Choć nikt nie może cofnąć się w czasie i zmienić początku na zupełnie inny...
O mnie: Całe moje najlepsze lata poświęcam na czekanie, czekam na Cud, wiem, że w końcu się doczekam.
Czas starania się o dziecko: Pierwsza ciąża w sumie 5 lat, druga ciąża 7 miesięcy (*), trzecia ciąża 9 miesięcy od poronienia i ciągle nic...
Moja historia: Mam 23 lata, śliczną córkę i Aniołka w niebie. Jestem szczęśliwa i nieszczęśliwa. Od zawsze marzyła mi się wielka rodzina, mimo tego, że jestem taka młoda. Jestem w związku od 8 lat, od ponad 4 szczęśliwą żoną.
O córkę staraliśmy się hm, właściwie cały czas aż do pozytywnego testu, nigdy się nie zabezpieczaliśmy, najpierw z mojej młodzieńczej głupoty, a później już świadomie od momentu decyzji o ślubie czyli gdzieś 21 miesięcy. W sumie prawie 5 lat nie zaszłam w ciążę, a mogłam miesiąc w miesiąc.
Szybko zdecydowaliśmy się na drugiego maluszka, bo gdy córcia miała 9 miesięcy, myśleliśmy, że drugi raz nas to nie spotka, ale mijały miesiące, w sumie 7 i pokazały się upragnione kreseczki. Nie cieszyliśmy się jednak długo, 20 marca 2015 roku poroniłam w 9 tygodniu. :( Nie chcę rozdrapywać ran, chociaż to się dzieje samo, tęsknię i zwijam się z bólu, chyba nigdy tego nie zaakceptuję. :( Szybko jednak zdecydowaliśmy się na kolejną ciążę, chociaż łatwo nie jest, nie znamy przyczyny poronienia, ale okazało się wtedy, że mam niedoczynność tarczycy. Walczymy dzielnie, co miesiąc, mam dobrego lekarza endokrynologa-ginekologa, kazał nam poczekać jeszcze dwa miesiące i będziemy się zastanawiać nad innymi metodami poczęcia. Z jednej strony mam w sobie dużo siły, by walczyć, z drugiej mam żal, że ja tak po prostu nie mogę zostać mamą, bez tego wszystkiego. Póki co testujemy owulację, śluz, szyjka, od tego cyklu temperatura, mam nadzieję, że jednak gdzieś czeka nasze Szczęście...
Moje emocje: Żal, ból, tęsknota pomieszane z radością, nadzieją, wiarą. Zdeterminowana by za wszelką cenę się udało.