Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 30 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania garść przemyśleń..
Dodaj do ulubionych
WSTĘP
garść przemyśleń..
O mnie:
Czas starania się o dziecko:
Moja historia:
Moje emocje:

28 lutego 2013, 08:49

Człowiek ciągle do czegoś dąży... od zawsze chciałam żeby wszystko się udało... Zaczynając do podstawówki - dobre oceny, dążenie do tego, by udała się praca z plastyki, by wypracowanie wyszło jak najlepsze, by zakwalifikować się do konkursu itd. No i się udał o- liceum, matura, studia - ogólnie sukces - spełnienie marzeń. Potem poszukiwania miłości - usilne pragnienie i chęć szczęścia - i znów sukces. Wspaniały Mąż, który daje mi to, czego potrzebuje - miłość, stabilizację, poczucie bezpieczeństwa i wszystko inne, co daje mi radość i pozwala się uśmiechać. Jak będzie dalej? Znów moc marzeń - dziecko, dom, wymarzona praca. Czy się uda?

28 lutego 2013, 09:02

Najgorzej, że nagle wszystko staje się trudne do realizacji...

4 marca 2013, 11:15

Najgorsze są tzw. złe dni, kiedy problemy (choć takie same jak zawsze), piętrzą się, wyłażą z każdego kąta, wręcz prześladują. I nie cieszą mnie takie dni, gdy jest mi zwyczajnie źle być. Wydaje mi się wtedy, że wszystko się mści,a przeciwko mnie obraca się każda część tego świata. Gdyby ziścił się jakiś mój plan, znów wróciłaby nadzieja, że będzie lepiej... przecież jestem powszechnie uważana za osobę szczęśliwą, radosną i pełną optymistycznych pomysłów... ale czasem... czasem i ja mam BARDZO ZŁY DZIEŃ, mimo, że za oknem świeci piękne marcowe słońce... :(

4 marca 2013, 11:23

Bez nadziei zapadać się,
Krążąc pomiędzy jawą,a snem
I wciąż walczyć każdego dnia,
By pragnąc jeszcze bardziej,
czekać szczęścia dnia,
Potajemnie łudzą się,
Może dziś, może już ten dzień?

9 marca 2013, 11:48

Nie jest źle... bo przecież zawsze może być gorzej...
Chociaż tak bardzo brakuje tego małego Cudu. Takie maleństwo, a zmieniłoby bieg życia, nadało sens, sprawiło, że ofiarowalibyśmy siebie. Nadzieja i czekane - uczy pokory, pokazuje, że jednak nie sprawdzają się słowa: mogę wszystko! Nie mogę i już, mogę walczyć, ale nie mam wpływu na przebieg zdarzeń. Ale ufam i wierzę mocno w to, że mój, a właściwie nasz Cud w końcu stanie się rzeczywisty. Jak myślę o tym naszym Cudzie(na który czekam nieustannie), to już KOCHAM :).

11 marca 2013, 07:39

Pomimo wszystko - uśmiech, bo wiele elementów mojego życia sprawia mi większą, bądź mniejszą radość:
1. Chwile tylko we dwoje, gdy nie pytając o nic, rozumiemy wszystko.
2. Długie, wieczorne spacery, kiedy obmyślam co było, trwa, a może będzie...
3. Czas z książką, gdy przenoszę się tam, gdzie być mi nie było dane.
4. Spotkania z najbliższymi, to od nich uczyłam się jak ważna jest rodzina, jej bliskość i wsparcie.
5. Lubię , kiedy nocą przy zapalonych świecach, z odtwarzacza sączy się moja ulubiona muzyka, która przynosi ukojenie, pozwala popłakać w samotności, czasem przetrwać najsmutniejsze dni.
6. Czas ze znajomymi- sprawia mi przyjemność, kiedy wiem, że mogę wypić piwo i pogadać o wszystkim i niczym.
7. Uśmiech wywołuje- film komediowy.
8. Do aktywności umysłowej zachęca- sudoku, krzyżówka i scrable, co tez przynosi satysfakcję .
9. ROWER- jako jedna z niewielu aktywności fizycznych.
10. Kawa- pyszna, z pianką, bez cukru :), no i czekolada oczywiście :).

