Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 23 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania Dam szansę i nam.
Dodaj do ulubionych
WSTĘP
Dam szansę i nam.
O mnie:
Czas starania się o dziecko: Trudno powiedzieć...staramy się od stycznia 2013 roku. Wcześniej nie zabezpieczaliśmy się, ale też średni staraliśmy. Liczyliśmy na kolejną "wpadkę".
Moja historia: Ciąża w 2010 roku była "wpadką", trochę szokiem, strachem, ale też radością niedojrzałych do rodzicielstwa osób. Bardzo się kochaliśmy, a teraz kochamy jeszcze bardziej. :) Po poronieniu było ciężko...
Moje emocje:

15 sierpnia 2014, 13:06

Wrzucam kopię tego, co zazwyczaj piszę Dziewczynom, gdy pytają kim jestem. :)

Moja historia zaczęła się w 2010 roku, kiedy to pojawiła się nasza "wpadka". Szok, zaskoczenie, niepewność...Miałam 24 lata, ale czułam się ciągle na 20. Jeszcze studiowałam (poza Toruniem, choć jestem rodowitą torunianką). Swojego ukochanego poznałam jednak w Toruniu i przez jakiś czas dzieliło nas 300km. A mimo to zaszłam w ciążę ;)
Przeplata się tutaj "zabawny" wątek nasienia ;p Kilka miesięcy wcześniej, mój luby usłyszał od lekarza, że wyniki nasienia są fatalne, że nigdy nie będzie miał dzieci i nic się nie da z tym zrobić. Badanie wykonał dlatego, że już wtedy planował naszą przyszłość. Chciał pozamykać rozdziały z przeszłości...Niestety taka informacja dobiła go do tego stopnia, że chciał ze mną "zerwać", dostawałam tylko smsy, że nie będę z nim szczęśliwa, że kocha mnie nad życie, ale dla mojego dobra lepiej to skończyć. Oczywiście nie wiedziałam o co chodziło. Prędzej pomyślałabym, że mnie zdradził, a teraz nie chce się przyznać i mnie zranić, niż że poszedł na badanie nasienia!Pewnie gdyby wiedział, że teraz Wam o tym piszę, to by mnie opieprzył ;p Hehe :) Tak czy siak, wszystko się poukładało, powiedział mi o całej sprawie i po ok. 5 miesiącach, niespodziewanie byłam w ciąży. Gdy kombinowaliśmy jak ułożyć życie, gdzie zamieszkać, jak mam skończyć studia itp. poroniłam. Zabrakło 2 dni do 12 tygodnia...Kolejnych dni i tygodni nie będę opisywała, ale z biegiem czasu wiem, że dopiero z rok-1,5 roku temu się z tym tak na 100% uporałam. Wcześniej udawałam sama przed sobą. Udawał też mój ukochany, i przestał dopiero gdy to we mnie coś pękło...Od razu po poronieniu chcieliśmy mieć dziecko, podobno to klasyczny przypadek poczucia straty. Z biegiem miesięcy ciągle o tym mówiliśmy, ale jakoś się nie "spinaliśmy". Potem troszkę odsunęliśmy się od siebie fizycznie. Każde z nas przeżywało to na swój sposób. 2 lata temu kupiliśmy mieszkanie. Remont, przeprowadzka, stres i drobne kłótnie. To pozwoliło nam trochę odbić o tematu dziecka. Znowu się do siebie zbliżyliśmy, wszystko szło w dobrym kierunku. Przez ostatnie 2 lata "napracowaliśmy się" nad związkiem, uczuciami, szczerością i bólem, który pozostał. Teraz jest idealnie. W końcu :) Przez ten cały czas nie zabezpieczaliśmy się, ale dopiero od stycznia 2013 zaczęliśmy się starać tak "na serio". Może nie celowaliśmy w te dni z kalendarzem i zegarkiem w ręku ;) ale ich nie omijaliśmy. Zaczęliśmy się badać, no i się zaczęło. Po poronieniu wszystko się u mnie skomplikowało. Pojawiły się torbiele na jajnikach, rozregulował cykl (całe życie okres przychodził co do godziny, wszystko regularnie), owulkę miałam czasem 10-11 dzień, czasem 14-15. Cykle raz 25 dni, raz 32 dni. Miałam wysoką prolaktynę, na początku tego roku poziom estrogenów bliski 0, niski progesteron. W zeszłym tygodniu odebrałam wyniki, progesteron, estradiol super. Za to teraz TSH na poziomie ok. 3,8 i żelazo 42 (norma 8-30). Dodam, że zawsze miałam TSH bliskie 2,5-2,7 ale ten skok nastąpił w ciągu ostatnich 3 miesięcy. Również żelazo było zawsze niskie (anemia), bliskie 5, później 9-12. Ono również w 3 miesiące skończyło ogromnie. Do lekarza idę dopiero w przyszłym tygodniu, ale już mam czarne myśli. Dostałam również skierowanie na badanie drożności jajowodow.miałam je zrobić jeśli po 4 miesiącach nie zajdę w ciążę. Nie zaszłam, ale boję się na nie iść. Tym bardziej, że moje hormony wariują, więc raczej tutaj bym szukała przyczyny.

