No i mam ... Pierwszy wpis w pamiętniku .
Nie wiem czy to pociągnę , nie wiem czy jutro nie zmienię zdania i nie pomyślę że jednak nie chcę , aby moje pragnienie się spełniło .
Czy to wogóle pragnienie ? Czy tylko mój kaprys?
Chyba kryzys wieku średniego mnie dopada
Dziś nerwówka u mnie , ale zauważyłam , że odkąd staramy się o dziecko , zawsze tak mam . Pod koniec cyklu jestem nerwowa . Co prawda dziś dopiero 21 dzień , ale po owulacji już 15 dzień jest dla mnie koszmarem
O co chodzi , czego ja chcę ?
Koniec dnia , a jutro kolejny , nowy , inny ...Koniec ślęczenia w sieci i czytania o wszystkim i o niczym . Trzeba zacząć żyć w końcu normalnie . Jutro święto - więc bez pośpiechu ...
Powrót do diety , powrót do ćwiczeń , powrót do normalnego życia ... z rodziną
Muszę się trochę ,,odciążyć,,
Co z tego , że zajrzałam tu rano a potem już nie W myślach oczywiście jedno...dziecko...ciąża...szukanie objawów...testować czy nie testować ...
Wytrzymałam i testy są na swoim miejscu . Oj ! Ale jestem z siebie dumna
Popłakałam się przed chwilką , bo coś mi się nie spodobało w spojrzeniu mojego męża...rano też płakałam ,bo córka powiedziała o jedno słowo za dużo . Dobijają mnie najmniejsze pierdoły ...
Nie , nie sądzę , że to ciąża , chociaż zwykle miałam tendencje do płaczu o byle co ...
Teraz to bardziej cała ta sytuacja , oczekiwanie , rozczarowania bo test ujemny , strach , niepewność.
Echh...
Ale ogólnie to wszystko fajnie , staram się myśleć pozytywnie
No i zatestowałam Ot , moja cierpliwość
Wynik - negatywny , no bo czego można się było spodziewać ...Czekam jeszcze kilka dni z kolejnym testem
Jakoś nie potrafię sobie znaleźć dziś miejsca . Jestem rozdrażniona i nic mi się nie chce . Zmusiłam się do skoszenia trawy , więc zrobiło mi się trochę lepiej Potem słodkiego mi się zachciało ... jak na złość w domu pustka . Musiałam na szybko coś wymyślić , no i czuję już zapach pieczonego ciasta . Nie wiem czy będzie dobre , ale myślę że zadowoliłby mnie nawet cukier w tej chwili
No więc za chwilkę kawa , ciasto i tarasik
Lecę , żeby nie spalić
Dzień nijaki, pochmurny, leniwy....Moja temperatura też w dół , co nastawiło mnie jakoś pesymistycznie . Nie tylko dlatego , że mam wrażenie , że to końcówka cyklu , ale znowu mam wątpliwości ... chcę czy nie chcę ... może lepiej nie...to jakaś masakra .
Wczoraj poczytałam trochę pamiętników , i widzę , że nie tylko ja mam takie obawy , właściwie większość dziewczyn , o ile nie wszystkie ...
Niektóre myślą , że to jeszcze nie ten czas , inne muszą się podleczyć , jeszcze inne zastanawiają się czy to nie za szybko , bo pierwsze dziecko jeszcze malutkie...
Dlaczego tak jest , że podjęcie decyzji jest takie trudne .
Mnie przeraża tylko mój wiek , ale przecież widzę , czytam , że mnóstwo osób w moim wieku się stara ...Niektóre pary starają się o pierwsze dzieciątko , i oddały by wiele , żeby im się udało ...a ja mam wątpliwości
Wczoraj wieczorem rozmyślałam trochę . Pomyślałam , że może ten czas powinien być już tylko mój i męża . Jakieś wycieczki , weekendy z dala od dzieci ... taka opcja wcale nie byłaby zła ale gdzieś w środku , co jakiś czas budzi się to marzenie ... przytulić malutką , nową , NASZĄ istotkę
Myślę , że życie układa scenariusze po swojemu , a my jesteśmy aktorami , którzy odgrywają zapisane role . Tak chyba musi być , no bo jak inaczej wytłumaczyć ten pieprzony bałagan w mojej głowie ?
