Czy to za kara za te myśli...?
O mnie: Introwertyczka, rocznik '95
Czas starania się o dziecko: styczeń 2024
Moja historia: Nigdy się nie zastanawiałam nad tym czy chcę mieć dzieci. W czasach nastoletnich myślałam, że dzieci będą. Nie wiedziałam z czym się to wiąże, po prostu tak już było. Kiedy w wieku 20 lat poznałam męża, byłam najszczęśliwsza na świecie. Byłam wtedy „spełnioną” ciocią małych szkrabów. Lubiłam się z nimi bawić, chociaż czekałam aż staną się bardziej rozgadane i będzie można z nimi porozmawiać. Mąż, a wtedy chłopak oznajmił mi wtedy, że nie przepada za dziećmi i że sam nie wie czy będzie miał kiedykolwiek swoje. Nie przeszkadzało mi to, w końcu w wieku dwudziestu lat nie myślałam o rodzinie. Skoro nie chciał to nie, nie miało to dla mnie znaczenia.
Mijały lata, oboje dojrzewaliśmy, byliśmy przekonani swojej miłości. Zaręczyliśmy się, planowaliśmy ślub. Wtedy dzieci zaczęły krążyć po głowie. A ja? A ja się bałam. Lubię swoje życie, chodzić do kina, na koncerty. Dziecko by wszystko utrudniło. Problem polegał na tym, że od czasu do czasu pojawiał się w głowie ten berbeć. Po długich rozmowach, zdecydowałam się na dziecko. I wtedy wszystko runęło. Niedoczynność tarczycy, PCOS, cykle bezowulacyjne, hiperinsulinizm. Dlaczego w sytuacji, kiedy dojrzałam do tej decyzji, szczerze zachciałam dziecka, pozwoliłam sobie na chcenie, spadło na mnie tyle zaburzeń? Nie zdążyłam nawet porządnie się starać o dziecko.
Moje emocje: Bezsilność, frustracja, smutek, niemoc