Wiadomość wyedytowana przez autora 23 sierpnia 2014, 12:22

3 września 2014, 17:41

Dzisiaj mijają 4 lata od śmierci naszego Kropka...

1 grudnia 2014, 19:08

Po kilku tygodniach męki psychicznej po hsg, dzieje sie cos dziwnego. Nie twierdze, ze to ciąża, ale boje sie, ze moze to byc związane z pogrubionym prawym jajowodem. Cholera wie co tam sie kryje.....:/

Wklejam to, co napisałam dIs na forum...

"Jesteśmy juz w domku. Wyjazd był udany, ale z pewnością zapamiętam go na długo....wymęczył mnie po uszy. Jednak tak dalekie wyjazdy, to musza trwać minimum 5 dni...mam wrazenie, ze najwiecej sie napodrozowalam ;p
W czwartek jechaliśmy pociągiem do poznania. Ledwo zdążyłam, na rapaka przesiadałem sie w taxi ;p
Wszystko było super, poszliśmy (z kuzynka i jej narzeczonym) na kolacje i piwko. Potem 2-3 piwka w domu i spac. Do szklarskiej wyjechaliśmy ok 9 rano. Mam chorobę lokomocyjna wiec zjadlam kawałek Aviomarinu. Czasem jak mam dobry dzien to w ogole go nie stosuje i jest ok. Zrobiło mi sie niedobrze przed jelenia góra. Zatrzymalismy sie na 10 min i dalej jakos dojechałam. Moze to przez te kręte drogi było. Wieczorkiem znowu piwka, no i te kluchy z kapusta, których nigdy nie jem ;p wszyscy sie pośmialiśmy ze moze w ciąży jestem i takie zachcianki, i na tym koniec. Ale następnego dnia rano (sobota) juz było słabo. Było mi niedobrze, zbierało mi sie na wymioty, kręciło w głowie, waliło serce. W międzyczasie miałam brązowe plamienia, przed wyjazdem tez, ale myslalam ze to jednodniowe. Poszliśmy na spacer nad kamienczyk. Taka byłam zmecOna, ze myslalam ze sie przewroce, a mokra taka ze płaszcz od zewnątrz miałam na plecach mokry! Wieczorem, przed piciem, poszłam spac na 1,5 godz bo nie byłam w stanie siedziec. Myslalam ze bierze mnie grypa/przeziębienie. Ale temperatury brak, kataru brak, bólu gardła brak...wstałam i popiliśmy drinków troszke. Poszłam do toalety a tam krew! Znowu nie jakos bardzo duzo, no ale jak przełożyłam papier to z 5 cm plama. Siedziałam i płakałam bo juz sobie wkręciłam, ze moze jednak klusek chciał sie zadomowic, a ja przez alk go stracę. Od razu potem poszłam spac. Rano (niedziela) było brązowe plamienie, ale to pewnie zbrązowiała krew z wieczoru. Czułam sie słabo. Nie miałam kaca ale czułam sie przemielona przez maszynkę. Pojechaliśmy do harahova i zaczął bolec mnie brzuch. Znowu krecilo mi sie w głowie, moj facet juz miał powoli dość mojego narzekania ;p było mi słabo, mdło ale mielismy stamtąd wracać do poznania wiec starałam sie byc twarda ;p wzięłam aviomarin i nawet na pol godz zasnęłam, ale w Jeleniej gorze było mi juz tak niedobrze, ze musieliśmy stanąć. I tu zaczęła sie udręka. Stawaliśmy co 10-20 minut, chyba 5 razy. Ja sie trzęsłam, było mi niedobrze, słabo, serce waliło, ale nie wymiotowałam. Chodziłam na postojach z 20 minut, wiec możecie sobie wyobrazic jak znudzona czekaniem była reszta podróżników.;) w koncu na stacji w Legnicy próbowałam zwymiotować, wsadzałam palce do gardła i nic ;/ od paru godzin było mi po prostu niedobrze...nie bede opisywać reszty trasybo wygladała podobnie. Potem wymiotowałam kwasem i tym co udało sie przełknąć z wodą. Wieczorem znowu plamilam na brązowo. Myslalam, ze to wszystko przejdzie po wyjściu z auta i wysłaniu sie...a dzis rano niby ok, ale jak mnie w pewnym momencie zakręciło...zrobiło sie duszno, niedobrze, serce myslalam ze wyskoczy, poszłam do toalety ale nie wymiotowałam. Ze tak powiem, poszło dołem. Dodatkowo znowu krwawilam. Znowu nie za duzo, jednorazowo. Ale były 2-3 takie 2 milimetrowe kropeczki jak skrzepy. Naprawdę maleńkie, ale były. Mdłości przeszły po godzinie. Od 14 jestem w domu i prawie cały czas leze. Było mi 3 razy niedobrze, w tym raz po jedzeniu. Szybko przechodzi. To takie szybkie bicie serca, duszność i mdłości, ktore po kilku głębokich wdechach przechodzą. Nie mam pojecia o co chodzi....zaczynam sie martwić i myślec, czy w czwartek nie podejść do Łojko. Zobaczymy co bedzie jutro. Dodam, ze powiększone węzły w pachwinie przestały bolec juz dawno. Tak jak poprzednio, bolały jeden dzien mocno i potem ze 2 przy dotyku. Nadal nie mam innych objawów przeziebieniowych. Bolą piersi ale to ostatnie miesiące zdarza sie prawie zawsze. Jakos specjalnie sobie tej ciąży nie wkręcam, ale jesli sie okaże ze to nie o to chodzi, to chyba umrę z nerwów co mi sie tam w środku dzieje : ewidentne organizm odmawia posłuszeństwa i rząda odpoczynku..."