Mam luteinę ,więc wzięłabym ją , ale test jednoznacznie powiedział , że ciąży nie ma . Wiem... to jeszcze może być za wcześnie , ale cztery miesiące testowania nauczyły mnie , żeby się nie łudzić i nie zwalać na czas, zepsuty test , czy inne pierdoły , które wcześniej potrafiłam powymyślać
To nienormalne co ostatnio się ze mną dzieje . Rodzina jakby na boku , ja tu , na forum . Liczę ,analizuję , czytam... Ten miesiąc odpuszczam . Chcę pomyśleć , zastanowić się jeszcze raz , a przede wszystkim poświęcić czas dzieciom .
Temperaturę mierzę od 2,5 cykli . Wciągnęło i przekonało mnie to To niesamowite , że taki drobiazg potrafi tak wiele Gdyby nie temperatura , pewnie dziś nakręcałabym się i doszukiwała wszelkich objawów , a tak wszystko jasne
Termometr oczywiście zostaje pod ręką
Właśnie przyszła mi do głowy taka myśl , że może te moje nastroje wynikają z tego co nieuniknione i oczywiste ... może gdybym dziś zobaczyła wielki skok temperatury poczułabym radość i również ulgę ? Może nadzieję ...
Siedzę tu i zerkam przez okno, zapowiada się piękna pogoda , mąż tuż obok śpi , dzieci w swoich pokojach również jeszcze śpią . A ja???
Bardzo je kocham Idę oddać im to co zabierałam . Muszę je poprzytulać , nadrobić te ostatnie tygodnie .
Płaczę
19:15
Dziś zwierzyłam się mojej dawnej przyjaciółce o tym ,co mi po głowie chodzi . Powiedziała mi, że trochę to dziwne i podała przykład : dziecko do komunii a matka przed pięćdziesiątką .
To smutne , ale taka prawda...
Szlak !!! Dlaczego ja nie czuję swojego wieku Dlaczego czuję się młodo
Dlaczego nie potrafię spojrzeć prawdzie w oczy
Jak będę wyglądała za 10 lat To straszne
Wiadomość wyedytowana przez autora 4 maja 2014, 19:16
Temperatura nieco w dół , waga nieco w górę . Wiadomo już co się kroi . Ani mnie to nie martwi , ani nie cieszy . Dobrze , że słoneczko świeci , bo może zajmę się trochę ogródkiem Zapuszczony okropnie . Nasiona kupione już miesiąc temu , powinny już kwiatki wyłazić , ale nie wyłażą , bo jeszcze nie posiałam . Skalniak wygląda jak zapuszczone , niedostępne dla ludzi miejsce . Między tujami trawa rośnie , że ziemi nie widać a zeszłoroczne Marcinki jeszcze nie ścięte - suszki dość wysokie ...
Przed chwilką usłyszałam ,, Z Bogiem Mamo ,,. Dziewczynki poszły do szkoły ... Ja znowu sama , choć nie do końca Mąż śpi , ale o 11 już Go nie będzie , no i najstarsza córka jeszcze śpi , bo do szkoły dopiero w czwartek idzie .
Jakoś dziś ( póki co ) nastawienie mam dość pozytywne i oby tak dalej . Oby przy odchwaszczaniu nie dopadły mnie jakieś durne myśli
Wczoraj z dziewczynami na forum poruszyłyśmy temat odchudzania - więc ja już zaczynam , albo inaczej ... kontynuuję to , co przerwałam ostatnio . Za chwilkę wskakuję na orbitreka i popędzę dokądkolwiek byle swoje 45 minut zrobić
-nigdzie nie jedziesz ...
-dlaczego?
-lektura przeczytana?
-trochę ...
-ile?
-no , nie wiem ile , trochę !
-a pieniądze na bilet masz?
