Był to kolejny moim zdaniem nie udany cykl, 45 dzień cyklu zrobiony test negatywny, umówiłam się do gina na wizytę by dał mi coś na wywołanie okresu, miałam wizytę na za tydzień. 26 maj wizyta u gina przyszłam smutna, z miną na kwinte, pani doktor mnie pocieszała, że spokojnie... Zbadała mnie i z uśmiechem zaprosiła na usg, a tam szok... Patrzy i mówi ja tu widzę tykające serduszko. Mysłałam, że zemdleje ze szczęścia , poryczałam się, ale byłam w takim szoku..że brakowało mi słów. Cała ciąża na podtrzymaniu bo podobno za szybko się skraca szyjka i rozwarcie od początku, no i tak pięknie się trzymało, że urodziłam 10 dni po terminie. Poród nie należał do fajnych, skórcze rozpoczęły się w sobotę o 24, a urodziłam w poniedziałek o 11,15 (urodziłam młodego przy 8cm rozwarcia , w końcu położna położyła się mi na brzuch i na wypchnęła młodego) . Synek nie oddychał zabrali go i nie widziałam go.... masakra, po 5 min gdzie dla mnie to wieczność powiedziała mi kobieta, że już oddycha ale muszą go oczyścić zbadać i do inkubatora na trochę położyć. Dostał 2stopnie w skali Apgar, do roku żyłam w strachu czy wszystko z nim będzie dobrze. Całe szczęście rozwijał się nad wyraz szybko i wzorowo.
Minęły 3 lata i bach znów moja myśl chcę jeszcze jedno dziecko zaczęłiśmy w grudniu starania po tabletkach anty i w czerwcu dowiedziałam się, że jestem w ciąży taka podobna sytuacja , brak okresu test negatywny a na usg okazywało się, że maluszek się rozwija. Radość przeogromna, cała ciąża wzorowa, poród też więc wszystko bosko. No i myślałam, że tak zakończymy ))
Do czasu jak grając w piłkę nożną z moimi dziećmi nabawiłam się kontuzji kolana , zerwanie więzadła przedniego krzyżowego, pęknięta łękota, zerwane więzadła boczne. Dla mnie to był cios, nic innego jak tylko zabieg. Na NFZ termin półtorej roku, jeździliśmy szukaliśmy nic. W końcu po 3 m-cach decyzja że robimy prywatnie, kasy poszło w diabła ale było warto, bo już biegam skacze, a normalnie dopiero byłabym po zabiegu.
No ale tak leżąc unieruchomiona po zabiegu miałam mnóstwo czasu na rozmyślenia i stwierdziłam , że dla mnie rodzina jest najważniejsza i do pełni szczęścia jeszcze córka mi potrzebna
Tak więc od kwietnia 2016 rozpoczęliśmy starania.
Teraz po takim czasie już nawet nie myślę by była to córka , chcę zdrowe dziecko, bez znaczenia jakiej płci.
Wiadomość wyedytowana przez autora 11 maja 2017, 07:37
Po czwartkowej wizycie u gina zaskoczył mnie mój mąż, który przytulił i mówi, musimy porozmawiać. Ja już strach, że chce odpuścić, a ten, że bardzo mnie prosi żebym się nie nakręcała na ten cykl bo jak się spinam to może coś tam się blokuje i dlatego nie możemy zaskoczyć. Jak moje serducho się ucieszyło, że On nadal mnie wspiera i chce tak jak ja nadal tego dzieciątka
Dziś ostatni dzień przyjmowania latrazolu i w czwartek na podglądanie pęcherzyka już się nie mogę doczekać
Wiadomość wyedytowana przez autora 15 maja 2017, 13:23
Dziś idę na usg tarczycy, potem zarejestruję się do lekarza i zobaczymy co mi Pan doktor powie.
Dziś wizyta , monitorowanie pęcherzyków, już nie mogę się doczekać, ale do 20,00 muszę dać radę.
Dopiero od dziś zaczęłam czuć pracę jajników, także coś się dzieje
Na wizycie którą miałam dowiedziałam się, że wychodowałam jeden pęcherzyk na lewym jajniku, dostałam wskazania jak postępować i kiedy zrobić zastrzyk. Wszystko zrobiłam i teraz czekam pełna nadzieii
Oczywiście jeszcze daleko do testowania ... jakoś muszę dać radę
Planuje 3 czerwca już zatestować
Wiadomość wyedytowana przez autora 29 maja 2017, 13:30
Coraz bliżej testowanie, coraz większy strach, że znów się nie udało. W koło piękne wiadomości o ciążach, a u mnie mega strach...
Coraz bliżej testowanie, coraz większy strach, że znów się nie udało. W koło piękne wiadomości o ciążach, a u mnie mega strach...
zrobiłam test blady bladzioch ale jest widoczny... raju jak się cieszę, a jak się trzęsę ze szczęścia, nie popracuję dziś normalnie hahah
Raju jupiiii
Karolinka :*
Powodzenia:)