Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 30 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania falowanie i spadanie.
Dodaj do ulubionych
WSTĘP
falowanie i spadanie.
O mnie: Mam 35 lat, od 6 lat jestem żoną mojego P. Pracuję (choć ostatnio bez satysfakcji), mam hobby, które dzielę z moim mężem i wielką potrzebę, aby w naszym życiu pojawił się wreszcie ktoś, na kogo tak bardzo czekamy.
Czas starania się o dziecko: Zaczęło się - bez nerwów - ponad rok po ślubie (czyli ok. 4,5 roku temu). Na początku bez spiny, po roku wykonaliśmy badania nasienia. Od tamtego czasu regularnie odwiedzamy klinikę.
Moja historia: Na początku wydawało się, że winne jest słabe morfologicznie nasienie. Kilka cykli stymulowanych, seks w wyznaczone przez lekarza dni. Zero efektów. Po kilku miesiącach inseminacja. Zaskoczyło. Radość, niedowierzanie, teraz już wszystko będzie ok. W 8 tyg. krwawienie, nakaz leżenia plackiem. Nie pomogło. Dziecka nie ma. Potem kolejne inseminacje - bo skoro raz się udało, to może warto. Po drodze okazało się, że jeden jajowód niedrożny, więc próbujemy tylko na tym działającym. Przed 6 inseminacją przyszło otrzeźwienie. Skonsultowałam się z innym lekarzem. Ten odradził inseminację, zlecił laparoskopię. Szok. Obustronna niedrożność, bez szans na udrożnienie. Płacz. Złość. Decyzja - in vitro. W październiku ubiegłego roku stymulacja, pobranych 14 komórek, z czego 7 dojrzałych. Mamy 4 zarodki - wszystkie bardzo ładne. Transfer świeży odroczony, bo za duże ryzyko. Styczeń, pierwsze crio. 9 dpt beta prawie 90. Dwa dni później spadek. Wyrok - ciąża biochemiczna. Znów płacz i lament. Po dwóch miesiącach kolejne crio - beta negatywna. Mamy jeszcze tylko 2 mrozaki.
Moje emocje: Równia pochyła. Będzie dobrze/nigdy się nie uda. Musimy próbować/boję się próbować. Rozjechane poczucie własnej wartości. Myśl o leczeniu, kolejnych próbach, badaniach, presja czasu - cały czas mam to z tyłu głowy. Staram się wyluzować. Kino. Góry. Teatr. Czas tak szybko ucieka. Topnieją oszczędności. Czy mam pogodzić się z życiem bez dziecka? Kto chce dla nas takiego planu? Nie wybrałam kariery, nie włóczę się po świecie. Chce tak jak miliony kobiet zostać matką. I spełnić najwięsze marzenie - swoje i męża.

25 kwietnia 2017, 11:32

Cześć wszystkim,
Rozpoczynam swoją terapię. Muszę skanalizować emocje. Moje życie to czekanie i niepokój. Nadzieja i rozczarowanie. Ból, gdy patrzę na zawiedzioną twarz mojego M. Wiem, że znajdę tu osoby, które czują dokładnie tak jak ja. Walczą, upadają, otrzepują kolana i powstają. Który to już raz?
Dziś 6 dc. Miałam podchodzić do crio, ale z dwóch powodów to się odwlecze. Po pierwsze majówka. Mój cykl idealnie zsynchronizował się z dniami wolnymi. Poza tym jeszcze te wyniki badań, które lekarz zlecił, abym uspokoiła głowę. No i wyszła mi mutacja w genie MTHFR (129 BA-C, układ heterozygotyczny). Zobaczymy co na to powie.
Szczerze, to cieszę się, że ten emocjonalny rollercoaster związany z crio trochę się przesunie. Znacie to - równie mocno czegoś pragnąć co bać się efektów? Gdy odebrałam betę po pierwszym crio pomyślałam - o Boże, czy dam radę wrócić po wszystkie zarodki skoro pierwszy raz się powiódł? Los znów pokazał mi środkowy palec. Teraz boję się, że wśród tych dwóch pozostałym blastocyst nie ma mojego malucha. Co będzie potem? Czy znajdziemy siłę i kasę na kolejne podejście?

