X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania czekamy na nowego człowieka 1 IVF
Dodaj do ulubionych
WSTĘP
czekamy na nowego człowieka 1 IVF
O mnie: realistka
Czas starania się o dziecko: od 2015 intensywnie
Moja historia: zawsze czułam, że coś jest ze mną źle, bo nigdy nie doszło do ciąży po mimo wysokiego ryzyka (brak antykoncepcji) od roku około 2005.
Moje emocje: moje emocje nie zostały jeszcze nazwane

29 lipca 2016, 00:44

Porada
1 czerwca 2015 roku zakomunikowałam mężowi, ze właśnie nadszedł ten moment, kiedy zapragnęłam dziecka w naszym życiu i bardzo chciała bym, żeby ono w końcu się pojawiło. Do tej rozmowy doszło, ponieważ od ślubu,(czyli 2010) nie udało mi się zrobić mu niespodzianki i wręczyć testu z dwoma kreskami, a tak to sobie zawsze wyobrażałam, że dziecko w końcu samo nas zaskoczy.Tak więc trzeba było uzmysłowić mężowi, że spontaniczny seks nie zawsze powiększa rodzinę i może trzeba by było zastosować w naszym wypadku "seks z zegarkiem"...Głupio to brzmi, ale niestety byłam zmuszona do prowadzenia kalendarzyka, kontroli temperatury i owulacji, by nie pominąć korzystnego do zapłodnienia czasu.




Kobiety z plamieniami przed miesiączką, częściej mają problemy z zajściem w ciążę.

Wiadomość wyedytowana przez autora 16 września 2017, 19:30

29 lipca 2016, 00:46

Nie staraliśmy się wcześniej o dzieci, bo nasze życie było bardzo niestabilne socjalnie, wiec po prostu cieszyliśmy się czasem, który mamy dla siebie do budowania domu dla przyszłego pokolenia. No i tak zleciał ten czas i zleciało gdzieś zdrowie może też...


Wiadomość wyedytowana przez autora 7 września 2017, 11:51

26 listopada 2016, 17:47

Czekoladowe plamienia i czarny okres jaki mi się zdarza mieć w pierwszych dniach, najczęściej zwiastuje endometriozę.
Tak właśnie padło podejrzenie endometriozy. We wrześniu na wizycie u ginekologa (podczas wakacji w Polsce) wykryto torbiel na lewym jajniku. Dostałam skierowanie do szpitala, być może na operację. Odmówiłam. Spakowałam i się i po powrocie do domu, do Holandii poszłam z tą opinią do lekarza rodzinnego. Oczywiście dostałam skierowanie do ginekologa na dalsze badania. Przeprowadzono szereg jakiś badań krwi, ale nie wiele wiem jakie były wyniki, bo to tutaj wszystko jest tajemnicą dla lekarza. Pacjentce mówi się tylko, czy jest dobrze, czy źle. Zrobiono mi również rezonans magnetyczny, który potwierdził torbiel czekoladową. Decyzją lekarza była antykoncepcja przez kilka miesięcy i w następnej kolejności badanie nasienia męża :/ Lekarka nie zbytnio zainteresowała się torbielą i leczeniem jej, a skupiła się na niepłodności. No OK, może ta lekarka w Polsce panikowała bez potrzeby. Okaże się co dalej. Czekam.

Wiadomość wyedytowana przez autora 7 września 2017, 12:01

18 stycznia 2017, 13:21

Dieta?
Głodówka?
Post!

Tak właśnie zaczęłam nowy rok starań. Od oczyszczenia się z toksyn i pozbycia torbieli endometrialnej.
Jak wiadomo endometrioza niszczy kobiety i walka z nią nie raz jest bezsensu. Kolejne laparoskopie nie rozwiązują problemu, a pigułki anty raczej nie są wskazanie gdy chce się zostać mamą. Jest jeszcze jedno rozwiązanie, ostatnia deska ratunku! Mianowicie: Post pani dr Ewy Dąbrowskiej.
leczniczy post surówkowo-sokowy ma zmusić nas organizm do wyłączenia odżywiania zewnętrznego i włączenia odżywiania wewnętrznego (endogennego), za czym idzie trawienie wszystkich złogów, guzów, narośli, które zbudowane są z białek tak cennych dla naszego organizmu. Z powodu braku wystarczającej ilości węglowodanów, tłuszczy i białek dostarczanych z pożywieniem w czasie postu (surówki warzywne, soki warzywno owocowe)organizm trawi nagromadzone latami w naszych organizmach odpady.
Dr Ewa Dąbrowska mówi o tym żeby kobiety dały sobie szansę wyleczyć torbiele dietą, nie są skazane na operacje.