-mam 10 zł
-wczoraj chciałam od Ciebie pożyczyć , to powiedziałaś , że masz tylko 2 zł (niespodziewanie kominiarz zawitał , a ja miałam w portfelu tylko dyszkę , reszta na koncie )
-bo ty nie oddajesz na czas , albo w ogóle nie oddajesz ...
-nie przesadzaj ! kiedy Ci nie oddałam ? ( kieszonkowe było , nie liczę klepaków , które non stop daję )
-za wenflon - ostatnio ( wenflon nie użyty ,leży w kosmetyczce , miałam wargę przekłuwać , ale jakoś odkładałam )
-nie jedziesz , bo będziemy sprzątać i koniec dyskusji . Zresztą to za daleko ( jakieś 40 km )
-ostatnio sprzątałam ! Ile można sprzątać !?
Jak tu się nie wkurzyć : ,,ostatnio sprzatałam ...'' Dom 200 metrów , pięcioosobowa rodzina , pies , szczury , papugi .... wszyscy syfią , jedzą , pichcą , brudne szmaty zostawiają gdzie popadnie ...i słyszę ,,ile można sprzątać?!,,
Codziennie sobie zadaję to pytanie ! Ile można !?
Odpowiedź brzmi:
NO WŁAŚNIE , KURWA !!!! ILE MOŻNA !!!???
okazuje się , że codziennie to za mało ,więc postanowiłam sobie , że nikogo prosiła nie będę . Już nie mówię o mężu , bo poczciwy chłopina własnie na zakupy pojechał ( mnie @ tak zalewa , że wole siedzieć w domu ) . W nim ( choć też zostawia po sobie ) mam najwięcej wsparcia i pomocy . Pracuje, pomaga i czasem wkurza , ale obowiązki swoje zna
A dzieci....szok ! Zrobią jak już wszystkie przekleństwa świata słyszą i widzą , że z bezsilności ryczę ...
No więc zmykam , do kuchni , potem pokoje , łazienka.... jak wczoraj, przedwczoraj i jutro...
W zeszłym miesiącu głowa bolała mnie chyba trzy tygodnie , poszłam do lekarza , bo myślałam oczywiście , że tak długi ból może zwiastować tylko jedno ( czytanie w sieci robi wodę z mózgu , ale mimo to czytam ) guz, tętniak itp. Pani doktor poświeciła latareczką , oznajmiła , że neurologicznie ok i tyle . Leczyć mnie nie chciała , bo skoro staram się o dziecko to jedynie Apap mnie może podratować . Skierowanie na badania krwi , a potem zobaczymy ...Badań jeszcze nie zrobiłam , bo ból na chwilkę ustąpił . Od wczoraj znowu się zaczęło . Cholera !
W piątek idę pobrać krew , bo przy okazji hormony zbadam , te , które w zeszłym miesiącu miałam zbadać .
Mam nadzieję , że głowa to tak przy miesiączce tylko boli i przestanie . Ostatnio też tak myślałam a ona bolała i bolała ....
Dziewczyny powstawały do szkoły , i pierwszy raz jadą rowerami . Jestem pełna obaw , bo kilka dość ruchliwych ulic po drodze mają . Mam nadzieję , że dojadą bezpiecznie
A ja wsiadam zaraz na orbitreka , popędzę moje 45 minut i biorę się za porządki oczywiście . Pomału i do celu . W kibelku lśni więc najgorsze za mną .
W głowie mętlik myślowy , ale już przywykłam i doszłam do wniosku , że nic nie będę planowała . Trzeba żyć chwilą . Co ma być to będzie . Może głowa boli od tego ciągłego myślenia ? Coś się przegrzewa chyba Zwarcie ....
Popołudniu , dzieci zrobiły lekcje , podrażniły mamę , pokłóciły się ... czyli norma ale ogólnie wesoło
-Zuzia idź na podwórko ( mówię do najmłodszej )
-No już idę ,tylko ogarnę w pokoju ( Zuzia akurat porządnicka jest )
Siedzę na kibelku , drzwi otwarte , a widok mam na schody prowadzące do królestwa moich pociech . Słyszę , że coś się sypie z góry , wprost na moje piętro ...( to ewidentnie żarcie od papug )
-Zuzia co robisz?
