Cień.. był cień.. no przecież ślepa nie jestem. Ba nawet na zdjęciu wysłanym do Małża go widać..
Po pierwszym nieudanym miesiącu zrobiłam rachunek sumienia i miałam odpuścić... Ba test owulacyjnyy nawet nie wykrył owulacji! Miesiąc spisany na straty, ja bez większych jeszcze irytacji odpuściłam marzenia... no i masz... nie wiadomo skąd.. Mdłości pierwsza klasa, nadwrażliwość na zapachy że takiego węchu niejeden pies mógłby pewnie pozazdrościć. I nawet mogłam machnąć na wzdęcia i ogólne poczucie bycia napęczniałym balonem... no bo przecież jest! Musi być! I to nie tak że ja sobie wymyślam.. no bo przecież odpuściłam... spisałam na straty! nawet nie myślałam i nie liczyłam który to dzień.. samo przyszło.. gdyby nie uwaga koleżanki nawet bym nie pomyślała o teście... no i zrobiłam.. głupia ja zrobiłam.. jeszcze bardziej głupia że przed terminem @.
Zniosę wszystko...
Wszystko tylko nie krwawienie w dniu wizyty na potwierdzenie..
Ot głupia... zrobiłam test przed spodziewaną @... Lekarz mówi, że być może było, ale źle zagnieżdżone.. i że to częste...że się nie przejmować... jak k***a nie przejmować??!!! W dupie mam czy częste... Przecież było! nie da się tego wymazać z pamięci..
Jak ktoś tam na górze może dawać i tak brutalnie zabierać..
wie ktoś może jak posklejać serce i zniszczoną nadzieję?
Przed owulacją pojechaliśmy z Małżem do Poznania - on w celach szkoleniowych - ja by się trochę oderwać od codzienności.. Ten choć tylko dwudniowy wyjazd nie wiedzieć czemu totalnie mnie wyciszył i uspokoił. Serio - jakiś dziwny wewnętrzny spokój że powinno się udać.. że będzie okej..
Ja wiem, że Detektor tu na Ovu ma nam pomagać.. ale serio widząc te wzrastające punkty... i rosnące procentowe szanse mój spokój został dawno zmiażdżony... wiem, że wszyscy mówią "nie przejmuj się, musi być na luzie bo inaczej nie wyjdzie, nie zwracaj na to uwagi, zwyczajnie ciesz się życiem".. staram się. Serio. Ale człowiek jednak mimo chęci patrzy na te liczby.. i z każdą cyfra więcej rośnie w nim nadzieja..
A potem znowu będzie huk..
Wiadomość wyedytowana przez autora 7 czerwca 2018, 20:47
A tu co? Mój cykl postanawia robić mnie w konia... Tempka spada, bóle jak na @, testy negatywne i cisza... @ powinnam mieć wczoraj - i tak, wiem że jeden dzień dłużej właściwie nic nie znaczy, ale jednak - post wcześniej pisałam o głupiej podświadomości robiącej nadzieję - uwierzcie teraz to dopiero moja podświadomość i wyobraźnia mają używanie..
Boję się.. boję się tego huku rozczarowania gdy okaże się, że to jednak żart.. huku rozpaczy i zniszczonych nadziei..
Wiadomość wyedytowana przez autora 7 czerwca 2018, 20:50
Bardziej martwi mnie jednak inna rzecz - drugi cykl z rzędu mam skąpe krwawienie - w zeszłym tylko dwa dni średniego krwawienia i dwa dni plamienia.. a teraz? jeden dzień z średnim i jeden dzień z lekkim... dzisiaj już nic - nawet plamienia. Ok nigdy się ze mnie nie lało jakimiś strumieniami, ale te 3-4 dni średniej obfitości miałam zawsze.
Ktoś zna dobrego ginekologa w Gdańsku/Pruszczu Gdańskim? Bo jak kolejny raz usłyszę od swojego "widać taki Pani urok, nic z tym nie zrobimy" albo "jest Pani młoda skoro nic poważnego Pani nie odczuwa to bez sensu robić badania" to chyba kogoś na miejscu zastrzelę
Ja wiem, że jestem na początku drogi starań, ale jeśli coś ma w tym przeszkadzać to wolę wiedzieć i walczyć z tym wcześniej niż za rok szukać przez nie wiadomo ile, potem drugie tyle leczyć i obudzić się pewnie mając 40 lat...
Kochana jesteśmy z Tobą :* . Wiem, że to ciężkie i tylko my wiemy jak bardzo... Tulę Cię mocno i 3mam kciuki za następny miesiąc :*