Ja już ponad pół roku męczę się z dużym guzem lewego jajnika. Nie zgodziłam się na pójście do szpitala, nie zgodziłam się na przyjmowanie tony leków. Czekałam, czekałam, aż może samo się wyleczy. Jedynie od czasu potwierdzenia endometriozy u drugiego lekarza zgodziłam się na pigułki anty. Ale po pewnym okresie ich przyjmowania (4 mies) mam się zgłosić ponownie do ginekologa i wtedy 'będziemy myśleć, co dalej w sprawie zajścia w ciążę'. To tez mi się nie podoba :/ To stwierdzenie lekarki od razu świadczyło o tym, że nie mam szans na naturalnie zajść w ciążę zwłaszcza, że mam 32 lata, staramy się od 2 lat bezskutecznie i jak do tej pory w moim życiu nigdy nie pojawiła się żadna ciąża :(

Hmmm...
7 stycznia rozpoczęłam post. Dziś mija 12 dzień. Czuję się dobrze. Organizm się oczyszcza, straszne kryzysy mam już za sobą. Najgorszy to migrena drugiego dnia. Koleżanka doradziła, żebym przerwała post, bo bóle głowy pojawiły się w wyniku odwodnienia i mogę doprowadzić się do jakieś choroby. Nie posłuchałam, walczyłam dalej.Nie mogłam być odwodniona, bo w czasie postu trzeba wypijać duże ilości wody.
Migrena ustąpiła po oczyszczeniu jelita grubego- lewatywka z kawy. Po godzinie nie było śladu po bólu.:)
Wątroba w tym czasie wyrzucała toksyny wraz z żółcią do jelita grubego, a że moje jest nie szczelne i zniszczone przez poprzedni tryb życia (obżarstwo) musiałam mu troszkę pomóc.
Był jeden dzień, gdzie roznosiła mnie chandra, chciało mi się płakać, zwłaszcza gdy mąż smażył kotlety :/
Innym razem czułam się strasznie słabo, kompletny brak sił. I w tym momencie postanowiłam nieco zmodyfikować post i komplentnie na własna odpowiedzialność odstawiłam gotowane potrawy. Zero gotowania (post dopuszcza zupy, pieczone jabłka, zapiekane bakłażany, wegetariańskie gołąbki i bigos) Ja od 8 dnia jestem 100% na surowo.
Jest super :) Dużo energii!!!!! Brak nerwów, a ja słynę z wybuchowości. Wszystko jest piękne i wszystko mi się chce.
W dniu 12 waga spadła o 6 kg :)
Walczę dalej, jeszcze ponad 4 i pół tyg przede mną.

Wiadomość wyedytowana przez autora 7 września 2017, 12:03

28 lutego 2017, 07:31

Dieta przerwana po trzech tygodniach. Była super dobroczynna dla mojego organizmu. Schudłam 10 kg. Gdybym schudła jeszcze 6 to wróciłabym do figury z liceum :) Na pewno kiedyś podejmę się jeszcze raz tego wyzwania. Podczas diety nie czułam głodu, nie miałam potrzeby pochłaniania cukrów, nie robiły na mnie już wrażenia ciasteczka. Czy pomogłam sobie i jajnikowi? Nie wiem, czasem pobolewa. Za kilka dni a może już jutro okres taki prawdziwy, pierwszy po pigułkach. Boje się. W ciążę nie udało się zajść w pierwszym cyklu po odstawieniu, czuje to :( Dziś temperatura spadła.Nie wydaje mi się żeby dieta wpłynęła jakoś znacznie na torbiel. Poza tym za krótko, to potrzeba 6 tyg na efekty. No coż, tabletki odstawione, samopoczucie i kondycja po diecie rewelacja, więc mąż na badanko nasienia i działamy dalej.