-Nic...
To ja już wiem , skąd u mnie na dole i na schodach taki syf każdego dnia . Kochane dzieci . Dbają o swoje
Wiadomość wyedytowana przez autora 7 maja 2014, 16:06
Dzwoniłam do kuzynki , która jest po pięćdziesiątce . Dzwoniłam , bo wiem , że była w stanie jakoś mi pomóc. Ona opiekuje się dwójką dzieci , których rodzice wolą się bawić
Kocha je przeogromnie , razem z mężem , z którym nie mogła mieć własnych dzieci , są wspaniałymi rodzicami . Na ile im sił wystarczy - nikt nie wie ... ale odkryłam w niej tak ogromne pokłady energii , że to aż nie możliwe Są wspaniałymi rodzicami - kochają te dzieciaczki a dzieci kochają ich swoimi małymi , dziecięcymi serduszkami To piękne ...
Kuzynka powiedziała mi :
-jeżeli kochasz dzieci , to nie zastanawiaj się !
Kurcze , ale mam wrażenie , że ona potrafi kochać bardziej niż ja , ona kocha miłością bezgraniczną , nie wiem jak to opisać ... ona kocha wszystkie dzieci , uwielbia je...a ja?
swoje kocham - oczywiście , ale cudze dzieci zauważyłam , potrafią mnie denerwować . Ona kocha tak , że nigdy nie ma ich dość , nigdy nie jest zmęczona ...Ja czasem szukam spokojnego kąta , uciekam od dzieci...Dlaczego ? Może ja nie potrafię jednak kochać tak na prawdę?
Nie wiem....Muszę pomyśleć....
Wieczorem potrzebowałam wyciszenia...rozmowy...
Wykąpałam się , chciałam pogadać z mężem . Wchodzę do pokoju a On - słuchawki na uszach i gra Nie byłam zła , bo my tak żyjemy . Każdy ma robić to co lubi . On lubi grać , ja lubię czasem posiedzieć przy komputerze . Nie wyrzucamy sobie tego nawzajem Zawsze też mamy czas dla siebie ...
Poszłam więc do sypialni i zerknęłam na książki . Znalazłam ... ,,Potęga Teraźniejszości ,,
Pomyślałam , że to może być to czego mi trzeba .
Cholera , przeczytałam jeden rozdział...piekielnie trudna ...ale mądra .
Dowiedziałam się , że człowiek jest niewolnikiem myśli , że jest przegranym w walce z własnym umysłem . Nigdy się nad tym nie zastanawiałam , ale to fakt ! Wciąż słyszę swoje myśli , nieustannie... prowadzę wewnętrzne monologi ... bez przerwy...
Człowiek żeby być szczęśliwym , powinien się wyłączyć , wyłączyć myślenie i żyć chwilą obecną , poczuć ją ( muszę nad tym popracować) Nie wiem czy to możliwe wogóle ... ale chyba tak...
Choć nie do końca zrozumiałam wszystko co przeczytałam ( będę ten rozdział męczyła tak długo , aż będzie dla mnie oczywisty ) zrozumiałam jedną , bardzo ważną rzecz . Wiem , dlaczego tak trudno mi podjąć decyzję... wciąż myślę...wracam do przeszłości ...analizuję...wyciągam wnioski...mam wizję przyszłości...
