Wyniki męża nie wiem czy są dobre. O ile polepszyła się ruchliwość to morfologia spadła z 4 na 1% i zastanawianie się dlaczego. Co się stało że po 3 miesiącach suplementacji zamiast być lepiej jest gorzej. Ale nic nie poddajemy się mimo że mamy kryzys wiary, wstajemy otrzepujemy się i walczymy dalej 💪💪. Wizyta u androloga z wynikami męża, monitoring owulacji, a później zobaczymy.
Mam czasem myśli iść do wróżki, może ona powiedziała by mi coś więcej niż lekarz, nawet jeżeli to była by ta najgorsza wiadomość, że niegdy się nie uda, ale bym wiedziała. Może było by mi wtedy lżej, może konkrety by mnie uspokoiły. 🤔
Ile z Nas jest wstanie zrobić wszystko, czy oddać wszytsko co się ma za tą malutką osóbkę, która nadaje sens życiu. Bo ja jestem! Mogę oddać wszystko co mam jeżeli to mogło by Nam pomóc.
Dzisiaj mąż dostał telefon, że musi powtórzyć badanie posiewu nasienia bo była za mało spermy. Mało nasienia do badania No to coś już mówi. Albo przez to, że dzień wcześniej się przytulaliśmy i jeszcze się nie naszło tyle co trzeba, albo kolejny problem nie tylko z jakością ale i ilością. Kolejne nie wiadome, kolejne znaki zapytania i jak przy tym nie oszaleć?
2. Owulacja była, piękne endometrium, płyn w zatoce Douglasa
3. Od 18 dc do 28 dc duphaston 2 tabletki dziennie
4. 28 dc cyklu badanie bety
5. Udało się?
6. Nie udało się?
Najgorsze jest to czekanie. I nie jestem w stanie nie myśleć o tym, zapomnieć chodź by na chwile. Trzeba pilnować kiedy tabletkę połknąć, mniej więcej o tych samych porach. Trzeba zrobić badanie bety i czekać na wynik. I od nowa cykl w cykl, miesiąc w miesiąc. Przytulanie się z mężem kiedy lekarz karze i cały ten romantyzm w tym wszystkim ginie, ucieka gdzie pieprz rośnie. Serio.
Pytałam się dziś lekarza ile cykli Nam jeszcze daje za nim podejmiemy następne kroki. Krok którego się najbardziej boje, a mianowicie klinika leczenia niepłodności. Jestem po drożności z laparoskopią (miałam ją w styczniu tego roku), wyszło że jestem drożna. Na ten moment jest to 3 cykl po drożności więc lekarz daje Nam jeszcze jedenl. Jeżeli się nie uda No to klinika. Czego się bać? Można spytać.
Dla mnie to jest już taka trochę beznadzieja, że ja i mój mąż nie potrafimy ogarnąć się i zrobić to co trzeba. Bo jeżeli nie udaje się to zostają te inne metody, których nie wstydzę się, czy wiara mi nie pozwala. Nie o to chodzi. Poprostu nie ma w tym takiej intymności A przynajmniej ja tego nie widzę. Można się z tym niezgadzać i szanuję to, ale póki co ja tak mam. A może to strach przed kolejna niewiadomą? Znając moje szczęście to za niedługo się dowiem i zmienię zdanie. Narazie zostaje czekać i mieć cały czas nadzieję, że może akurat na przekór wszystkim zaskoczyło.
Nastawiłam budzik na 6.00 rano ale wstałam o 7.00 nie miałam sił czułam, że to i tak bez sensu.
8.00 rano zameldowałam się na pobraniu krwi. Pytanie od Pani czy już tu byłam? Moja myśl, że powinnam dostać rabat dla stałego klienta. Serio tyle testów, tyle ukłuć, tyle kasy już. Skoro w systemie jestem, zapłacono 41 zł, no to igła i jedziemy. Wyjątkowo to pobranie mnie bolało, ale przecież tyle mogła bym poświęcić żeby tylko Nam się udało. Karteczka z kodem schowana do portfela, żeby sprawdzić Wyniki, nadziei brak.
Godz 17.00 sprawdzam Wyniki. No i są. Boję się je otworzyć, ale muszę. Muszę żeby wiedzieć na czym stoimy. Wynik 0,6 oznacza to jedno, kolejny miesiąc walki. Co teraz czuje? Smutek ogromny smutek, ból, nie moc, chociaż wiedziałam co będzie. Płyną mi łzy z bezsilności i nie ułatwia mi to, że za ścianą słyszę jak moja bratowa bawi się ze swoim synem. Słodki chłopczyk jutro będzie miał 5 miesięcy. A ja? dalej z niczym...
Ale mam gdzieś nadzieję taką małą.
Czytam Wasze pamiętniki i kolejny dzień, w którym któraś z Was pisze, że się udało. Mimo, że każda z Nas ma inne problemy z poczęciem i przechodzi przez różne sytuacje z tym związe to mamy te same uczucia, ten sam ból i tą samą nadzieję, że się uda. Więc wierze, naprawdę wierze, że za jakiś czas i ja się z Wami podzielę cudowną informacją. I trzymam mocno kciuki za każdą jedną z osobna✊️✊️✊️ i już gratuluję 🎉🎉
"Trudno czekać na coś, co wiesz, że może nigdy nie nastąpić. Jeszcze trudniej zrezygnować, gdy wiesz,że to wszystko czego pragniesz"
Zaczęłam szukać kliniki do leczenia niepłodności patrzę na oceny i opinie, bo wiadomo, że najlepsza jest ta z polecenia. Nie wiem sama co mam robić. Czuję się taka zagubiona. Nie lubię tego uczucia.