Wiadomość wyedytowana przez autora 7 września 2017, 12:28

7 września 2017, 12:24

Wszystko czeka na bobasa, a bobasa nie ma i może nie będzie...
Dom kupiony, urządzony, pokoik wymalowany czeka na lokatora.
Praca w końcu na stałe, już bez stresu, że mnie zwolnią. I to wszystko chyba za późno...:(
Dałam się w końcu namówić na laparoskopię. Holenderska ginekolog koniecznie chciała sprawdzić, czy moje jajowody są drożne i namawiała mnie na usunięcie tej torbieli. No nie mogłam tego etapu przeskoczyć, skoro badanie nasienie męża wyszło fantastycznie. 94 miliony plemników w 1 mil. Ale jakich plemników to już nie wiem, jej tajemnica, pocieszała mnie natomiast, że przy takich wynikach to już jest sukces.
Oczywiście mąż ucieszony, że to nie jego wina, a ja w takim razie na laparoskopię...:(
4 września mnie oglądali od środka holenderscy lekarze..
Jeszcze do tego kiedyś wrócę, ale na razie nie chcę nawet wspominać pobytu w szpitalu, bo mam traumę.
Oba jajowody nie drożne!
Torbiel na miejscu, nie operacyjna laparoskopowo. Unieruchomiony jajnik i zrośnięte wszystko to razem ze wszystkim do około, z czym się da. Taką postawili diagnozę.
Nie dało się tego zoperować laparoskopowo ponoć, ale nie wiem, czy czeka mnie z tego tytułu jakaś poważniejsza operacja.. Lekarze będą mieli spotkanie w tak zwanej "grupie" w mojej sprawie i tam coś zdecydują i zaproponują.
Na kolejnej wizycie dowiem się więcej.

Koszmar, horror, wyrok

Nie mam innych planów na przyszłość, nie wiem co robić...:(

30 października 2017, 13:08

No i tak troszkę czasu minęło od laparoskopii. Pod koniec września wypadała ostateczna wizyta u mojej ginekolog, na której miałyśmy ustalić na czym stoję.
Potwierdziła, że to endometrioza. Nie jest bardzo rozsiana, nie wielkie jej ogniska na otrzewnej wypalono. Niestety lewy jajnik bardzo powiększony, nie ruchomy, bardzo ograniczony zrostami. W wypisie padło stwierdzenie "zrośnięty z jelitami". Dowiedziałam się również, ze podczas tego samego zabiegu nie było możliwości usunąć torbiel. Jajowód naciągnięty z racji pokaźnych rozmiarów jajnika, kompletnie schowany, brak obecności płynu kontrastowego w jamie brzucha, co oznacza nie drożność jajowodu. Natomiast prawy jajnik w normie, ruchomy, jajowód zrośnięty w opuszce jajowodu. Nie przepuszcza kontrastu nawet pod dużym ciśnieniem. Wyrok- niepłodność wtórna. Leczenie: IN VITRO jedynie.

Dostałam skierowanie na leczenie in vitro w klinice w Nijmegen.
Pierwsza wizyta wypadła na 1 listopad, ale przełożyliśmy ja do przyszłego roku.
Sprawy osobiste i natłok stresu w pracy nie pozwoliły by nam nałożyć na siebie dodatkowych kłopotów zwłaszcza tych związanych z pracą.

Na razie zalecono mi stosowanie antykoncepcji hormonalnej w celu uspokojenia endometriozy.
Jeśli torbiel nie zmniejszy swoich rozmiarów, to czeka mnie kolejna operacja? Jak będzie wyglądało to leczenie in vitro z tą endometriozą??
Przecież podczas stymulacji pęcherzyków rozerwie mi ten jajnik...:/
Zero informacji w tej sprawie.
Moja ginekolog już nic dalej nie mówiła o ewentualnym kontynuowaniu leczenia endomendy, tylko to in vitro..