8 maja 2017, 12:27

I po wizycie. Lekarz zapisał kwas foliowy metylowany i femibion. Nie kazał badać kwasu foliowego. Twierdzi, że tę mutację ma połowa populacji i że to raczej nie powinno mieć wpływu na powodzenie transferu, ale po nim zaleci na wszelki wypadek acard. Jestem trochę spokojniejsza. Może ta mutacja faktycznie nie ma większego znaczenia, ale skoro już ją mam to chyba lepiej łyknąć jakiegoś tabsa - na wszelki wypadek.
Crio zaplanowane na przyszły cykl. Za kilka dni scratching endometrium. Lekarz uznał, że skoro pierwszy transfer zakończył się ciążą biochemiczną, a cykl wcześniej miałam usuwanego polipa i doktor "zadrapał" macicę, to może tym razem to jakoś pomoże. Lekarz uspokaja (taka jego rola), że trzeba czekać na właściwy zarodek. Mam jeszcze dwie szanse. Dużo i niedużo.

19 czerwca 2017, 16:43

Jestem po 3 crio. Blastocysta 5.1.1. Nasz piękny księżyc. I co? I nic. Chyba oszaleję. Wiem, że nikt nie daje gwarancji. Nikt niczego nie obiecywał. 1 crio - 5.1.1 - biochem. 2 crio - 4.1.1 - beta nie drgnęła. Teraz znów niepowodzenie. Był i scratching, i embrioglue. Dlaczego się nie udaje? Dlaczego żaden z naszych pięknych zarodków nie chce z nami zostać? Mam jeszcze jedną blastkę. Lekarz chce zrobić 2-3 miesiące przerwy. Ma zastanowić się jak mnie przygotować do kolejnego podejścia. Tracę wiarę. Z moimi niedrożnymi jajowodami nie mam co czekać na cud. Wiem, że go nie będzie. Ile prób ma sens? Mam już 35 lat. Zegar tyka. Psycha siada. Mąż wierzy, że nam się uda. Może za 4 razem? Może potrzebna będzie kolejna stymulacja? Z jednej strony mam tego wszystkiego dość, a z drugiej CHCĘ mieć dziecko. Chcę dać je mojemu mężowi. Czymże jest życie bez nadziei na spełnienie marzeń?

13 października 2017, 13:03

Znów tu jestem... Piszę tylko wtedy, gdy już nie daję sobie rady sama ze sobą. Znów czuję lęk. Budzę się z nim niemal codziennie. Pytanie o to co będzie jeślizostaniemy z mężem bez dziecka ciągle pozostaje bez odpowiedzi. Mamy wspólne pasje, ale czy to wystarczy na kolejne lata wspólnego życia?
Został jeden zarodek. Doktor radzi intralipid, rysę i - pierwszy raz - cykl sztuczny mimo moich pięknych owulacji. Sugeruje też badania - u mnie KIRy, haplotyp HLA-C u męża. Postanowiłam zrobić przerwę, aby odzyskać równowagę. Uznałam, że nie ma się co spieszyć, ale za chwilę właśnie minie rok od punkcji - za mną już trzy transfery. Wcale nie jestem przekonana, czy ta przerwa w staraniach wyjdzie mi na zdrowie...
Naiwnie zapytałam ostatnio lekarza, czy to już moment, że powinnam się martwić... On na to - nie mamy powodów do dużego optymizmu. Chyba załamały mnie te słowa...
Czytam historie dziewczyn na forum. Pierwsza, druga próba udana. A ja wyglądam szczęśliwych zakończeń u "weteranek". Jestem tak jak one - zmęczona porażkami, ale ciągle jeszcze nie chcę odpuszczać. To takie destrukcyjne.
Nie mogę uciec w pracę, bo tę obecną bardzo chcę już zmienić. Znacie to, prawda? Jest mi źle, ale czy mogę porzucić wygodny etat skoro może za chwilę będę w ciąży? Taaa...
Tak wiele rzeczy mnie przeraża - badania, których jeszcze nie zrobiłam (kariotypy...), te przez nikogo nie zlecone (widzę, jak wiele z dziewczyn robi coś na własną rękę). Może problemem wcale nie są moje niedrożne jajowody i obniżone parametry nasienia u męża?
Chcę znów poczuć radość życia. Nie na krótki moment na jakimś wyjeździe czy po wyjściu z teatru z dobrej sztuki. Chcę go czuć na co dzień. Dam każde pieniądze temu, kto odpowie mi na pytanie: jak to zrobić?