Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 30 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania Czekając na motyle
Dodaj do ulubionych
WSTĘP
Czekając na motyle
O mnie: Właciwie ten pamiętnik to swego rodzaju postanowienie noworoczne. Pomyślałam, że może pomóc w wyrzuceniu z siebie tych niemiłych myśli, że może ktoś przeczyta, zrozumie, znajdzie część siebie, doda otuchy. Mam 32 lata. Pisząc te cyfry nie mogę uwierzyć że to już tyle i nie mam pojęcia kiedy to zleciało. Mam pracę która mnie czasami męczy, dołuje, wnerwia cholernie. Ale grunt że jest, od ponad 3 lat ta sama i ci sami ludzie. Z moim obecnym partnerem jestem prawie 9 lat. Aktualnie jesteśmy na etapie, że chcemy się powiększyć. W tym celu oczywiście też działamy, no ale wiadomo jak jest.
Czas starania się o dziecko: Od marca 2019
Moja historia: Zacznę chyba od tego, że nigdy nie lubiłam dzieci. I to z wzajemnością. Ale, instynkt w końcu się obudził. Słysząc od lekarza "na co Pani czeka? Tu nie ma na co czekać" zaczęły sie leki, suplementy, choroby o których pojęcia nie miałam że jestem ich posiadaczką, myśli, myśli i coraz więcej myśli i kombinacji jakby to zrobić. Robimy tak od 10 miesięcy czyli dobijamy do statystycznego roku.
Moje emocje: To na zmianę nadzieja, siła, ekscytacja by później przerodzić się w zwątpienie, rezygnację i brak sił.

3 stycznia 2020, 19:01

13 cs! :-o
Dzisiaj rano uświadomiłam to sobie, że rozpoczynam 13 cykl. I wkręcam sobie na banie że może będzie to szczęśliwa 13stka. Bo ta cyfra jakoś prześladuje mnie w naszym związku i to od 13stki rozpoczęły sie wszystkie najmilsze chwile. Pewnie znowu niepotrzebnie się nastawiam.

Na razie tempka niska, więc czekam spokojnie na testowanie.

4 stycznia 2020, 09:21

Ach ta mamusia...
Od 9 mam zielone światło do działania, a moja mama wpadła na zajebisty plan, że wpadnie do nas z ojcem w przyszły weekend. Na cały weekend. Na razie jest to pod znakiem zapytania bo mamy się zastanowić. Właściwie tylko ja mam się zastanowić.
Jak mam zakładać swoją rodzinę jak będę miała swoich i jego rodziców pod dachem? No jak? Cały czar pryśnie. P wróci w sobote rano z pracy, sprzątanie, gotowanie, zabawianie rodziców i spać bo nikt nie ma na nic siły. Przy dobrych wiatrach zostaje niedziela wieczór. Bo na tygodniu to mogę zapomnieć.

Czasami myślę, że jestem wredną córką ale to czekanie na CUD potrafi być dołujące i gdy wiesz już z góry, że masz cykl zmarnowany (jakkolwiek to brzmi) to robi się jakoś smutno na serducho i odechciewa się wszystkiego.

6 stycznia 2020, 20:37

Akcja z rodzicami opanowana. Umówiliśmy się najwcześniej na luty.

Dzisiaj zapisałam się na wizytę do endo. Ale to dopiero pod koniec lutego. Ciekawe jak wyjdzie cukier i progesteron i co będziemy robić dalej. Coś mi się wydaje, że skończymy i tak w jakiejś klinice.

A na razie... trzeba starać się opanowywać nerwy w pracy.

13 stycznia 2020, 21:28

Dzisiaj P zapisał się na badania. Termin dopiero na za dwa tygodnie.
Czuję że za bardzo się nakręcam przy tym cyklu. Liczę po cichu że nie dojdzie do tych badań i wszystko w końcu zacznie się układać. Że nowy rok, że w statystykach większości par przecież udaje się zajść do roku starań; i ta 13 -Oby szczęśliwa (chyba za bardzo przesądna jestem czasami- i to mnie gubi).
Ale z drugiej strony czytając te wszystkie pamiętniki naprawdę podziwiam niektóre dziewczyny za wytrwałość. Nie wiem czy ja dam radę jak okaże się ze jednak jest jakiś problem a czuje ze chyba jest coś na rzeczy.