27 listopada 2017, 15:52

1 listopada mieliśmy pierwsza wizytę w klinice leczenia niepłodności. Ślicznie, pięknie pani doktor opisała nam jak to będzie wyglądało i czego możemy się spodziewać. Ze względu na endometriozę nasze szanse na zapłodnienie maleją z 50 % do 30%.
Zlecono nam badanie krwi na HIV i WZW B i C. Pierwszy monitoring jak tam wszystko u mnie wygląda i niepewność lekarki, bo zauważyła coś jakby nie pęknięty pęcherzyk? Pod koniec cyklu?... Możliwe, ale do skontrolowania następnym razem. Przebąkiwała pani doktor coś o cyście :( Modliłam się żeby to nie była cysta.
24 listopada druga wizyta, omówienie wyników badań i kolejny monitoring. No i na nic moje modły :( dwie duże cysty na prawym jajniku- nowe, jeszcze dwa tyg wstecz było dopiero podejrzenie jednej, a tutaj w tak krótkim czasie wyskoczyły dwie:'(
Czułam się źle, więc podejrzewałam, ze coś się dzieje. Jak cysta rosła na lewym jajniku to miałam dokładnie te same objawy jak teraz, czyli poza bólem oczywiście uczucie grypy w całym ciele. Czasami czułam jakbym miała lekki stan podgorączkowy, ale temperatura była w normie. Bóle w całym ciele, rwania w kościach, bóle stawów, jakby palenie w stawach (mowa o tych biodrowych), bóle żył u udach, bóle w samych centrach stawów kolanowych, tak gdzieś bardzo głęboko w kolanach. Oczywiście brak energii życiowej, smutek i najgorsze chyba- nocne poty. Potrafiłam się obudzić cała spocona, po czy za chwilę drżałam z zimna. W sumie to cały czas tak mam.
Lekarka zaleciła w porozumieniu ze swoją przełożoną, (obie mnie oglądały, jak jakiś ciekawy przypadek), że odkładamy in vitro do czasu wyzdrowienia. Nie mogę mieć cyst na jajnikach podczas punkcji komórek. Lewy jajnik ma bardzo małą rezerwę, prawie nic.
Jutro dostanę pierwszy zastrzyk, który ma mnie wprowadzić w sztuczną menopauzę. Żegnaj @!!! Hura!!! Koniec masakry, mam nadzieję, ze i koniec hemoroidów.. Ale niestety, nie wiadomo, czy to się powiedzie, nie ma pewności, że cysty znikną, zmaleją. Nikt mi nie da gwarancji, ze zajdę w ciąże.
Dziś, po raz pierwszy w życiu poczułam głęboką depresję i chyba mogę sobie wyobrazić jak czują się bardzo chorzy ludzie, dla których nie ma nadziei.
Endometrioza jest przypadkiem beznadziejnym, bo cokolwiek bym nie zrobiła, to ona rozwijała się w najlepsze. Pigułki antykoncepcyjne po raz drugi mi udowodniły, że nie mają sensu w moim przypadku, a zdrowotna dieta tylko przyśpieszyła przyrost cyst. Pierwsza cysta po pierwszej diecie urosła do rozmiarów bardzo dużych, a druga dieta pobudziła prawy jajnik do wytworzenia nowych dwóch. Natomiast wszelkie rozgrzewające okłady, nawet te z oleju rycynowego działają bólo- twórczo.
Nawet jeśli cudownym przypadkiem w końcu zostanę mamą, to czy będę miała dość sił dla tego maluszka? Czy endometrioza ustąpi w końcu, czy wyniszczy mnie do reszty? A może powinnam po ewentualnym porodzie usunąć jajniki, macicę...? Do menopauzy wywoływać sztucznie menopauzę? Wiem, wybiegam za daleko w przyszłość. Mój mąż mówi: skup się na tym, że będziemy mieli dzidziusia, będzie dobrze, on pozytywnie się nastawił, ja martwię się za nas dwoje i trochę egoistycznie o siebie.

