X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki 2 cykl z Clo i.... UDAŁO SIĘ...:)
Dodaj do ulubionych
WSTĘP
2 cykl z Clo i.... UDAŁO SIĘ...:)
O mnie: Mam na imię Aneta. Mam 26 lat. Od października 2012 r. jestem mężatką, a razem jesteśmy już prawie 5 lat. Oboje pracujemy. A od ponad 2 lat spełniamy nasze marzenie o własnym domku z ogródkiem. Do pełni naszego szczęścia brakuje nam tylko małego brzdąca...
Czas starania się o dziecko: W sierpniu ur. odstawiliśmy tabletki antykoncepcyjne. Początkowo bardzo naturalnie podeszliśmy do starania się o dzidziusia, ale po ślubie to się zmieniło... Szczególnie przyglądamy się moim cyklom i z każdym dniem coraz bardziej pragniemy mieć maleństwo...
Moja historia:
Moje emocje:

12 lutego 2013, 19:55

Coraz bardziej się martwię o mój stan zdrowia. Jestem w tej chwili w 52 dniu cyklu... tak, tak, to nie żart... to mój 52 dzień cyklu. :( Robiłam już trzy testy z 5-7 dniowymi odstępami, więc moim zdaniem nie ma takiej możliwości, aby test nadal nie wykrył fasolki. Nie wiem co mam robić, nie wiem co mam myśleć o tym... tzn. wiem co powinnam zrobić - pójść do lekarza... ale nie wiem czy powinnam mieć jeszcze jakąś nadzieje, że może wyniki wszystkich testów nie były prawidłowe...? Że może jednak noszę w sobie malutką fasolkę...?
Cały czas zwlekam z pójściem do lekarza, ponieważ we wrześniu miałam bardzo podobną sytuację. Tzn. okres spóźniał mi się dwa tygodnie, wykonałam masę testów ciążowych, po czym poszłam do lekarza, zrobiłam USG, przez tydzień brałam Luteinę, po czym miałam plamienie, bardzo podobne do miesiączkowego, ale z odstawienia Luteiny... po czym, po kolejnych dwóch tygodniach nadeszła ta prawidłowa miesiączka... Sądziłam, że teraz też nadejdzie... ale na razie cisza (ale nie biorę Luteiny).
Do tego mąż w tym tygodniu pracuje na popołudniową zmianę, a ja siedzę sama w domu i gdybam.. i myślę co może się dziać z moim organizmem... Coraz bardziej się boję, choć mąż cały czas mnie wspiera i pociesza... Jeśli nic się nie zmieni w przyszłym tygodniu pójdziemy do lekarza, mam nadzieje, że wszystko jest dobrze - czy z fasolką czy bez... choć bardzo chcielibyśmy cieszyć się maleństwem...

13 lutego 2013, 17:05

Wiem Dziewczyny, wiem.... tylko nie chcę iść sama... a mąż pracuje na drugą zmianę, dlatego musimy poczekać do przyszłego tygodnia. Jutro zamierzam umówić się na wizytę. Jedyne pocieszenie jest takie, że poza brakiem miesiączki czuję się dobrze, normalnie... mam nadzieje, że nic złego się nie dzieje i usłyszę od lekarza to co usłyszałam ostatnim razem...cyt. "co się Pani tak rozregulowała po tych tabletkach...?". To było miłe, choć wolałabym mieć regularne cykle, a jeszcze bardziej wolałabym nosić w sobie fasolkę...

14 lutego 2013, 12:34

No to dzisiaj idę do lekarza... Zadzwoniłam i po bardzo krótkim streszczeniu co i jak Pan dr kazał mi jeszcze dzisiaj przyjechać do szpitala... Nie czekam na męża, bo w przyszłym tygodniu Pan dr wyjeżdża, a ja już nie chce czekać... Strasznie się boję... :(

14 lutego 2013, 19:31

Byłam.... i szczerze mówić wcale mnie Pan doktor nie uspokoił... Pocieszające jest to, że postawił diagnozę i podjął jakieś kroki leczenia... ale mam teraz mieszane uczucia... Ogólnie rzecz biorąc, po wykonaniu USG zdiagnozował początki PCOS... stwierdził, że trzeba się tym zająć jak najszybciej, zwłaszcza, że stan nie jest jeszcze zły i są szanse całkowitego pozbycia się tej przypadłości... ale ponieważ staramy się o brzdąca to na razie zaproponował wywołanie miesiączki, wzmocnienie owulacji jakimiś tabletkami i obserwację cyklu, czyli kolejne USG... Po raz pierwszy chyba byłam badana przeszło pół godziny...mam nadzieję, ze dokonałam dobrego wyboru nowego lekarza, bo niestety musiałam zmienić dotychczasowego "opiekuna" mojego zdrowia intymnego...
Ale nie ma co gdybać, zaczynamy walczyć z tym świństwem i kontynuujemy starania o fasolkę... :)

