Wiem, ze to nie ładnie z mojej strony, ale musiałam wyrazić jakoś swój gniew i zazdrość. Chyba po prostu będą ją unikać. Wczoraj stwierdziłam, że jestem beznadziejna, przecież ciąża to miała być taka prosta sprawa, a tu okazała się "przepaść", której z moim M nie mogę przeskoczyć.
Mąż w ostatnim czasie zrobił sobie badania nasienia i niby wszystko jest ok, ale nie dokońca. Tzn. plemniki ok, ale musimy iść do specjalisty, ponieważ jeden wynik wskazuje na hiperspermię i teraz biedak zamartwia się, że to jego wina. ale ja uważam, ze to nie dokońca, no coż zobaczymy.
W tym cyklu idę do nowej Pani ginekolog i zobaczę co i jak, ponieważ moja poprzednia stwierdziła tylko, ze owulacja występuje i jestem młoda i mam się z mężem starać. nawet nie dostałam skierowania na jakieś badania (dno totalne). W poniedziałek idę prywatnie z nadzieją, że nowa Pani Ginekolog mi pomoże.
Jedyny pozytyw tego tygodnia to fakt, iż zbliża się owulacja i będziemy się z mężem starać, bo śluz jest, jajniki bolą, nic dodać nic ująć.
Aaa...jeszcze zapomniałam, iż w piątek mamy imprezę z dziewczynami, pewnie troszeczkę wina na odstresowanie nie zaszkodzi;))
No i muszę dzisiaj złożyć gratulacje mojej szwagierce. Nie dokońca to będzie z mojej strony szczere,bo swoją drogą jak już pisałam zazdroszczę jej jak cholera, no ale cóż. Niech ma.
"Kobieta jest kresem i królową wszelkiego stworzenia; jest jego ozdobą, doskonałością i sławą."
Staram się nie myśleć o ciąży i tych wszystkich sprawach, no ale nie mogę.
Przed rejestracją na portalu myślałam, że osób, takich jak ja mających problem z ciążą jest mało, tu jednak proszę trudności z zajściem ma prawie co piąta dziewczyna. Na szczęście na Ovu wszyscy się wspierają i można zawsze zajrzeć, napisać o swoich problemach i zawsze ktoś nas pocieszy.
Niestety o moich, a raczej naszych problemach w rodzinie nikt nie wie (bo nie ma się czym chwalić)i nie wiedzą jak trudne są te pytania z cyklu "no może byście się postarali o maleństwo" i te moje odpowiedzi typu "nie teraz, bo kariera", "nie bo jesteśmy młodzi", "jak się do domu wprowadzimy to do nowego będzie coś małego", a ostatnio tylko milczę.
Chyba tylko w pracy jest dziewczyna, która rozumie takie sprawy bo sama z mężem nie mają dzieci, a są w 100% zdrową parą (małżeństwem są od 15 lat). Nic tylko ich podziwiać, że pomimo braku dzieci mają przecież siebie i się kochają i to wystarcza.
W ostateczności zostaje mi się pogodzić z tym, iż nie mogę mieć dzieci i zastanowić się nad adopcją, może jakaś mała nie kochana istotka czeka, że dać jej dom i obdarzyć miłością. kto wie?
Tylko co z moim M. On nie umie się pogodzić z ta sytuacją, o jak to facet uważa, że czegoś mu brak. A przecież nie brak mu niczego i on tym doskonale wie, a jak zapomina to mu przypominam, ze wybrałam go dlatego, ze go kocham, a wszystko inne przyjdzie z czasem, nawet jakbyśmy mieli adoptować dziecko to też będzie dobrze.
W poniedziałek idę do nowej Pani ginekolog, mam nadzieję, że będzie fajna. W końcu idę prywatnie, więc chyba musi być miła;)Ale luz nie stresuję się tym.
Ok, a tak poważnie staram się nie nakręcać.
Ovu znowu przesunęło moją owulację. Już tak dokładnie nie jestem pewna czy serduszkowaliśmy w odpowiednim czasie.
Idę jutro do nowej gin. Oczywiście wydrukowałam moje wykresy i zobaczy co jest nie tak.