Po owulacji zawsze mam sporo nadziei i tylko wyczekuje jakiś objawów. Jakiegoś cudu chyba...

15 stycznia 2020, 21:26

Normalnie szok! Po 7 miesiącach doczekałam się telefonu w sprawie wizyty do diabetologa. Ech...NFZ. 13 lutego (13!) mam wizytę. Plus jest taki ze powinnam się wyrobić z badaniem cukru przed endo i może uda się to zrobić na NFZ właśnie.

Ciekawe co usłyszę w sprawie metforminy. Od tej afery z początku grudnia odstawiłam leki. Stwierdziłam ze skoro w ostatnich badaniach była poprawa to mój stan nie jest taki ciężki aby się tym szprycować i poczekam na jakieś konkrety (lekka insulinooporność- jeden lekarz kazał brać, inny nie).

Za dwa tygodnie kończę brać dostinex, tak liczyłam ze coś ten lek pomoże, ale znowu chyba za dużo się naczytałam i narobiłam nadziei.

Mam wrażenie ze w tym roku będzie jakiś przełom w tych sprawach. Niekoniecznie dobry ale coś się wyjaśni. Czyje to w kościach...

19 stycznia 2020, 07:34

9 dpo...
Strasznie korci mnie żeby zrobić test. Boje się rozczarowania bo rozczarowanie to nieodłączny element życia starającej się. Z jednej strony jest jeszcze wcześnie ale takiej równej temp jeszcze nie miałam. Może to kwestia zmiany termometra w tym cyklu?
Od kilku dni mam ściśnięty żołądek, mogę jeść ale jest jakiś dziwny. Wczoraj wieczorem miałam ostry ból lewego jajnika, nie taki delikatny jak przy owulacji tylko tępy, ostry aż zwinęłam się w kłębek na łóżku. A przedwczoraj płacz- po prostu musiałam się wypłakać, a powodu jako takiego nie miałam. Dawno nie płakałam i czułam ze to mnie jakby oczyszcza, wyzwala- jakkolwiek głupio to brzmi.

To chyba ciąża urojona tylko i czekać aż temp spadnie i będzie wszystko jasne. Za bardzo chce i szukam w sobie oznak aby je dopasować.
Tak naprawdę jutro powinnam zrobić test i tak. Przy dostinexie powinno się je robić kontrolnie a ja biorę tabletkę właśnie w poniedziałki.

Odstawienia leku tez się boje. Czy trądzik i wypadające włosy wrócą? Teraz mam taka ładna buzie i tyle nowych włosów ze szok. Ta cholera - wysoka prolaktyna chyba naprawdę miała przeogromny wpływ na mój organizm.

Dziewczyny: jeżeli ktoś od razu zaleca Wam terapie retinoidami- zrobicie badania hormonów a przede wszystkim prolaktyny i oh progesteron. Terapia jest naprawdę ciężka do przejścia a jak z ciąża po niej, tez nie jest do końca wiadome...lepiej nie ryzykować.

EDIT
No i zrobiłam test. Negatywny. Stwierdziłam ze jeżeli się udało to godzina nie gra roli w momencie robienia testu (13:30). Znowu kłuje mnie jajnik i znowu tak mocno. Dlatego skusilam się na test. Jakaś nadzieja jeszcze jest bo to w końcu dopiero 9 dpo a na ovu pokazuje 18% szans na pozytywny test (tak jakby to była wyrocznia 😉).

Wiadomość wyedytowana przez autora 19 stycznia 2020, 16:31

20 stycznia 2020, 11:16

10 dpo...
Temp zaczyna spadać, miałam delikatny ból miesiączkowy wiec @ jest tuż za rogiem. Czuje to. Humor przez to wszystko kiepski i w ogóle z chęcią ukryłabym się dzisiaj przed wszystkimi...P tez już nie wierzy ze uda się to wszystko ogarnąć samemu.
Coś jest na rzeczy, gdzieś jest jakiś błąd

24 stycznia 2020, 07:39

14 dpo...

