Dzisiejszy dzień jakiś taki nijaki. Smutny. Nie sprzyja dobremu samopoczuciu. Siedzę i myślę,że jak by udało nam się za pierwszym razem to w łóżeczku przy choince leżała by nasza kruszynka:P Dobra pomarzyć fajna rzecz:p Nigdy nie dostałam nic od życia za darmo, zawsze musiałam na jaką byle pierdołę zapracować. A na nasz największy skarb będziemy musieli orać:p Do lekarza w lutym będziemy śmigać, no chyba,że do tego czasu się uda. Analizując przyczyny niepowodzeń, nie doszłam do niczego sensownego, jest aby jedno ale.. Mój, gdy był małym chłopcem miał zabieg sprowadzania jąder do moszny(same nie chciały zejść, nygusy) i tak się zastanawiam, czy to może mieć jakiś wpływ na to, że do tej pory nic nie wychodzi, mimo że łóżko ledwo zipie, a stół w kuchni rozklekotany ;p Ze swoim nie poruszam tego tematu, żeby nie było,że z góry zakładam jego winę. Na wizycie to skonsultuję. A póki co to trochę poszukałam w internecie na ten temat, i piszą,że mogą występować problemy z płodnością
. Nie czytam więcej, nie zagłębiam się w szczegóły nie będę martwić się na zapas. A tak poza tym posprzątałam już na święta:p w 1,5 dnia nie wiem jak to zrobiłam w tamtym roku męczyłam się cały tydzień ,żeby wysprzątać wszystkie kąty:p. A na dniach będę robić listę co do ugotowania i listę produktów w jakie trzeba się zaopatrzyć. Wiadomo aby, że nie będzie tego dużo bo na wigilię i pierwszy dzień świąt jedziemy do rodziców mojego. Do swoich nie jadę z matką jestem na ścieżce wojennej, po tym co mi ostatnio nagadała, nie odzywamy się do siebie. Jest mi przykro strasznie, przez 2 tyg nawet nie zadzwoniła (ja też nie dzwonię bo po co), nie zajrzała na kawę (ma raptem 5km do mnie i 10 min autobusem). Aż mi się płakać chce, gdy sobie pomyśle o tej całej sytuacji.
Jejku, jak tu zajrzałam do Ciebie, to tak jakbym o sobie czytała... My też staramy się podobny czas co Wy i mimo, że lekarz mówił że mam "piękne jajeczko" to nadal nic... Powodzenia Ci życzę z całego serca! :)