Dwa dni temu wielka nadzieja znowu została przygaszona. I kolejna huśtawka emocjonalna się rozpoczęła. Po badaniach na potwierdzenie desensybilizacji czekałam już tylko na wizytę i upragnione leki do stymulacji.Drugie podejście, no musi się udać nie ma innej opcji. I od razu na wstępie problemy: torbiel na prawym jajniku, po prostu czarna dziura na usg. Jak tylko ją zobaczyłam wiedziałam że leków nie będzie i znowu trzeba będzie czekać. Z tego wszystkiego nic się nie wypytałam lekarza. Pokiwałam tylko głową i powiedziałam "trudno". Za kilka dni znowu wizyta. Ja nie wiem nic, czy to ustrojstwo pęknie, wchłonie się, czy będziemy leczyć. Usłyszałam tylko, że może punkcja. Robię zastrzyki z Gonapeptylu a w niedzielę zobaczymy co dalej. I weź tu walcz...
Zabrałam sobie 4 dni nadziei - zrobiłam betę w 10 dpt...Minus taki o to wynik. Brak sił, brak nadziei...
dzień czarnej rozpaczy, czyli przeszukiwania internetu i złudnych nadziei, a może jest jakaś mała szansa jakiś cień powodzenia...emocjonalne popapranie to chyba najlepsze określenie.
Jak to dobrze wrócić z dalekiej krainy Czarnej Rozpaczy... 2 in vitro za nami, za nami prawie rozstanie, za nami rozpacz i szukanie winnych. To był bolesny czas. Oby już nie wrócił. Z małą nadzieją znowu zaczynamy starania. Będzie dobrze.