18 lutego 2013, 10:05

I mijają kolejne dni z Luteiną... Póki co jedyne efekty to pobolewanie w dole brzucha i wrażliwość piersi... Nic poza tym.... Ciągle o tym myślę... ciągle zastanawiam się, czy los pozwoli nam cieszyć się z bobaska już teraz czy będziemy musieli uzbroić się w cierpliwość i długo walczyć... Nie mogę się jakoś ogarnąć mimo, że mam ogromne wsparcie męża... Boję się, że obawy lekarza mogą być słuszne, że może naprawdę mam PCOS... :( strasznie się boję tego...

21 lutego 2013, 06:26

No to wczoraj zakończyłam pierwszy cykl przyjmowania Luteiny... pozostaje mi czekać na @... mam nadzieje, że przyjdzie szybko i będę mogła zacząć brać Clostilbegyt. A potem już tylko USG i starania... Tak bardzo bym chciała, aby już się udało... Brałyście w ogóle taki zestaw - Luteina 7 dni i od trzeciego dnia cyku Clostilbegyt? Jakie mogą być efekty? Ułatwia to jakoś pojawienie się fasolki...?

26 lutego 2013, 06:15

A ja ciągle wypatruje @... Chyba jeszcze nigdy tak bardzo nie czekałam na @... Chciałabym już zacząć nowy cykl i rozpocząć obserwacje mojego organizmu i starać się o fasolkę przy wsparciu technologii ultrasonograficznej i wiedzy mojego lekarza....:( Dziś jest już 6 dzień po odstawieniu Luteiny i cisza... Poza bólem w dole brzucha i kłuciami lewego jajnika oraz wrażliwymi piersiami nic się nie dzieje... Ile jeszcze...? Zastanawiam się czy nie zadzwonić do lekarza i zapytać ile jeszcze mam czekać, a może będzie kazał mi przyjść na wizytę, aby zobaczyć co się dzieje...?? I znowu coraz bardziej się boje... co się ze mną dzieje..? :(

4 marca 2013, 16:43

A ja ciągle czekam na @.... już nawet przestałam liczyć który to dzień cyklu.... ile to już minęło od poprzedniej serii luteiny.... W sobotę pojechała do szpitala do mojego lekarza, żeby sprawdzić co tym razem się dzieje, że ciągle nie mam krwawienia.... nie bardzo chciał wierzyć, żeby nawet Luteina nie pomagała, zwłaszcza że na USG poza kilkoma pęcherzykami (PCOS) nic złego się nie działa... po badaniu przyznał się nawet że kazał mi przyjechać do szpitala bo obawiał się że mógł powstać torbiel, ale na szczęście wszystko jest w porządku.... tylko ciągle nic się nie dzieje.... biorę drugą serię Luteiny i czekamy dalej na @... Coraz bardziej się boję tego, czy w ogóle mamy szansę... :(

6 marca 2013, 06:18

Nooo w końcu... Właśnie dziś nareszcie nadeszła @... Jeszcze nigdy chyba tak bardzo się nie cieszyłam z jej nadejścia... W końcu będziemy mogli z mężem zacząć się starać o dzidziusia... Mam nadzieję, że Clo nam troszkę pomoże... Ale się cieszę, że w końcu ten 73-dniowy cykl się zakończył... Pojawiła mi się nadzieja na lepsze jutro... :)

13 marca 2013, 06:18

to swoją dawkę CLO już wzięłam, teraz czekam na efekty.. jutro jadę na monitoring i do dzieła... Z jednej strony już nie mogę się doczekać, a z drugiej bardzo się boję, że nawet wspomagacze nie pomogą... Ale na zamartwianie przyjdzie jeszcze czas, narazie oboje z mężem mamy dobre myśli, mamy nadzieję, że uda nam się tym razem... :)

18 marca 2013, 06:25

Podobno nadzieja umiera ostatnia... ale jeśli ciągle jest pod górkę, to i nadzieja słabnie... Już miała nadzieje, że powoli wszystko wraca do normy.. a tu informacja, że mój organizm nie reaguje na CLO... :( Jeszcze jutro kontrola, czy coś się zaczęło dziać... Mam nadzieje, że mój organizm nie będzie taki oporny... Dlaczego w życiu tak jest, że czym mocniej się czegoś pragnie tym trudniej to osiągnąć...??

