaimplantował się i przepadł, czy nie. Chciałam ruszać do przodu, dalej i szybciej.

Niestety. Ciągle coś było nie tak. A to, endometrium nie chciało rosnąć, a to torbiele. Klinika nie chciała podać blastocysty na którą się uparłam i w sumie taka wkurzona chciałam przenieść się gdzie indziej. Aż lekarka uległa i zarządziła hodowlę 2 zarodków. Jeden dotrwał pięknie do dnia transferu, drugi - niekoniecznie. Niby się rozwijał, ale do końca nie chciał współpracować. Nadszedł dzień transferu - 7 maja 2018. A ja dostałam krwawienia. Zrozpaczona, pojechałam z M. do kliniki. Na dwóch tabletkach relanium jakoś funkcjonowałam. Zapomniałam, że transfer powinien być z pełnym pęcherzem i przed wizytą w gabinecie oczywiście się wysiusiałam. Szłam do niego jak na skazanie. Nie wierzyłam, że transfer się odbędzie. A tu niespodzianka. "To tylko krwawienie z nadżerki" uspokoiła mnie lekarka. Po czym, mąż na przemian z nią, kibicował mi gdy uzupełniałam płyny z litrowej wody, którą prędko mi kupił. Zanim doszłam na transfer, pęcherz z powrotem był pełen. Przebiegł bezproblemowo. Dostałam zakaz pójścia na koncert Warhaus i komunię chrześnicy. 5 dnia po transferze dostałam gorączki, zaczęło mi lecieć z nosa. 6 to samo.

7 dnia po transferze nie wytrzymałam. 14 maja 2018 r. zrobiłam test. wyszła tak cienka, słabo widoczna druga kreska, że nie byłam pewna czy sobie tego nie wmawiam. Poleciałam na betę z przyjaciółką. A potem na ciuchy.
Byłyśmy na środku Reserved, gdy otrzymałam wynik.

Beta 75 - ryczałyśmy jak głupie pomiędzy wieszakami.

Wiadomość wyedytowana przez autora 24 maja 2018, 13:33