Nawet nie mam szans na zajście w tym cyklu, ponieważ moja gin sama nie wie czy jest jakiś pęknięty pęcherzyk. Niby jest...Coś tam widzi, ale nie do końca...
Wiadomość wyedytowana przez autora 18 marca 2014, 17:30
Na dodatek ten stres w pracy nie do wytrzymania dla mnie. Dzisiaj mam spotkanie z moim "ulubionym" klientem (który swoją drogą jest bratem szefowej, ale co tam), który od zawsze sprawia kłopoty. To nie dostarcza dokumentów, nie przekazuje informacji, w ogóle kłamie jak z nut i do tego wszystkiego jest bezczelny, aż się boję konfrontacji.
Ale dzisiaj powiem mu, że można mi wszystko zarzucić ale idiotki ze mnie robić nie będzie.
I chyba zabiorę torebkę i rzucę tym wszystkim.
Jak sobie pomyśle to mnie normalnie, aż ze złości trzepie. A przy moich staraniach o dziecko stres nie jest dobry.
Nadgodziny są oczywiście z powodu mojego "ulubionego" klienta, który sprawia same problemy i na dodatek balansuje na pograniczy prawa.
Stres i jeszcze raz stres ((
Ale jest jeden plus postanowiłam od czerwca zmienić pracę)) Wiem, że mogę spaść z deszczu pod rynnę ale cóż, kto nie ryzykuje ten nic nie ma:)
Wiadomość wyedytowana przez autora 24 marca 2014, 07:17
Ale niestety @ się zbliża i pewnie jutro przyjdzie:(((
W tym miesiącu robię badania hormonalne i tak jeszcze przez dwa cykle, a później moja nowa gin pewnie przepisze jakieś leki.
Czuję się ostatnio beznadziejnie:(( Chciałam się nie nakręcać, ale znowu to zrobiłam. Myślałam, że to już ten cykl i pożegnam @ na dziewięć miesięcy.
Czasami myślę, ze nie jest mi dane być matką i nigdy nie dowiem się czym jest macierzyństwo:(((
Żałuje jednego, ze nie starałam się wcześniej. Mogliśmy z mężem zaliczyć "wpadkę" w wieku 22 lat i już by maluszek był, a tak jestem starsza, mój zegar biologiczny tyka, no i jeszcze podejrzenie PCOS. Chociaż nie rozumiem bo mam regularne miesiączki, owulacja występuje, nie jestem otyła i nie mam nadmiernego owłosienia. Ah..może gin się pomyliła...
Postanowiłam włączyć cynamon do list suplementów, które już przyjmuję. Mam nadzieję, że pomoże, na pewno nie zaszkodzi:))) Staram się myśleć pozytywnie i zobaczę co z tego wyjdzie. Może doczekam się w końcu zielonej kropeczki na moim wykresie;))
Badania kochana to podstawa - wiele z nas nie zdaje sobie sprawy, że może być coś ciut nie tak. Często przebiega coś bezobjawowo dla nas a potem okazuje się, że wyniki odbiegają od normy. Warto także poprosić meża o badanie nasienia - mój nie miał z tym problemu. Jak kocha i pragnie dziecka to zgodzi się.
Aj nie zauważyłam - robił badania. Nie ma co się przejmować - mojemu poprawiły sie wyniki od przyjmowanych witaminek itp.
Jesteś w podobnej sytuacji do mojej, w moim otoczeniu też dziewczyny w ciąży a u nas cisza, ciągle nic, nawet iskierki nadziei nie ma, żeby się z tydzień okres spóźnił... wybieramy się na badania, mąż był na początku pozytywnie nastawiony, ale teraz się wymiguje, więc chyba na początek przebadam siebie:)
ja też na początek zbadałam siebie ale lekarz zalecił równoległe badania męża.
Skąd ja to znam. U mnie też szwagierka w ciąży i mam ją na codzień. To już 3 miesiąc i zaczyna jej brzuch rosnąć. Jak wczoraj zobaczyłam jej powiększony brzuch tak dzisiaj chodzę jak struta. Byłam już u kilku lekarzy, każdy uważa że jest dobrze i tak na prawdę nikt nie widzi problemu u mnie. Ciężko trafić na dobrego lekarza :/