18 marca 2013, 13:55

Jakoś dziś jestem pełna nadziei, nie chodzi o to, czy uda się w tym cyklu, ale o ogólne szanse. Staram się patrzeć w przyszłość z szeroko otwartymi oczami, by nie przegapić objawów, łykam witaminki, zaczęłam bardziej dbać o siebie, może to przyniesie sukces? Szkoda, że tak trudno jest o realizacje , tego wyjątkowego pragnienia. Ale może jest w tym wszystkim jakiś plan i głębszy sens?
Mam wiele pytań i tyleż samo znaków zapytania. Każdego dnia uczę się siebie, staram się zbliżać do męża, czuwać by między nami wciąż rodziło się coś dobrego, bo tylko tak umocnimy nasz związek, a to przecież takie ważne, by kochać i czuć się kochanym...
Podstawą jest chyba jednak psychika. Moja nadwrażliwość, dociekanie, a czasem strach - mogą przeszkadzać w osiąganiu upragnionej Pełni Szczęścia...oj chyba wiosna powinna być dla nie czasem na odprężenie, wtedy może i dla nas zaświeci PRAWDZIWE, GORĄCE SŁOŃCE :)

10 czerwca 2013, 13:40

Beznadziejnie zły dzień. Taki, jakich nie powinno wcale być. Niby nic się nie stało... bo przecież to nie tragedia, że @ przyszła, taka babska kolej rzeczy i już...ale dziś zwyczajnie się rozklejam, bo czuję swoją niemoc, bezsilność, a chwilami mam wrażenie, że beznadziejność... Czekam na jakiś przełom, by moje życiowe potyczki nabrały jakiegoś właściwego znaczenia...

23 lipca 2013, 15:35

....Czasem mam odwagę marzyć, by spełniały się marzenia, nie te o o bogactwach materialnych, bo te są dla tych, którzy już nie mają o czym marzyć...
Kocham życie i widzę w nim wielobarwne sensy naszego istnienia, każdy dzień daje nowy kolor, każde zdarzenie sprawia, że barwy na nowo się mieszają i łączą... Dziś można, by rzec mój świat ma kolor owocowych landrnków, bo cieszę się, że mam przy boku mojego Mężczyznę, bo dziś w drugą rocznicę ślubu Kocham o wiele mocniej niż ponad osiem lat temu, gdy zaczynaliśmy wspólną przygodę, Kocham dojrzalej, pewniej, z większym rozmachem, bez cienia wątpliwości, z przeogromną mocą i wiarą, że jesteśmy dla siebie stworzeni...

i cichutko w sercu wciąż tli się nadzieja na to, że niebawem zdarzy się ten Nasz Cud...

23 lipca 2013, 20:17

Miłość mi wszystko wyjaśniła... :*

Wiadomość wyedytowana przez autora 23 lipca 2013, 23:39

12 stycznia 2014, 19:51

Chyba tonę...
Tonę w morzu przemyśleń. Nie, nie mam doła. Mam Wrażenie, że każdego dnia coś pęka, oddziela się jakaś część mnie i ulatnia... Nic złego się przecież nie zdarzyło.... a mimo to biję głową w ścianę, metaforycznie, bo przecież ściana niczemu nie zawiniła, toczę bój z własnym bytem, a że jestem inteligenta (chyba!), tłumaczę sobie, że jeszcze wszystko się ułoży, że będzie dobrze...
Wciąż czekam na Szczęście, bo tylko maleńkiej istoty mi potrzeba, by stwierdzić, że otrzymałam największe z możliwych darów...
Myśl o dziecku, nawraca ostatnio jak bumerang, pragnienia zderzają się się wciąż pochmurną rzeczywistością...Czasem kłócę się, a może bardziej droczę z Bogiem, próbuję przekonać Najwyższego, żeby użył Swej Mocy... wiem, wiem, On ma z pewnością plan, tylko dlaczego mi jest tak bardzo źle?!

21 stycznia 2014, 19:42

Nie mam siły "gdybać" nad tym czy się uda czy nie..zwyczajnie boli mnie czekanie, rozczarowanie, myślenie... bez zewnętrznych oznak zapadam się mrok... praca, obowiązki, długie książki, zagłuszają cierpienie... czy to rozwiązanie? Raczej nie... ale drobnostki tego świat, stają się złotym środkiem, by ukoić wewnętrzną pustkę...