I na tym dniu chyba się skończy. Czuje ze dzisiaj pojawi się @, rano miałam uderzenia gorąca a prawie zawsze tak mam dzień przed albo w dniu okresu. I wydaje mi się ze na papierze widzę mały różowy ślad :(
Ta temp tez mnie dobija bo sama nie wiem co mam wpisywać. Budzę się o 5 (jak nigdy) do łazienki i wtedy temp mam niższa. Później śpię jeszcze i jak wstaje o swoim stałym czasie to jest wyższa. Wychodziłoby ze ani jedna ani druga nie jest miarodajna. Sama już nie wiem która powinna być wpisana.

Niby jestem kobietą a sama siebie nie rozumiem...

EDIT 13:30
Dostałam plamienia koło 10 wiec w sumie jutro powinno się rozkręcić. Oby, bo ostatnie moje miesiączki to więcej plamień niż normalnej krwi. A temp w końcu poprawiłam na wykresie jako „zignoruj”.

Wiadomość wyedytowana przez autora 24 stycznia 2020, 13:33

27 stycznia 2020, 16:52

3 dc...

Dzisiaj P robił badania. Pierwszy raz mam tak ze wole wszystkiego nie wiedzieć tzn. jak poszło „pobranie” itd. Jakoś mnie to przerasta i mam nadzieje ze to był pierwszy i ostatni raz.

Jutro wyniki. Sami zapewne niewiele rozczytamy ale coś tam powinnismy chyba zrozumieć.

28 stycznia 2020, 20:39

Dzisiaj razem z nadzieja umarła jakaś część mnie.

Koniec odliczania, czekania, testowania...patrząc w wyniki badań myślałam ze to sen. Morfologia 0. Nieruchome ponad 70%.

Ten rok starań był chyba dla mnie najszczęśliwszym, miałam tyle nadziei, tyle planów...

Płomyk zgasł...

29 stycznia 2020, 10:15

Zapisałam nas na wizytę do kliniki na 24/02. Wtedy tez mam endo.
Ciężko było mi się zebrać do pracy, oczy napuchnięte, boje się patrzeć ludziom w oczy. Jak tylko zaczynam myśleć ze nic z naszych planów to cisną mi się łzy.

Nie wiem czy P będzie chciał coś z tym zrobić, nawet nie mam kiedy z nim pogadać. Nie mam zamiaru go tez naciskać.

Jak to jest ze w takich patologiach gdzie ludzie ćpają, piją, palą i nie wiadomo co jeszcze, rodzi się tyle dzieci a człowiek który się pilnuje nie może mieć tego jednego upragnionego?
Czy jest na to jakiś sposób? Czy to wina pracy? Czy może jest tak od zawsze?

Jedyne pocieszenie to ponad 30 mln w 1 ml. Tylko dlaczego takie kiepskie? Ani jednego dobrego...

11 lutego 2020, 10:18

14 cs, 5dpo

Dzisiaj mamy wizytę w klinice, udało się jakoś przyspieszyć ten termin. P mówi ze idzie po wyrok, nie widzi ratunku a inne metody typu inseminacja czy in vitro nie przemawiają do niego. Taki ciężki typ mi się trafil. Ja jeszcze na coś liczę chociaż wydaje mi się ze głupia jestem ze mam jakaś nadzieje.
Przez te 2 tygodnie oswajaliśmy się z ta myślą i w sumie już mamy plany co dalej, gdzie pojedziemy, co kupimy. To takie śmieszne i głupie podejście ale tak jest. Szukam ucieczki w czymś innym a z czasem może się zapomni ze jednak czegoś w życiu brakuje.

Boje się ze nie dam rady u lekarza i boje się potoku łez...

13 lutego 2020, 07:10

14 cs, 7dpo

No i jesteśmy po wizycie. Teraz tylko trzeba całe swoje życie przestawić na nas dwoje. Zrobiliśmy dodatkowe badania i nie dość ze u P jest kiepskie nasienie tak u mnie amh jest bardzo złe - jak to określił doktor. Szanse na naturalne poczęcie to 1/100 a przy in vitro dają nam 8-10% na powodzenie. Wiec chyba wszystko jasne.
Nawet ovu mnie wczoraj wylogowalo jakby to był znak jakiś. Zakończę ten cykl i chyba odinstaluje aplikacje bo i tak do 3 marca miałam abonament. W pracy zrobiłam się cięta na wszystkich, oczywiście nikt nic nie wie i każdy wysyła mnie na urlop na odpoczynek. Zastanawiam się nad wypowiedzeniem- daje sobie czas do końca marca.
Dzisiaj mam jeszcze tylko diabetologa na NFZ ale i sensu tego leczenia nie widzę.
Nawet nie płakałam, ale czuje ze tam w środku rośnie ból i w końcu da upust.