2 grudnia 2014, 15:36

Chyba zacznę znowu pisać pamiętnik. Taki dla siebie. :) Fajnie, że tutaj ejst możliwość wygadania się, ale mimo wszystko chyba nie wszystkie myśli są takimi, które chciałabym ujawniać całemu światu. ;)
Póki co piszę z braku laku. Bo i tak siedzę w pracy i nie mogę się skupić. Myślę tylko o tym co się tam na dole dzieje. Skąd te plamienia, krew, pobolewanie brzucha...Nie wiem dlaczego, ale nei wierzę, że to ciąża. Zbyt wiele razy już wierzyłam, zbyt często pozwalałam sobie się nakręcić, a potem przychodziło gorzkie rozczarowanie...
Dziś czuję się jak tuż przed okresem. Czuję jakbym miała napuchniętą macicę, jakby już zaraz miała zacząć się @. Troszkę pobolewała prawa strona brzucha, tam gdzie jajowód jest drożny, ale za to jest na nim COŚ. Pobolewa od momentu HSG, w różnych dniach cyklu. Nie wiem czy coś tam naruszyli kontrastem...
W ogóle dziś czuję się jak baleronik, napakowany, napuchnięty...
Baleronik przerażony kolejną wizytą w szpitalu...Na rzęsach mogę skakać, byle tylko tam nie iść...

3 grudnia 2014, 09:34

Suma punktów 62/100. Ale mnie to wkurza! Chyba będę korzystała z darmowej wersji ovu, w której tego po prostu nie ma. :) Nie wiem po co sumują się te punkty? Żeby się nakręcać? Dawać nadzieję? Bez sensu...
Dziś od rana boli mnie bruzch jak przed @. Wprawdzie to trochę wcześnie, bo powinnam dostać @ w sobotę, ewentualnie w piątek, a tu się szykuje jakby już jutro miała być. Pojawiło się lekkie, jasnoróżowe plamienie. Martwi mnie co "siedzi" w tym moim brzuchu, ale panicznie boję się iść do lekarza...bo znowu coś tam pewnie znajdzie. Znowu odbierze nadzieję...
Wczoraj zmarła Natalia, która była w śpiączce po urodzeniu synka. Długo czekała na dziecko, raz poroniła. Całe życie miała pod górkę, bez ojca, mama zmarła gdy miała 8-9 lat, kasa się nie przelewała. Miała ukochanego faceta, z którym była 7 lat. W spadku dostali dom i w końcu coś miało zacząć się układać. Ciąża prawidłowa. W trakcie porodu zatrzymało się serce, nie wiadomo dlaczego...Ignaś nigdy nie zobaczy swojej mamy, a ona nie zobaczy upragnionego cudu...

3 grudnia 2014, 09:34

Ciąża rozpoczęta 3 stycznia 2015
Przejdź do pamiętnika ciążowego i czytaj kontynuację mojej historii