Po latach podczytywania Ovu ze strony niezalogowanej, po kilku miesiącach na forum, żeby znaleźć ukojenie w innych historiach, po kilkunastu miesiącach przerwy z turbulencjami osobistymi zawitałam, skruszona, na różową stronę - najpierw w celu obserwacji, potem w celu naprawienia się, a potem w celu rozpoczęcia starań o jakąś Małą Istotę, która będzie miała odrobinę więcej Szczęścia w życiu, choć na pewno nie więcej Miłości, niż mój pierwszy syn. Potrzebuję kobiecego wsparcia, sama jestem w tym wszystkim - jak palec, nie wiem od czego zacząć. Kilka wizyt u dwóch lekarzy nic mi nie rozjaśniło, a ja o niczym tak nie marzę, jak o normalności. I o Dziecku.
W tej chwili mam plamienia właściwie 20 dni w miesiącu, nie pomaga. Włosy wypadają mi garściami ale pogodziłam się z tym, że może musi wypaść tyle, ile miało, reszta odrośnie. Przybrałam już fajnie na wadze, z 46 kg do 54, myślałam, że w tym sedno moich kłopotów a to był dopiero początek.
A może któraś z Was zna/ma/poleca jakiegoś dobrego fachowca od podwozia ze stolicy, który lubi przyjmować pod swoje skrzydła trudne przypadki i faktycznie zajmuje się diagnostyką?
cholernie mi za to moje życie smutno.
acha.
szkoda, że nie wiem, w którym jestem dniu cyklu, przez duphaston w ostatnim wszystko mi się pomyliło. Dalej plamię jak impresjonista, nie cierpię tego. Be oczywiście nie przeszkadza ale marzą mi się nasze namiętności małe w trochę innych okolicznościach niż czarna pościel czy prysznicowa kabina. Jestem zmęczona, tym dyskomfortem, dwa dni z synem sam na sam zaprowadziły mnie na krańce cierpliwości, z nerwów znów sięgam po papierosy, a nastrój poprawiam sobie moim ulubionym duchesse de bourgogne. Mam nadzieję, że weekend na Warmii przyniesie odrobinę odskoczni, że jeszcze są lody o smaku słonego karmelu u kroczka, że znajdę ciepły sweter na dnie szafy, zanim zacznę marznąć nad jeziorem.
W nocy śnią mi się oświadczyny. Rano mówię Be, że te magiczne tabletki przywracają płodność i widzę jego uniesioną brew - wiem, że chce naszego dziecka ale też wiem, że nie w takim oszalałym bałaganie. To człowiek, który musi wszystko doskonale zaplanować, profilaktycznie chciał iść nawet na badanie nasienia. A ja bym wolała zamknąć oczy i codziennie się starać, jakoś nie wierzę, że nam się uda wtedy, kiedy to zaplanujemy. Natura przecież zawsze robi po swojemu, im bardziej się czegoś chce tym więcej trudności z osiągnięciem celu. Metoda przerywana na szczęście czasem zawodzi, więc liczę na jakąś hiperpłodność, hiperseksualność i wzmożone libido, o którym pisali w ulotce diostinexu )
jeszcze 2 godziny pracy i do domu, odbiorę samochód z myjni i pomkniemy siódemką na północ. Zapakuję bazyliowe babeczki, które wczoraj po nocach wypiekałam i chleb z boczkiem, który wyjątkowo miałam czas wstawić przed pracą. Potem staram się pamiętać, że tycie tyciem ale 56 kilo to maksimum, które powinnam osiągnąć, zanim popękają mi spodnie i wytrzeszczą przy próbie ubierania :'czyś Ty ocipiała?!'.
pozdrawiam Was wszystkie, telepatycznie chyba:))