Dziś są święta a Ja użalam się nad sobą. Co jest nie tak?? Czy ja za dużo oczekuje od życia? Nie wiem już sama. Czasami mam ochotę rzucić to wszystko i pojechać gdzieś daleko bardzo daleko gdzie nie istnieją problemy, ale czy jest takie miejsce? Jeżeli tak jestem pierwsza na liście by tam ruszyć.
Będąc na badaniu dostałam namiar na lekarza w Krakowie od leczenia niepłodności. Jakoś zapominam zadzownić i się umówić. Muszę się zebrać i to zrobić.
Może któraś coś powie o dr. Chrostowskim(Artivmed) albo dr. Janeczko(Parens)?
Czwartek informacja z kliniki, że zwolnił się na piątek termin do Pana doktora. Oczywiście, że korzystamy. Troszkę się uśmiechnęło do Nas szczęście, bo tak to zapisani byliśmy dopiero na lipiec.
Piątek badania pod pachę I jedziemy. Mąż wyluzowany, spokojny a ja pełna strachu i zdenerwowana. Nie umiem inaczej, tak mam.
Klinika zadbana, Panie w recepcji uprzejme i pomocne.
Pan doktor wywarł na Nas pozytywne wrażenie. Zadawał dużo pytań, przeglądnął wszystkie Nasze badania, a nie było ich mało. Poświęcił Nam dożo czasu, nie pospieszał, tłumaczył wszytsko. Po analizie badań i wywiadu z Nami podał pewne konkrety. U mnie na razie Ok. Owulacje są, polipów na razie nie ma, hormony w normie. Mam zrobić badanie rezerwy jajnikowej.
Mąż nasienie nie ma najgorsze, ale musi je podciągnąć. Rzucić palenie i schudnąć. I tutaj stawiam pytanie: Jak rzucić palenie I nie przytyć tylko schudnąć?
Po 3 miesiącach ponowne badanie nasienia czy to pomogło. A na ten czas mamy odpuścić wszystkie leki, monitoringi, wrzucić na luz.
I co teraz? Plan jest, ale czy on się uda? Czy mąż wytrwa? Czy nie odbije się to jakoś na Nas?
Zaczynamy 3miesieczny maraton za 3....2....1.... START!!!
Tak więcej ruchu jak najbardziej ale dieta pudełkowa nie u Nas. Mąż pracuję za granicą i to wszystko utrudnia trochę sytuację. Mimo wszystko wierze w niego, że da radę. Dziś ma 3 dzień bez papierosa jest ciężko, ale powoli do celu. Poczytałam trochę o dietach, zamienimy parę rzeczy i zobaczymy. Zresztą teraz będzie mieć zajęcie zaczynamy budowę domu wiec myśli pójdą w inna stronę. A witaminy D na razie nie kazał oznaczać, ale może zrobimy to wcześniej sami dla siebie.
Dzięki za trzymanie kciuków. Dla mnie jako staraczki jest to ważne. 😊😊
Robiąc dziś badania chciałam się podpytać pani w laboratorium o badanie AMH jaki koszt, czy wogóle mogę tu zrobić. I niestety mam wrażenie, że coraz mniej kompetentnych osób pracuje w Naszej polskiej służbie zdrowia. Nie żebym chciała kogoś obrazić i wogóle, ale jeżeli przychodzi pacjent oddać krew i pyta się o konkretne badania to nie rozumiem odpowiedzi w stylu " Wie Pani co ja tego nie wiem trzeba by do szefa zadzwonić i się spytać". Może Jestem dziś trzepialska bo @ się zbliża, A nawet bym rzekła, że już parkuje na parkingu żeby przyjść zapukać i się rozgościć, ale kurcze bez jaj. Skoro pracuje tam pobieram krew od pacjentów to chyba powinnam wiedzieć jakie badania można u Nas wykonać albo przynajmniej sprawdzić to. Nie wiem serio nie wiem. Ciężki dzień.
No i jest wynik. 0,73. Nie jestem zdziwiona przecież to czułam, ale jestem trochę zasmucona.
Jest jakiś w tym promyk nadziei może głupi, ale z miesiąca na miesiąc wynik jest wyższy niż 0. Kto wie może za niedługo te cyferki będą dużo dużo większe? Tonący brzytwy się trzyma, a to chyba dziś moja.
Wiadomość wyedytowana przez autora 8 maja 2023, 19:55
Jestem po oznaczeniu bety. Wynik spodziewany. Czy była nadzieja? Oczywiście, że tak! Czy boli? Oczywiście że tak, ale mniej dużo mniej. Przyswajamy z mężem świadomość, że być może będziemy sami we dwoje.
W sierpniu mamy kolejna wizytę w klinice gdzie będziemy wiedzieć co dalej robimy. Wszystko zależy od badania nasienia, ale pierwszy krok to inseminacja. Podejdziemy do niej oczywiście, ale nie wiem czy na tym nie skończymy. Na dzień dzisiejszy mam chyba tego powoli dość, mój mąż też. Zaczęliśmy budowę domu. Fundamenty idą do góry więc skupimy się bardziej na tym, bo już to jest namacalne i Nasze. Może tak musi być. Tak poprostu.
Jutro nowy dzień nowe nastawieni pewnie inne, ale dzisiaj jest jakie jest.
Trudną macie sytuację... Trzymam mocno za Was kciuki!
I o to chodzi! Dziecko nie rezygnuje z nauki chodzenia bo kilkunastu wywrotkach, więc my też nie! :) trzymam kciuki