29 listopada 2017, 18:36

Wczoraj pierwszy zastrzyk Lucrin. Wyobrażałam to sobie gorzej, a okazało się, że w pudełeczku był już gotowy zestaw do wstrzyknięcia pod skórę. Instrukcja obsługi była w zasadzie prosta i mogłam wykonać zastrzyk sama, ale ten pierwszy raz dobrze było iść do pielęgniarki. Miła babeczka :) Powiedziała, ze jak się boję to następnym razem mogę przyjść do niej i zrobimy go razem, (ona będzie patrzeć i mnie asekurować). W sumie... chyba poradzę sobie sama.
Okazało się mam mieć 2 zastrzyki, nie 3 tak jak myślałam. Coś musiałam źle zrozumieć...:/
No i sumie dobrze. 15 stycznia wypada mi spotkanie- szkolenie odnoście przyjmowania leków hormonalnych przed IVF. Mam nadzieję, że do tego czasu torbiele znikną. Ale nie wiem, czy w to wierzę.
Nie płaciłam nic w aptece.A mocno się obawiałam, bo przecież to drogie.Okazało się, że mój ubezpieczyciel pokrył koszty leków, ale na opakowaniu była widoczna, nadrukowana cena: 66e. Ciekawe dlaczego Lucrin w Polsce jest taki drogi :/ W necie wygrzebałam informacje o cenie 882 zł. No jeśli to prawda, to współczuję wydatków chorym kobietom.

Jak na razie wrażenia po Lukrinie w sumie żadne. Boli mnie głowa, ale bolała mnie też wcześniej. To po pigułkach, które mam łykać jeszcze przez 6 dni. Rozbolał mnie brzuch jak na okres. mam nadzieję, ze go nie dostanę (po to wciąż łykam piguły). To było by: 12 dni po ostatniej @. Nie wiem, czy bym to przeżyła. Ostatnio mało się nie wykrwawiłam na śmierć. Może przesadzam, ale nie było wesoło.
Kumpela z pracy też zaczęła z mężem starać się o drugie. Kto wie, może już zaciążyła. Pewna jest, że niebawem będzie w ciąży. Takiej to pozazdrościć. Już zaplanowała kiedy mniej więcej odejdzie z pracy. Ja to się nawet jeszcze nad tym nie zastanawiałam.

5 marca 2018, 16:53

Dziś mija 87 dzień długiego cyklu na Lucrinie. Tyle czasu bez okresu i bez większego bólu:)
No i na tym "uśmiechy się kończą niestety.
15 lutego Decapeptyl,
23 lutego Gonal F.

W niedzielę mialam pierwszy podgląd pecherzyków- słaby przyrost w prawym, w lewym nic.
Oczywiście ogromne torbiele endometrialne w obu jajnikach :(
Dziś był kolejny podgląd i kolejne pobieranie krwi.
Pęcherzyki nieco urosły, ale z wynikami krwi gorzej. Hormon nie przyrasta prawidłowo.
Punkcja przesunięta, jeszcze nie odwołana jak na razie.
Jutro kolejny podgląd i kolejne pobieranie krwi :(

6 marca 2018, 19:56

Dziś o 21:00 Pregnyl. Za 36 godz punkcja.
:)
Powinno być 8 jadnych pęcherzyków z prawego jajnika. Lewy pusty.