25 marca 2013, 17:03

I kolejny cykl mogę zaliczyć do porażki... a to wszystko przez chorobę... :( Gdyby nie jelitówka przynajmniej byłaby jakaś szansa, a przez to nawet szansy nie ma... Największy kryzys był w dniu, kiedy miałam mieć drugi monitoring, ale nawet tego nie mogłam zrobić, aby sprawdzić, czy faktycznie mój organizm nie reaguje na CLO... Masakra jakaś.. Jak nie urok to przemarsz wojsk... i znowu muszę czekać na @, aby móc zacząć od początku liczyć dni i wskrzesić nadzieje na dwie kreski... a tymczasem Luteina zaczyna działać na mój organizm... Obym tylko @ miała w normalnym terminie...

18 kwietnia 2013, 17:39

Po działce bociany już spacerują.... a my ciągle czekamy, czy "coś" nam przyniosą... Kolejny cykl zaczął się normalnie... no może trochę bardziej boleśnie niż dotychczas... ale to ujdzie... Znowu brałam wspomagacze - CLO... ale mimo to jeden mój jajnik podniósł bunt i nie chce nic reagować... :( w drugim coś się dzieje, miejmy nadzieje, że to wystarczy... Lekarz zdiagnozował mi owulację gdzieś koło 16 dnia, także jeszcze mamy szansę, możemy walczyć, starać się... więc co... do dzieła... :) jeszcze mam odrobinę nadziei... ale nie wiem jak długo jeszcze...

17 maja 2013, 12:14

11 maj - najcudowniejszy dzień w naszym życiu... Zobaczyliśmy dwie czerwone kreseczki na białym pasku... Udało się... Będziemy rodzicami... :) Jesteśmy tacy szczęśliwi... Oboje z mężem patrząc na pozytywny test płakaliśmy jak dzieci, którym zabrano zabawkę... Ale nasze łzy były łzami szczęścia, nam nic nie zabrano, nam dano sens naszego wspólnego życia... Do dziś nie możemy w to uwierzyć... Z utęsknieniem czekamy na pierwsze badanie USG, aby zobaczyć nasze Dzieciątko... Teraz modlimy się tylko o ty by wszystko z nami było dobrze, by nasze Maleństwo było zdrowe...

25 maja 2013, 10:01

I już po pierwszej wizycie lekarskiej w szczególnym stanie... Mam trochę mieszane uczucia co do przebiegu wizyty...ale mimo wszystko jesteśmy bardzo szczęśliwi... Póki co nie dostaliśmy żadnej ani karty ciąży, ani książeczki ciąży... Ale za to dostałam skierowanie na masę badań - zaczynając od morfologii ogólnej, przez ogólne badanie moczu, po różnego rodzaju antyciała... Mieliśmy nadzieję, że zobaczymy już nasze maleństwo, ale na USG jeszcze musimy poczekać... Następna wizyta za 4 tygodnie... Najważniejsze, że wszystko jest dobrze... lekarz powiedział, że nawet nie są konieczne leki na potrzymanie, bo wszystko pięknie wygląda i się kształtuje... :) Oby tak dalej... :)

27 maja 2013, 05:07

Sylwia - ja nie miałam robionych żadnych badań przed CLO... ponieważ miałam nieregularne cykle to lekarz pytał tylko, czy staramy się o maleństwo już teraz czy najpierw próbujemy wyregulować cykle... a że nam bardzo zależało na maleństwu to bez badań dał nam CLO, a gdyby po trzecim cyklu nic nie wyszło to dopiero miał zlecić badania... A ponieważ w drugim cyklu zobaczyliśmy dwie kreseczki to ominęły mnie tamte badania a zaczną się te ciążowe... :)
Szczęśliwa Mamo - to jest mój 8 tydzień ciąży (licząc od @), ale USG będę miała robione najprawdopodobniej dopiero za 4 tygodnie... Już nie możemy się doczekać...

27 maja 2013, 18:23

No pierwsze koty za płoty... Rodzice poinformowani o naszym szczęściu... i cieszą się chyba bardziej od nas... :) Jeszcze tylko przede mną rozmowa w pracy, tu już chyba nie będzie takiej radości na twarzach Zarządu... ale mówi się trudno, powinni się przecież tego spodziewać... :) Myślę, że jeszcze miesiąc - półtora i najprawdopodobniej będę już odpoczywać, nie będę narażać ani siebie, a już na pewno Maleństwa.. Ono jest teraz najważniejsze... :)
Martwię się tylko troszkę o Męża... Lekarz, dla bezpieczeństwa Maleństwa, zaproponował abyśmy do 13 tygodnia wstrzymali się z przytulaniem... On niby rozumie, że to dla dobra Maleństwa, a nie mój wymysł, ale widzę, że nie jest mu łatwo sobie z tym poradzić... Zresztą mnie też zaczyna już brakować tej bliskości, a gdzie jeszcze 4-5 tygodni... Mam nadzieje, że poradzimy sobie z tym i ta wstrzemięźliwość nie popsuje relacji między nami...