Ale jak ma się moja wizja do przyszłości ? Nijak, bo widzę tylko to co podpowiada mi mój umysł ... którego stałam się niewolnikiem
Mam kogo kochać , mam na kogo krzyczeć , mam dla kogo żyć
Myślę , że mętlik w głowie powstał , bo zbyt kolorowo to wszystko widziałam . Cieszę się , że wreszcie wiem co robić , albo czego nie robić
Termometr oczywiście zostaje przy łóżku , bo to świetna zabawa , pamiętnik zostaje - bo abonament wykupiłam no i ja zostaje - bo mi tu dobrze
Zaglądam tu , tak jak wczoraj , tak jak przedwczoraj i tak jak zwykle i co ? I nic
Nie analizuję wykresów , nie liczę ile dni do owulacji - cieszę się z tego . Postanowiłam co postanowiłam i nie czuję żalu . Zamknęłam te wszystkie myśli na kłódkę
Mam nowe , wielkie plany Plany , które dodały mi skrzydeł . Dieta , remont , życie ... niby takie przyziemne sprawy , ale mnie cieszą
Mam 38 lat ( Biała - tak , nie ma się co oszukiwać ) Zostało mi jeszcze sto lat życia i będę z niego korzystała
Kocham mojego męża , kocham moje dzieci i Was też kocham dziewczyny
Dziś jestem przeszczęśliwa
Wiadomość wyedytowana przez autora 9 maja 2014, 11:23
Przeczytałam twój wpis i jakbym siebie słyszała... tylko my zaliczyliśmy wpadkę, Nie zdążyłam się ucieszyć bo poroniłam od tej chwili od straty czyli 7 tygodni ciągle myślę,chcę tego dziecka...tylko mój mąż nie bardzo...ja sama się boję mam 37, mój mąż 41...
Też mam podobnie, podobny wiek, podobne nastawienie do sprawy, raz chcę, a raz stwierdzam, że na co mi znowu babrać się w pieluchach, córkę mam jedną, nastoletnią. Trzymam kciuki za nas obie!
Cieszę się , że nie jestem sama z takimi myślami :) Peppa... ja już byłam w czwartej ciąży kiedyś - też wpadka . Na początku załamka , a kiedy poroniłam załamka po raz drugi :( Wtedy trochę inaczej to wszystko wyglądało bo jedna córka miała 6 lat , druga 2 a trzecia roczek - byłam po pas w pieluchach , stąd łzy na widok dwóch kresek jak grochy leciały , ale kiedy straciłam tą ciążę , było mi pomimo wszystko bardzo przykro ... Nie myślałam jednak o kolejnym dziecku - nawet nie chciałam myśleć... Darija... gdybym miała jedno dziecko - pewnie mniej bym się bała , chociaż kto wie... nie tylko o ,,ilość ,, dzieci chodzi . To przecież wygoda , swoboda , druga młodość można by rzec... a tu taki psikus w głowie siedzi ... No cóż - wszystkim nam życzę rozjaśnienia myśli w głowie :) i więcej pozytywnego nastawienia :) Buziaki :)
Boże czytam twój pamiętnik i widzę siebie tylko staram się o trzecie dziecko nikt o tym nie wiem niektórzy się domyślają a ja nic nie mówię bo kiwają głowami z politowaniem i myślą WARIATKA!!! Mój mąż ma 45 lat ja 37 szału nie ma dwójka w wieku 17 i 13 czasem bym podusiła tak dają popalić ale cóż chce jeszcze usłyszeć tupot małych stóp
U mnie dzieci wiedzą i wspierają mnie , szczególnie najstarsza córka ( ma 15 lat ) ,moja siostra patrzy na mnie z politowaniem , mama ucieka jak słyszy temat a chrześnica pyta czy mi się jeszcze chce w pieluch bawić . Może gdyby większe wsparcie mieć w bliskich , łatwiej byłoby mi decyzje podjąć . Życzę Ci powodzenia :) U mnie nowy cykl - więc mam kilka dni czasu na myślenie , choć wydawało mi się , że chciałam odpuścić w tym miesiącu :P
Dzieciaki też u mnie wiedzą ale mają zakaz mówienia o tym komukolwiek nie chcę żeby rodzina tz. bracia moi i mama zaproponowali pobyt w Tworkach. Dzieciaki chcą tylko każdy inną pleć wybiera ale to nie koncert życzeń więc będzie co będzie
Kicia - moje zanim dostały zakaz - ogłosiły w szkole :) Tylko , że z grubej rury poleciały i ciążę mamusiną ogłosiły :) Potem był zakaz - wszystko ucichło , bo i brzucha nie widać :)