12 marca 2018, 18:44

W czwartek 8 Marca pobrano 5 oocytow.
Nie miałam znieczulenia ogólnego, nie spałam, byłam przytomna. Dostałam przeciw bólowo morfine, ale mimo to i tak troche bolało. Gdybym miała porównać ten ból do jakiegoś innego to zdarzały mi się silniejsze bóle podczas okresu. Z endometriozą można się uodpornić.
Pobrano komórki tylko z prawego jajnika, gdyż w lewym zagrażała przebiciem torbiel endometrialna, poza tym te trzy marne pęcherzyki które zaczęły sie tam rozwijać, nie dojrzały, nie urosły wystarczająco.
W sobotę 10 Marca dostałam telefon, ze zapłodniła się tylko jedna komórka. Jest jeden zarodek. Jedziemy po niego następnego dnia.
Trochę smutno, no liczyłam na ewentualne mrozaczki, a tu jeśli niu uda się teraz to będzie trzeba wszystko zaczynać od nowa :( Na samą myśl o tej stymulacji całej, zastrzykach, punkcji robi mi się nie dobrze.
11 Marca z niecierpliwością i w stresie czekaliśmy na nasz transwer. Kiedy zobaczyłam zdjęcie morulki to oboje uśmiechneliśmy się automatycznie, spontanicznie. Była piękna! Jedna z najpiękniejszych rzeczy jakie widziałam :)
Niestety pojawiły sie nie przewidziane problemy, jakaś bariera w szyjce macicy.. Trzeba było coś przeciąć, co strasznie bolało! A grzebanie we mnie nie miało końca. Ostatecznie morulka wróciła do laboratorium a ja na poczekanie pic wodę. Macica była znacznie wygięta w tył i prjawił się problem w wprowadzeniem rurki z embrionem. Jak juz napełniłam pęcherz, to macica w końcu się wyprostowała, a przeszkoda w szyjce ustąpiła. Musiałam mieć jakiegoś zrosta, bo pani doktor pytała mnie, czy nie miałam jakiś wcześniejszych zabiegów. Jedynie ta ostatnia laparoskopia w sumie łączona z histeroskopią. Ale przypomniałam sobie, ze kilka lat temu miałam wypalaną nadżerkę kwasem (jakims, nie wiem dokłanie). Namówiła mnie na to ginekolog z Polski. Ponoć miała być to świetna metoda leczenia nadżerki. W moim przypadku to nie pomogło, bo nadżerkę miałam jeszcze długo, a mogło się przyczynić do jakiegoś zniszczenia tkanki i stanu zapalnego. No nie wiem, tak tylko wymyślam i szukam przyczyn.
W ostateczności zabraliśmu embrionik ze sobą do domu :)
TERAZ NAJDŁUŻSZE DWA TYGODNIE....:)


24 marca 2018, 05:47

No i nie udało się :( Wszystkie testy negatywne, robione codziennie od tygodnia. Jeszcze wysoko utrzymująca temperatura trzymała mnie przy nadziei. Dziś rano na termometrze 36.8. Cały poprzedni tydzień utrzymywała się między 37,0 a 37,3. No chyba lepszego wyznacznika ciąży nie ma, jak dobra wysoka temperatura...
Dzisiaj mija 106 dzień bez okresu i zaczynam to dość mocno odczuwać. Zmartwychwstała wściekła endometrioza już chce mnie ukarać za tak długi cykl bez miesiączki. Łamie mnie w kręgosłupie a nawet wczoraj to już w nerce.
Nie wiem co mam dalej robić! Kazano mi zacząć brać pigułki to negatywnym teście. No jakby nie patrzeć, to wciąż są estrogeny :/ Ja już nie chcę mieć tej endometriozy!!! Co ja ma zrobić :'(((
Znów próbować ratować się dietą?? Bezglutenową tym razem?
N-cysteina pomaga oczyścić się wątrobie, może spróbuję w połączeniu z dietą.
Nie wiem, czy podejdę do kolejnego IVFu.
Źle to na mnie podziałało, jak gwałt na psychice. Ohydna procedura. Nienawidzę szpitali:P
Podziwiam was wszystkie za wytrwałość. Trzymam kciuki za wszystkie starające się.
Siły! Której mi już brakuje.

15 grudnia 2018, 09:12

Odcięłam się od internetu, wszelkich forum, porad, zresetowałam umysł.
Praca intensywnie mnie pochłaniała i nie miałam za dużo czasu na użalanie się nad sobą.
Pomyślałam nawet: jeśli nie będziemy mieli dzieci to nic, tak też jest nam dobrze.
Już nawet oswajałam się z myślą, że zostaniemy we dwoje, może z jakimś psem.
Snuliśmy plany na wakacje, projektowaliśmy nową kuchnie... i postanowiliśmy spróbować ten ostatni raz.
Jeszcze jedno IVF.
Tym razem polecono nam ICSI. Zgodziliśmy się. Podeszłam do tego tak: i tak się nie uda, ale trzeba skorzystać, no bo w życiu trzeba wykorzystać szansy.
W kraju w którym mieszkamy ubezpieczalnia pokrywa koszty leczenia bezpłodności, leki i cała procedura jest za darmo. Głupi, by nie skorzystał...
No i się udało :)
Jestem w ósmym tygodniu ciąży :) Przechodzę na fioletową stronę.