a może by tak małego groszka :)
O mnie: Mam 28 lat , od 5 lat cudownego narzeczonego :), swoje własne 4 kąty, w miarę znośną pracę i ogromne marzenie o małym groszku :)
Czas starania się o dziecko: od początku roku 2014
Moja historia: Moje cykle zawsze były bezbolesne, nie za długie i bardzo regularne. Gdy poznałam mojego kochanego postanowiliśmy się zabezpieczać i każda z początku pominięta tabletka wiązała się z wielkim strachem że trafi się nam bobuś - a jeszcze nie byłam na to gotowa:( Poza tym wtedy nie znosiłam dzieci. O hipokryzjo, rok później tak mi się drogi życiowe potoczyły że zostałam nianią. Nienawiść przerodziła się w wielką miłość do każdego małego bąbelka przechodzącego ulicą. Pominięte tabletki nie wywoływały takiego strachu, do momentu aż nie zaczęłam się dziwnie czuć. Do ginekologa poszłam bez zapisu, po kolejną receptę na tabletki, ale z poczuciem że coś jest inaczej. Lekarz nie chciał mnie zbadać, kazał umówić się na wizytę za tydzień, nie miał humoru ani czasu. Dwa dni później mega ból, krwotok i już brak dzidziuli. Wielki smutek, ale dalej brałam tabletki - łącznie 4 lata. Przyszedł sylwester i narzeczeńskie postanowienie noworoczne: czas na groszka, odstawiamy tab i działamy. Myślałam, że raz dwa i będzie brzusio. A tu gucio- miesiączka przeciętnie co 60 dni. Badania USG - malutkie endometrium i pęcherzyka nie widać. Wysoka prolaktyna, za wysoki poziom LH i zachwiane proporcje FSH/LH. Obecnie jestem na CLO już drugi cykl i modle się o brak @.
Moje emocje: Koszmarne uczucie gdy wspominam jak bardzo dzieci mnie kiedyś drażniły i jak wszem i wobec oznajmiałam że nie che mieć nigdy w życiu żadnego potwora. A teraz zrobiłabym wszystko żeby tylko się zjawił. Niech będzie nieznośny dniami i nocami ale niech będzie !!!!
Moja ukochana siostra niedawno oznajmiła mi że jest w ciąży - pierwsza próba i pierwsza udana - oczywiście wielka radość ale i ogromna zazdrość :(
Mega nadzieja na początku każdego cyklu. W tym też jest :) - jeszcze .....