Dzisiaj jest nasza rocznica.

14 lutego 2020, 21:12

14cs, 8dpo

Wczorajszy wieczór przepłakałam w poduszkę. Chciałam porozmawiać z P czy przypadkiem nie za szybko zrezygnowaliśmy z tego wszystkiego ale rozmowa nic się nie kleiła i skończyła moim płaczem. On pojechał do pracy a ja wyłam cały wieczór.
Diabetolog nie widzi powodu pakować we mnie metformine, dla niej moje wyniki są w porządku. Bo tak naprawdę są dużo lepsze od pierwszych badań.

Dzisiaj wracając z pracy zastałam go nad wszystkimi naszymi badaniami. Zdziwiłam się. Porozmawialiśmy, obgadalismy opcje jakie nam zostały i tak zgadzamy się w jednym- nie chcemy in vitro. Szanse są za małe - 8% nawet mnie nie przekonuje a nie chce wypłakiwać oczu za każdym razem; bo wiem ze na jednym podejściu się nie skończy. Nie chce przezywać tego bólu cały czas od nowa. Zastanawialiśmy się pójść gdzieś indziej ale prawdopodobnie usłyszymy to samo. Zreszta mam wrażenie ze lekarze w takich miejscach są nastawieni tylko na”takie zabiegi”.

Chcemy jeszcze spróbować lekami które zalecił nam lekarz, suplementacja i próba zmiany życia na zdrowsze.
U P podejrzewam ze powinno coś się poprawić. Lekarz jakoś nie widział wielkiego problemu w jego wynikach no i Fragmentacja tez nie była taka zła. Gorzej jest ze mną. Mnie leki nie naprawia. Dajemy sobie te kilka miesięcy i jeżeli w tym roku nic się nie wyklaruje to zakończymy nasze starania.

Wiem ze on w to nie wierzy ale cieszę się bo mam świadomość ze robi to dla mnie.

22 lutego 2020, 08:34

15 cs, 4dc

Coraz rzadziej tu zaglądam bo i sensu za bardzo nie ma. W tym tygodniu przyszły nasze „witaminki” spróbujemy jeszcze coś podziałać w ten sposób ale chyba nie ma co się oszukiwać ze są jakieś szanse, robię to na zasadzie ze „więcej nic nie wymyślę”. Przy okazji zmienimy jeszcze nawyki żywieniowe. Myśle ze u P jest szansa na poprawę no ale ja mam już pozamiatane.
Koledze w pracy urodziło się dziecko, cały tydzień słuchałam o porodzie itp i w końcu zapadło pytanie czy nie chciałabym mieć już dzieci...oczywiście ze bym chciała. Cieszę się ze on się cieszy ale... no właśnie. W pracy tez się zaczyna coś psuć. Teraz czuje się jakbym leżała zwinięta w kłębek a życie stało i mnie kopało po nerach parszywie się śmiejąc.

Dzisiaj przyjeżdzają moi rodzice, być może powiemy im jeżeli pojawi się okazja. Tylko czy wytrzymam to nerwowo, dla mnie to wszystko jest takie świeże i nie wierze w to co się dowiedziałam. P sądzi ze się z tym pogodził ale ja widzę jak oczy mu się szklą gdy zdarza nam się o tym rozmawiać.

Kolejny problem to moje miesiączki. Cholery za długo trwają. 3 dni plamienia zanim dostanę normalnego krwawienia, później ze dwa dni/dzień krwi i znowu plamienia. Całość trwa 7-10 dni. Od pół roku tak się dzieje, wcześniej mój okres trwał 5-6 dni z czego drugi dzień mnie zalewało i ustępowało powili. Zapisałam się do gine ale dopiero na początek kwietnia.

25 marca 2020, 07:23

16 cs, 11 dc

Przez te plamienia gubię się w cyklu, ratuje mnie temperatura. W sobotę mam ginekologa wiec zobaczymy co powie w tym temacie. Na weekend wypada mi owu, jestem ciekawa co pokaze usg. Plus jest taki ze nie bolą mnie piersi, dostinex chyba trochę odpuścił. A z minusów dochodzi trochę większy trądzik ale nie wiem czy to nie przez częstsze podjadanie słodkiego i te cholerne maseczki na których zakup dałam się namówić koleżance. Muszę je jej odsprzedać.
Myśle ze zrobiłam błąd nie robiąc badań progesteronu. Odpuściłam to sobie jak się dowiedziałam jaka jest sytuacja i stwierdziłam ze nic już nie ma sensu. Wiec po co.

Cały czas bierzemy te witaminki, za chwile zacznę drugie opakowanie. P powiedział ze z ciekawości zrobiłby badania dla potwierdzenia czy to działa. Zobaczymy. Temat nie był poruszany do przedwczoraj. Ja powiedzmy ze na swój sposób się pogodziłam (chociaż z niesprawiedliwością tego świata nigdy się nie pogodzę) albo mam cicha nadzieje ze to coś jednak pomoże. W każdym razie po jego głowie zaczęła chodzić myśl czy jednak gdzieś jeszcze nie pójść i podpytać. Jak inny lekarz zareaguje, co powie. Sama nie wiem. Strasznie szybko robię sobie nadzieje a wiem ze on i tak w to już nie wierzy ale robi to dla mnie, dla swojego i mojego spokoju.

W ogóle ten rok to jakaś porażka. Każdy nasz plan idzie w łeb. Dziecko, praca - chciałam zmienić ale przez koronę zawieszam poszukiwania bo nie wiem co będzie z firma, mieszkanie - ta sama sytuacja.
Z chęcią pojechalabym do tej wróżki u której byłam dwa lata temu i ciekawe co teraz by mi powiedziała...

28 marca 2020, 15:45

16 cs, 13 dc

Jestem po wizycie u ginekolog. Nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. Tak w skrócie: usłyszałam ze jestem druga w tym tygodniu a nie wiem którą ogólnie pacjentką która przychodzi po wizycie z kliniki z diagnozą- tylko in vitro. Pani doktor była w szoku ze na podstawie samego amh u mnie oraz wyników właściwie tylko ogólnego badania nasienia partnera, zaproponowano nam od razu in vitro. Ludziom właściwie zdrowym, bez nałogów w wieku 32-35 lat. Nie sprawdzając dokładnie co się dzieje i gdzie jest problem. A gdzie posiew, androlog, urolog? Jakaś stymulacja? Odpowiedzialam ze na wizycie nie było mowy o takich rzeczach. Szczerze mówiąc ja sama z perspektywy czasu patrzę na ta wizytę inaczej. Nie czuje satysfakcji po niej, to znaczy nie oczekiwałam ze ktoś mi powie ze wszystko w porządku, wiedziałam ze coś może być nie tak ale lekarz nie zapytał nawet o to jakie leki brałam, o używki, styl życia itp. Zainteresowały go jedynie moje blizny po operacjach.
Nie chce sobie robić nadziei ale tak jak powiedziałam ostatnio do P: to nie jest kupno nowego auta (wiem ze głupie porównanie ale nauczyłam się ze do mojego faceta czasami trzeba prosto, a porównaniem najłatwiej czasami coś uzmysłowić), trzeba to wszystko przemyśleć i się zastanowić.
Dostałam dużo kontaktów od pani doktor, a zacząć mamy od naprotechnologii (któraś z Was już o tym wspominała :-)) Muszę to sobie wszystko poukładać bo niestety ale przez takie podejście lekarzy człowiek traci do nich zaufanie.

A w sprawie której poszłam czyli tych plamien, niestety nie dowiedziałam się wiele. Na usg wszystko w porządku. Jestem tuż przed owulacja, w lewym jajniku jest pęcherzyk, obiecujący podobno. Czekam na wyniki cytologii. Pozostaje mi wiec albo endokrynolog i dokończyć to co zaczęłam, albo zapisać się do tego instytutu naprotechnologii.
Mam o czym myśleć bo boje się narobić nadziei od nowa. Zreszta chyba już je mam.